Niezapomniane koncerty na żywo

Nowy2 · 23 Października 2003

Był XX wiek.

W szatni DMiT w Zabrzu spotykało się Czechów, Niemców (NRD-owców), Rosjan, znanych ludzi estrady, radia, telewizji i całą resztę - w tym i ja. Zjechali, bo oczekiwali tego niepowtarzalnego i wyjątkowego muzycznego prezentu, który niezbyt często otrzymywaliśmy tu, w Polsce. Publiczność była lekko podniecona, niecierpliwie wyczekująca na rozpoczęcie koncertu. Wszyscy mieli świadomość uczestniczenia w jazzowym święcie. Weszli na estradę; Chik Corea, Gary Burton i zespół towarzyszący.

I zaczęło się.

Dzisiaj trudno odtworzyć kolejność numerów (na końcu była oczywiście Spain). Pozostała pamięć o bardzo dobrym nagłośnieniu mimo, że DMiT jest obiektem o dość niewdzięcznej akustyce. Można było wysłyszeć każdy grający instrument, nawet gdy grał cały zespół.

A najważniejsze, to pamięć niesamowitej atmosfery tego koncertu; intensywności słuchania nie zaszkodziła duża sala. Publiczność wspaniale reagowała na improwizacje muzyków, wyławiała znane tematy kwitując je oklaskami. Ale co to były za oklaski. Wejścia publiczności były precyzyjne, stosowne do muzyki; raz krótkie i intensywne jak swoista perkusja, innym razem stonowane i dłuższe jak szurające miotełki. Można powiedzieć, że w jakimś stopniu publiczność współtworzyła ten koncert. Wywiązała się ze swej roli doskonale pomimo, że nie miała ani jednej próby z muzykami. Nigdy później nie udało mi się usłyszeć tak wspaniale reagującej publiczności.

Denon lover · 23 Października 2003

Bo pewnie wtedy to byla duza gratka dla publicznosci, zobaczyc takie znakomitosci na zywo. Nie te czasy, nie Ci ludzie. Ale wspomnienia pozostaly:)

Nowy2 · 27 Października 2003

Masz rację. Byliśmy wtedy wystawiani na dużą próbę, gdy z braku zielonych w PAGART "spadały" kolejne przyjazdy "wielkich". Ale jak już przyjechali to było święto.