Niby, przynajmniej kalendarzowo, bo za oknem to już średnio, zima w pełni, a z Japonii co i rusz docierają do nas nie tylko słuchy, lecz również w pełni namacalne sample wprowadzanych na światowe rynki nowości. Nie będę w tym momencie dywagował, czy to tylko Audio-Technice udało się przełamać okołocovidowe trudności z dostawami i jednocześnie własnym sumptem pokonać dolegliwości trapiące branżę audio. Oczywiście nie miałbym nic przeciw, aby była to przesłanka zdecydowanie mniej efemeryczna aniżeli metaforyczna jaskółka i lada moment wszystko wróciło do normy. A co do samych powrotów, to wracając do meritum dopiero mieliśmy przyjemność z przeznaczonymi głównie dla graczy zamkniętymi ATH-GL3 a już na tapecie mamy ich otwartą alternatywę, czyli ATH-GDL3. Jeśli zastanawiacie się, czy przypadkiem nie jest to nieco zawoalowany skok na kasę, czyli próba dwukrotnego sprzedania jednego produktu nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was do dalszej lektury.
O ile dopiero co recenzowane, reprezentujące żywioł ziemi ATH-GL3 z powodzeniem można było zaliczyć do wagi muszej, to w przypadku dedykowanych żywiołowi powietrza ATH-GDL3 wrażenie iście pajęczej i koronkowej ażurowości tylko się pogłębia. Powodem jest oczywiście zastąpienie pełnych muszli ich otwartymi, zabezpieczonymi metalowymi siateczkami odpowiednikami, dzięki czemu masę słuchawek zredukowano o 10 g i niejako przy okazji zapewniono tak użytkownikom, jak i postronnym obserwatorom wgląd w ich (słuchawek a nie użytkowników) trzewia. A tam za oko łapie metaliczny błękit osłony układu magnetycznego napędzającego 45 mm przetworniki, których parametry są toczka w toczkę, jak u poprzedników, czyli mamy do czynienia z przyjazną urządzeniom przenośnym 45 Ω impedancją wespół z 98 dB skutecznością. W porównaniu do zamkniętego rodzeństwa zmianie uległa również tapicerka jaką pokryto zdejmowane pady. O ile gąbka je wypełniająca pozostała równie miękka i przyjemnie otulająca małżowiny, to połączenie syntetycznej (ekologicznej?) skóry z perforowaną dzianiną zastąpiono nieco bardziej mięsistą, czarną weluropodobną tkaniną. Na obwodzie lewej muszli umieszczono wejście sygnałowe, włącznik mikrofonu, stosowny port do jego podpięcia i pokrętło głośności. Układ pałąka oparto na firmowym połączeniu podwójnego plastikowo-blaszanego pantografu i gumowego, ponacinanego pasa nagłownego. Na wyposażeniu mamy standardowy zestaw okablowania dedykowanego urządzeniom przenośnym i popularnym konsolom oraz komputerom stacjonarnym obejmujący krótszy – 1,2m i dłuższy -3m kabel. Oczywiście za szatę wzorniczą opakowania odpowiedzialny jest Kentaro Yoshida.
Pod względem ergonomicznym sytuacja jest jasna jak słońce – tytułowe nauszniki z racji bliźniaczej do ATH-GL3 konstrukcji mechanicznej i rozmiarówki pasowały na mój czerep wprost idealnie, a redukcja wagi dodatkowo ów komfort podniosła. Również same pady okazały się całkiem przyjemne w codziennym użytkowaniu, choć po kilkugodzinnych odsłuchach doszedłem do wniosku, że jednak ich skórzano-tekstylne wersje bardziej przypadły mi do gustu i po prostu lepiej się u mnie sprawdzały mniej „grzejąc”. Co do reszty, to również oczywista oczywistość, gdyż zmiana muszli z zamkniętych na otwarte z jednej strony poprawiała aspekt termiczno-wentylacyjny a z drugiej znacząco obniżała izolację akustyczną. W związku z powyższym o ile z GL-3-ami codzienna krzątanina domowników niespecjalnie mi przeszkadzała o tyle odsłuchy GDL-3 zdecydowanie bardziej wolałem prowadzić w godzinach późnowieczornych, czy wręcz nocnych, kiedy szum tła spadał do pomijalnych poziomów.
Z kolei walory brzmieniowe, choć zbliżone i bezdyskusyjnie tożsame z charakterystyką zamkniętego rodzeństwa cechuje własna sygnatura. ATH-GDL3 grają bowiem niezwykle szybko, liniowo i przestrzennie. Bas jest krótki, świetnie kontrolowany i na swój sposób chrupki niczym karnawałowe faworki. Całe szczęście nie ma tendencji do popadania w anoreksję, więc nawet dostępny na Amazon Prime paryski koncert Rammstein pomimo delikatnego przesunięcia równowagi tonalnej w górę a tym samym zaakcentowaniu blach i wyższych gitarowych dźwięków nie zabrzmiał zbyt lekko i anemicznie. Niejako przy okazji do głosu doszła charakterystyczna dla konstrukcji otwartych zdolność kreowania istnych hektarów przestrzeni, co właśnie przy wielkoformatowych wydarzeniach scenicznych tylko zwiększało ich realizm. Oczywiście miłośnicy iście sejsmicznych pomruków mogą nie czuć się z GDL3 na głowie w pełni usatysfakcjonowani, jednak po pierwsze od czego programowa equalizację a po drugie inwestycja nawet w dowolnego AudioQuesta Dragonfly znacząco poprawia możliwości tytułowych słuchawek pod względem zejścia na basie.
Jednak nie samym basem człowiek żyje, dlatego też zmiana repertuaru na referencyjną polifonię „Fryd” Cantus & Tove Ramlo-Ystad natywnie zarejestrowaną w DXD 352.8kHz/24bit w norweskim Lademoen Church okazała się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Wszelakiej maści pogłosy, szepty i dość ograniczony, lecz jednak zauważalny ruch wokalistów okazały się równie oczywiste jak podczas uczestnictwa w samym procesie twórczym, gdyby udało nam się załapać na jakąś miejscówkę w kościelnych ławach. Generalnie Audio-Technici nad wyraz wiernie oddawały ustawienie wokalistów, a więc nie próbowały wypłaszczać ich szyku w równy rządkek, lecz prezentowały zgodnie z rzeczywistością ich koliste rozstawienie, przez co słuchacz znajdował się w samym centrum wydarzeń otoczony zespołem. Zatem dźwięki docierały do nas nie tylko ze źródeł zlokalizowanych przed nami i po bokach, lecz również zza pleców.
Utrzymany w równie wyszukanej estetyce, choć znacznie żywszy album „Esprit des Balkans” Jordi Savalla pokazał, że o ile na ciężkim rocku najniższe składowe wymagały pewnego wspomagania, to o ile tylko ograniczymy się do naturalnego instrumentarium, to absolutnie niczego nam do szczęścia brakować nie powinno, a dla równowagi operującym w górnych rejestrach smykom również zarzucić czy to lekkości, czy ofensywności nie sposób. Ponadto japońskie słuchawki nie próbują natywnej szorstkości ww. instrumentarium wygładzać, więc otrzymujemy pełen pakiet informacji takim jakim został stworzony, bez zawoalowań i autorskich improwizacji.
Kwestię gamingowej dedykacji pozwolę sobie potraktować nieco skrótowo, gdyż podobnie jak przy zamkniętych ATH-GL3 materiał testowy wypadł zaskakująco bliźniaczo a jedyne różnice dotyczyły najniższych składowych a dokładnie ich rozciągnięcia i masy. Co ciekawe powyższe obserwacje zupełnie nie wpłynęły na grywalność PUBG: BATTLEGROUNDS a jedynie na Forza Motorsport 6: Apex miłośnicy grzmiących wydechów mogliby mieć jakieś „ale”.
Jak sami widzicie Audio-Technica ATH-GDL3 to konstrukcie z jednej strony podobne do wcześniej recenzowanego ich zamkniętego rodzeństwa, lecz z drugiej na swój sposób zupełnie inne. O ile bowiem ATH-GL3 śmiało można było uznać za przejaw uniwersalności o tyle nasze dzisiejsze bohaterki dedykowane są zdecydowanie bardziej zakorzenionemu we własnych, jasno sprecyzowanych preferencjach odbiorcy. Jeśli zatem preferujecie wszelakiej maści gatunki muzyczne, gdzie króluje naturalne instrumentarium a jakość decybeli przedkładacie nad ich ilość rzućcie koniecznie uchem i okiem na ATH-GDL3.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact; Esoteric K-03XD
– DAC: Mytek Liberty DAC II
– Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: Ifi Micro iDAC2 + Micro iUSB 3.0 + Gemini
- Wzmacniacz słuchawkowy: Mytek Liberty THX AAA™
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Anort Consequence; Artoc Ultra Reference; Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 699 PLN
Dane techniczne
Konstrukcja: wokółuszne, otwarte, dynamiczne
Średnica przetworników: 45 mm
Skuteczność: 98 dB/mW
Pasmo przenoszenia: 10 - 35,000 Hz
Impedancja: 45 Ω
Czułość mikrofonu: -43 dB (1 V/Pa przy 1 kHz)
Pasmo przenoszenia mikrofonu: 30 Hz do 20 kHz
Waga: 220 g bez przewodu (ok. 227 g z odłączanym mikrofonem)
Przewody: 1.2 m 3.5 mm mini-jack; 3m PC (3,5 mm dla sygnału z mikrofonu i słuchawek)