Skocz do zawartości
IGNORED

5-lecie ARMS Records


Stryjecki

Rekomendowane odpowiedzi

A czym jest postęp? System bogatego mecenatu ma wady ale i zalety. Na szczęście wszystko powyższe dotyczy produkcji a nie dystrybucji. Pod względem dystrybucji będzie wyjątkowo demokratycznie i dostępnie ale nie wszystko da się wydać. Wady mecenatu bardziej majętnych będą więc zredukowane a system taki jak widzimy z historii miał niezaprzeczalne zalety - jakość towaru który kupowali i nadal kupują jest jednak wyższa niż to co się często "kreuje" urabiając rynek masowy. Produkty niższej jakości będą po prostu kiepsko nagrane i tyle. Tutaj kwestia sporna - co to jest jakość i czy oznacza ona dobrą muzykę? Nie zawsze ale jest chyba lepszym kryterium niż tandeta z aspiracjami.

Następną możliwą zaletą takiego rozwiązania będzie chyba zwiększenie frekwencji koncertowania tego w skali mikro, u nas tak tego nie widać ale warto wziąć pod uwagę bogactwo muzyczne zachodnich miast gdzie duża liczba "grajków" bez płyt produkując się po knajpach i klubach daje nie raz większą satysfakcję niż mastodonty, co cenne - bez tego całego teatru który jest bardziej pusty niż się wydaje.

Więcej na żywo, to że dla muzyków będzie więcej płacy chociaż zarobki małe... cóż z tego. Na tym przecież wyrósł choćby blues, jazz. Później zaczęło się "kombinować" i dzisiaj widać jak znowu trzeba w tych gatunkach wracać do źródeł i nieznanych grup które się gdzieś błąkają - bo to w nich jest cały ten sens. Płyty to coś wtórnego.

Może więc cała ta rewolucja IT przywróci bardziej zwyczajne granie na żywo? Bez tylu wielkich koncertów za to z dziesiątkami tysięcy miejsc gdzie co dzień coś można usłyszeć.

Idea postępu w muzyce to raczej ideologia niż rzeczywistość. Technologia, marketing i przemysł są wtórne a coś mi się zdaje że to one zaczęły od pewnego okresu dominować. Czas wrócić do korzeni.

Masz oczywiście sporo racji. Ale technologia jest tak tania i dostępna, że jakość spokojnie mogłaby być dostępna dla wszystkich. Ale ci którzy naprawdę zarabiają na muzyce chcą wzorem producentów każdej innej masówki zminimalizować koszty, maksymalnie tnąc JAKOŚĆ, pozostawiając niezmienione ceny. Czyli chcą zarabiać tyle samo, wkładając o wiele mniej. I to się kłóci z postępem i kulturą, w zgodzie pozostając jedynie z rachunkiem ekonomicznym. Jak wielu ludzi słusznie wskazywało, zmierzamy w stronę kolejnego średniowiecza.

Ale to już coraz bardziej na marginesie ARMS Records, więc może wystarczy.

>Nie jestem szczególnie bogaty, ale stać mnie było do tej pory na coś więcej niż grajków. I wolałbym żeby tak pozostało.

 

 

Święte słowa. Świat posunął sie od XIX troche do przodu i możemy naprawdę nagrywać na lepszych mikrofonach, bez konieczności ich kupowania. Tak samo możemy wybierać to, co słuchamy, nie kierując sie już kilometrami podróży do Filharmoników Wiedeńskich. Nie rozumiem, dlaczego musimy sie cofać w rozwoju cywilizacyjnym w imię mitycznego i niekoniecznie skutecznego ograniczania kosztów?

Ludzie przyzwyczaili sie do lepszej jakości. Niemal każdego produktu i usługi. Jedzenia, ubrań, medykamentów, warunków zyciowych i muzyki także. Po co tracić ten dorobek cywilizacyjny?

Poza tym najwieksze koszty nie leżą w produkcji muzycznej i całej otoczce, ale w dotarciu do klienta. W sensie reklamy (a raczej informacji, bo tylko poprzez promocję możemy sie dowiedzieć w ogóle, że wyszła taka płyta) i wielostopniowej struktury sprzedaży, oraz ekspozycji towaru i jego dostępności.

>Nie jestem szczególnie bogaty, ale stać mnie było do tej pory na coś więcej niż grajków. I wolałbym żeby tak pozostało.

 

Jeszcze raz przecztałem te dwa zdania i chciałem pogratulować autorowi mądrości i ogarnięcia w krótkiej konkluzji kierunku, w którym powinien podążać przemysł fonograficzny.

To nie do wytwórni i muzyków należy doprowadzenie do stanu, w którym te słowa sie sprawdzą, ale tak naprawdę wszystkim rozsądnym ludziom powionno o to chodzić.

Jeżeli branża zrealizuje ten postulat, to sie odrodzi na nowo, krew w postaci środków (tak, pieniędzy, bo tylko one napedzają każdy sektor gospodarki i daja mu przyspieszenie, albo regres). A rozbudzony rynek da nam swój produkt, czyli muzykę. Mechanizmy globalne nie powstana jednak wewnątrz show-businnessu.

Zgadzam się - ona ciągle jest, ale musi do ludzi dotrzeć.

Rynek fonograficzny potrzebuje środków, aby dotrzeć do mediów. Przepraszam za reklamę, ale napiszę jaki jest koń, jakby ktos nie widział. Gdybym zorganizował ankietę lub plebiscyt, czytelnicy odpowiedzieliby, że dział muzyczny w pismie jest im niepotrzebny i lepiej go zlikwidować na korzyć kilku nastepnych testów słuchawek. Dział muzyczny w pismie nie przynosi dochodów, ale bedzie sie w nim czytac o nieznanych kompozytorach polskich z XVII wieku i ciekawych premierach operowych dotąd, dokąd będę miał siłę cos powiedzieć, a ktoś ochotę, żeby mnie słuchać. Bo kocham prawdziwą sztukę, chociaż nie każda rozumiem. Ale jeżeli w innych mediach nie ma na nia miejsca, to może te 24 strony cos nadrobi. Widzę tu wieksza misje niz w wytwórni, która jest tylko przedłużeniem tej działalności.

Ludzie mówią - to sie nie opłaca. Zgoda, ale reszta pisma ma się olpłacać, żeby dołozyć do tej, misyjnej działki. Jeżeli komus sie nie podoba, może nie czytać.

Ale na kibelku wszystko przejdzie i za to może kiedyś minister kultury da mi medal, jak mi juz cholesterol podskoczy jeszcze wyżej. Teraz mam 310. Może mi ktoś poradzi, czy naprawde juz brać tabletki, czy sie jeszcze wstrzymać? Dostałem receptę, ale sie troche boję, bo to już wyrok na łykanie do końca życia. Podobno. Nie znam sie...

Stryjecki, 14 Maj 2009, 20:14

 

>PS. Najgłośniej krzyczą wielcy, bo są wielcy. Głosu malutkich nie słychać i nikt się z nim nie

liczy.

 

Ano faktycznie nie słychać. I wielka szkoda, bo spora ich część niekoniecznie ma do powiedzenia to samo co ci wielcy...

> Muzycy bardzo wiele mówią o wytwórniach. Jakie to są niedobre i okrutne. A mimo to pchają się do nich mocniej niż politycy do władzy. Jest w tym podejściu mnóstwo hipokryzji. Bo dopóki wytwórnia ma

muzyka wypromować, włożyć w jego rozpoznawalność dowolne pieniądze, najlepiej liczone na worki, to

jest cacy i nie wypada o tym mówić. Kiedy wytwórnia osiągnie swój cel, a artysta staje sie gwiazdą

(i w 90% kompletnie innym człowiekiem niż ten skromny, sympatyczny i uroczy chłopiec, lub

dziewczynka) zaczyna sie lament, że go okradają, tłamszą jego wrażliwość i duszę.

Nie muszę chyba dodawać, po czyjej stronie jest opinia publiczna.

 

 

No i mamy mądrości ciąg dalszy...

Macieju, zajmij się wydawaniem nowych płyt i promowaniem nowych artystów. Smykałkę do tego masz, podbudowaną niemałym doświadczeniem, zatem - powodzenia (szczerze)! Ale oszczędź nam tego rodzaju wywodów...

 

Pozdrawiam

>Ano faktycznie nie słychać. I wielka szkoda, bo spora ich część niekoniecznie ma do powiedzenia to samo co ci wielcy...

 

Będą jakies konkrety u źródła, czy tylko skonstruowana naprędce riposta?

>No i mamy mądrości ciąg dalszy...

 

No i znowu negacja a priori.

A podpisywałes kiedyś kontrakt, przerobiłeś zmianę Dr Jeckylla w Mr Hyde'a, wypromowałeas jakiegoś artystę, żeby podważyć te "bzdury"?

Bo ja mam na poparcie swoich słów fakty, doświadczenia, miesiące życia w nerwach, nieprzespane noce, utratę zdrowia, rozmowy z managerami, paniczny strach, rozgoryczenie, śmieszne sytuacje godne "Szpilek", smak sukcesu, a potem blamaż na koncercie. Nieudaną promocję, nietrafiony projekt, wspólnika, który mnie sprzedał za 30 srebrnikmów i zostawił z długami, kulawą wdzieczność gwiazd, którym pomogłem z powodu słabego i naiwnego charakteru?

Wtopy pieniędzy, które pozyczyłem, wierząc w projekt, panie z Telewizji, które potraktowały mnie jak zbieracza złomu, oszustwa, maliznę i chodzenie po prośbie, żeby ktoś napisał po płycie, którą Ty łaskawie uznasz za "ciekawą, może nawet godną polecenia"?

W imię czego? Dyskusji ze zblazowanym znawcą, który uznaje tylko niszowe projekty nowozelandzkich wytwórni, o których działalności wie tyle, że odbywa się w temperaturach 20 - 50 stopni Celsjusza?

 

Jeść chleb, a piec chleb to są dwa różne zagadnienia.

Uwierz mi, nawet najpiekniejsza muzyka może smakować gorzko, a wspaniały kompozytor może być nieciekawym człowiekiem, którego potem nie chcesz znać i kasujesz jego telefon z książki, żeby nie odbierać.

 

A jakie Ty mądrości napiszesz oprócz tego, co mozna przeczytać na codzień w onecie? Tam też ludzie na forum wszystko wiedzą najlepiej. Każdy rozsdądny głos jest usuwany albo przez moderatora, albo przez tłuszczę. Czyli sumienie narodu i jego zbiór "doświadczeń". Pasjonująca lektura.,

A tam zaraz riposta. Takie są fakty.

Jakich chcesz konkretów? Litanii linków? Dziś już nie chce mi się;)

No dobra, to chociaż jeden, z naszego podwórka:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Dobranoc

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Smykałkę byc może mam, ale mam też rozsądek, który mi podpowiada, żeby tego nie robić w żadnym wypadku. Gdybyś miał chociaż jeden procent wiedzy o tym rynku, to byś wiedział, o czym mówię.

A tak rozmawiamy w dwóch róznych językach.

Ja po pięciu latach wiem, że nic nie wiem. Ty bez tego bagażu wiesz wszystko, zazdroszczę. Sukces jest więc w Twoich, a nie moich rękach.

Wysłóać Ci logo ARMS na maila? Działaj!

Nie mam ochoty czytać tego, co pod linkiem. Nazwisko Tymański mnie od tego odstrasza i daje sygnał, że to katastrofalna strata czas. Też nie wiesz, o co chodzi?

No to nic, kurna, nie wiesz. Zyjesz w błogiej nieswiadomości niezorientowanego i pozbawionego własnewgo zdania konsumenta, ukierunkowanego przez media.

>A podpisywałes kiedyś kontrakt, przerobiłeś zmianę Dr Jeckylla w Mr Hyde'a, wypromowałeas jakiegoś

>artystę, żeby podważyć te "bzdury"?

>Bo ja mam na poparcie swoich słów fakty, doświadczenia, miesiące życia w nerwach, nieprzespane noce,

>utratę zdrowia, rozmowy z managerami, paniczny strach, rozgoryczenie, śmieszne sytuacje godne

>"Szpilek", smak sukcesu, a potem blamaż na koncercie. Nieudaną promocję, nietrafiony projekt,

>wspólnika, który mnie sprzedał za 30 srebrnikmów i zostawił z długami, kulawą wdzieczność gwiazd,

>którym pomogłem z powodu słabego i naiwnego charakteru?

>Wtopy pieniędzy, które pozyczyłem, wierząc w projekt, panie z Telewizji, które potraktowały mnie jak

>zbieracza złomu, oszustwa, maliznę i chodzenie po prośbie, żeby ktoś napisał po płycie, którą Ty

>łaskawie uznasz za "ciekawą, może nawet godną polecenia"?

 

Ojej, wyrazy współczucia...

 

>W imię czego? Dyskusji ze zblazowanym znawcą, który uznaje tylko niszowe projekty nowozelandzkich

>wytwórni, o których działalności wie tyle, że odbywa się w temperaturach 20 - 50 stopni Celsjusza?

 

Daruj sobie znowu ten protekcjonalny ton, co?

Założyłeś wytwórnię - fajno! Doświadczeń masz masę - fajno. Że chcesz się nimi z nami podzielić też fajno (jeszcze żeby obyło się bez tego użalania się, to już w ogóle byłoby git).

Ale nie wiem jak bardzo zadufanym w sobie trzeba być, żeby na bazie tych doświadczeń wyciagać tak dalece sięgające wnioski i ogłaszać je światu jako prawdę absolutną. Halo halo, Ziemia do Stryjeckiego. Świat nie kończy się na ARMS records!;)

W odpowiedzi na ten link mogę tylko przytoczyć stanowisko Kasi Cichopek lub Braci Mroczek. Jak juz szukamy autorytetów...

Takie głosy powinny Cie przekonać. Przeciez to wspaniali artyści. Nie gorsi od Tymona.

Tylko mi nie cytuj biografii, bo sie zemszczę artykułem o Florence Jenkins...

> A tak rozmawiamy w dwóch róznych językach.

 

Od dawna mam takie wrażenie. Ty ciągle mówisz o jakichś rynkach, branżach itd.

 

A to z mojej strony jeszcze mały link na dobranoc:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Zwłaszcza ten akapit może conieco rozjaśni:

Another marketing strategy that has helped to increase album sales for indie labels is that they target consumers who are still willing to pay for music. This group consists mostly of grown-ups who feel that they have to pay for what they own and don't have a "if I can get it for free I will" attitude. Adults have a greater sense of ethical responsibility and a respect for hard work, and are less likely to download music for free.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

>Ale nie wiem jak bardzo zadufanym w sobie trzeba być, żeby na bazie tych doświadczeń wyciagać tak dalece sięgające wnioski

 

Jak Ci najblizszy przyjaciel uzyje zonę, to nie musisz być zadufanym, żeby mu wystawić laurkę i powiedzieć w oczy, kim jest.

Jak sie jest facetem, prostym człowiekiem, kowalem ze wsi, to sie widzi czarne i białe i nie boi sie o tym mówić. To nie jest kwestia kultury, tylko odwagi, braku lęku wobec instytucji-korporacji i schematów, które bronisz, bo idąc za owczym pędem popierasz inne, nadane przez mody słuszne kierunki polityczne.

Że jak ten przyjaciel, co ci żonę-wiesz, to jest prezeasem telekomunikacji, to nie strach powiedzieć. To właśnie takie zadufanie. Podoba mi sie ta cecha.

I tak sie staram zyć.

>W odpowiedzi na ten link mogę tylko przytoczyć stanowisko Kasi Cichopek lub Braci Mroczek. Jak juz

>szukamy autorytetów...

>Takie głosy powinny Cie przekonać. Przeciez to wspaniali artyści. Nie gorsi od Tymona.

>Tylko mi nie cytuj biografii, bo sie zemszczę artykułem o Florence Jenkins...

 

Bardzo zabawne. Chciałes konkretu, że nie wszyscy wydawcy mówią jednym głosem. Deprecjonowanie wartości Tymona jako artysty to w tym momencie klasyczne odwracanie kota ogonem. Swoją drogą obecnie ani mnie gość ziębi ani grzeje. Ale taki zespół Miłość kojarzysz?

Obawaiam się, ze inne nazwiska nie powiedziałyby ci zupełnie nic. Chyba trudno będzie mi znaleźć głos kogoś znanego bardziej niż Kasia Cichopek, przykro mi...

> Jak sie jest facetem, prostym człowiekiem, kowalem ze wsi, to sie widzi czarne i białe i nie boi sie

o tym mówić.

 

No, wszyscy widzimy ;) Problem w tym, ze świat nie jest czarno-biały. I ciągnie się trochę dalej niż pole za stodołą...

aTom

Jesteś niereformowalny. Jeżeli UFO wyląduje na Twoim podwórku i zielony ludzik poda Ci rękę, to powiesz, że to bzdura. Potępisz te bzdury oficjalnie i dołaczysz sie do ruchu zwalczania herezji religijnej.

Ja Ci tu opowiadam rzeczy, które przezyłem i dalej jestem w szoku, a Ty dowodzisz, że to nieprawda, głupoty. Jesteś w stanie wniknąć w mój mózg i wykasować z niego szkodliwe obrazy z dzieciństwa, na przykład pryszcz na twarzy mojej matki.

Nie obraź się, ale z ludźmi, którzy zawsze maja racje nudno jest dyskutować. Nie ma szansy na jakiekowliek zmiany w ich światopoglądzie i nawet wzór matematyczny ich nie przekona. Wiedzą swoje i są z tym szczęśliwi.

Przepraszam, ale nie chcę dalej sie wypisywać, bo to groch o ścianę.

Tak, masz rację. A świat sie potoczy we wskazanym przez Ciebie kierunku. Nie ma innego wyjścia.

>Ja Ci tu opowiadam rzeczy, które przezyłem i dalej jestem w szoku, a Ty dowodzisz, że to nieprawda,

>głupoty. Jesteś w stanie wniknąć w mój mózg i wykasować z niego szkodliwe obrazy z dzieciństwa, na

>przykład pryszcz na twarzy mojej matki.

 

BZUDRA! Nic takiego nie ma miejsca!

Ja tylko staram się delikatnie dać Ci do zrozumienia;) że twoje bogate doświadczenia nie upoważniają Cię do wypowiadania się za wszystkich wydawców na świecie!

 

> Nie obraź się, ale z ludźmi, którzy zawsze maja racje nudno jest dyskutować.

 

Sam też nie wiem dlaczego wciąż z Tobą gadam ;)

To akurat jest autorytet:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Jasne, nie dla wszystkich. Ale obawiam się, że doświadczeń też ma kupę. Kto wie, może nawet więcej niż Stryjecki...

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Piotr

 

Panie Piotrze, nie zgadzam sie prywatnie z wieloma tezami, które Pan stawia, ale Pana wypowiedzi są bardzo spójne, tworzą zwarty system logiczny, ciekawe spojrzenie na problem. Poza tym, bardzo sprawnie Pan pisze. Czy mogę prosić o kontakt na priva?

Piotr, 14 Maj 2009, 22:57

 

>A czym jest postęp? System bogatego mecenatu ma wady ale i zalety. Na szczęście wszystko powyższe

>dotyczy produkcji a nie dystrybucji. Pod względem dystrybucji będzie wyjątkowo demokratycznie i

>dostępnie ale nie wszystko da się wydać. Wady mecenatu bardziej majętnych będą więc zredukowane a

>system taki jak widzimy z historii miał niezaprzeczalne zalety - jakość towaru który kupowali i

>nadal kupują jest jednak wyższa niż to co się często "kreuje" urabiając rynek masowy. Produkty

>niższej jakości będą po prostu kiepsko nagrane i tyle. Tutaj kwestia sporna - co to jest jakość i

>czy oznacza ona dobrą muzykę? Nie zawsze ale jest chyba lepszym kryterium niż tandeta z

>aspiracjami.

 

Rozumiem, że postawione przez Ciebie pytanie o postęp dotyczy jednak postępu w muzyce, czy może ogólniej sztuce? Oczywiście, jak wspomniałeś, istnieją wady i zalety bogatego mecenatu. Wady często da się sprowadzić do nieumiejętnej selekcji, czy też oddzielenia ziarna od plew. Może się okazać, że ten bogaty mecenat skupi się jednak na pseudosztuce aspirująco-komercyjnej spod znaku ostatnich dokonań Pat'a Metheny'ego, AMJ, D.Krall, czy choćby daleko nie szukając takiego "Mutru" P.Żaczka.

Sam proponuję jednak za definicję jakośći przyjąć głównie wartość artystyczną dzieła, bo koniec końców, to ona ma szansę przeżyć rzeczywistość naszej epoki, co więcej tak ustawione priorytety to realizacja bardzo celnego skąd inąd hasła "być, nie mieć".

 

>Następną możliwą zaletą takiego rozwiązania będzie chyba zwiększenie frekwencji koncertowania tego w

>skali mikro, u nas tak tego nie widać ale warto wziąć pod uwagę bogactwo muzyczne zachodnich miast

>gdzie duża liczba "grajków" bez płyt produkując się po knajpach i klubach daje nie raz większą

>satysfakcję niż mastodonty, co cenne - bez tego całego teatru który jest bardziej pusty niż się

>wydaje.

>Więcej na żywo, to że dla muzyków będzie więcej płacy chociaż zarobki małe... cóż z tego. Na tym

>przecież wyrósł choćby blues, jazz. Później zaczęło się "kombinować" i dzisiaj widać jak znowu

>trzeba w tych gatunkach wracać do źródeł i nieznanych grup które się gdzieś błąkają - bo to w nich

>jest cały ten sens. Płyty to coś wtórnego.

 

 

Pozwolę sobie nie zgodzić się do końca z tą częścią wypowiedzi. Zmiana, o której piszesz, musiałaby być uwarunkowana jednak większą zmianą - zmianą stylu życia nowoczesnych społeczeństw. Jeśłi to nie nastąpi, to raczej nie mamy co marzyć o takim "powrocie do korzeni". Spójrzmy na to przez pryzmat zwykłego dnia, potencjalnego targetu na tym rynku. Ten dzień jest wypełniony pracą, czasem ze słuchawkami na uszach, doraźnymi sprawami, a duża część wiedzy o wydarzeniach dzisiejszego świata czerpana jest jednak z mediów. Ciekawe jest jednak, że obserwujemy wiele postaw wobec tego, a te skrajne to - z jednej strony akceptacja tego co niosą media i radosna konsumpcja papki - z drugiej, poszukiwanie czegoś co by nas odróżniało, choćby na siłę. Oczywiście wyjściem byłoby kierowanie się własnymi gustami, tyle że na jakiejś podstawie trzeba je tworzyć, dać im czas na formowanie się, a dziś młodym ludziom ten czas dawkują niestety komercyjne media. Inna sprawa, że chciałbym, żeby taki powrót do korzeni stał się naszym udziałem - pamiętajmy, że czasem udawało się na sporą skalę (np. AACM).

 

Sądzę więc, że w naszym światku oferty takich wytwórni jak Delmark. Channel Classics, czy choćby ARMS, któemu życzę, żeby kiedyś można było wymienić go jednym tchem obok Delmarku, będą jednak niszą. Może jednak nie jest to taki zły stan. Tej niewielkiej części, której się udaje zagospodarować takie nisze, właśnie owa niszowość daje rację bytu.

-> Stryjecki

Jeszcze do poczytania i porozmyślania:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

I jeszcze tabelka z zestawieniem sprzedazy z USA z ostatnich lat:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ech, to ciagle zalamywanie rak nad losem wydawcy... ja juz nie wiem, czy to smieszne, czy straszne, ze po takich doswiadczeniach jeszcze Maciej Stryjecki choc je krytykuje to jednak zdaje sie bronic tych wszystkich mechanizmow produkcji, promocji i sprzedazy muzyki... i to z energia godna naprawde lepszej sprawy. Oczywiscie te poklady energii nie sa niewyczerpane, wiec jak zwykle brakuje jej na jakiekolwiek przeczytanie ze zrozumieniem tego, co napisal aTom. Zas argumentacja 'jesc chleb-piec chleb', coz, zastanow sie, kto ten chleb pozwala komu piec, oraz czy zjadacz chleba ma prawo jasno powiedziec, ze p****li taka piekarnie, w ktorej piekarz sprzedaje zakalec w opakowaniu ze zlotka, a rownoczesnie podcina dzialanosc innych piekarzy? Pamietaj, ze rzeczywiscie idzie tu o chleb - czyli dobro, ktore nie kazdy konsumuje z wyboru, niektorzy MUSZA i zalezy im bardzo, by ow chleb byl raczej pyszny niz paskudny. Naprawde stoisz na stanowisku, ze tzw content providers to dostarczyciele wiekopomnych dobr kultury, ktorym konsument winien dozgonna wdziecznosc, a jesli ja odpowiednio wyrazi to ewentualnie nagrodzony zostanie kolejnymi dawkami muzycznego szczescia? Krytyka tego rynku jest absolutnie niezbedna dla jakiejkolwiek zmiany na lepsze (a ze dupnac cos musi,kazdy - rowniez Ty - wie, tylko nie wiadomo jeszcze jak dupnie), wiec oczywiscie i w Twoim interesie sie odbywa.

 

I na koniec: to jak to jest z ta sprzedaza plyt w Polsce (podobno - kazdy tu kradnie! Gazeta napisala ostatnio)? Maleje, czy rosnie?

 

Rowniez szczerze gratuluje 5-lat ARMS. Kazda dzialajaca w Polsce niezalezna wytwornia przybliza nas do normalnosci, wiec ciesze sie, ze udalo sie, kosztem zapewne wielu wyrzeczen, przetrwac wydajac tyle rozpoznawalnej i nieanonimowej muzyki.

 

Pozdrawiam.

>Piotr,

 

Jak zapewne doskonale wiesz, wielki budzet produkcji plyty nie przeklada sie bezposrednio na jakosc, mozna wrecz wyznaczyc taka paradoksalna zasade, ze im wiekszy budzet tym mozna spodziewac sie raczej gorszej jakosci niz lepszej, zas nierzadko plyty (oczywiscie glownie akustyczne) nagrywane niewielkim nakladem kosztow prezentuja jakosc niemozliwa do uzyskania przez wielkobudzetowe molochy. Oczywiscie - inaczej jest na rynku muzyki klasycznej, gdzie w oczywisty sposob koszt produkcji przedsiewziecia rosnie wraz z jego skala i stad muzyka klasyczna staje sie rzeczywiscie luksusem, za ktory byc moze zwlaszcza konsumenci innej muzyki nie powinni placic. Jednak tutaj tkwi jedno ze zrodel wszystkich problemow - utrzymywanie, ze rynek polaczony TYLKO I WYLACZNIE uniwersalnym medium, ktorym stala sie plyta CD, laczy cos wiecej. Nie musi laczyc. Produkcja niemal kazdego przedsiewziecia kulturalnego o wiekszej skali (i tak sa juz dzisiaj produkowane glownie dzieki 'mecenasom') moze zakladac z gory jego nagranie, wowczas koszty samego nagrania zmaleja bardzo znaczaco. Tu warto sie zastanowic - coz i w jaki sposob to komu szkodzi: aspirujacym artystom, sredniackim artystom, uznanym gwiazdom, duzym wydawcom, malym wydawcom? Oczywiscie, czy bardziej nam zalezy, by nagranie muzyczne mialo posiadac wartosc dokumentu kultury, czy wartosc artystyczna sama w sobie. Juz dzisiaj dzialaja artysci, ktorzy sprzedaja plyty z koncertow, bezposrednio po ich zakonczeniu. Nie sadze, by az tak bardzo im sie to sie oplacalo...

 

Pozdrawiam, m.

Wśród żalów, niedogodności, piętrzących się problemów, niesprawiedliwości i wszystkich plag spadających na wydawcę oraz wykonawcę jest jeszcze odbiorca muzyki...

...i ja jako odbiorca / słuchacz, absolutnie subiektywnie, wyrażę swoje zdanie...

Nie interesują mnie żale, finansowe i psychowizyczne zmagania firm wydawniczych, których owocem jest płyta; tak samo jak nie interesuje mnie, skąd przywołany piekarz "weźmie" mąkę, skąd stacja benzynowa "weźmie" benzynę, skąd ksiądz "weźmie"... (to akurat zły przykład) - tak samo jak wydawcę, piekarza, sprzedawcę paliwa nie interesuje skąd ja wezmę pieniądze na przywołane dobra.

Ja nie wylewam publicznie żalów, ...co muszę "zrobić"..., aby zarobić na tyle dużo pieniędzy, aby 1000 zł miesięcznie wydać na płyty, a na chleb i benzynę dobrze by było aby trochę zostało...

To "coś" nazywa się pracą - jeśli komuś się ta praca nie podoba, niech zmieni zawód - nie musi do końca życia się męczyć, a jeśli chce się męczyć (za pieniądze), to niech nie zaśmieca swoimi toksynami osób, z którymi przyszło mu "żyć".

 

Panu Maciejowi gratuluję co najmnej dwóch znakomitych albumów (chodzi o Żaczka i Pawlika), a jako słuchacz, po stokroć bardziej gratuluję artystom "w nawiasie"

Pozdrawiam.

> Stryjecki

Nie chciałbym, aby nasza dyskusja była jedynie wymianą wzajemncyh przytczków;) To może conieco uporządkuję, choć z tego co widzę do tej pory, raczej nie powinienem się łudzić, ze cokolwiek zostanie zrozumiane. Trudno;)

 

> Jakoś sie udało przetrwać 5 lat, ale czasy idą ciężkie, zwłaszcza dla płyt. Nie jest to wynikiem kryzysu, ale ogólnej tendencji rynkowej

 

Absolutnie nie neguję twoich doświadczeń i odczuć. W Polskich warunkach musi być nielekko ciężko prowadzić ten byznes (choć prowadzi go wielu i takiego użalania się nam oszczędza). Zresztą, a mało to jest innych branż, co by tez można sobie ponarzekać?

Fakt, wszelkie "wyroby kulturowe” są towarami pierwszej potrzeby naprawdę dla nielicznych;) Dla większości wydatki na nie z pewnością nie są na pierwszych miejscach w domowych budżetach. W Polsce wciąż niemało tych domowych budżetów jest mocno napiętych. Do tego trend światowy jest taki, że muzyka nie jest już tak ważna dla młodego pokolenia, dotychczas głównej siły napędowej tego interesu. Z różnych przyczyn, nie ma tu miejsca, aby o tym szczegółowo gadać. Ot, wystarczy choćby rzut oka na wyniki sprzedazy gier, wiele nam to powie. Muzykę kupują obecnie głównie ludzie powyżej 25 roku życia. Pewnie przede wszystkim tzw. klasa średnia. Która w Polsce wciąż jest w powijakach. I chyba niekoniecznie chce się interesować muzyką, może oprócz tej lansowanej w trendi lajfstajlowych magazynach. Ci co się interesują naprawdę nie zawsze mogą sobie pozwolić na kupienie tylu płyt, ile by chcieli…

 

 

Sytuacja globalna jest generalnie ciut bardziej złożona. Widać choćby rozbieżność polityki koncernów, z trendem, o którym wyżej wspomniałem. Wciąż ogromne budżety topią oni w promowaniu kolejnych sezonowych pseudo-gwiazdek, po które raczej nikt mający więcej niż 13 lat nie sięgnie. Wystarczy włączyć na chwilę Vive czy inne MTV. No ale ten 13-latek to płyt dużo nie kupi. Może 1-2 piosenki w formie plików. O ile w ogóle kupi. Bo prędzej zassie za darmo skądś tam. No i krajzis gotowy. Majorsi krzyczą tyle o kryzysie, bo oni głównie umieją analizować słupki. Wychodzi im z tego, że zyski spadają, no i niesie się lament, aż po parlamenty. Jakby wziąć pod uwagę, tak nawet zwyczajnie "na chłopski rozum" parę innych czynników, można dojść do wniosku, ze skala tego kryzysu jest w branży dużo mniejsza niż powinna być;) Sprzedaż CD spada. Ale jednocześnie sprzedaż muzyki w formie cyfrowej znacząco rośnie, z roku na rok, nawet bez porządkowania systemu sprzedaży i ochrony praw autorskich. To są jednak tylko gołe liczby. Coś się za tym kryje. Na przykład coraz mniejsza podaż. Nowych albumów ukazuje się po prostu mniej, ale o tym - sza! Na ich systematycznie spadającą wartość artystyczną to już w ogóle lepiej spuścić zasłonę milczenia, trudno coś tu powiedzieć bez rzucania mięsem.

Jak do tego dodamy ogólny kryzys, i społeczną psychozę z tym związaną, no i realne pogorszenie warunków życia (a więc i wydatków, jakie można przeznaczyć na muzykę), to sytuację w branży muzycznej trudno uznać za dramatyczną, w istocie wydaje się ona zaskakująco dobra. A że trynd jest jaki jest... to w sumie chyba jednak paradoksalnie dobrze, dla muzyki przynajmniej.

No bo jak tu nie życzyć sobie, żeby ten chory system dupnął z hukiem? ;)

 

> Idą czasy Internetu i tam wydawcy skierują swoje siły, po uporządkowaniu systemu sprzedaży i ochrony praw autorskich.

 

Problem jest taki, że majors znaleźli chłopca do bicia i przyczynę wszystkich swoich nieszczęść. Oczywiście - piraci!!! Pod ładnym i słusznym hasłem "uporządkowania systemu sprzedazy i ochrony praw autorskich" toczy się obecnie walka o coś więcej. O przyszłość muzyki, kulturową różnorodność czy nawet wolność internetu. O Telecom Package coś słyszałeś, na ten przykład?

Majors mają środki, aby lobbować na rzecz korzystnych dla siebie zmian. Oczywiście, to dlatego, że chcą ratować muzykę przed upadkiem. Tak by przecież chcieli promować te setki, jak nie tysiące młodych ambitnych tworców, którzy to i tak okażą się paskudnymi niewdzięcznikami, teraz marzą tylko o tym, aby podpisać lukratywny kontrakt, a potem pluć będą na swojego szlachetnego mecenasa... No ale kogo by to zrażało, majorsi mają przecież Misję! Tylko niech rządzący łaskawie spełnią ich żądania, a będzie super.

 

A bardziej serio. Schodzenie fizycznego nośnika na dalszy plan wydaje się wymogiem naszych czasów, trudno aby wydawcy opierali się tak wyraźnym trendom. W tym momencie pojawia się silna pokusa branżowych korporacji, aby nośnik wyeliminować całkowicie (ileż mniejsze koszty dystrybucji!) a jednocześnie przejąć jak największą kontrolę nad systemem dystrybucji muzyki w formie cyfrowej. Oczywiście wszystko w trosce o klienta, jego wygody, po co ma na przykład zagracać sobie przestrzeń życiową jakimś plastikiem czy makulaturą, taaa...

 

„Uporządkowaniu systemu sprzedaży i ochrony praw autorskich” to ogólnik, to uporządkowanie może przybrać rozmaite formy, i wciąż nie wiadomo w którym kierunku to wszystko pójdzie. Czasy są ciekawe. Warto przyjrzeć się temu z różnych perspektyw i trochę zgłębić się w różne aspekty tego zagadnienia. Inaczej zostaje bezmyślne klepanie za majorsami mantr o kryzysie… czy tam – niekorzystnych trendach...

 

> Na razie mamy okres przejściowy, co widać także po samej podaży - nie powstają nowe, wybitne grupy rockowe i popowe, co jest także wynikiem ostrożności wielkich wydawców. Jednak ten czas się kiedyś skończy.

 

Sorry, ale te akurat słowa świadczą o „lekkim” braku kontaktu z rzeczywistością. Tą wykraczającą poza własne małe poletko. Co ma do powiedzenia w tym temacie pewna wybitna grupa rockowa, nie tak znowu stara, już wyżej przytaczałem. Mowa o Radiohead, gdyby ktoś nie wiedział, taki niszowy nowozelandzki band, znany jedynie garstce Maorysów i aTomowi ;)

 

Pozdrawiam

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.