To się nazywa wyczucie czasu. Właśnie wystartowały wakacje a do naszej redakcji dotarło coś, bez czego przeważająca większość objętej obowiązkiem szkolnym dziatwy życia sobie nie wyobraża i z domowych pieleszy się nie rusza. Co? Dokanałowe i oczywiście w pełni bezprzewodowe słuchawki, czyli akcesorium na tyle popularne i powszechne, że patrząc po chodnikach, galeriach handlowych, czy środkach komunikacji miejskiej, gdyby zaprosić nieskażonego współczesną technologią mieszkańca Amazonii, bądź innego odległego zakątka i poprosić o krótką charakterystykę kłębiących się w aglomeracjach przedstawicieli homo sapiens ze sporą dozą prawdopodobieństwa można byłoby założyć, iż „siedzące” w ich uszach wszelakiej maści „pchełki” znalazłyby się wśród cech natywnych. Przesadzam? Cóż, wracając ledwie tydzień temu z Göteborga samolotem (w pełni „obłożony” Airbus A321neo) dosłownie na palcach jednej ręki byłem w stanie zliczyć osoby, poza personelem pokładowym, niekorzystające z dobrodziejstw bezprzewodowych słuchawek. Nie przedłużając jednak wstępniaka serdecznie zapraszam na spotkanie z dostarczonymi przez Sieć Salonów Top HiFi & Video Design słuchawki Yamaha TW-E3C.
Jak z pewnością wierni czytelnicy zdążyli zauważyć nasze dzisiejsze bohaterki są bliskimi krewnymi goszczącego na naszych łamach czas jakiś (znaczy się blisko trzy lata temu) modelu TW-E3B. Jak z firmowej nomenklatury, i alfabetu, wynika TW-E3C są trzecim pokoleniem popularnych 3-ek. Całe szczęście tym razem stołeczny dystrybutor, czego dowodzą powyższe zdjęcia, był na tyle łaskaw, że oszczędził mi atrakcji w stylu przemykania opłotkami i / lub możliwie szczelnego zakapturzenia dostarczając na testy parkę w niezobowiązującym, szarym umaszczeniu (do wyboru jest jeszcze beż, czerń, czerwień, zieleń i niebieski) za co jestem mu serdecznie wdzięczny. No dobrze, żarty na bok, bo za 300 PLN (w trwającej aktualnie promocji) otrzymujemy świetnie wykonane, klasyczne – znaczy się dalekie od designerskiej ekstrawagancji, markowe wirelessy zdolne pracować 9h na jednym ładowaniu i dodatkowe 15h po doładowaniu etui. W ich trzewiach znajdziemy 6 mm przetworniki i nad wyraz bogaty pakiet firmowych technologii poczynając od szalenie przydatnej podczas cichego słuchania funkcji Listening Care, czyli „inteligentnej” equalizacji, dwa mikrofony wspierające funkcję Qualcomm® cVc (Clear Voice Capture), multiparowanie – jednoczesną obsługę dwóch urządzeń i jakże przydatną odporność na pot i zachlapanie (stopień ochrony IPX5). Słuchawki są oczywiście w pełni kompatybilne z urządzeniami obsługującymi Bluetooth 5, wspierają kodeki SBC, AAC, aptX a korzystając z nich z poziomu smartfona/tabletu pracującego pod kontrola Androida / iOSa warto zainstalować firmową aplikację Yamaha Headphone Control. Jak widać do pełni szczęścia brakuje jedynie ANC, ale przy tej cenie nie ma co rozpaczać. W zestawie, oprócz samych słuchawek i ww. case’a z diodowym wskaźnikiem naładowania znajdziemy również przewód zasilający USB C o długości 30 cm i zestaw wkładek dokanałowych w 4 rozmiarach: XS/S/M/L.
Zgodnie z firmową maksymą TW-E3C idealnie wpisują się w estetykę True Sound, gdyż mówiąc wprost grają na tyle naturalnie, że o ile tylko nie zmasakrujemy ich brzmienia z pomocą equalizacji to ich brzmienie właśnie mianem naturalnego określić należy. Przekładając to z polskiego na nasze japońskie pchełki zdolne są pokazać i niejako przy okazji świetnie różnicować walory, bądź też ich kompletny brak, materiału źródłowego. Co prawda nie oznacza to niemożności dłuższego znoszenia mizerii skompresowanego stratnie kontentu dostępnego na YouTube, czy darmowym Spotify, jednak przesiadka na Tidal-a i wybór nagrań dostępnych w „gęstych” wersjach Max, wyraźnie wskazuje, że warto zwracać uwagę na to, czym i w jakiej jakości karmimy nasze uszy. Co ciekawe, Yamahy świetnie sprawdzają się nie tylko z audiofilskimi perełkami sygnowanymi przez „trzy ślepe myszki” („Jazz at the Pawnshop” Arne Domnérus ), lecz również z cięższym materiałem w stylu „Vermilion” fińskiej, pochodzącej z Turku formacji Oddland nader udanie oddając brud gitarowych riffów i potęgę prog-metalowych kompozycji przeplatanych lirycznymi, intrygująco jazzującymi wstawkami. I właśnie na takim, wielce eklektycznym wsadzie 3-ki rozwijają skrzydła, gdyż łączą wspomniany brud i brutalność ze słodyczą i wyrafinowaniem naturalnego instrumentarium tak samo jak iście growlowy gulgot z czysto wyśpiewanymi partiami wokalnymi. Jest to niezbity dowód na ich niezwykłą uniwersalność, oraz skuteczność wspominanej w części techniczno-organoleptycznej funkcji Listening Care, gdyż aby usłyszeć nawet najcichsze frazy a przy okazji nie ogłuchnąć przy brutalnych uderzeniach gitarowych akordów spotęgowanych apokaliptycznymi blastami tym razem nie trzeba trzymać palca w pogotowiu i możliwie sprawnie posługiwać się regulacją głośności, lecz ustawiając komfortowy poziom dawek decybeli ekstrema są zaskakująco skutecznie może nie tyle uśredniane, co cywilizowane do w pełni akceptowalnych wartości. Wspominam o tym nie bez powodu, gdyż Listening Care nie jest li tylko ordynarnym loudnessem, lecz słychać, że ktoś nad logarytmami w niej użytymi musiał posiedzieć. Góra pasma pozostaje bowiem cały czas dźwięczna i lśniąca, lecz nie przekracza cienkiej granicy ofensywności a zarazem daleka jest od wycofania i zgaszenia a dół pasma ani nie dudni monotonnie próbując zawłaszczyć resztę pasma ani nie irytuje zbytnią chrupkością. Warto również zaznaczyć, że pomimo braku ANC Yamahy świetnie izolują od szumu otoczenia, więc wystarczy tylko poświęcić dłuższą chwilkę na przymiarki i dobór optymalnych gumek, by cieszyć się czystym, rozdzielczym i muzykalnym dźwiękiem.
Tak, jak zwykło się mawiać, że na Euro nie ma słabych drużyn (nasza stanowi niechlubny wyjątek), tak po raz kolejny zaglądając i sięgając do przepastnego katalogu Yamahy dochodzę do wniosku, że szanse trafienia czegoś nieprzystającego do klasy/renomy marki są na tyle znikome, że śmiało możemy to, co nam spodoba się nawet „na stronie www” zakwalifikować do grupy produktów, które spełnią nasze oczekiwania. Tak też właśnie jest w przypadku tytułowych dokanałówek TW-E3C – mają przystępną cenę, są świetnie wykonane, dostępne w szerokiej gamie kolorystycznej i mówiąc wprost dobrze (i długo) grają. Tylko tyle i aż tyle.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 300 PLN (promocyjna), 499 PLN (regularna)
Dane techniczne
Konstrukcja: dokanałowe, zamknięte
Łączność: Bluetooth 5.2
Kodek Bluetooth: SBC, AAC, aptX
Profil Bluetooth: A2DP (Advanced Audio Distribution Profile), AVRCP (Audio Video Remote Control Profile), HSP (Hands Profile) , HFP (Hands Free Profile)
Czas pracy: 9h+15h
Czas ładowania: ok. 2h
Pasmo przenoszenia: 20 - 20000 Hz
Odporność na wodę/kurz: IPX5
Średnica przetworników: 6 mm
Waga: 5g
Współpraca z aplikacją mobilną Yamaha Headphone Control
Kompatybilność: Apple Siri, Asystent Google
Dostępne kolory: beżowy, czarny, czerwony, szary, zielony, niebieski