O tym, że historia lubi co jakiś czas zataczać koło a pewne mody po chwilowej absencji potrafią powrócić w najmniej oczekiwanym momencie nikogo specjalnie nie trzeba uświadamiać. I tak, jak jeszcze w minionym tysiącleciu, utarło się wszelakiej maści przenośne odtwarzacze kaset magnetofonowych określać mianem walkmanów, miękkie trzewiki sportowe adidasów, tak obecnie można zaobserwować wrzucanie do wspólnego zbioru AirPodsów najprzeróżniejszych konstrukcji dokanałowych i zarazem bezprzewodowych. Pomijając kwestie nazw własnych poszczególnych produktów i ich praw / znaków towarowych oraz urażania uczuć ortodoksyjnych akolitów konkretnych marek, takie umowne „porządkowanie” rynku pozwala zwykłemu konsumentowi jako-tako egzystować w coraz trudniejszej do ogarnięcia rzeczywistości. Jak się jednak okazuje dalsza generalizacja pozwala unikać drażliwych treści, czy wręcz naruszania istotnych interesów poszczególnych wytwórców, dzięki czemu i wilk może być syty i owca cała. Mowa oczywiście o „prawdziwie bezprzewodowym” segmencie True Wireless, do którego bezapelacyjnie należą nasze dzisiejsze bohaterki, czyli słuchawki Bluetooth Denon AH-C630W, które chwilę po swojej premierze, dzięki operatywności rodzimego dystrybutora -stołecznego Horna, trafiły do naszej redakcji.
Pół żartem pół serio można byłoby stwierdzić, iż swą aparycją AH-C630W nawiązują zarówno do pierwowzorów, jak i … końcówek elektrycznych szczoteczek do zębów. Jednak żarty na bok, gdyż pomimo mile zaskakującej, przystępnej ceny Denony tak pod względem wizualnym, jak i na tzw. macanta prezentują się nad wyraz obiecująco. Tworzywo z jakiego zostały wykonane zarówno same korpusy słuchawek jak i pełniący rolę ładowarki ochronny case niezależnie od umaszczenia (do wyboru jest klasyczna czerń i biel) budzą zaufanie solidnością a z racji lekko satynowej faktury nie „łapią” materiału daktyloskopowego. Po naładowaniu ich do pełna wbudowane akumulatorki starczają na 4,5 godzinny odsłuch a posiłkując się ww. etui czas pracy wzrasta do 18h. Zgodnie z zapewnieniami producenta 630-ki mogą pochwalić się nie tylko niezwykle dopracowaną ergonomią, lecz również odpornością IPX4 na zachlapanie/pot, więc z powodzeniem można po nie sięgać podczas joggingu niezależnie od pogody, gdyż nie tylko nie powinny w niekontrolowany sposób opuścić naszych uszu, co z łatwością podołać podwyższonej wilgotności. Nie zapomniano również o wbudowanym mikrofonie, więc mając zaimplementowane w małżowinach 630-ki i opanowując podstawowe „gesty” (vide mizianie) z powodzeniem możemy z ich pomocą prowadzić konwersacje mając pełną swobodę ruchów i wolne ręce, co w dobie wszechobecnych telekonferencji i e-learningów z przydatnego dodatku stało się wręcz koniecznością. Wraz z ww. etui otrzymujemy niebyt długi przewód USB-C dzięki czemu bez problemu można zasilić w życiodajną energię akumulatory.
Sięgając po materiały promocyjne i korelując zapewnienia producenta odnośnie ich „strojenia przez Denon Sound Master gwarantującego potężny, ale szczegółowy dźwięk” z ceną niemalże 500 PLN można byłoby mieć obawy co do ich rzeczywistych walorów sonicznych. Mówiąc wprost zazwyczaj potęga i szczegółowość na tym pułapie cenowym oznacza klasyczną charakterystykę „U”, lub, jak kto woli „V” z ordynarnie podbitymi skrajami i nieśmiałą średnicą. Tymczasem nasze dzisiejsze bohaterki zamiast bezpardonowo atakować nasze zmysły stawiają na całkiem przyjemną liniowość i nienachalność. Są przy tym wyraźnie mniej spektakularne od daleko nie szukając TW-E3B Yamahy, co bynajmniej nie oznacza ich suchotniczego charakteru a jedynie nieco inne spojrzenie na reprodukowany materiał. O ile bowiem Yamahy aż kipiały energią, to Denony stawiają na nieco lżejszy, acz bardziej skupiony na niuansach przekaz. Świetnie przy tym różnicując reprodukowany materiał, więc z powodzeniem, z ich pomocą można dokonywać wstępnej selekcji przesłuchiwanego np. na TIDAL-u materiału na albumy, którymi warto zainteresować się w postaci fizycznej i pozostałą część, której stream w zupełności wystarczy. Przykładowo jak na dłoni słychać było różnice pomiędzy dość sucho i analitycznie (nie mylić z anorektycznie) zrealizowanaym „Smoke & Mirrors” Lifehouse a o wiele niżej schodzącym i świetnie osadzonym w sprężystym basie „Black Market Enlightenment” Antimatter. O ile jednak efekty przestrzenne i samo kreowanie przestrzeni w obu przypadkach odbywało się na w pełni satysfakcjonującym poziomie, to nie da się ukryć, że definicja wokalu Micka Mossa była zdecydowanie poza zasięgiem tego, jak „zdjęto” Jasona Wade’a. Jeśli więc coś na początku przygody z tytułowymi Denonami zabrzmi u Was zbyt sucho i płasko zamiast winić za taki stan rzeczy bogu ducha winne dokanałówki sugerowałbym sprawdzić samą jakość materiału źródłowego. A skoro już poruszyłem kwestię winienia za cokolwiek naszych bohaterek, to ciężkim grzechem zaniedbania z mojej strony byłoby pominięcie kwestii ich wygrzania, gdyż wyciągnięte prosto z pudełka 630-ki mają w sobie tyle uroku co pani na poczcie przyjmująca kolejną reklamację dotycząca jakości usług świadczonych przez listonoszy. Całe szczęście już po kilkudziesięciu godzinach ów antypatyczny stan mija jak ręką odjął, góra przestaje irytująco cykać, dół anorektycznie stukać a średnica czerpać pełnymi garściami z czasów, gdy za referencję transmisji dźwięku uchodziła jakość oferowana przez budki telefoniczne. Tak na dobrą sprawę do pełni akomodacji wystarczyły w moim przypadku (a dokładnie dostarczonej przez Horna parce) dwa pełne cykle rozładowania tak słuchawek, jak i powerbanków, więc śmiało możemy uznać, ze 40h powinno w zupełności wystarczyć.
Jako dowód niech posłuży niezwykle energetyczny i radosny „The East End” Billa Evansa, gdzie nikt się w tańcu się nie certoli, więc zaproszeni przez leadera muzycy jeńców nie biorą grając ile tylko sił w płucach i palcach im staje, przez co szaleńcze tępa, połamane linie melodyczne i istne nawałnice dźwięków nie należą do rzadkości. Jeśli dodatkowo weźmiemy pod uwagę, iż zarówno dęciaki, jak i blachy nie miały podczas tej sesji łatwego życia to i reprodukujące owe nie zawsze najłagodniejsze dźwięki słuchawki próżno podejrzewać o załapanie się na taryfę ulgową. I tak też jest w istocie. Denony grają aż iskry lecą, kończyny tak górne, jak i dolne same, bezwiednie podrygują a my łapiemy się na tym, iż wkręciwszy się w wir wydarzeń bez większych oporów podkręcamy potencjometr chcąc być jeszcze bliżej muzyków i mocniej, bardziej intensywnie wniknąć tak w strukturę nagrania, jak i poczuć flow obecny pomiędzy zaproszonymi przez Evansa wirtuozami. Nie bez znaczenia jest tu też obecność publiczności, dzięki której udało się uchwycić unikalność sesji i właściwy wydarzeniom life obustronny przepływ energii pomiędzy sceną a widownią.
Może i Denon nieco przespał słuchawkowo true-wirelessową rewolucję, może chciał pokazać światu produkt pod każdym względem dopracowany i skończony, przez co teraz musi gonić peleton konkurencji. To wszystko jednak jedynie moje zupełnie niezobowiązujące dywagacje, które mają się nijak do aktualnego stanu rzeczy. A przedstawia on się tak, iż nawet otwierające ww. segment portfolio Denona AH-C630W są mówiąc wprost świetne. Oferują bowiem niezwykłą wygodę użytkowania, stonowany i nawiązujący do klasyki gatunku design oraz, co z naszego punktu widzenia najistotniejsze, bardzo dobry a przy tym uniwersalny dźwięk zdolny spełnić oczekiwania nad wyraz szerokiego grona odbiorców o najprzeróżniejszych gustach muzycznych.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Horn
Cena: 499 PLN
Dane techniczne
- kodek audio Bluetooth: AAC / SBC (profile A2DP / AVRCP / HSP / HFP)
- przetworniki: 10 mm dynamiczne
- redukcja szumów: nie
- tryb przezroczystości: nie
- szybkie parowanie Google: nie
- klasa / wersja Bluetooth: 1 / 5.0 z LE (Low Energy)
- żywotność baterii: do 4,5 godziny (muzyka Bluetooth), 18 godzin w sumie po naładowaniu z etui do ładowania
- wodoodporność: IPX4 (wkładki douszne)
- maksymalne wymiary: słuchawki (szer. x gł. x wys.) 22mm x 23mm x 35mm
- maksymalne wymiary: etui do ładowania (szer. x gł. x wys.) 58mm x 30mm x 46mm
- waga słuchawek: 4,7g każda
- waga etui: 43g