Patrząc na to, co lada moment zacznie wyprawiać się za oknem aż chciałoby się zanucić za nieodżałowanym Markiem Grechutą chociażby fragment niezwykle będącego na czasie utworu „Wiosna – ach to ty”. Dlatego też powoli, acz konsekwentnie warto przygotować się na prawdziwy wybuch zieleni a tym samym niemożność wysiedzenia w czterech „betonowych” ścianach. Jak to jednak w życiu bywa jeszcze się taki nie urodził, co … więc doskonale zdaję sobie sprawę, iż nie dla wszystkich pierwszy świergot ptaków jest najlepszą muzyką, więc wolą nie rozstawać się z ulubionym repertuarem również podczas outdoorowych aktywności i właśnie z myślą o nich, dzięki uprzejmości dystrybutora - Sieci Salonów Top HiFi & Video Design pozyskaliśmy na testy odpowiednie akcesorium. Jakie? To przecież oczywiste – pełnowymiarowe, nauszne (poranki jeszcze potrafią być przenikliwie chłodne) acz w pełni bezprzewodowe House of Marley Positive Vibration Frequency Rasta, na których test serdecznie zapraszamy.
Jak już zdążyli nas przyzwyczaić potomkowie i spadkobiercy najsławniejszego z rastamanów decydując się na cokolwiek z nader obszernego portfolio House of Marley możemy być pewni, że nie znajdziemy w nim nic a nic nie mogącego ulec recyclingowi, bądź z owego procesu pozyskanego, lub też po prostu naturalnego i biodegradowalnego. Dlatego też nie dziwi w pełni tekturowe opakowanie, które może nie onieśmiela designem, jednak doskonale spełnia swoją rolę podczas spedycji i równie udanie chroni ukrytą wewnątrz zawartość. Z kolei same, mogące pochwalić się 40 mm przetwornikami i pracą na jednym ładowaniu wynoszącą całkiem akceptowalne 34h, słuchawki zostały wykonane zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju z drewna z certyfikatem FSC®, aluminium i tkaniny REWIND™. Czyli niejako mamy powtórkę z tego, czym uraczył nas niedawno recenzowany Get Together 2 Mini. Należy również pochwalić bardzo dobre tłumienie pasywne (miękkie gąbki z efektem pamięci robią tu świetną robotę), choć niesie ono ze sobą oczywiste „atrakcje” w postaci nad wyraz szczelnego przylegania padów do małżowin, co przy większych uszach, a takowymi dysponuję, ich rozmiar stawia Marleye w gronie konstrukcji na-, a nie wokół-usznych, co przy dłuższych sesjach może powodować lekki dyskomfort szczególnie jeśli nosi się okulary, a ten warunek również spełniam. Niemniej jednak drobniejsze ode mnie jednostki, a takich jest przeważająca większość nie powinny mieć pod względem ergonomii na co kręcić nosem. Łączność, jak już zdążyłem wspomnieć jest bezprzewodowa i odbywa się po Bluetooth 5.2 a w standardzie znajduje się zaskakująco solidny przewód USB-C.
Wszelkie manipulatory (trzy wielofunkcyjne przyciski) i interfejsy (port USB) umieszczono na gumowanym rancie prawej muszli, więc nie powinno być problemów z opanowaniem kilku podstawowych kliknięć zapewniających w pełni intuicyjną obsługę.
Jeśli zaś chodzi o walory soniczne, to House of Marley Positive Vibration Frequency Rasta, które na potrzeby niniejszej publikacji pozwolę sobie skrócić do HoMPVFR, co może brzmi jak niezbyt udanie zamaskowane czknięcie w którymś z komiksów, bardzo miło zaskakują. Powiem szczerze, że po czerpiącej pełnymi garściami ze spuścizny Boba Marleya marce podświadomie spodziewałem się zbytniego podkreślania najniższych składowych i właśnie na nich budowania firmowego „soundu”. Tymczasem tytułowe słuchawki choć na brak dołu z pewnością nie narzekają, to nie sposób określić je mianem przebasowionych i to nie tylko na dość zrównoważonym, acz dość surowym tonalnie materiale w stylu składanki „The Platinum Collection” Deep Purple, lecz również potrafiącym burzyć ściany pełnym elektronicznych tąpnięć „Humans Become Machines” 潘PAN. Z kolei zarówno średnicę, jak i górę z powodzeniem możemy określić mianem nie tylko wyrafinowanych, co zaskakująco odważnych i rozdzielczych, co na tym pułapie cenowym raczej nie należy do standardu. A tu wszystkiego jest nie tylko dużo, co wysokiej próby, dzięki czemu nawet niezbyt audiofilskie nagrania wypadają całkiem przekonująco a te, nad którymi ktoś porządnie przysiadł wręcz zachwycają namacalnością i holografią. Od razu jednak zaznaczę, że Marleye bez najmniejszych problemów różnicują jakość reprodukowanego materiału, lecz zarazem dalekie są od piętnowania jego niedoskonałości, czy ewentualnych potknięć wykonawczo – realizatorskich. Po prostu informują o fakcie ich zaistnienia, ocenę pozostawiając odbiorcy, a że same grają z zaraźliwym entuzjazmem i niesamowitą energią, to zazwyczaj byłem w stanie przymknąć oko/ucho na to i owo, co skutkowało tym, że nawet zazwyczaj porastający kurzem „Keeper of the Seven Keys, Pt. 1 & 2 (Deluxe Edition)” Helloween nie tylko nie ranił uszu, co sprawiał dziką frajdę porównywalną do czasów gdy zarzynałem taśmy TAKT-u w dwukasetowym, kupionym za dewizy Sony MegaBass-ie. Ostre jak brzytwa riffy, chwytliwe melodie i opętańcze partie wokalne na Marleyach przeżywały drugą młodość, co jasno wskazuje, że powinni się nimi (HoMPVFR, nie partiami) zainteresować nie tylko miłośnicy „ziołolecznictwa” i włóczkowych beretów, co gustujący w zdecydowanie cięższych klimatach melomani.
House of Marley Positive Vibration Frequency Rasta to słuchawki, które wpadają w ucho od pierwszych taktów i jeśli tylko wpasują się w wasze gusta, to raczej po testach do dystrybutora nie wrócą. Są przy tym świetnie wykonane, poręczne (składane i posiadają przydatny podczas podróży miękki woreczek ochronny) i pomimo braku ANC doskonale odcinają użytkownika od dźwięków otoczenia. Z mojej strony gorąca rekomendacja.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 449 PLN (regularna); 369 PLN (promocyjna)
Dane techniczne
Konstrukcja: zamknięta, bezprzewodowa
Impedancja: 32 Ω
Pasmo przenoszenia:20 Hz - 20 kHz
Zniekształcenia: < 3% @ 100 Hz - 10 kHz
Czułość: 98 dB/V ± 3 dB @ 1 KHz
Łączność: Bluetooth 5.2
Zasięg: ≥ 10 m
Zastosowane przetworniki: 40 mm
Czas pracy na baterii: 34 godz.
Pojemność baterii: 400 mAh
Czas ładowania: 2 godz
Waga: 212 g