Pismo, które otrzymałem na adres Audiostereo zapraszało do udziału (uwaga!) w Plenum, mającym się odbyć 22. maja w biurowcu na ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie. Ulica ta jest nie tylko siedzibą popularnej partii politycznej, mieszczą się tam również inne wesołe instytucje, takie jak dawna Operetka Warszawska (Roma), kawiarnia Radia Wolna Europa, urząd telegraficzny z najdziwniejszym orłem w Warszawie, duży sklep ze sprzętem audio, a także biura sławnej w PRL firmy UNITRA. Ta ostatnia nazwa wciąż porusza coś w sercu audiofila i stamtąd właśnie pochodziło zaproszenie. Poszlibyście, moi drodzy, prawda? No właśnie. Ja też poszedłem.
(po lewej nowy produkt przodującego przemysłu motoryzacyjnego, po lewej recepcja konferencyjna UNITRY)
Najpierw trochę o przeszłości. UNITRA w dawnej Polsce to było coś zbliżonego do prawdziwego koncernu. Firma założona w latach 60. w szczycie kariery zrzeszała niemal 30 tak zwanych wówczas zakładów produkcyjnych, które projektowały i wykonywały całą polską elektronikę użytkową, od słuchawek (Eltra i Tonsil) po układy scalone (CEMI). Potem granice się otwarły i jak to jest regułą w podobnych wypadkach, monopol wykształcony w sztucznych warunkach dzikiego niedoboru nie wytrzymał próby życia. Sprzęt z zagranicy był zwykle tańszy, ładniejszy, łatwiej dostępny, często też (choć nie zawsze) był niestety lepszy. Zakłady produkcyjne tworzące socjalistyczny koncern zwany Zrzeszeniem padały jeden po drugim, lub przechodziły w stan życia utajonego, kiedy to nie wiadomo czy się żyje, czy już nie. Pomimo to UNITRA jako firma przetrwała, choć całkowicie zmieniła profil, bowiem ostatecznie zajęto się tam handlem i nieruchomościami. Jednak w kraju pozostało dobrych parę milionów ludzi, którzy pamiętali nazwę firmy i mieli z nią związanych wiele dobrych wspomnień. Dobrych, bo zdobyty magnetofon czy wzmacniacz był kiedyś dobrem luksusowym, a poza tym mieliśmy wtedy wszyscy po dwadzieścia lat, a może mniej.
(po lewej książka skarg i zażaleń plus kawka, pośrodku siły porządkowe, po lewej Marcysia nadaje ostatni szlif)
Teraz powrót do teraźniejszości. Otóż w 2012 roku doszło do porozumienia między przedstawicielami firmy K-Consult (która tylko przypadkiem skraca się na KC) oraz spółki akcyjnej Unitra. Postanowiono połączyć siły, opracować nowe produkty i powrócić na rynek, na którym marka UNITRA jest jeszcze dobrze pamiętana. Efekty tych działań zaprezentowano na spotkaniu 22 maja. Ale najpierw było coś dla ducha, jeśli nie dla każdego, to przynajmniej takiego wychowanego w schyłkowym PRL. Ducha, który swoją duchowość szlifował na filmach Barei. Siedziba firmy UNITRA mieści się w przedwojennym ozdobnym biurowcu na Nowogrodzkiej. Przed budynkiem zaparkował polonez prezesa firmy z firmowymi (oczywiście) napisami. Rośliny w kwietnikach zostały świeżo odmalowane, o czym informowały stosowne tabliczki. Wewnątrz budynku uczestnicy spotkania (pardon, Plenum) napotkali póki co jeszcze zamknięte drzwi sali konferencyjnej, przed którymi odbywały się ostatnie porządki. Silnie umalowana pannica przypominający stylem Wojciecha Pokorę z filmu „Poszukiwany, poszukiwana” pucowała na kolanach podłogę przed wejściem. W dyskretnym kącie znalazła się książka życzeń i zażaleń wraz z elektryczną maszynką i emaliowanym kubkiem do gotowania peerelowskiej kawki. Działała już recepcja, gdzie uczestnicy otrzymali identyfikatory i tajemnicze koperty. Nad całością pieczę sprawował wąsaty milicjant. Goście fotografowali jak szaleni.
(po lewej całość Komitetu Centralnego, pośrodku zestaw konsumpcyjny z radiem, po prawej kawa Orient)
W sali uczestnicy Plenum zajęli miejsca przy okrągłych kilkuosobowych stolikach, na których czekały zestawy powitalno-konsumpcyjne w postaci czekoladek Wawel oraz oranżady. W toku obrad częstowano nas jeszcze wuzetkami oraz kawą w szklankach. Jeśli była to kawa Orient, to raczej new old stock. Obrady otworzył pan Tomasz Podsiadły z KC, który przedstawił pozostałe osoby, w tym prezesa spółki UNITRA, pana Pawła Brukszo. Następnie zaprezentowano nam historię UNITRY, oraz wyjaśniono jak doszło do sytuacji, że postanowiono powrócić do produkcji sprzętu audiowizualnego. Partnerzy zbadali rynek w celu zorientowania się, jakie produkty w pierwszej kolejności powinny zostać wprowadzone, aby zapewnić restytuowanej firmie dobry start w jej nowo-starym biznesie. Przeprowadzono rozmowy z potencjalnymi producentami, którym złożono propozycję współpracy. Wyjaśniono nam także, że firmie zależy na łączności z tradycją i na tradycyjnych dobrych skojarzeniach z marką i że w związku z tym w ofercie znajdą się wyroby bezpośrednio nawiązujące do dawnego wzornictwa i funkcjonalności. Po tym wstępie rozpoczęto prezentację wyrobów, które UNITRA właśnie wprowadza do sprzedaży.
(po lewej cała oferta słuchawek, pośrodku słuchawki nauszne UNITRA, po prawej zbliżenie SN-50)
W pierwszej kolejności na rynku pojawi się seria słuchawek. Najwyższy model SN-50 jest nawiązaniem do dawnych produktów UNITRY. W istocie jest to poprawiona i wykonana z użyciem współczesnych materiałów replika dawnego popularnego modelu o tej samej nazwie. Słuchawki wyglądają na studyjne, a w popularność muszę wierzyć na słowo, bo słuchawki produkowane przez Eltrę były w PRL najrzadszym towarem i nigdy nie udało mi się takich nabyć. Słuchawki prezentują się oldskulowo i interesująco. Cena detaliczna wynosi 249 złotych i świadczy, że UNITRA umieszcza swoje produkty w średnio-niższej klasie cenowej, co może wróżyć sukces komercyjny.
Im dalej, tym taniej. Kolejne w szeregu SN-40 to konstrukcja wyglądająca współcześnie, dość masywna i (według producenta) o masywnym dźwięku z silnym basem. Kosztuje o sto złotych mniej i wygląda na potencjalny przebój. Z kolei SN-30 przypominają trochę jeden z mniejszych modeli z epoki świetności UNITRY. Te zgrabne nauszniki mają kosztować niecałe sto złotych. Ofertę kończą dwa modele słuchawek dokanałowych, droższe mają obudowy wykonane z drewna, zaś tańsze są z tworzywa w dwóch kolorach, dzięki czemu trochę przypominają kapsułki antybiotyków. Ich ceny wynoszą dobrze poniżej 50 zł. Wszystkie słuchawki opakowane są w ładnie zaprojektowane pudełka o kolorystyce nawiązującej do klimatu vintage. Wybór słuchawek jako pierwszego produktu przeznaczonego na rynek wydaje się logiczny, bowiem ten segment przeżywa obecnie rozkwit w związku z popularnością przenośnych źródeł dźwięku i urządzeń komunikacyjnych. Przedstawiciele firmy zapewnili uczestników Plenum, że podpisano odpowiednie umowy i w najbliższym czasie słuchawki UNITRA pojawią się w dużych sklepach.
(po lewej lud pracujący czci nowe słuchawki, pośrodku jeden z modeli mocowań, po prawej Ryszard i Wacław)
Po słuchawkach przedstawiono nam linię akcesoriów mocujących. Jedna z firm wchodzących w skład powstałego konsorcjum (przepraszam: Zrzeszenia) zaprojektowała i wyprodukowała systemy mocowania współczesnych płaskich telewizorów. Jeśli można powiedzieć o wieszakach do telewizorów, że są estetyczne, to te takie są. Zgrabnie wkomponowane logo UNITRY wygląda tu bardzo oryginalnie. Modeli jest wiele, różniących się rozmiarami i funkcjonalnością, największe są w stanie przyjąć telewizory o przekątnej do 55” o różnych rozstawach śrub mocujących. Tutaj też jest nawiązanie do PRL: urządzenia noszą imiona męskie, a najbardziej zaawansowany uchwyt nosi imię Ryszard, budzące konkretne skojarzenia filmowe. Grono uzupełniają Wacław, Zdzisław, Kazimierz, Roman (ten pewnie wesoły) oraz jeszcze kilku panów. Wszystkie te akcesoria są produkowane w Polsce.
(po lewej prezes P. Brukszo, konstruktor P.Godyla i wzmaczniacz Edward, pośrodku UNITRA Edward, po prawej tył Edwarda)
Krokiem w stronę elektronicznego dziedzictwa jest niewątpliwie wzmacniacz lampowy, który zaprezentowano na koniec. Duża integra na cenionych, choć mniej ostatnio popularnych lampach 6L6, zbudowana w układzie Williamsona, pracująca w klasie AB1 to w połączeniu z logo UNITRY pewien wstrząs. Takich egzotycznych luksusów w ofercie nigdy raczej nie było. Wzmacniacz wykonywany jest dla UNITRY w Polsce przez firmę Phonograph i stanowi lekką modyfikację podstawowego modelu tego producenta. Zresztą urządzenie jest sygnowane logo UNITRA-Phonograph. Cena (dostępnego obecnie na zamówienie) wzmacniacza ma wynieść 9-10 tysięcy zł. Jeśli firma zamierzała zrobić dobre wrażenie na audiofilach, to wybrała dobrą drogę, bo zaproszenie do współpracy polskiego producenta jest tym, czego można oczekiwać od firmy z długimi tradycjami produkcji w Polsce. Z rozmowy z projektantem wzmacniacza, panem Przemysławem Godylą wynika, że obecnie projektowany jest przedwzmacniacz gramofonowy. Natomiast w rozmowie z członkami Komitetu Centralnego (przepraszam, nie mogłem się powstrzymać) padła informacja, że w sprawie projektu gramofonu analogowego dla UNITRY prowadzone są rozmowy z konstruktorem bardzo cenionym w społeczności polskich audiofili. Dodam dla ułatwienia, że z jego rąk wyszedł mój gramofon.
(po lewej zarząd K-Consult, po środku prezes UNITRY oraz konstruktor wzmacniacza, po prawej nocna impresja wzmacniacza)
Na tym zakończę moją relację z pierwszej konferencji (czy raczej Pierwszego Plenum) nowej UNITRY. Jeszcze odbył się odbiór słuchawek na kartki (kartki znalazły się w kopertach rozdawanych nam na wejściu). W zamian za parę reklamowych słuchawek z logo UNITRY wycięto mi odpowiedni kwadracik ze słuchawkowego talonu. Jeszcze odbyło się kilka rozmów (padła m.in. dobrze przyjęta sugestia, że UNITRA powinna wystawić swoją ofertę na tegorocznym Audio Show), potem uściski dłoni i oto wracałem do domu, wioząc na pace trzydziestokilowy wzmacniacz UNITRA Edward, wypożyczony do celu testu w Audiostereo. Teraz ten właśnie wzmacniacz gra w pokoju na dole, rozgrzewając się do krytycznych odsłuchów. Plenum reaktywowanej UNITRY przebiegło z pewnością ciekawie. Przemyślanie działania firmy rodzą nadzieję, że będzie to trwałe przedsięwzięcie, które pozwoli stopniowo wrócić starej marce na salony odsłuchowe. Nikt mi też nie zarzuci marnowania czasu. W końcu oprócz picia kawy i wcinania wuzetek zdobyłem dla naszych czytelników solidny kawałek sprzętu, którego test za miesiąc przeczytacie na tej stronie.
Alek Rachwald