No i wykrakałem. Wykrakałem w podsumowaniu A11 MKII, kiedy to wspomniałem, że nie ma co się zastanawiać i dziesięć razy oglądać 50-PLN banknot, czy warto dołożyć go do droższego modelu, czy jednak przeznaczyć na jakąś płytę w wyprzedaży, bądź kolejny miesiąc Netflixa. Reasumując wniosek był taki, że nie warto, bo zaimplementowana w nim, znaczy się w A11 MKII sekcja cyfrowa jest warta po wielokroć więcej a w skali globalnej – patrząc z perspektywy oscylującej wokół 3kPLN ceny samego urządzenia generalnie nie ma o czym mówić i zawracać sobie 10-ką głowy. Tymczasem w zaledwie miesiąc później, jak na złość, traf chciał, że właśnie, dzięki nieustającej uprzejmości dystrybutora marki - Sieci Salonów Top HiFi & Video Design, trafił do mnie … Rotel A10MKII. No i masz babo placek. No bo co tu począć, skoro to ewidentna powtórka z rozrywki, w dodatku w identycznym malowaniu a co za tym idzie ewidentnie bliźniaczych konotacjach ze starszym rodzeństwem. Jak to jednak mawiają służba nie drużba – skoro urządzenie zostało na testy dostarczone, to choć najłatwiej byłoby wykonać klasyczne kopiuj/wklej z zeszło miesięcznych wynurzeń i zapomnieć o temacie, chciał, nie chciał procedurę testową od „a” do „z” przeprowadzić należy. Co też niniejszym czynię do lektury zapraszając przede wszystkim tych, którzy recenzję 11-ki przegapili a dysponując już w pełni satysfakcjonującym przetwornikiem/źródłem cyfrowym takową sekcją we wzmacniaczu nie byli i nie są zainteresowani.
OK., wywołując u siebie chwilowy atak „pomroczności jasnej” i kasując z pamięci wszystko to, co o 11 wiedziałem przejdźmy do opisu aparycji naszego bohatera. A ta przedstawia się zgodnie z tradycją i firmowymi kanonami piękna. Na niskoprofilowym, wykonanym z płata szczotkowanego aluminium froncie znajdziemy tylko to, co konieczne i niezbędne do intuicyjnej obsługi bez użycia pilota, który oczywiście znajduje się na wyposażeniu, jednak solidnością wykonania nieco odbiega od jednostki głównej. Wracając jednak do niej, patrząc od lewej mamy otoczony aureolką włącznik główny, gniazdo słuchawkowe, oczko czujnika IR i trzy niewielkie pokrętła odpowiedzialne za balans, oraz regulację basu i wysokich tonów. W centrum umieszczono sporą gałkę głośności a prawą flankę okupują cztery przyciski wyboru źródła z dedykowanymi im mini-diodami.
Ściana tylna to kontynuacja wizualnego spokoju i logiki znanych z frontu. Do dyspozycji mamy wejście na phonostage MM z zaciskiem uziemienia i trzy pary wejść liniowych. Wszystkie w formie złoconych RCA. Pomiędzy nimi a pojedynczymi i z racji swego bliskiego sąsiedztwa preferującymi przewody zakończone bananami/BFA terminalami głośnikowymi skromnie przycupnął przełącznik trybu pracy, gniazdo serwisowe i dwa wyjścia 12V triggera. Listę zamyka dwubolcowe gniazdo zasilające IEC.
Wystarczy tylko rzut oka do trzewi 10-ki i szybkie porównanie z 11-ką, by pozbyć się jakichkolwiek wątpliwości i złudzeń, co do odmienności obu konstrukcji. Jest bowiem tak, jak już wspominałem przy teście wyższego modelu – usytuowany oczko niżej został jedynie pozbawiony sekcji cyfrowej (to ta mała płytka wzdłuż ściany tylnej) i … to by było na tyle. Niemniej jednak warto zauważyć, iż zgodnie z materiałami promocyjnymi w porównaniu z pierwowzorem (pierwszą wersją 10-ki) A10MKII zawiera aż 90 zmian i ulepszeń komponentów obejmujące rezystory, kondensatory i wzmacniacze operacyjne w sekcji odpowiedzialnej za przetwarzanie sygnału audio.
No dobrze a jak z brzmieniem? Najdelikatniej rzecz ujmując minąłbym się z prawdą gdybym stwierdził, że gra 10-ki w jakikolwiek sposób odbiegała od tego, do czego zdążyła przyzwyczaić mnie 11-ka. Pomijając bowiem brak interfejsów cyfrowych, z których jak już wcześniej wspominałem Bluetooth był praktycznie zupełnie nieprzydatny z racji drastycznego odstawania od pozostałych, fizycznych złącz mamy do czynienia dokładnie z tą samą konstrukcją, więc cudów nie ma. Znaczy się jeśli jakiekolwiek różnice by były, oznaczałoby to dość niepokojący rozstrzał tolerancji opuszczających fabrykę urządzeń. Dlatego też pomimo niezbyt imponującej, przynajmniej na papierze, mocy 50W na kanał Rotel nie miał najmniejszych problemów z oddaniem tak faktury, jak i motoryki najniższych składowych na praktycznie dowolnym repertuarze począwszy od najnowszego, heavymetalowego wydawnictwa Saxon („Hell, Fire And Damnation”), poprzez suto podlany elektroniką pop w wydaniu Meg Myers („Sorry”) na klasycznym „Ray of Light” Madonny skończywszy każdorazowo moje wcale nie najłatwiejsze do prawidłowego wysterowania Contoury Dynaudio robiły co do nich należy oferując zaskakująco nisko schodzące pomruki, bądź serwując istne galopady perkusyjnych wygibasów. Nie odnotowałem też żadnych niepokojących odstępstw od właściwej reprezentowanej przez Rotela klasie na średnicy, którą z powodzeniem można było określić mianem akuratnej z lekkimi tendencjami do ocieplenia. Nie ukrywam, że ten zabieg znacząco poprawiał sytuację zazwyczaj kurzących się na półkach krążków, które z racji niezbyt udanych realizacji niezbyt często lądowały w odtwarzaczu. Mówiąc obrazowo z obecności A10 A10MKII w swym systemie powinni być być zadowoleni m.in. miłośnicy twórczości U2, bądź The Cure, czyli kapel, których wpływ na rockową scenę trudno przecenić, jednak nie wiedzieć czemu sama jakość wypuszczanych przez nie wydawnictw niespecjalnie pozwalała na delektowania się nimi w kategoriach czysto audiofilskich. I teoretycznie 10-ka również nie jest w stanie wszystkiego w nich poprawić, jednak z racji wrodzonej wyrozumiałości i humanitarnego podejścia do wzmacnianego materiału akcentowała głównie zalety a nie wady. Idąc w górę pasma do krótkiej charakterystyki pozostały jeszcze najwyższe składowe, które idealnie komponują się z dopiero co obcmokaną średnicą. Próżno szukać w nich oznak utwardzenia, czy też zbytniej ostrości, która finalnie zamiast pozorów rozdzielczości owocowałaby podkreśleniem sybilantów a tym samym męczącym syczeniem. Jest gładko, komunikatywnie i na tyle swobodnie, by z jednej strony przekazywać informacje przestrzenne i aurę pogłosowa a z drugiej na tyle kulturalnie, by nie popadać w zbytnią żywiołowość, czy wręcz ofensywność.
W ramach podsumowania wypada mi tylko napisać, że Rotel A10MKII to naprawdę świetna integra mogąca sprawić wiele radości swym nabywcom. Problem w tym, że ma wyposażone w sekcję cyfrową rodzeństwo (A11 MKII), które z racji pomijalnej różnicy cen może kanibalizować niżej urodzony model. Tak jak jednak wspominałem – jeśli tylko posiadacie na stanie satysfakcjonujący Was przetwornik cyfrowo/analogowy, bądź źródło niewymagające takowego, to spokojnie możecie decydować się na 10-kę a zaoszczędzone pięć dyszek przeznaczyć na kwiaty dla Strażniczki Domowego Ogniska.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Esprit Audio Alpha
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 2 999 PLN
Dane techniczne
Wejścia analogowe: phono, 3 x liniowe
Moc wyjściowa: 2 x 50 W / 8Ω; 2 x 60 W / 4Ω
Pasmo przenoszenia: 10Hz - 100kHz, ± 0.5dB
Zniekształcenia THD: < 0.03 %
Odstęp sygnał/szum: 90dB (wyjścia liniowe), 85dB (Phono)
Pobór mocy (max): 150 W
Współczynnik tłumienia: 120
Impedancja wejściowa: 45kΩ line; 43 kΩ Phono MM
Czułowść wejściowa: 1,6mV Line; 1302V Phono
Max. napiecie wejściowe: 4V Line; 50mV Phono
Pobór mocy: 150 W , < 0.5 W (standby)
Wymiary (S x W x G): 430 x 73 x 347 mm
Waga: 6,6 kg