O ile początkowy, spowodowany renesansem czarnej płyty, wysyp budżetowych gramofonów nie wzbudził mojego większego entuzjazmu, to po ustabilizowaniu się sytuacji na rynku obraz przedstawia się zdecydowanie ciekawiej. Po prostu, to co od lat zalegało w firmowych magazynach albo trafiło na hipermarketowe półki i poszło w świat w ramach którejś z „mega” promocji albo, co równie prawdopodobne, uległo samoistnej biodegradacji. W końcu sami producenci zrozumieli, że więcej amatorów takich odgrzewanych kotletów raczej nie upolują i wzięli się do roboty, opracowując nowe propozycje. W dodatku, patrząc na to, co dzieje się na rynku mediów cyfrowych wyczuli koniunkturę aplikując oprócz wbudowanych przedwzmacniaczy gramofonowych również moduły ADC (to taka odwrotność DACa, czyli układ umożliwiający digitalizację sygnału analogowego), co mieliśmy okazję poznać podczas testu Denona DP-450USB a nawet łączność bezprzewodową – jak np. Audio-Technica AT-LP60BT. A właśnie, skoro wspomnieliśmy tego japońskiego wytwórcę, to po w pełni zautomatyzowanym i na wskroś plastikowym modelu AT-LP3 przyszła kolej na wyższą i zarazem zdecydowanie bardziej minimalistyczną konstrukcję, czyli AT-LPW40WN.
Powiem szczerze, że od dłuższego czasu, za każdym razem, gdy trafia do mnie jakiś budżetowy gramofon coraz lepiej jestem w stanie zrozumieć entuzjastów i fanów właśnie takich – możliwie prostych i zarazem przystępnych cenowo rozwiązań. O ile bowiem w zaawansowanym Hi-Fi, o High-Endzie nawet nie wspominając, w celu złożenia i precyzyjnej kalibracji gramofonu najlepiej zarezerwować sobie (długi) weekend, bądź wręcz wziąć urlop, zaopatrzyć się w multum wszelakiej maści instrumentów, szablonów, wag i co tylko ludzkość do tej pory w domenie analogowej wymyśliła, o tyle startowe pozycje cenników okupują modele nad wyraz bliskie idei plug’n’play, w przypadku których wypakowanie, montaż, kalibracja i uruchomienie nie zajmują dłużej niż … kwadrans. Serio, serio. W większości przypadków zostaje jeszcze chwila na remanent posiadanej płytoteki. Podobnie było i z naszym dzisiejszym bohaterem.
Wysmyknięcie całości z kartonu to był moment, podobnie szybko poszło poodklejanie i powysmykiwanie całej drobnicy z dedykowanych jej komór w styropianowych, ochronnych wytłoczkach, ułożenie wszystkiego na stole i przystąpienie do równie nieabsorbującego procesu złożenia. No to po kolei. Plinta jest do bólu klasycznym uosobieniem tradycji, czyli prostą płytą MDF w całkiem estetycznej okleinie imitującej drewno orzecha, której całe szczęście nikt nie wpadł na pomysł, żeby polakierować na wysoki połysk, dzięki czemu nie widać na niej kurzu, obecność którego i tak ogranicza znajdująca się w komplecie pokrywa. Zintegrowany z selektorem obrotów (33 1/3 i 45 RPM) włącznik główny skromnie przycupnął w lewym rogu. Całość usadowiona jest na dość symbolicznych czterech nóżkach z tworzywa sztucznego. Silnik jest wbudowany w plintę a oś jego wrzeciona, na które zakładamy płaski gumowy pasek napędowy, chowa cię pod powierzchnią talerza. Sam talerz to dość lekki, aluminiowy odlew ciśnieniowy, z dwoma otworami umożliwiającymi założenie ww. paska na oś silnika, którego masę (talerza, nie silnika) znacznie zwiększa, a przy okazji skutecznie niweluje ewentualne rezonanse, gruba a co za tym idzie również ciężka gumowa mata. Warto zwrócić uwagę na ramię, które zamiast ze spodziewanego na tym pułapie aluminium wykonano z włókna węglowego. Headshell AT-HS4 jest oczywiście zdejmowany, a owa oczywistość niesie ze sobą niewątpliwą zaletę dla szczęśliwego nabywcy wynikającą z faktu, iż już w fabryce montuje się na nim wkładkę MM (z ruchomym magnesem) AT-VM95E z igłą o szlifie eliptycznym. Siłę antyskatingu ustawia się wygodnym pokrętłem a winda ramienia, dzięki hydraulicznemu zawieszeniu działa nad wyraz płynnie, dystyngowanie umieszczając wkładkę na powierzchni płyty, oszczędzając tym samym słuchaczom nieprzyjemnego uderzenia w głośnikach. Gramofon posiada wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy, który oczywiście można wyłączyć w sytuacji, gdy zdecydujemy się skorzystać z zewnętrznego – wyższej klasy phonostage’a.
No dobrze, skoro wszystko (znaczy się prawie wszystko, gdyż ze względu na chęć nieopalcowania pokrywy leżakowała ona w kartonie) zostało złożone w pozornie sensowną całość najwyższy czas zająć się odsłuchami. Zanim jednak ów właściwy moment nadszedł, z racji fabrycznej nowości dostarczonego przez Sieć Salonów Top HiFi & Video Design egzemplarza, przez blisko dwa dni, o ile tylko okoliczności temu sprzyjały, mozolnie wygrzewałem wkładkę używając w tym celu specjalnie przeznaczonej do brzydko mówiąc „zajechania” stareńkiej płyty węgierskiej Omegi. Po takiej rozgrzewce taryfa ulgowa się skończyła i … na talerzu wylądował album „Children Of Sanchez” Chucka Mangione, wyszedłem bowiem z założenia, że jeśli uzbrojony w nową wersję bądź co bądź niedrogiej a zarazem popularnej 95-ki, gramofon poradzi sobie ze sporym składem, smyczkami, gitarami, blachami i dęciakami, to dalej już powinno pójść z górki. I rzeczywiście poszło, choć „dzieci” pomimo swojej dwupłytowej formy zagrały u mnie nie raz, a dwa razy pod rząd. Po prostu nie dość, że wszystko było na swoim miejscu, to jeszcze całość brzmiała po prostu dobrze. Była dynamika, nasycenie i jak na tak niedrogą konstrukcję zaskakująca rozdzielczość. Oczywiście kompletnym bezsensem byłoby porównanie poszczególnych aspektów z tym, co na co dzień zapewnia mi dyżurna, uzbrojona w 10-kę Dynavectora Kuzma, bo to zupełnie inne przedziały cenowe i zupełnie inny poziom oczekiwań, lecz tu chodzi o sam fakt intensywności doznań i wrażenia natury estetycznej, czyli czy coś się komuś podoba, czy nie. W końcu nic nie stoi na przeszkodzie by „lubić” zarówno Nissana Qube, jak i GTR-a, prawda? I tak właśnie jest z AT-LPW40WN, którego granie i pomysł na dźwięk po prostu mogą się podobać i mi, dziwnym zbiegiem okoliczności, właśnie przypadły do gustu. Nawet perkusyjno – dęta miniatura, czyli „Pilgrimage (Pt. I)” nie zbiła japońskiego gramofonu z tropu. Góra pasma miała właściwą siłę rażenia a perkusyjne solówki nie tylko wgniatały słuchaczy w fotel, co okazały się świetnym sposobem na odkurzenie membran głośników.
Przesiadka na przesiąknięty orientem prog-rockowy „Hiraeth” Lion Shepherd również z założenia nie miała być leniwym spacerkiem po deptaku, tylko kolejnym dość wymagającym sprawdzianem możliwości naszego pacjenta. Nie dość bowiem, że pełno tam niezwykle gęsto tkanych gitarowych pasaży przesterowanych gitar, to pojawiają się „problematyczne” Hammondy Radosława Kordowskiego a i santur Jahira Azim Irani’ego nie zawsze potrafi okazać się litościwy dla góry reprodukowanego pasma. Całe szczęście zaobserwowana przy Mangione „maniera” skupiania się na średnicy i dopełnianie jej nieprzesadzonymi skrajami pasma również i w tym przypadku zdała egzamin. Nie znaczy to wcale, że riffy po opuszczeniu strefy komfortu były brutalnie cięte i gaszone, lecz o pewną natywna gładkość i słodycz, tonizujące ewentualną ofensywność owego pasma. Podobnie jest z basowym fundamentem, który z jednej strony daje solidny fundament do gęstych aranżacji i symfonicznych tutti a jednocześnie jest kreślony nieco grubszą kreską, przez to nie jest tak zróżnicowany jak z wyższej klasy wkładek i transportów. Cały czas proszę jednak pamiętać o pułapie cenowym na jakim się poruszamy i zbytnio nie marudzić, bądź jeśli podpasuje nam styl 40-ki zawsze można pokusić się o zmianę wkładki na wyższy model. Choć z tym przynajmniej na początku zbytnio bym się nie spieszył, gdyż wystarczy jeden ruch przełącznikiem na tylnej ściance gramofonu, użycie zewnętrznego, lepszego phonostage’a i … wszystkie powyższe uwagi dotyczące swoistego uproszczenia przekazu mogą niejako z automatu iść w zapomnienie. Tak, tak. Inwestycja w porządne phono wciąga tytułowa Audio-Technicę na zupełnie inny, oczywiście wyższy poziom wyrafinowania. Rozciągnięciu podlega reprodukowane pasmo a i generowana scena zyskuje na swobodzie, oraz bardziej precyzyjnej gradacji planów. Krótko mówiąc jest potencjał, tylko trzeba wiedzieć jak go odkryć a potem uwolnić.
Audio-Technica AT-LPW40WN to kolejny przykład postępu jaki dokonał się w ciągu ostatnich kilku lat w segmencie budżetowych gramofonów. Wszechobecne plastiki ustąpiły miejsca klasycznym, znanym z droższych modeli, rozwiązaniom w postaci plint z MDF-u, czy ramion z włókna węglowego. W dodatku udało zachować się prostotę i intuicyjność obsługi, które tylko potęgują w pełni pozytywne wrażenia natury dźwiękowej. Bowiem AT-LPW40WN nie tylko świetnie wygląda, ale i równie dobrze gra, co powinno być wystarczającą zachętą do tego, by właśnie od niego rozpocząć swoją przygodę z płytami winylowymi.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 1 749 PLN
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature)
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini; Roon Nucleus
– DAC: dCS Vivaldi DAC 2.0
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Dynaudio Contour 30; Vienna Acoustics Haydn Jubilee
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Audiomica Laboratory Pebble Consequence USB; Fidata HFU2
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Tellurium Blue
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
Dane techniczne
Napęd: paskowy
Mechanizm: manualny
Silnik: DC
Dostępne prędkości: 33-1/3 RPM, 45 RPM
Nierównomierność obrotów: < 0.15 % WRMS (33 RPM) @ 3 kHz
Odstęp sygnał/szum: > 60 dB
Sygnał wyjściowy:
- Pre-amp: ""PHONO"": 4.0 mV @ 1 kHz, 5 cm/sec
- Pre-amp ""LINE"": 200 mV @ 1 kHz, 5 cm/sec
Wzmocnienie (gain) przedwzmacniacza: 35 dB, zgodne z korekcją RIAA
Pobór mocy: 1 W
Wymiary (W x S x G): 117 x 420 x 340 mm
Waga: 5.0 kg
Ramię
Długość efektywna: 223.6 mm
Overhang: 18.6 mm
Maximum Tracking Error Angle: < 2 stopni
Zakres Anty-skatingu: 0-3 g
Headshell
Model: AT-HS4BK
Waga: 8.5 g
Wkładka
Model: AT-VM95E
Typ: VM Dual Magnet
Napięcie wyjściowe: 4 mV (@ 1.5 kHz, 5cm/sec)
Nacisk wkładki: 1.8 - 2.2 g (standard 2.0 g)
Szlif igły: Eliptyczny
Wymiary igły: 0.3 x 0.7 mil
Rekomendowana impedancja: 47,000 Ω
Waga: 6.1 g
Zamienniki igły: AT-VMN95E, wszystkie z serii VM95