O dynamice zmian zachodzących w domenie cyfrowego audio nikogo nie trzeba przekonywać i jeśli tylko trend ten dalej będzie szedł do przodu w takim tempie, to za rok, góra dwa dojdziemy do sytuacji znanej z rynku komputerowego. O czym mowa? Ano o tym, że wychodząc z salonu z najnowszą, dopiero co wprowadzoną na rynek nowalijką, zanim dotrzemy do domu będzie się okazywało, że jesteśmy co najmniej generację w plecy, bo konkurencja w międzyczasie zdążyła pochwalić się wyprzedzającymi nasz jeszcze nierozpakowany nabytek rozwiązaniami. Zamiast jednak zastanawiać się kiedy skończy się to całe parametryczno – wydajnościowe szaleństwo jakiś czas temu dałem spokój z nerwowym zerkaniem do newsów i coraz mniej udanymi próbami trzymania ręki na cyfrowym pulsie. Gdybym jeszcze swoje zainteresowania ograniczał li tylko do PC-Audio pewnie jeszcze jakoś starałbym nadążać a tak wolałem zająć się słuchaniem muzyki. Dlatego też z pewnym zdziwieniem zorientowałem się, że po pierwsze od mojego ostatniego testu desktopowego seta iFi upłynęły ponad trzy lata a po drugie ówczesne nowinki doczekały się już drugiej, bądź nawet trzeciej generacji. Skoro jednak dziwnym trafem w tzw. międzyczasie udało mi się skreślić kilka słów o iFi Micro iDAC2 to tym razem skipię swoją uwagę na opcjonalnym, lecz gorąco przez wszystkich tych, którzy już mieli okazję choćby rzucić na niego okiem, znaczy się uchem ustrojstwie zasilająco-filtrującym o nazwie iUSB 3.0.
Ponieważ jest to kolejne spotkanie z nieustająco dziarsko sobie na światowych rynkach poczynającą marką iFi pozwolę sobie tym razem odpuścić genezę jej powstania i jedynie w ramach zachęty do odpalenia jednej z internetowych wyszukiwarek dla jeszcze nieuświadomionych czytelników wspomnę iż jej korzenie, oraz tzw. czynnik ludzki (Thorsten Loesch i Pat Wayne) sięgają do operującego na zdecydowanie wyższych pułapach cenowych AMR-a, czyli Abbingdon Music Research. Podobnie sprawy się mają z szatą wzorniczą i generalnie projektem plastycznym opisywanego dzisiaj urządzenia, gdyż czego jak czego, ale unifikacji designu iFi odmówić nie sposób. Co prawda do wyboru mamy trzy linie produktowe, czyli iście kieszonkowe nano, desktopowe micro i gabinetowo – sypialniane retro, ale poza ostatnim przykładem trudno azjatyckie wyroby pomylić z czymkolwiek innym dostępnym na rynku.
Jak widać na załączonych zdjęciach pomimo upływu lat pewne rzeczy pozostają niezmienne. Charakterystyczne, nawiązujące do Apple’owskiej estetyki śnieżnobiałe opakowania kryją klasyczne lekko wypukłe na górze i karbowane na bokach satynowe, aluminiowe korpusy z eleganckimi, zamykającymi oba ich krańce łagodnie zaokrąglonymi szyldami. Na przednim, lub jak kto woli lewym patrząc na umieszczony na powierzchni górnej logotyp, panelu znajdziemy okupujące zewnętrzne flanki gniazdo zasilające i USB a w centralnej części hebelkowe przełączniki trybu pracy i uziemienia. Za to na tylnym, oraz bocznej krawędzi podwójne wyjścia USB z wyraźnym podziałem na zasilanie i sygnał audio plus zasilanie. Ale to akurat dla iFi standard, tym bardziej, że wraz z tytułowym ustrojstwem otrzymałem stosowny – podwójny przewód Gemini, oraz dedykowaną … szafeczkę. Bez zmian pozostawiono również świetnie wytrzymujący próbę czasu sposób komunikacji, czyli interfejs ograniczony jedynie do trzech diod informujących o stanie i trybie pracy urządzenia. Nie od dziś bowiem wiadomo, że jeśli coś działa i w swojej funkcji świetnie się sprawdza nie ma sensu tego zmieniać, tym bardziej, że każda, nawet najmniejsza zmiana natury funkcjonalno – użytkowej u wszystkich, korzystających z wcześniejszych rozwiązań odbiorców może stanowić nie tyko powód ewentualnej frustracji, co wręcz hamulec do wymiany swoich egzemplarzy na ich nowsze i oczywiście lepsze inkarnacje. Dlatego też poza zmianą nazwy z dość jednoznacznie określającej pełnioną funkcję iUSBPower na zdecydowanie bardziej pojemne iUSB 3.0 skupiono się na trzewiach. Zamiast jednak stosować metodę małych kroków sprawę potraktowano bezkompromisowo i naszpikowano go technologicznymi nowinkami szczodrzej aniżeli najlepsze cukiernie przyozdabiają bakaliami swoje świąteczne wypieki.
Zanim jednak przejdę do wymieniania kolejnych autorskich rozwiązań niejako na rozgrzewkę wspomnę o cesze, od której tak naprawdę wszystko się zaczęło, czyli od zasilania. Jak ważne a wręcz krytyczne jest zasilanie dla „zabawek” PC-Audio nie ma nawet się co rozpisywać, gdyż w większości przypadków właśnie od wymiany niskich lotów zasilacza miłośnicy grania z komputerów zaczynają udoskonalanie własnego toru audio. Dlatego też i sam producent z dumą oznajmia iż iUSB 3.0 może pochwalić się oscylującą na granicy mierzalności stabilnością rzędu 0,1µV (0,0000001V). Robi wrażenie, nieprawdaż? A to przecież dopiero przedsionek atrakcji jakie na nas czekają. Mamy zatem w iUSB 3.0 zapożyczoną z rozwiązań militarnych Active Noise Cancellation +® (ANC+®), czyli po naszemu Aktywną Eliminację Szumów Plus wzorowaną na zaimplementowanym we francuskich myśliwcach Dassault Rafale systemie eliminacji zakłóceń radaru Thales Spectra. Używając możliwie lapidarnej i zrozumiałej dla większości populacji nomenklatury można powiedzieć, że działanie ANC+® polega na generowaniu sygnału identycznego do obecnego w otrzymywanym materiale szumu, ale o odwróconej fazie. Jeśli zaś chodzi o samo traktowanie sygnału roboczego, czyli będącej jeszcze na tym etapie strumieniem danych muzyki, to jest on gruntownie przetaktowywany z użyciem ultra – precyzyjnego zegara REclock®, regenerowany i tworzony praktycznie od nowa za co odpowiada już technologia REgenerate. W rezultacie pozbywamy się jittera. Z tak oczyszczonego sygnału USB usuwana jest składowa stała, on sam poddawany jest re-symetryzacji a działania te w firmowej nomenklaturze iFi oznaczone zostały jako REbalance®. Niejako dmuchając ba zimne wyeliminowano również ewentualne wąskie gardło w postaci niewystarczającej przepustowości używanej magistrali oferując ultra szybkie (5 Gb/s) łącze USB3.0®.
Wracając jeszcze na chwilę do dostępnych na froncie urządzenia przełączników „IsoGround®” i „On/Auto” warto wspomnieć, że pozwalają one nie tylko na rozłączenie uziemienia komputera bez ingerencji w standard USB, ale również eksperymenty z ustawieniami zasilania magistrali. Nie zapomniano również o jakże przydatnej funkcji zasilającego huba USB i obecności wydajnej (2,5A) szyny zasilającej Bus Charge 1.2.
Zasadnym zatem wydaje się pytanie jak te wszystkie technologiczne fajerwerki przekładają się na efekt finalny, czyli brzmienie. Zanim jednak do tego przejdziemy pozwolę sobie na małą dygresję natury użytkowej. Otóż iUSB 3.0 jest całkowicie transparentny od strony software’owej, więc z powodzeniem można go stosować bez konieczności instalowania dodatkowych sterowników z dowolnymi, wyposażonymi w wejście USB przetwornikami. A jeśli chodzi o aspekt brzmieniowy, to … klękajcie narody. Pierwszym elementem, który zwraca na siebie uwagę jest widoczny wzrost dynamiki i jest on na tyle zauważalny, że w pierwszej chwili odnosimy wrażenie jakby dobiegające z głośników dźwięki były głośniejsze. Jednak nic z tego – szybka weryfikacja z pomocą ogólnodostępnych aplikacji na smartfony jednoznacznie wyklucza taką ewentualność. Głośność się nie zmienia nawet o jotę a nasze subiektywne odczucia to jedynie efekt poprawy aspektu dynamicznego. Z iUSB wpiętym w tor atak, prędkość narastania i tzw. natychmiastowość wydarzeń rozgrywających się na scenie zostają zintensyfikowane w sposób całkowicie nieadekwatny do ceny tytułowego urządzenia. Zarówno „13” Black Sabbath, jak i „Submission For Liberty” 4 Arm swoją potęgą, szybkością i brutalnością (doskonale wiem, że można jeszcze mocniej i brutalniej) wgniatają w fotel a jeśli reszta toru stoi po analityczno-prosektoryjnej stronie estetyki, to i ogolić potrafią. Nie można co prawda mówić o osiągnięciu, czy też zbliżeniu się do swobody i organiczności właściwej analogowi, ale uczciwie trzeba przyznać, że jest to krok w dobrym kierunku. Powyższa wzmianka o analogu też nie pojawiła się bez przyczyny, gdyż sygnał USB rozbity na atomy i złożony od nowa przez iFi daleki jest od tego, czego powszechnie się po cyfrze spodziewamy. Brak mu niespotykanej w naturze sztucznej kanciastości, co poniektórzy, niestety błędnie uznają za precyzję kreślenia konturów źródeł pozornych. W tym wypadku owa precyzja jak najbardziej jest obecna, ale właśnie w sposób znany z realnego świata a nie podkręconych do granicy bólu, a czasem nawet i poza nią wykraczających, samplerów. Przecież niezależnie od tego, czy patrzymy na współczesny mebel, samurajską katanę, czy śpiewającego/grającego solistę nie jesteśmy w stanie dostrzec mikroskopijnego pyłku na klindze, czy też policzyć włosów na głowie obserwowanego delikwenta. No może z wyjątkiem Homera Simpsona, choć on jest właśnie wyjątkiem potwierdzającym regułę.
Kolejnym aspektem, którego swym zasięgiem objęło cudowne uszlachetnienie jest rozdzielczość i aby doświadczyć jej dobrodziejstwa wcale nie trzeba sięgać po jakieś hiper-dynamiczne i skomplikowane pozycje. W zupełności wystarczy bowiem zagrany ze skupieniem, refleksją i zarazem niezwykle eterycznie … ośmiopłytowy box Musica Antiqua Köln pod batutą Reinharda Goebela „Bach: Brandenburg Concertos; Orchestral Suites; Chamber Music”. Oczywiście nikt nikomu nie każe przyjmować takiej dawki klasyki w jednej pigułce, lecz jeśli tylko mamy wolny dzień i nieopatrznie klikniemy na tym wydawnictwie play, to niezwykle trudno będzie nam zmusić się do zmiany repertuaru. Niby nie raz i nie dwa zwracałem uwagę na urządzenia, dzięki którym muzyka ze zdwojoną siłą uzależnia i wszystko to, co miało być zrobione teraz przesuwamy na dalszą, bliżej nieokreśloną przyszłość, ale nie na tym pułapie cenowym i nie na tym etapie obróbki sygnału. Kiedyś najwidoczniej musi być ten pierwszy raz i iFi właśnie tę palmę pierwszeństwa dzierży. Mamy bowiem do czynienia z zaskakująco perfekcyjnym wglądem w strukturę nagrania i w skład je odtwarzający. Możliwość płynnego i całkiem naturalnego przejścia od ogółu, czyli wizji całości do szczegółu – partii poszczególnych muzyków jest bezdyskusyjna i oczywista.
I jeszcze jeden „drobiazg”. Otóż również i tym razem obecne jest zjawisko tzw. nieprzeniknionej czerni tła, lecz efekt jaki osiąga się z użyciem iUSB, jest nieco inny aniżeli zdążyła przyzwyczaić nas konkurencja. Zamiast bowiem atłasowej kurtyny, która ową czerń daje, ale i jednocześnie pochłania część aury pogłosowej za ostatnimi planami muzycznymi rozpościera się czerń Vantablack, czyli pochłaniająca 99,965% widzialnego widma. Pochłania ona jednak tylko światło a nie dźwięk, więc wrażenie jest takie, jakby muzycy grali i śpiewali głęboką bezgwiezdną nocą na środku pustyni.
Zgodnie ze swoim przeznaczeniem iFi Audio Micro iUSB 3.0 powinien jedynie oczyszczać i uzdatniać przepuszczany przez niego sygnał USB. W swoim działaniu idzie jednak nie o krok i nie o dwa a o niemalże lata świetlne do przodu, gdyż on ów sygnał nie tyle regeneruje, co tworzy po prostu na nowo sięgając nie do poziomu atomów, lecz jeszcze głębiej – do cząstek elementarnych - kwarków. Jaki z tego wniosek? Dla wszystkich tych, którzy grają z komputerów / źródeł sygnału z wyjściem USB oczywisty i prosty zarazem – obecność w ich systemach iFi Audio Micro iUSB 3.0 jest równie konieczna, co porządnego przewodu USB. Tylko tyle i aż tyle, tym bardziej, że z wyborem przynajmniej interkonektu nie będą mieli problemu – iFi Gemini załatwia sprawę definitywnie i do końca, chociaż … jest przecież jeszcze JCAT Reference USB Cable.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Moje Audio / iFi Audio
Cena: 1 999 PLN
Dane techniczne:
Napięcie wyjściowe: 5V±0,5%
Prąd wyjściowy: 2,5A (łączenie)
Poziom zakłóceń: 0,1µV (0,0000001V)
USB3.0: Ultra-szybkie 5 Gb/s
Napięcie wejściowe: AC 100 – 240V, 50/60Hz (zasilacz iFi w zestawie)
Zużycie energii: < 15W (włączając w to urządzenia zasilane z USB)
Wymiary (D x S x W): 158 x 68 x 28 mm
Waga: 285g
Gwarancja: 12 miesięcy
System wykorzystany podczas testu:
- CD/DAC: Ayon CD-1sx; Accuphase DP-410
- - Odtwarzaczlików: laptop Lenovo Z70-80 i7/16GB RAM/240GB SSD + JRiver Media Center 22 + TIDAL HiFi + JPLAY
- Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
- Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Shelter 201
- Przedwzmacniacz gramofonowy: Abyssound ASV-1000
- Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5; Constellation Audio Inspiration INTEGRATED 1.0
- Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
- IC RCA: Antipodes Audio Katipo
- IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
- IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
- Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
- Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
- Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II; Acoustic Zen Twister
- Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF® /FI-50M NCF®
- Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS®
- Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
- Przewody ethernet: Neyton CAT7+
- Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips