Scheu Analog to nowy producent na polskim rynku, jednak w rodzimych Niemczech od dawna ma dość silną pozycję, jako rodzinna manufaktura o niedużej, ale stabilnej ofercie o uznanej renomie. Firma istnieje od lat 80. i obecnie kierowana jest przez wdowę po zmarłym założycielu. Katalog obejmuje cztery modele napędów i trzy ramiona, także wkładki, wyglądające na produkcję Benz Micro.
Testowany napęd jest prawdopodobnie najlepiej sprzedającym się w ofercie Scheu. Podobnie jak pozostałe, zbudowany jest na zasadzie wydzielenia silnika poza obudowę, co oczywiście powinno skutkować lepszą separacją wkładki i płyty od drgań napędu. Gramofony Scheu są stosunkowo ciężkie, ze sztywnym zawieszeniem, co pozwala je określić jako mass-loadery. Z drugiej strony, masa ta nie jest na tyle wielka, żeby można było zdać się na przypadek w kwestii stolika pod tym sprzętem. Testowana wersja Mk.II wyposażona jest w podstawę pod jedno ramię, istnieje też wersja z dwoma podstawami. Podstawa (armboard) może być wymieniona na wersję pod inny standard ramienia.
Wprawdzie do mnie trafił napęd w postaci zmontowanej, jednak zazwyczaj nabywca otrzymuje coś w rodzaju gramofonowego Lego. Akrylowa podstawa, zasypywanie ołowiem, zamykanie całego interesu, montaż łożyska… To są wszystko czynności użytkownika, wbrew współczesnej tendencji „no user serviceable parts inside”. Oczywiście trzeba taż nałożyć talerz, zdecydowanie ciężką i dużą strukturę z mlecznego akrylu. Na koniec można sobie zamontować ramię, na przykład firmowe Classic. Nie będę tutaj reprodukował całej instrukcji montażu, ale jest tego niemało.
Połączenie talerza z silnikiem odbywa się klasycznie, poprzez przeniesienie paskiem bezpośrednio na krawędź wysokiego talerza. Napięcie paska (żyłki) reguluje się eksperymentalnie. Silnik umieszczono w obudowie, na której znajduje się też trójpozycyjny selektor „33-0-45” obrotów, oraz dwa pokrętła do szczegółowej regulacji.
Napęd prezentuje się bardzo dobrze, zarówno sam projekt plastyczny jak i ergonomia są wysokiej klasy. Również jakość wykończenia jest powyżej przeciętnej. Przyznaję, że przejadły mi się już konstrukcje akrylowe, ale gramofon Scheu akurat prezentuje się atrakcyjnie nawet dla mego zblazowanego oka. To po prostu bardzo elegancka maszyna.
Dostarczone wraz z gramofonem ramię to konstrukcja unipivot (jak wszystkie ramiona tego producenta), a przy tym dość specyficzna. Patrząc na ten długi (12”) pagaj nie sposób wyzbyć się podejrzenia, że wykonał je dziadek właścicieli w szopie w ogródku. Całość zalatuje latami 50. zarówno jeśli chodzi o projekt, jak i materiał i sposób wykonania. Zaraz zaraz, to wcale nie musi oznaczać nic złego! Przyjrzyjmy się najpierw szczegółom.
Ramię wykonano z poczernionej blachy aluminiowej wygiętej w rynienkę otwartą od dołu. Głowica ramienia to spłaszczona końcówka tego samego profilu. Przeciwwaga ma kształt prostokątnego bloczka metalu, który wchodzi w tylną część profilu i tam jest mocowana jak w szynie, wzdłuż której się przesuwa (zależnie od potrzeby wyważenia). Blokowana jest od góry śrubą, która (od razu to powiem) nie spełnia w 100% swoich obowiązków. Anti-skating zrealizowano tradycyjnie, z ciężarkiem na żyłce. Zresztą, w tym ramieniu wszystko jest tradycyjne. Wychodząca z podstawy ramienia szpilka powinna trafić w maleńkie gniazdo umieszczone na spodniej stronie belki. Samo nasadzenie belki na ten szpindel jest pewną sztuką. W rynnie biegną również przewody, ciągnące się nieprzerwanie aż do wtyków (profesjonalny Neutrik), co uznajemy za dobre. Przewody te zwisają dość niedbale pod ramieniem, co uznajemy z kolei za amatorskie. Ogólnie, mieszanina plusów i minusów, ta ergonomia może się nie podobać, ale całość po zmontowaniu działa.
Ustawienie ramienia jest niemal tak trudne, jak to wynika z jego wyglądu. O nasadzaniu na szpilkę już mówiłem. O ile nie miałem kłopotów z VTA (ustawia się typowo, przez luzowanie śruby w podstawie), o tyle już z siłą nacisku były niezłe przejścia. Moja wkładka okazała się dość ciężka i trzeba było daleko wysunąć przeciwwagę, do pozycji, w której była trudna do właściwego zablokowania. Odpowiednio ustawiona i zablokowana śrubą przeciwwaga wykazała zaraz dużą łatwość poruszania w płaszczyźnie horyzontalnej. W ramieniu gimbalowym obciążałoby to łożyska, natomiast w unipivocie momentalnie zmieniało azymut. Oczywiście korekta była równie łatwa, jednak wolałbym posługiwać się w tym celu firmowym mechanizmem regulacji azymutu (mającym postać dwóch nagwintowanych dysków po obu stronach belki ramienia, na wysokości pilota). Ramie jest klasycznym, nietłumionym unipivotem, co znaczy, że odbiera każde drgania, nie mówiąc już o entuzjastycznej reakcji na pofalowaną powierzchnię płyty. Classic to ramie dla wyczynowców, którzy nie wahają się przed każdym rajdem regulować swej maszyny. O ile napęd bardzo mi się spodobał, o tyle jako ramie wolałbym chyba 12” SME. Wygodny jestem, jak zwykle stary tetryk.
Tradycyjno-sadystyczna konstrukcja gramofonu Premier/Classic procentuje przy słuchaniu muzyki. Szybko przekonałem się, że jeśli gramofon dostanie płytę dobrego tłoczenia i równą jak stół, odwdzięczy się stokrotnie. Zastosowana wkładka, poza nieco nadmierną masą, dobrze pasowała do ramienia Classic (Scheu popiera łączenie tego ramienia z Denonem 103). Niemieckie źródło analogowe wydaje dźwięk subtelny, organiczny w odbiorze, nasycony, a jednocześnie dość lekki. Gramofon rewelacyjnie wypadał w klasyce kameralnej, w jazzie (zwłaszcza w małych składach) i generalnie w muzyce wymagającej oddania subtelnego nastroju. Jest raczej przyjazny niż energiczny, nie ciągnie za łeb słuchacza, spokojnie zachęca. Wśród innych cech, duże wrażenie zrobiła na mnie głębia sceny stereofonicznej, bezpośrednie porównanie z gramofonem Transrotor wypadło na korzyść Scheu, drobne, subtelne dźwięki z tła były umieszczane we właściwym miejscu, nie wypychano ich niepotrzebnie na bliższe plany. Z kolei dynamika, zwłaszcza makro, była u Transrotora lepsza, chociaż dyskutowałbym, czy bardziej naturalna. Scheu ma po swojej stronie istotne argumenty, z których najważniejszym jest przyjemność słuchania.
Dźwięk był dosyć szczegółowy, ale nie powalał pod tym względem na kolana, poziom pod tym względem uważam ze średni (ale w klasie drogich gramofonów). W połączeniu ze swego rodzaju miękką lekkością brzmienia całość wypadała ponadprzeciętnie, na pewno mogła się podobać. Dobrze brzmiały duże składy symfoniczne, które Scheu „rozplątywał” bez trudności. Miejscami odczuwałem pewien brak dociążenia w najniższych tonach, choć równocześnie równowaga tonalna tego urządzenia nie sprawia wrażenia przesuniętej w górę. Znowu raczej subtelność niż ciężkie uderzenie, przy tym zdecydowanie dobre średnie tony, może nawet trochę podkreślone, kto wie?
Nie miałem problemów z tym urządzeniem podczas testu, wyjąwszy sytuacje z nierównymi płytami, na które nie jest on zbyt odporny (przynajmniej w testowanej konfiguracji). Musiałem tez przynajmniej raz poprawiać azymut, gdy rozregulował się po przypadkowym potrąceniu przeciwwagi. Z pewnością nie jest to gramofon do zagraconego salonu, w którym przewalają się tłumy. Dzieci i zwierzęta też nie są wskazane (ramię nie ma blokady w pozycji spoczynkowej i potrącone fruwa). Natomiast audiofil z własnym pokojem odsłuchowym powinien poważnie brać tę maszynę pod uwagę. Napęd rekomenduję jednoznacznie, natomiast ramie warunkowo, bo wymaga sporo cierpliwości. Dźwięk piękny, duża klasa dla znawcy, lubiącego długie seanse muzyczne. Cieszę się, że mogę powitać na Audiostereo tak ciekawe urządzenie. Dobrych gramofonów w cenie nie przekraczającej kosztu używanego wozu nigdy za wiele. A przecież Premier ma jeszcze młodsze rodzeństwo, które też warto wypróbować.
Alek Rachwald
Szczegółowe dane:
Dystrybutor: Pełne Brzmienie
Cena: 3660 EUR (napęd) i 660 EUR (ramię)
Silnik: DC, w osobnej obudowie
Zasilacz: wtyczkowy
Zawieszenie: sztywne
Łożysko: odwrócone
Masa: powyżej 20 kg (testowana wersja)
Ramię: 12”, unipivot
Masa efektywna: 14 g
System wykorzystany w teście:
Kolumny: Avcon ARM,
Wzmacniacz: SoundArt Jazz
Gramofon: Transrotor Super Seven LaRoccia/Merle Ref.
Przewody głośnikowe: Argentum GCG-6/4
Przewody sygnałowe: Zu Wylie RCA
Kable zasilające: Ansae Muluc Supreme
Filtr sieciowy: Ansae Power Tower Supreme