Po zbiorowym teście słuchawek wysokiej klasy, który miał miejsce ponad dwa lata temu, czas na przedstawiciela przeciwległego skraju cenowego. W końcu lato w pełni i choć pogoda ostatnio nas niespecjalnie rozpieszcza nie można cały czas siedzieć w domu, niezależnie od tego jak wysokiej klasy sprzęt posiadamy. Trzeba zwlec cielsko z wygodnej kanapy i trochę się poruszać, pobiegać, pojeździć na rowerze, rolkach i na czym tylko fantazja nam podpowie. Podczas takiego aktywnego wypoczynku użytkowanie pełnowymiarowych słuchawek wokółusznych jest nie tylko mało wygodne, ale również nawet nie tylko dziwne, co śmieszne dla osób postronnych. I nie ma się co dziwić, bo widok osobnika w nausznikach o rozmiarach, jakby z „Wielkiej gry” (dla młodszego pokolenia – był to teleturniej nadawany w latach 1962 - 2006) uciekł, może budzić wesołość. Pomijam już fakt, że tego lata prawdopodobieństwo zalania drogocennych słuchawek nawet podczas krótkiego spaceru okazuje się niepokojąco wysokie. Wychodząc zatem naprzeciw oczekiwaniom ludków lubiących od czasu do czasu spalić trochę kalorii a przy okazji mieć kontakt z muzyką oferowane są różnego rodzaju słuchawki tzw. „outdorowe” w postaci nausznej, dousznej, dokanałowej i różnego rodzaju wariacji z pałąkiem, zausznikami, bądź bez.
SoundMAGIC EH11M należą do grupy słuchawek dokanałowych z pałąkiem w postaci wygodnego, regulowanego zausznika. Sposób regulacji jest banalnie prosty a aluminiowy miniteleskop pozwala dopasować mocowanie do własnych małżowin. W komplecie znajdują się oczywiście dodatkowe, silikonowe tipsy, które również ułatwiają personalizację i podniesienie komfortu użytkowania. Jeśli zaś chodzi o bardziej szczegółowe informacje dotyczące budowy to słuchawki oparto na pojedynczym przetworniku napędzanym neodymowym magnesem. Powyższa informacja z pewnością dla większości czytelników wydaje się oczywistą oczywistością, no bo w końcu ile przetworników może być w tak niedużych konstrukcjach, jak nie jeden. Okazuje się jednak, że niekoniecznie. Otóż np. dokanałowe Westone ES5 są pięciogłośnikowymi (!) konstrukcjami trójdrożnymi. Jak to mawiał Mark Twain „Prawda jest dziwniejsza od fikcji, a to dlatego, że fikcja musi być prawdopodobna. Prawda – nie”.
Warto również wspomnieć o miłym dodatku, jakim jest zamontowany na przewodzie mikrofon zintegrowany z minipilotem umożliwiającym odbieranie i kończenie rozmów, jak i również sterowanie odtwarzaczem. Należy jednak mieć na uwadze drobny szczegół – o ile współpraca z iPhonami i iPodami jest pełna i bezproblemowa, o tyle z moją Xperią już tak różowo nie było. Komunikat o braku możliwości współpracy z nierozpoznanym akcesorium na pewno nie był tym, co chciałem zobaczyć. Koniec końców skończyło się na wykorzystaniu przejściówki FiiO LU1, która pozwoliła na odbieranie / kończenie rozmów, oraz regulację głośności. Oczywiście można doraźnie stosować dołączony adapter do komputera (Skype, etc), ale na dłuższą metę merdająca się końcówka do wejścia mikrofonowego nie jest najszczęśliwszym pomysłem.
Jeszcze tylko parę słów o samym producencie i już przechodzę do opisu wrażeń nausznych. Pełna nazwa SoundMagic to Shenzhen Soundmagic Technology Development Co Ltd. i jest to chińska firma założona w 2005r, więc przy takich tuzach jak już wspominany Sennheiser (istniejący od 1945r), czy Grado (1953r) może uchodzić za dopiero, co raczkującego oseska. Pytanie tylko, jaki procent kadry inżynierskiej SoundMagica zdobywało swoje doświadczenie właśnie w fabrykach (i to z reguły zlokalizowanych w Azji) największych graczy na rynku, by potem zasilić szeregi rodzimego przedsiębiorstwa.
Warunki testów, ze względu na przeznaczenie, odbiegały od standardowych – domowych. W końcu, jeśli producent deklaruje, iż nawet „podczas uprawiania nawet ekstremalnych sportów nie ma wrażenia jakoby słuchawka miała tendencje do poruszania się czy zsuwania”. Ba, w notatce prasowej można natrafić na jeszcze dalej idące obietnice – „Nawet przy efektownym upadku, słuchawka pozostaje ciągle na swoim miejscu”. Pomimo tego, że jestem dość sceptycznie nastawiony do materiałów reklamowych akurat w tym wypadku uwierzyłem na słowo i nie zweryfikowałem powyższego stwierdzenia na własnej skórze. Zamiast tego wymęczyłem je zarówno podczas podmiejskich wycieczek rowerowych, jak i w środkach komunikacji miejskiej, którymi podróż w godzinach szczytu spokojnie można podciągnąć pod kategorię „sporty ekstremalne”. W związku z powyższym, zamiast chilloutowych rytmów kojących skołatane nerwy i usypiających podczas podróży, zdecydowałem się na mocno pobudzająco – stymulująca playlistę w postaci:
- „The Fat of the Land” Prodigy,
- “Robaki” Luxtorpeda,
- “Bag of Bones” Europe,
- “Tales Of The Sands” Myrath,
- “Tragic Idol” Paradise Lost,
- “Submission for Liberty” 4ARM,
- na momenty chwilowej słabości “Rage Against The Machine” Rage Against The Machine, które umarłego postawiłoby na nogi.
Żeby jednak nie zostać posądzonym o zbytnią monotematyczność dla równowagi dorzuciłem „Witold Lutoslawski: Orchestral Works, Vol. 2” (BBC Symphony Orchestra).
Na potrzeby testu i używania dwóch odtwarzaczy ww. albumy z FLACów obsługiwanych przez XPerię przekonwertowałem dBpoweramp Music Converter’em na ALACi akceptowane przez iPoda.
Od pierwszych taktów okazało się, że SoundMagici mogą się podobać. Dźwięk był czysty, duży i zaskakująco nisko schodzący. Przy tym nic nie dudniło i nie zlewało się w bezkształtną, pulsująca pulpę. Zamiast tego uporządkowana scena, lub coś na jej kształt, gdyż cały spektakl prezentowany był niejako wewnątrz głowy słuchacza, pozwalała cieszyć się wieloplanowością nagrań. Izolację od otoczenia określiłbym, jako bardzo pożądaną – tłumiła najbardziej irytujące i rozpraszające dźwięki pozwalając jednak pozostawać w kontakcie z rzeczywistością. Całkowite odcięcie może i zwiększyłoby realizm odsłuchu, ale dość drastycznie obniżyło bezpieczeństwo np. podczas jazdy na rowerze. I właśnie w sytuacjach wymagających pełnego „nasłuchu” idealnie sprawdzały się zauszniki – wystarczyło delikatnie wysunąć słuchawki z uszu uzyskując pełny kontakt z dźwiękami otoczenia a potem po prostu je docisnąć, aby wróciły na swoje miejsce. W dodatku ich obecność zupełnie nie kolidowała z zausznikami okularów.
Z początku obawiałem się, iż dość mocny materiał testowy, w którym nader często gitarzyści folgowali sobie na najwyższych częstotliwościach a i perkusyjne blachy dorzucały swoje trzy grosze może brzmieć zbyt ofensywnie. W końcu EH11M nie kosztują majątku a i smarfon / plikograj z nadgryzioną „psiarą” na plecach do referencyjnych źródeł na pewno nie należą. Całe szczęście nie zaobserwowałem żadnych niepokojących zgrzytów i pisków a wyciągając słuchawki po kilkugodzinnej wycieczce rowerowej nie odczuwałem specjalnego dyskomfortu. Bardzo możliwe, że powodem takiego „bezpiecznego” grania jest delikaty spadek na górze przetwarzanego pasma, jednak podczas kilkunastodniowego użytkowania testowanych słuchawek nie miałem powodów do skarżenia się na ich rozdzielczość akurat w tym zakresie. Wręcz przeciwnie. Wszystkie gitarowe pasaże miały właściwą sobie gęstą i zagmatwaną fakturę i nic specjalnie istotnego słuchaczowi nie uciekało. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że z „pchełkami” zdecydowanie bardziej wyrafinowanymi przekaz byłby z pewnością bardziej namacalny, holograficzny u wysublimowany, jednak w tych przedziałach cenowych więcej nie zawsze oznacza lepiej. Generalnie nie ma się za bardzo, do czego przyczepić, choć z drugiej strony… Chodzi mi o dobór repertuaru i nie tyle pod względem moich upodobań, co preferencji samych słuchawek. O ile materiał spod sztandaru Hard’N’Heavy, pod który pozwolę sobie podciągnąć Prodigy brzmiał po prostu dobrze – z wykopem i energią bardzo „żywego”10-cio latka, o tyle klasyka reprezentowana przez Lutosławskiego już taka świetna nie była. Widocznie, co za dużo to nie zdrowo i duże składy wymagające pełnego wglądu w dalsze rzędy przekraczały możliwości SoudMagiców. Im więcej instrumentów dochodziło do głosu i im bardziej zagęszczała się scena tym bardziej materiał był uśredniany i upraszczany przez słuchawki. Uwaga z detalu była kierowana na ogół i linię melodyczną. Całe szczęście powyższy zabieg przeprowadzany był z gracją, o jaką te niedrogie słuchawki trudno byłoby posadzić, ale miłośnicy wielkiej symfoniki powinni rozglądać się w zdecydowanie wyższych obszarach cenowych.
Posiadacze smartfonów, szczególnie tych z jabłuszkiem, poszukujący niedrogich słuchawek oferujących ponadprzeciętny komfort i angażujące brzmienie podczas wszelakich przejawów aktywności fizycznej powinni być usatysfakcjonowani. Właściciele wyrobów pozostałych brandów lepiej, żeby przed zakupem sprawdzili jak EH11M dogadują się z ich telefonami a jeśli brzmienie będzie pasowało, to wystarczy dobrać odpowiednią przejściówkę zwiększającą funkcjonalność SoundMagiców.
Tekst: Marcin Olszewski
Zdjęcia: Dystrybutor; Marcin Olszewski
Dystrybutor: MIP
Cena: 249 zł
Dane techniczne (wg. Producenta/Dystrybutora):
Przetwornik: Dynamiczny 13,5 mm neodymowy magnes
Zakres częstotliwości: 15 Hz~22KHz
Impedancja: 1 6 ± 10% Ω
Skuteczność: 107 ± 2 dB przy 1KHz/mW
Długość kabla: 1.2 m
Wtyk: 3,5 mm złocony wtyk kątowy (w słuchawkach testowych był prosty)
Waga: 19 g
Mikrofon:
Częstotliwość: 20 Hz -16 kHz
Czułość: -43 ± 3dB przy 1kHz
Zawartość zestawu:
- Silikonowe tipsy w 3 rozmiarach S, M, L
- Silikonowe tipsy w 3 rozmiarach S,M,L z większym otworem
- Klips do kabla
- Miękki pokrowiec
- Kabel do komputera do prowadzenia rozmów Skype
Dostępne kolory: Pomarańczowy; Zielony; Niebieski
System wykorzystany w teście:
- Sony Ericsson Xperia Arc S z odtwarzaczem Meridian Media Player Revolute
- iPod Touch
- słuchawki: Marschall Majors; Koss Porta Pro; AKG K518 DJ LE