Muzyka z sieci oraz z własnych zasobów w postaci plików staje się powoli normą. Firmy oferują coraz bardziej wymyślny sprzęt audio, mający na celu przekonać potencjalnego Kowalskiego do zakupu stricte ich produktu.
W poprzednim tygodniu oraz w weekend dzięki firmie AUDIOMIX z Krakowa mieliśmy okazję przetestować i porównać 2 odtwarzacze plików/streamery sieciowe. Oczywiście już na wstępie walka pomiędzy dwoma przedstawicielami różnych szkół brzmienia wydawała się nierówna, bo i Cambridge'a sprzęt jest ponad 2 krotnie droższy od Pioneer'a ale i sama ilość możliwych połączeń tego pierwszego wprost miała z góry narzucić, kto w tym teście wygrywa/wygra. Ale czy na pewno ma to odniesienie do najważniejszego dla każdego melomana czyli samego brzmienia? Czy sprzęt za ponad dwukrotnie większą cenę (CXN), jest wstanie w kwestii samego brzmienia zaprezentować się na tyle atrakcyjnie, by skusić poszukującego tego typu sprzęt? A może to konkurent pomimo mniejszej ilości przyłączy, ze względu na brzmienie i atrakcyjną cenę wyjdzie obronną ręką? Skoro mamy w tym samym czasie obydwa streamery obok siebie, to dlaczego ich nie porównać?
DESIGN:
Pioneer N-30AE to typowy przedstawiciel segmentu Hi-Fi, absolutnie nie aspirującego ilością przyłączy do nawet klasy średniej. Nie wspominając premium.
Przód to charakterystyczne minimum dla tego typu urządzeń. Podstawowa ilość przycisków, pod którymi znajduje się kilka różnych opcji, by płynnie bez użycia pilota poruszać się po prostym menu odtwarzacza, czytelny 3.5" wyświetlacz oraz port USB równoprawny z tylnym w temacie obsługi dysków czy pendrive'a.
Na tylnym panelu znajdziemy zaledwie podstawę gniazd wymaganych w tego typu urządzeniach: Port USB (z obsługą dysków HDD o dużej pojemności), gniazdo sieci przewodowej LAN, wyjście RCA oraz dwa gniazda control, do obsługi urządzenia jednym pilotem (wł./wył.) Cieszy na tylnym panelu widok dwóch anten do sieci bezprzewodowych. Jak sam producent informuje, model ten posiada dwuzakresowy adapter Wi-Fi obsługujący pasmo 5GHz (11a/n) i 2.4 GHz (11b/g/n). Transmisja oparta o 2 pasma jest odporna na zakłócenia, umożliwiając stabilne połączenie w sieci. Jak na budżetowy odtwarzacz plików - jest dobrze.
Jak prezentuje się CXN v2 w kwestii designu i możliwości wejść/wyjść? Sam design nie odbiega znacząco od przyjętych obecnie "standardów". Poza wyświetlaczem dającym więcej informacji niż u "konkurenta" oraz umieszczonych wokół niego, niewyróżniających się przycisków najważniejszych funkcji - mamy jeszcze port USB (także w pełni funkcyjny) oraz jog dial. Już samo pokrętło w CXN v2 wyklucza konieczność poszukiwania pilota za każdym razem, praktycznie nie ma funkcji w tym urządzeniu, którą nie dałoby się obsłużyć ten sposób. W opcjach CXN Cambridge Audio znajdziemy także funkcję pre-amp. Po przejściu do trybu przedwzmacniacza, pokrętło CXN'a służyć też będzie do zwiększania/zmniejszania głośności naszego systemu.
Tył CXN odbiega całkowicie od tego, co widzieliśmy w przypadku Pioneer'a. Tutaj widać już na 1 rzut oka, że to o klasę wyższa półka sprzętu audio. Ilość wyjść i wejść wprost wskazuje, na ogromne możliwości urządzenia w temacie świata cyfrowego audio.
Można wręcz powiedzieć, że CXN nie zna pojęcia kompromisów w temacie przyłączy i prezentuje się naprawdę rewelacyjnie. No może poza tematem dołączonego do urządzenia modemu pod jeden z oznaczonych portów, który pracuje jedynie na starszym paśmie Wi-Fi - nie mając możliwości wykorzystania stabilniejszych połączeń 5GHz.
A tak wyglądają przody i tyły w/w sprzętów, stojących jeden na drugim:
OBSŁUGA:
Obydwa streamery mają dedykowaną aplikację, które swoimi możliwościami i stabilnością mogą cieszyć się uznaniem uzytkowników. Można wręcz określić je idealnymi partnerami do obsługi w/w sprzętu. Aplikacja Pioneer'a wydała się ciut bardziej responsywna (iOS) od konkurencji, ale nie dzieli je żadna przepaść i raczej stanowi to swoisty subiektywny odbiór każdej z niej. Piloty praktycznie nie różną się wykonaniem i stanowią klasyczne, by nie napisać "oklepane" rozwiązania. W tej materii bowiem ciężko oczekiwać czegoś nowego, a i w tym przedziale cenowym piloty raczej mają jedynie być, niż stanowić kolejną "atrakcję". Obydwu z nim ciężko odmówić ergonomii, ale też nie wyróżniają się kompletnie niczym od tego typu konstrukcji stosowanych od lat.
Ze względu na posiadane pokrętło przez CXN v2 - obsługa bez aplikacji i pilota jest zdecydowanie prostsza, szybsza i bardziej intuicyjna. Oczywiście, po kilku dniach z N-30AE można się przyzwyczaić do obsługi z panelu przedniego całego urządzenia, ale w tym przypadku jog dial Cambridge Audio "robi swoje" - na duży plus.
Obydwa odtwarzacze, to pełne wsparcie takich źródeł jak muzyka poprzez WiFi mn.: Airplay, DLNA (z odtwarzaniem w trybie gapless), odtwarzaniem plików Hi-Res i DSD oraz radiem internetowym. W pełni obsługa dużych dysków, przy czym CXN duże dyski obsługiwał naprawdę szybko, Pioneer czasem potrzebował dłuższą chwilę na indeksowanie/przeszukanie dużego dysku:
Ilość wspieranych formatów jest ogromna, obecnie każdy najpopularniejszy format czy źródło muzyki będące w zasięgu ręki melomana, jesteśmy w stanie odtworzyć na obydwu odtwarzaczach:
N-30AE: Do 11.2 MHz DSD/192 kHz/24-bit WAV/FLAC/Apple Lossless/AIFF Playback (wszystkie gapless)/ Chromecast built-in/Apple AirPlay / Spotify / TIDAL, Deezer cz Internetowe Radio.
CXN: ALAC, WAV, FLAC, AIFF, DSD (X64), WMA, MP3, AAC, HE AAC, AAC+, OGG Vorbis, UPnP (gapless), lokalne USB, USB Audio 1.0 i 2.0, S/PDIF Toslink i koaksjalne, Airplay, odbiornik Bluetooth BT100 (dodatkowy), radio internetowe, Spotify.
To, co przemawia na plus w temacie możliwości odtwarzania wynika wprost z rozbudowanej funkcji DAC, której po prostu w N-30AE firmy Pioneer NIE MA. Z założenia to wyższy model Japońskiej firmy (N-50AE) ma wypełniać te dodatkowe zadania i stanowić konkurencję dla CXN tak cenową jak i w temacie możliwości pełniąc rolę DAC'a.
Czy jednak zakładając, że przeciętny Kowalski czy Nowak stawiając sobie streamer i tylko streamer w domu, bez poszukiwania dodatkowych "atrakcji" w postaci wbudowanego DAC'a straci coś na jakości brzmienia, wybierając produkt relatywnie tańszy - Japońskiej firmy?
I tak, i nie. Wadą N-30AE jest jego zamknięta konstrukcja bez możliwości wypuszczenia sygnału cyfrowego do droższego i lepszego - już np.: posiadanego w systemie DAC'a. Wyjście analogowe zamyka nam wszelkie tego typu zabawy i wprost po części definiuje już na początku brzmienie naszego systemu. Pytanie tylko ilu melomanów kupując sprzęt za niespełna 1900 złotych (dokładnie, katalogowo 1899 zł.) zakłada tak daleko idące rozważania, jak zmiana brzmienia streamera poprzez dołączenie go do kolejnego urządzenia w systemie? A jeśli tak jest, N-30AE niestety nie zaoferuje im tego.
Czy to oznacza, że sprzęt musi posiadać kolejny element, by wydobyć z niego dobre brzmienie - na odpowiednim poziomie?
ODSŁUCHY:
Obydwa źródła zagrały w 2 systemach audio. Obecnie będącym na wyposażeniu EDGE NQ+W CA oraz dodatkowo w testach posłużył niejako przypadkowo wzmacniacz Yamaha A-S801.
Muzyka to pliki audio 16/44.1, 24/44.1 oraz 24/192, w szczególności: Lana Del Rey "Born To Die The Paradise Edition", Toni Braxton & Babyface "Love, Marriage & Divorce", Estas Tonne "Internal Flight 2013 (guitar version)" oraz album Pink Floyd "The Endless River (Deluxe).
Yamaha ze względu na specyfikę brzmienia "kochaj albo rzuć" najbardziej polubiła się o dziwo z Pioneer N-30AE. Było ciut plastyczniej, ciekawsza góra z niezbyt może wyszukanym dołem, ale nie sprawiającym swoja masą wrażenia dominującego w całym brzmieniu. Cambridge Audio z Yamahą zagrał z większym rozmachem, pokazując znacznie więcej szczegółów z jednoczesnym akcentowaniem dużej ilości (ale i różnorodności) niskich tonów.
Obydwu urządzeniom w tym połączeniu rzecz jasna zabrakło sporej ilości naturalności brzmienia, za to czuć było swobodę w kreowaniu poszczególnych pasm. Pioneer bardziej brylował w górnych pasmach, gdzie wysokie tony sprawiały wrażenie bardziej absorbujących nasze zainteresowanie. Cambridge rozkładał masę przekazu w miarę po równo, starając się nie faworyzować żadnego z pasm, jednak o wiele mocniej i zdecydowanie pokazywał niskie wszędzie tam, gdzie Pioneer zdawał się unikać jednoznacznego akcentowania pewnych detali niskich częstotliwości w nagraniach (szczególnie w albumie Toni Braxton).
Obydwa streamery otworzyły się w przypadku zmiany wzmacniaczy. Pioneer odzyskał oddech i przestrzeń, doszedł dół - może nie tak czytelny i otwarty jak w przypadku CXN, ale ładnie i bez narzucania się - prezentował detale i w miarę różnorodność niskich zakresów.
CXN testowany dla "sprawiedliwości" jedynie poprzez wyjście analogowe prezentował brzmienie dopełnione, góra otwarta lecz nie natarczywa. Wszędzie tam, gdzie spodziewaliśmy się w trakcie odsłuchu detali i swoistych smaczków (Estas Tonne), wszystko to było poukładane i na miejscu. Rzecz jasna nie było i także w tym przypadku gonitwy za absolutną neutralnością brzmienia i realnością każdego instrumentu. Każdy ze streamerów wnosił swoistą część siebie, dopełniając jak nie górę (N-30AE) to dół (CXN v2) swoimi akcentami. Na tyle jednak subtelnie i wręcz z ugrzecznioną manierą (CXN), że przy dłuższych odsłuchach absolutnie nie było uczucia zmęczenia przekazem żadnego z nich.
Czy Pioneer N-30AE jest w stanie wyjść z obronną ręką w konfrontacji ze znacznie droższym konkurentem? Brzmieniowo tak, jeśli wiemy co oczekujemy od tego typu sprzętu i nie planujemy dokładać kolejnych elementów w tor (DAC), mających na celu w domyślę poprawę/zmianę brzmienia.
Propozycja Pioneer'a jest co najmniej udana pod względem wykonania, funkcjonalności i sterowania. Za wspomnianą powyżej kwotę, dobierając rozsądnie pod swój wzmacniacz - nie zawiedziemy się, a sprzęt posłuży przez wiele lat gwarantując stabilność pracy i wszechstronność w temacie odtwarzanych plików. N-30AE to produkt kompletny i zdający się w 100% wypełniać pokładane w nim oczekiwania. Przy przemyślanym doborze w swoim systemie - można stworzyć bardzo przyjemne i dające wiele radości brzmienie. Okazuje się, że lepsza amplifikacja potrafi wyciągnąć więcej z tego sprzętu - kwestia odsłuchu.
CXN to jak wskazuje cena - inna kompletnie liga i test ten nie mógł zakończyć się inaczej, jak w całokształcie wyborem produktu Cambridge Audio. Odsuwając nawet na dalszy plan jego ogromne możliwości jako DAC'a - propozycja CA brzmi bardzo dobrze. Nie dziwi więc duże zainteresowanie produktem oraz fakt, że Brytyjczycy postanowili odświeżyć i poprawić kilka rzeczy, nie zmieniając przy tym całej konstrukcji. Osobiście w systemach droższych lub poszukując odtwarzacza plików otwartego na dalsze poszukiwania brzmienia - wybrałbym CXN v.2.
Każde z w/w urządzeń znajdzie zapewne spore grono zwolenników i słusznie, bo sprzęt jest przyszłościowy w zakresie obsługi plików, a wykonanie każdego z nich to bez względu na cenę - kawał solidnej roboty.
Na in minus N-30AE postawiłbym przejaśnienia podświetlenia wyświetlacza. Nie wiem, czy to "wada" konkretnego egzemplarza, czy te urządzenia tak mają. Podświetlenie jest po prostu nierówne i niektórym osobom przyzwyczajonym do idealnie równego podświetlenia - może (lecz nie musi) to przeszkadzać. W CXN v2 niezrozumiałym jest przy tak dużej różnorodności wejść i wyjść cyfrowych - stosowanie jedynie starszego trybu pracy sieci Wi-Fi.
Firma AUDIOMIX z Krakowa dla pierwszych dziesięciu osób zainteresowanych zakupem odtwarzacza CXN v2 firmy Cambridge Audio przygotowała ciekawą promocję. Na hasło: "AUDIOMIX FORUM AUDIOSTEREO" osoby te otrzymają 20% rabat przy zakupie urządzenia + przesyłka GRATIS!
AudioRecki
Pioneer N-30AE oraz Cambridge Audio CXN v2 dostarczył:
AUDIOMIX Kraków, ul. Kalwaryjska 96 tel.: (12) 263-28-22 lub 509-092-492
Dziękujemy!