Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5762 opinie sprzęt

Krell S300i

S300i posiadam od 5 miesięcy, więc jest odpowiednio wygrzany i wpasowany w system odsłuchowy. Przed zakupem porównywałem go w salonie Top Hi-Fi bezpośrednio z KAV400xi na Viennach Beethoven Baby Grand (zabrałem swój CD Krell 280CD i okablowanie, włącznie z zasilającym). Zdecydowałem się na zakup S300i, gdyż w moim odczuciu zagrał o wiele lepiej niż starszy brat. Najkrócej można to opisać w ten sposób, że 400xi, słuchany jako pierwszy, zagrał nieźle (na pierwszym planie szybki konturowy bas i przestrzenne wysokie tony, średnica wycofana), ale włączenie w tor odsłuchowy S300i zaowocowało zupełnie innym charakterem brzmienia. Tu na pierwszym planie jest średnica, pięknie brzmią głosy ludzkie, bas jest nawet potężniejszy (na pewno schodzi niżej) i do tego wielobarwny, nie tylko mocno uderza, ale pokazuje różne sposoby artykulacji w grze instrumentów basowych. Bardzo fajnie słychać drive perkusji, ma odpowiedni pogłos, a stopa uderzenie, ale nie przesadnie twarde. Wyróżnia się też kreowanie przestrzeni zarówno wgłąb jak i między kolumnami. S300i dodaje masy dźwiękowi i powinien się sprawdzić tam, gdzie kolumny mają problem z basem i średnicą. Ogólnie dźwięk określiłbym jako neutralny z minimalnym ociepleniem, co mnie bardzo odpowiada. Dodam, że wszystkie odsłuchy w salonie, jak i później w domu były prowadzone poprzez XLR-y. Ostatnio miałem też przez 3 dni Albedo Versus RCA i również było super. W domu minęło jednak sporo czasu zanim mój system zaczął grać zgodnie z oczekiwaniami. Jest coś takiego, że każda zmiana klocka czy kolumn, a nawet kabli, na początku nie daje pełni zadowolenia. Przeżyłem to już wielokrotnie. Trzeba cierpliwości i trochę czasu, zanim dany element wpasuje się w system posiadany w domu. Z Krellem było podobnie. Nawet ustawienie kolumn musiałem zmodyfikować w stosunku do poprzedniego wzmacniacza NAD-a S300, a ostatnio zakupiony, z drugiej ręki Ansae Muluc, też po kilku dniach pokazał inne (bardzo pozytywne) oblicze niż zaraz po wpięciu do Krella. Ogólnie świetny wzmacniacz za swoją cenę. Myślę, że trzeba szukać czegoś w okolicach 20 tys. zł, żeby przebił S300i, a i to nie daje gwarancji, że będzie lepiej. I jeszcze jedno: moje klocki o wiele lepiej zagrały po postawieniu półek, w szafce Rogoz Audio, na na kolcach Soundcare Superspikes. Potem zakupiłem podobne, tylko wkręcane do kolumn - polecam to rozwiązanie. Jest duża poprawa we wszystkich aspektach. Chciałbym jeszcze sprawdzić jak zagra IPod bezpośrednio przez firmowy kabelek Krella, ale nie udało mi się go nigdzie wypożyczyć, a nie chcę kupować IPoda w ciemno, choć podobno wyjście też jest zbalansowane i ma grać fajnie. Może jeszcze będzie okazja to sprawdzić.


Dared Dared MP-60

Dzięki uprzejmości pana Krzysztofa z K&K Imports, i powodowany wrodzoną ciekawością, miałem okazję odsłuchac jednego z szerokiej oferty wzmacniaczy firmy Dared. Muszę zaznaczyć, że nie mam dużego doświadczenia w obcowania z klockami, a lampiak jest piewrwszym, jaki usłyszałem, dlatego wszystkie spostrzeżenia i wrażenia będą się odnosić do sytemu, który posiadam. Po rozpakowaniu, doznalem miłego zaskoczenia, wzmacniacz prezentuje się bardzo elegancko. Boki wykończone drewnem, niklowana blacha, bardzo miłe w dotyku pokrętła, osłona lamp zbudowana z prętów zamocowanych w pleksie, podświetlanej na niebiesko. Transformatory pokryte czarną blachą z logo firmy, a boczne ścianki także z drewna. Bardzo przychylne myśli. Po włączeniu, usiadłem z wrażenia, spoglądałem na małe miasteczko, położone gdzieś daleko w dolinie, odczucie było tak realistyczne, że wypatrywałem przechodniów. W środkowej części, dumnie, żarzy się magiczne oko, po podaniu sygnału, słupki drgając, nadają rytm całemu miastu. Niesamowite ! A co słychać w mieście? Wzmacniacz był zupełnie dziewiczy, więc potrzebował czasu na dojrzewanie. Po około piętnastu godzinach leniwej rozgrzewki, usiadlem wygodnie na kanapie i oddałem się ulubionej przyjemności. Pierwsze dźwięki, pierwsze błyskotliwe doznania. Znane płyty, znane głosy, a zupełnie inna estetyka. Wysokie tony, nie ma ich wiecej, ale są innej jakości, połskują, lśnią, gładkością przypominają aksamit, spadając srebrnym deszczem, łaskoczą zalotnie. Wszystkie opiłki zostały skutecznie odfiltrowane, a chropowte pory zamkniętę przez słodki syrop, który spływając, oblał także średnicę. Nie zdawałem sobie dotychczas sprawy, jak bardzo \"niedożywione\" i \"nastoletnie\" były głosy, Waits był małym chłopcem, w krótkich spodenkach, a Norah podlotkiem z warkoczykami, teraz usłyszałem dorosłego Waitsa i dojrzałą Norah. Emanują ciepłem, otulają, czarują, olśniewają, nasączone pięknem, wnikają głęboko w delikatną tkankę wrażliwości. Bliss w przejmujący sposób dotknął dawno uśpionej tęsknoty i nostalgii, ukrytej w zakamrkach duszy, a syntetycznie wygenerowane dźwięki, matematyczne, ożywają, nadając inżynierii słodkiego ciepła, szklana tafla uległa roztopieniu. Romantyczne zauroczenie. Krucha równowaga, gdy fundament chwiejny, jednak nie w tym przypadku. Bas jest bardzo energetyczny, mocny, rytmiczny, głęboki, urozmaicony i ma zadziwiająca rozdzielczość, na jednej z płytek, odtwarzanej na \"moim\" zestwie, pojawia się w pewnym momencie zniekształcenie, uzałem, że to przesterowanie, a tu okazuje się, że nic takiego nie ma miejsca, Dared zgrabnie i ze swobodą odtworzył ten moment. Granie bez prądu, dostarcza kolejnych pozytywnych wrażeń, kontrabas ma struny, każda inna, pieszczone czy szarpane, natychmiast nas o tym informują, stopa powoduje fizyczne drżenie, mocne uderzenia w kotły są jak pomruk burzy, Gotan Project dobitnie mówią o erotycznym znaczeniu rytmu. Elektronicznie \"napisany\" i wzmocniony bas, ma doskonałe warunki do masowania, pojawia się zdecydowanie i zdecydowanie sobie poczyna, nisko się kłaniając. Omamy przestrzenne, esensja stereo, porównywalne z doznawanymi, w dobrych realizacjach, szeroko i daleko, chwilami zza horyzontu, jednak w przypadku Dareda, jest coś więcej. Mówi się, że to powietrze, myślę jednak, że jest to szczególny rodzaj poświaty, taka otoczka swobody wybrzemiewania, magiczne zawirowanie powietrza. Rzeczy dzieją się lekko za linią głośników, w zorganizownej przestrzeni, bez przerysowań, w proporcjach odpowiadających zamysłowi realizatora. Barwy kształtują doznania, a tonalność nadaje znaczenia, światłocień subtelnie kreuje nastrój, barwy nabrały soczystości, obraz stał sie pełniejszy, malowana dźwiękami myśl kładzie się swobodnie na płótnie wyobraźni. Mocarzem wzmacniacz nie jest, a potrafi falą dźwięku przytłoczyć. Nie jestem wyczynowcem, gałka tylko raz zatrzymała sie na godzinie dwunastej, ale to wystarczyło, uszy zaprotestowały, dźwięk jednak pozostał niezmącony. Zadziwiająca właściwość, na małych pozimach głośności pojawia się pełen zakres dźwieku, doskonały kompan do łagodnych, ciepłych i spokojnych nocnych zapomnień. Wielką uczyniłeś mi przykrość, wracając do właściciela. Inicjacja zaowocowała pragnieniem posiadania, droga daleka, ale nagroda wspaniała.


Hegel HD10

DAC zakupiłem okazyjnie i w ciemno. Na dzien dobry w oczy rzucają się niebieskie diody, które dosłownie oślepiają, do tego przycisk power na tylnej ściance. W urządzeniu za ta kase trochę dziwne. Co do brzmienia. Zdecydowanie nie polecam HD10 do systemów dość jasnych, neutralnych. Kolumn grających zdecydowaną średnicą, bo w połączeniu z HD10 otrzymamy miksture wybuchową składającą sie z mega wokalu, perkusji, gitar zagłuszając przy tam całą resztę. Ale jeżeli ktoś szuka więcej powietrza na średnicy, detalu, podkreślenia bębnów, gitar, lubi wsluchiwać się w głos ulubionego wykonawcy to szczerze polecam. Nawiążę tu jeszcze do mojego systemu składającego się ze wzmacniacza Denon PMA-2000R oraz kolumn podłogowych średniej wielkości z topowej serii Magnata, czyli Quantum 905. Po zapięciu Hegla oraz niedawno nabytego wzmacniacza Denon PMA-2000R nie wiedziałem że moje kolumny potrafią zagrać z taką szybkością, detalem i kontrolowanym basem. Po wpięciu w system samego PMA-2000R uzyskałem precyzję wysokich tonów i dobrą kontrolę basu, ale HD10 dodał do tego jeszcze scenę 3d na średnicy, wyeksponował rzeczy "schowane" w tle, pokazał pewną trójwymiarowość instrumentów dlatego u mnie spisał się nad wyraz dobrze. Żeby do tego brzmienia dodać jeszcze glupi guzik power na przedniej ściance i zmienic prostackie niebieskie diody na cywilizowane czerwone było by to znakomite urządzeni dla ludzi szukających ożywienia ich systemu!


Cambridge Audio Trac1

Cambridge Audio w swoim starym katalogu posiadał dwa modele Cd o podobnej nazwie Track1 i Trac1.Właśnie tego drugiego postaram się opisać:) Po rozkręceniu c-ka zauważyłem że na płytkach jest napis Cambridge Audio cd4...wydaje mi się,że wlaśnie na bazie czwórki zrobiono Trac1,lub po prostu zostały przerzucone bebeszki i jest to Cd4,tylko w innym opakowaniu,ale do rzeczy. Nie spodziewałem się jakiś fajerwerków po tak leciwym dyskofonie,tak jest w rzeczywistości,jednak z drugiej strony staruszek niczym nie razi mimo ,że kosztował niewiele to niejednego cd o japońskim rodowodzie jeszcze by ''przeskoczył''Równowaga tonalna jest bardzo dobra co jest sporym zaskoczeniem. Średni zakres jest lekko wyeksponowany,bardzo dobrze łączy się z górą-gdzie słychać lekkie złagodzenie na skraju pasma, co mnie zdziwiło...przyzwyczajony do sterylności dzisiejszych Cambridge(wydaje się ze firma w tamtych czasach realizowała inną receptę na dźwięk)Oczywiście nie jest to góra wysokich lotów słychać,że gra tani odtwarzacz cd,ale niczym szczególnym nie razi. Bas jak na taką taniochę jest dobry, wprawdzie niskich pomruków nie budziet,ale w górnym zakresie poczyna sobie nieźle.Ogólnie całość przekazu jest lekko ocieplona , w całym pasmie spójna. W prawdzie takie cd-ki już dawno nie robią na mnie wrażenia,czasami można przy nich w komara uderzyć,ale początkujący przy zestawieniu z jasnym wzmakiem może jeszcze długo cieszyć się z takiego wynalazku.


Dali Zensor 3

Dali zensor 3 oferują całkiem spory dźwięk jak na monitory, gdyż ma minimalnie większe gabaryty i głośnik niż popularne konstrukcje typu 15cm. Zensor 3 nie narzuca mocno swego stylu, różnicuje nagrania, choć daje wyczuć się większa gładkość i brak agresywności. Góra jest dokładna, napowietrzona i słychać bardzo dużo, ale nie jest to podane w sposób agresywny i na talerzu, średnica i niskie tony również są w sam raz. Niskie tony przy głośnijszym słuchaniu ładnie pokazują niskie tony, wchodzą na obroty i dobry drajw gitar w rockowych kawałkach. Kolumny bardzo uniwersalne i raczej do większości systemów jak ktoś nie wie co kupić.


Mogami Digital

Mogami jest tanim kablem i to słychać. Góra zmatowiona, wokale osuszone, bas zubożony w barwie. To zła informacja, tyle że żadna z wymienionych wad nie występuje w natężeniu odbierającym przyjemność słuchania. Równocześnie kabel zadziwia spójnością brzmienia, precyzją i muzykalnością, których ze świeczką szukać w przewodach nawet kilkukrotnie droższych. Bo jest tak, że producenci często próbują uzasadnić rynkowy byt swoich budżetowych wyrobów nadając im charakterystyczne cechy brzmieniowe. Mogami jest inny. Nie napina muskułów których nie ma. Nadaje się do relaksujących odsłuchów, a ze względu na neutralny charakter może być świetnym punktem odniesienia do dalszych poszukiwań.


QED Reference Audio Evolution

Bardzo fajny kabel, ktory pozwolil mojemu systemowi rozwinac skrzydla. Praktycznie jest teraz w trakcie wygrzewania, ale musze powiedziec, ze zaraz po podlaczeniu efekty mnie zaskoczyly. W moim systemie rozjechaly poprzednie IC: Blue i Proteusa. Polecam


Alchemist Nemesis APD22a MkII

Zrównoważony, muzykalny, ciepły lampowy dźwięk. Urzekające średnie- pięknie słychać damskie wokalne. Szczegółowe, błyszczące bez ostrości- metaliczności wysokie.Dobra kontrola niskich tonów; jest kontur, głębia i odpowiednia waga. Dość wysoka moc, niezła wydajność prądowa. Alchemist Nemesis APD22a MkII bez problemu poradził sobie z trudnymi do wysterowania kolumnami podłogowymi Esa Continuum. Najmocniejszą stroną wzmacniacza jest jego muzykalność- (pewnie to zasługa pracy wzmacniacza w znaczącej części w klasie A) po prostu, słuchasz swoich płyt i nie możesz wyjść z podziwu jak to gra; angażując, relaksująco, intrygująco, ciekawie…


NAD 5320

Odtwarzacz z przelomu lat 80 i 90, do kupienia za niewielkie pieniadze obecnie, oferuje wysoka jakosc, współczynnik cena/jakosc b.dobry. Jak przystalo na Nad'a ilosc funkcji jak i wzornictwo zdecydowanie minimalistyczne. CD 5320 jest dosyc neutralnym odtwarzaczem, nie powinien zachwiac równowagi w dobrze dobranym systemie audio, nie doda za duzo basu, ale tez i nie podbije góry, ogolnie ładnie zarysowana scena z dobra dynamika i szczegółami. Bardzo wytrzymały model, niemalze długowieczny. Czyta wszystkie płyty, nagrywane CD-R równiez. Polecam ze wzgledu na niezawodnosc, na prawde wysokiej jakosci dzwiek i niska cene, jak rowniez sympatie do marki NAD:)


MIT Terminator 3

Dobry, od dłuższego czasu nieprodukowany już kabel, który można teraz kupić za stosunkowo niewielkie pieniądze (ca. 150 USD) w wersji Bi-wire. Według opisu na pudełku przeznaczony do systemów kina domowego (tak jak inne modele z serii Terminator), ale ja tak jak pewnie większość użytkowników stosowałem go w stereo.   W moich systemach z wzmacniaczami tranzystorowymi średniej klasy (Primare, Musical Fidelity) grał niezwykle czysto, bez podkreślania żadnego pasma. W porównaniu z wcześniejszymi kablami (grube przekroje miedziane) pojawiła się znaczna różnica w odtwarzaniu basu – zrobiło się go jakby mniej, ale bardziej zróżnicowanego. Zniknął efekt zbytniego przebrzmiewania i „on-note bass”, chociaż daje to na początku subiektywne odczucie zmiany balansu tonalnego w kierunku wyższych, a właściwie średnich częstotliwości.   Znacznie lepszy w moich systemach od tańszego kuzyna MIT Terminator 4. Tamten był nieco za wolny i anemiczny, dawał nieco „rozwodniony” dźwięk, Terminator 3 nie wykazywał takich wad.   Generalnie cała otoczka wobec MIT, a w szczególności ich kretyńskie klasyfikacje i diagramy (o ile procent ich „music interface” jest lepszy od zwykłego kabla) odstręcza normalnego człowieka od zakupu produktów tej firmy. Jednak MIT Terminator 3 na pewno jest warty polecenia bo – jeśli pominiemy cały ten ich sztafaż – to będziemy mieli zwykły „non-nonsense” produkt.   Jako nowy był efektywnie do kupienia pewnie za jakieś 1200-1400 PLN (dystrybutor raczej nie sprzedawał MIT-ów po katalogowych cenach, ja kupiłem go używanego kilka lat temu za 850 PLN i myślę, że obecnie realna cena w Polsce to jakieś 650 PLN.


B&W | Bowers & Wilkins 685

685 zastąpiły w moim systemie 602.5 s3 i jest to wyraźny krok na przód. Problem ze zbyt krzykliwymi wysokimi w moim odczuciu zniknął, przy czym talerze i miotełki nadal się mienią. To duża rzecz. Jeżeli dodać do tego niewspółmierny do filigranowych rozmiarów bas oraz przyzwoitą średnicę - kto wie, może w tym przedziale cenowym to wybór idealny? Kolumny angażują w słuchanie ponieważ dźwięk opuszcza linię kolumn. Być może scena nie jest szeroka ale to "wyjście" w stronę słuchacza jest absorbujące i nie może się nie podobać. Na uwagę zasługuje również wzornictwo, czy jak kto woli dizajn. Po zdjęciu maskownic kolumienki wyglądają nader oryginalnie choć nie krzykliwie.   P.s. Będąc przeciwnikiem wieszania kolumn na ścianie jestem aktualnie do tego zmuszony ze względu na latorośl. Warto dodać, że B&W przewidział taką możliwość przykręcając odpowiednią ramkę z tyłu obudowy kolumny. Znalezienie odpowiedniego uchwytu (z tzw. systemem kulowym) to już inna historia. B&W polecało uchwyt Omnimount 20.0W, jednak nie sposób go już kupić.


Dali Concept 2

Szukałem głośników do amplitunera Yamahy. Doszedłem do wniosku, że z powodów finansowych odpuszczam strefę głośników powyżej 2 tys. Kupuję parkę, która w przyszłości będzie służyć jako tył w KD. Pod uwagę brałem także specyfikę dźwięku Yamahy która "gryzie" się z niektórymi kolumnami (np Chorus JMLab) Mam mały pokój i większość odsłuchiwanych skrzynek to były monitory z głośnikami ok 6"". Wybór jest efektem kilku tygodni wożenia ampli na odsłuchy albo wypożyczania kolumn. Kilka razy podchodziłem do Concept 2 i za każdym razem okazywało się, że albo ktoś kupił albo sklep zamknięty. Udało mi się odsłuchać Concept 1 i Concept 6 i bazując na tym doświadczeniu doszedłem do wniosku, że Concept 2 to jest to. Pierwsze wrażenie: wszystko w dżwięku jest, ale jakieś takie mocno stłumione. Grać poprawnie zaczęły dopiero po ok 2 miesiącach. Nagle uświadomiłem sobie że gdy przełączę na tryb direct - czyli bez subwoofera - to bas nadal jest obecny :). Wokale damskie też znacznie się poprawiły. Krallowa zaśpiewała głębszym płuckiem. Przy głośniejszym słuchaniu pokazują całkiem niezłą szybkość, ale cały czas pozostają kulturalne i relatywnie łagodne (pracując z Yamahą). Szczególowość na poziomie średnim. Kolumny raczej do jazzu niż metalu czy techno. Nadal mam wątpliwości co do jakości wysokich tonów. Nie brakuje ich ale jakieś takie, jednobarwne i beznamiętne - być może to kwestia Yamahy i CD Sony (CDP991). Jestem fanem "ciepłej blachy" i tego na razie mi brak. Próbowałem to korygować interkonektami ale na razie efektów brak. Może zmiana CD większe rezultaty.


Tara Labs Apollo Extreme

Kabel gra neutralnie raczej do większych kolumn z obfitym dołem  trochę odchudza w kategori rozdzielczość, wybrzmiewanie dźwięku,  przestrzeń przegrywał u mnie ze starym qed qunex silver spilar reference ten drugi również siegał niżej na basie.


Jamo D590

no coz. chyba najdluzej produkowany model jamo w historii. od ich poprzedniczek 707i roznia sie jedynie przetwornikami. zaawansowana konstukcja pozostala bez zmian. jest natomiast spora roznica w konstukcji zwrotnicy przy porownaniu z nizszym modelem D570 na niekorzysc mniejszego modelu. ze wzgledu na nietypowa konstrukcje ciezkie do ustawiena w pokoju - jednak latwe do wysterowania dla nawet slabego sprzetu. potezny i nisko schodzacy bas potrafi zaskoczyc w muzyce jak i w kinie, jednak moglby byc nieco inny podzial woofera. nie mniej jednak slychac go nawet przy niskich mocach. kolumny grajace bardzo przejrzyscie i oddajace charakter sprzetu. wstep do high-endu. ciesza sie spora atrakcyjnoscia na rynku wtornym wiec stosunkowo latwo mozna je sprzedac. goraco polecam


Gale 4040

Dobrze grające niewielkie podłogówki za te pieniądze ok 500-700zł z używanych raczej nie kupi się niczego lepszego... dźwięk jest lekki i niemęczący łączyć raczej z ciepło grającymi wzmacniaczami. Bas nie schodzi bardzo nisko, ale jest dobrze wpasowany w resztę pasma dynamika jest niezła, góra pasma trochę wysunięta do przodu to jak zagrają będzie zależało w dużej mierze od wzmacniacza.


Audiolab 8000s

Witam zainteresowanych kupnem tego urządzenia. Posiadam wersję angielską doskonale zgrywającą się ze źródłem Thule Audio CD100, te połączenie jest fenomenalne, ale do rzeczy.   Wzmacniacz jest ciężki i dobrze wykonany, front z aluminium, wszystkie przyłącza złocone i porządne. Dźwięk określiłbym jako żywy, szybki z bardzo dobrą stereofonią dającą mnóstwo informacji w postaci planktonu zawieszonego między kolumnami. Mid-bass jest duży i piekielnie szybki, najniższe rejestry są dobrze kontrolowane ( są lepsze urządzenia ale nie w tej cenie, tu i tak jest rewelacja ), górą pasma to majstersztyk, bo wzmacniacz jest jasny ale góra jest czyściutka, że "palce lizać", nie kłuje po uszach a daje mnóstwo informacji o nagraniu. Średnia część pasma jest lekko pierwszo planowa z małą artykulacją na wyższe partie tego przedziału akustycznego.   Charakter tego urządzenia określiłbym jako chłodny, świeży i energiczny. Wzmacniacz daje życie słuchanej muzyce trzymając tempo i rytmikę, w połączeniu z cieplejszym źródłem lub kolumnami da poukładany dźwięk na wiele godzin odsłuchu, mikro-dynamika jest rewelacyjna a głośne słuchanie do dynamit, odczuwalny po ' godzinie 10:00 '. Rock, blues i jazz : 8000s czuje się jak rybka w wodzie.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.