Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

Harman Kardon AVR 230

Wymieniłem swój ampli AV. Dawny to był Yamaha rx-v640. Nowy to H/K avr 230. Poniżej kilka uwag po weekendowym odsłuchu (mój system: H/K AVR 230, Rotel RB 1070, B&W DM 604 s3, B&W DM 602 s3, B&W lcr 600 i B&W asw 675) H/K jest istotnie lepszy od mojej dawnej Yamahy. Dostrzeżone przeze mnie różnice:   1) HK to ciekawsza równowaga tonalna i zdecydowanie lepszy bas. Mam jasnobrzmiące głośniki, teraz ich charakterystyka brzmienia została doskonale skompensowana charakterystyką brzmienia ampli, który ma lekko wycofaną górę (bez utraty rozdzielczości) i znakomity, nisko schodzący, dobrze kontrolowany bas. W mojej opinii Yamaha basu miała zdecydowanie za mało, a jego prowadzenie było nudne. Moje wcześniejsze wpisy na forum stanowią dokumentacje tego, jak wymieniłem poszczególne elementy toru audio w poszukiwaniu dobrego brzmienia basu. Teraz dopiero jestem usatysfakcjonowany. Bezpośrednio przed wymianą ampli, mając silną końcówkę mocy (Rotel RB -1070) i bogate basem głośniki frontowe (B&W s3 604), nie mogłem słuchać muzyki bez subwoofera z uwagi na silne poczucie niedosytu basu. Teraz bez suba (chwilowo w naprawie) bas jest świetny.   2) Doskonałe analogowe tory dźwięku. Yamaha u mnie grała wyłącznie poprzez cyfrowy kabel koaksjalny, którym była podpięta do odtwarzacza dvd. Dźwięk z połączenia analogowego był wyraźnie cichszy, o słabszej rozdzielczości i dynamice. W H/K oba tory audio (cyfrowy i analogowy) są równoważne, tak że nie słyszę różnicy pomiędzy odsłuchem płyty cd na dvd playerze poprzez kabel cyfrowy w porównaniu z kablem analogowym. Oba źródła dźwięku odtwarzane są równie dobrze, co daje nadzieję, że można będzie podłączyć dobrej klasy odtwarzacz cd dobrej i ampli przekaże ten dźwięk nie zniekształcony z całą jego barwą i dynamiką. Już nawet teraz (na odtwarzaczu dvd pionieer 565) część dobrze nagranych płyt brzmi lepiej w trybie stereo bypass (ominięcie procesora dźwięku, dźwięk na całej jego ścieżce nie jest konwertowany z postaci analogowej na cyfrową) niż w jakiejkolwiek z postaci uprzestrzennienia dźwięku (a sam dźwięk przestrzenny w mojej ocenie jest lepszy niż w Yamasze)   3) H/K to zdecydowanie lepszy procesor dźwięku. Jest to procesor starszego typu niż procesor montowany w modelach 430 i 630 (tam montuje się cirrus'a Cs 49400). Ciruss Cs 49300 montowany w avr 130, 230 i 330 to jednak procesor, który wcześniej był montowany w takich harmanach jak avr 5500 i 5550 (informacja pochodzi stąd: http://international.harmankardon.com/press_room/ALL/news/AVR%202500%20-%20AVR%205500%20011211.pdf). Avr 5550 dostawały najwyższe noty za przetwarzanie dźwięku (WWW.areadvd.de). Na plus dla H/K trzeba zapisać zdecydowanie lepszą integrację DTS neo 6 (daje się w tym trybie z przyjemnością słuchać muzyki, w Yamasze jedynym trybem, który pozwalał słuchać muzyki było dla mnie 5 channel stereo, w dts lub dlp II dochodziło do wyraźnej utraty szczegółowości i spadku dynamiki). Na HK doskonale słucha się muzyki w trybie Logic 7 (wytwór własnych harmana, ekwiwalent dpl II) i dts neo 6. Ogólnie, odczuwalna poprawa w stosunku do Yamahy. Warto też odnotować niezwykle elastyczny bas management pozwalający ustawić częstotliwość odcięcia dla każdego z głośników z osobna na następujących pułapach: 40, 60, 80, , …200 hz. W Yamasze jedyny bas management to możliwość ustalenia głośników na small lub large (w tym pierwszym przypadku do suba idzie wszystko poniżej 100 hz) oraz skierowanie basu bądź do suba bądź do suba i głośników frontowych   4) Na koniec, hk avr 230 został uznany za nowy benchmark dla amplitunerów w klasie cen ok. 500 euro. Recenzje można poczytać na http://www.areadvd.de i http://www.soundandvisionmag.com/article.asp?section_id=3&article_id=577&page_number=1. (Ta ostatnia, to recenzja avr 330, który jest nieco rozbudowaną wersją avr 230). W moim odczuciu recenzje te, mimo że bardzo przychylne, nie pokazują jeszcze postępu jaki ja odnotowuje pomiędzy yamahą rx-v640 a hk avr 230, a to przecież ta sama liga cenowa, tyle że h/k jest modelem o 9 miesięcy młodszym Pozdr kl


Metaxas Iraklis II

Jak pewnie wielu z was zauważyło, od pewnego czasu jestem posiadaczem sprzętu Metaxasa, a dokładnie firmy Metaxas Audio Systems z Australii, prowadzonej przez Kostasa Metaxasa.   Firma powstała w roku 1981 i z pewnymi przerwami w działaniu istnieje do dzisiaj. Aktualna ofertę urządzeń Metaxasa - zresztą bardzo ciekawie wyglądających - można zobaczyć na stronie www.metaxas.com   Obecnie w moim systemie pracują przedwzmacniacz Marquis mk III oraz wzmacniacz mocy Iraklis II. Są to produkty z poprzedniej linii MAS - wzmacniacz mocy pochodzi z 1995 roku, a preamp z 1998 roku. Mimo wieku urządzenia są praktycznie nowe - wzmacniacz mocy kupiłem od Jasika (który był dystrybutorem MAS w Polsce) jako ex-demo w idealnym stanie w 2003 roku (!) - wzmacniacz przestał u niego na półce szmat czasu. Przedwzmacniacz prosto od Kostasa kilka miesięcy temu jako NOS - New Old Stock, czyli nowy, ale z poprzedniej serii.   Za wzmacniacz zapłaciłem 3500zł, a przedwzmacniacz 4000zł - czyli ok 4x mniej niz wynosi ich aktualna cena.   Na początek może trochę o końcówce mocy.   Iraklis (z greckiego Herkules) przyciąga uwagę przede wszystkim niecodziennym wyglądem. Jednym będzie się on bardzo podobał, innym mniej - mi osobiście bardzo przypadł do gustu. Nie będę tu tracił czasu na opis wyglądu - każdy może sobie zerknąć na zdjęcia - wyjaśnię tylko, że olbrzymia czarna puszka tuż za przednim panelem to obudowa transformatora, a znajdujące się tuż za nią, 4 niebieskie cylindry wystające z obudowy to kondensatory Philipsa o poj. 10.000 uF / 40V każdy.   Zaraz za kondensatorami, ukryta pod płatem polerowanej blachy, kryje się płytka wzmacniacza o wymiarach ok. 20x20cm, która zawiera wszystkie elementy wzmacniacza. Została ona zaprojektowane w ten sposób, aby maksymalnie skrócić ścieżkę sygnałową i jednocześnie obyć się bez używania jakichkolwiek kabli. Za elegancję układową, Iraklisowi trzeba zatem przyznać 10/10 punktów.   Rozwiązania układowe wzmacniacza spodobać się mogą minimalistom - bezpośrednio w torze sygnałowym, od wtyczki do gniazd głośnikowych, znajduje się tylko 15 elementów. Zastosowane części są wysokiej jakości - znajdziemy tu kondensatory WIMA i rezystory metalizowane.   Inną charakterystyczną cechą Iraklisa jest brak kondensatorów w torze (DC coupled) - Kostas uznaje je za największe zło każdego wzmacniacza. Wg słów Kostasa kondensatory spowalniają i rozmazują dźwięk. Zachowaniu jak największej szybkości wzmacniacza ma służyć także rezygnacja z tradycyjnego mostka prostowniczego w układzie zasilającym na rzecz szeregu równoległych, bardzo szybkich diód.   Całkowitym hardcorem jest już natomiast zastosowanie transformatora o mocy 1kW. Tej mocy transformator nie jednemu producentowi w zupełności wystarczył by do napędzenia hi-endowego wzmacniacza o mocy 200W na kanał, tymczasem Iraklis ma tylko ... 50 W na kanał przy 8 Ohmach. To się dopiero nazywa overkill !   Tak duży transformator przyczynia się także znacząco do wzrostu wagi wzmacniacza - waży on aż 18 kg, z czego 90% masy skupionej jest z przodu urządzenia.   Tyle o budowie, teraz trochę o dźwięku.   Iraklis miał entuzjastyczne recenzje w prasie na całym świecie. Większość z nich można znaleźć na stronie producenta: http://www.metaxas.com/pages/products/iraklis.html   W moim odczuciu, gdybym miał w kilku słowach opisać brzmienie Iraklisa, określił bym go jako ultra szybki, ultra precyzyjny, z perfekcyjną stereofonią i ze wspaniałym basem godnym najlepszych amerykańskich końcówek mocy (tylko szybszym:-)   Pierwszą rzeczą, która uderzyła mnie podczas słuchania Iaklisa, i która co ważne robi na mnie wrażenie w dalszym ciągu za każdym razem gdy go słucham jest jego szybkość, która jest tyle legendarna co wybitna.   Doprawdy nie słyszałem w życiu szybszego wzmacniacza, który potrafił by z większą prędkością oddać transcjenty perkusyjne. Myślałem że Callisto jest szybkim wzmacniaczem, ale i on nie może się równać z Iraklisem. W poruwnaniu do Metaxasa takie wzmacniacze jak McIntosh czy Plinius 8200P brzmią wręcz żenująco ospale. To już nie jest różnica - to jest już przepaść !   To samo dotyczy precyzji o ogólnej przejrzystości dźwięku. Iraklis jest tutaj wręcz chirurgicznie dokładny - żaden dźwięk nie jest tu ani odrobinę rozmyty czy pogrubiony.   Wreszcie stereofonia. Ciężko znaleźć wzmacniacz, który lepiej odwzorowuje szerokość i głębokość sceny dźwiękowej, gradacje planów, zogniskowanie źródeł czy wreszcie akustykę sali. Słuchając Pliniusa 8200P zawsze musiałem się zastanawiać gdzie dokładnie stoją poszczególni wykonawcy, jakie są miedzy nimi odległości itd. Nie z Metaxasem - tu wszystko było podane jak na tacy, niejako od niechcenia, scena miała hektary w każdym kierunku.   Bardzo dużym zaskoczeniem był dla mnie bas. Tu znowu musze powiedzieć, że nie słyszałem bardziej precyzyjnego, konturowego i szybkiego basu niż z Iraklisa. Nie wiem czy jest to zasługa superstabilnego zasilacza, braku kondensatorów w torze czy może wszystkiego razem - pewne jest jednak że Metaxas na zawsze zmienił mój pogląd na odtwarzanie najniższych rejestrów.   Do tej pory przywiązywałem niewielka wagę do odtwarzania najniższych częstotliwości i szczerze mówiąc zawsze dziwiłem się gdy na przykład Marek Sawicki potrafił się rozpisywać na kilka stron o jakości basu konkretnego urządzenia. Moje oczekiwania w tym zakresie były zawsze dość ograniczone. Ważne aby wzmacniacz miał dobrą barwę, stereofonię, przejrzystą górę. A bas ? A kogo to obchodzi... Cóż, Iraklis zmienił to wszystko. Dopiero z Iraklisem okazało się jak wiele informacji może być zawartych w tym zakresie, jak wiele informacji jest GUBIONYCH przez większość urządzeń. Kontrabas który na na Pliniusie czy Mc'u brzmiał jako przyjemne, jednostajne plum, plum, plum, na Metaxasie okazał się mieć zróżnicowaną prędkość, zróżnicowaną fakturę i milion szczegółów o których nie zdawałem sobie do tej pory sprawy. Dopiero teraz zrozumiałem że można czerpać prawdziwą przyjemność ze słuchania płyt Stanleya Clarka czy Marcusa Millera - rzecz do tej pory dla mnie nie do pomyślenia.   Ogólnie Iraklis to wzmacniacz bardzo dobry i bardzo nietuzinkowy. Jego szybkość, przejrzystość i precyzja są na pewno wzorcowe, aczkolwiek nie każdemu ten typ "bezlitosnej" prezentacjo może przypaść do gustu. Dla osób lubiących duże, ciepłe wokale, rozwibrowane wysokie tony wzmacniacz ten może być po prostu zbyt dosłowny i suchy.   W dźwięku Metaxasa jest coś z urządzeń Halcro ... ciekawe czy to zbieg okoliczności że obaj producenci pochodzą z Australii ?


Kenwood KA 4040 R

Wzmacniacz dosyć uniwersalny, ale o zaznaczonym własnym charakterze dźwięku. Brzmienie duże ocieplone, podparte na sugestywnej średnicy. Spowolniona faza ataku basu, gra raczej jego nizszym zakresem, choc co mile bas nie mna tendencji do buczenia. Po prostu tam gdzie nie ma za wiele do zaprezentowania woli raczej wycofac sie, niz nadłozyc za duzo, co mnnie akurat odpowiada. Wysokie tony dosyc czyste, minimalnie podkreślone. Bardzo ładne brzmeinie wokali, duże ciepłe lekko podkreślone. Scena nie wykracza na szerokośc poza zestawy, dobre wybudowanie w głąb, choc oczywiscie nie oczekujmy w tej cenie cudow. Generalnie bardzo mily w sluchaniu wzmacniacz, idealny do muzyki kameralnej, art rocka, wokali. Na ciezkim rocku moze brakowac odrobine szybkosci na basie. Wzmacniacz testowany był z dosyc wymagajacymi pradowa zestawami Dynaudio, byc moze stad wynikaly jego problemy z szybkoscia basu


AVM-Audio evolution A 2

Dosyć ciekawy intersujący model. Zauroczyła mnie w nim naturalność i dobre rozciągnięcie średnicy - otoczony nią byłem z każdej strony - piosenkarka stała przedemną i śpiewała z magiczną aurą. Soprany jak dla mojego doświadczenia bardzo dobre - na wysokim poziomie. Bas także dobrze rozciągnięty, niski. Wzmacniacz nie miał problemu z dynamiką, nie sprawiał wrażenia zmęczenia, duży rozmach. Wprawdzie słuchany w sklepie przez niedługą chwilę ale podobało się bardzo. Jestem w trakcie poszukiwania wzmacniacza, więc gdybym miał tyle funduszy to ta chwila zdecydowała by o zakupie go. Niestety wzmacniacz kosztuje na stronie producenta ponad 7 tysięcy, a szukam czegoś do 3500, więc mogę tylko pomarzyć


Plinius 8200 P

Plinius zebrał sporo bardzo pochlebnych recenzji, tak w prasie Polskiej jak i zagranicznej. Powiem szczerze - moje oczekiwania były przez to co najmniej spore. Tymczasem po podłaczeniu Pliniusa do mojego systemu spotkało mnie spore rozczarowanie.   Gdy słuchamy na Pliniusie wokali, jest całkiem OK. Są one duże, obszerne, ciepłe - jednym słowem przyjemne. Jednakże gdy tylko cos zaczyna zię dziać, nagranie nabiera większego tempa, przybywa instrumentów - zaczyna się równia pochyła.   Dźwięk jest zbyt gęsty, gruby, niemalże bezkształtny. W ślad za tym idzie bardzo słaba przejrzystość dźwięku (a w zasadzie jej brak), słaba konturowość i precyzja. Dotyczy to zarówno średnicy, jak również basu, który przypomina dużą, miękką poduszkę a la Harman/Kardon.   Jeżeli ktoś lubi wsłuchiwać się w wydarzenia w najnizszym zakresie (gitara basowa, kontrabas) przy Pliniusie może o tym zapomnieć. Mamy tu jednostajną, bezkształtną, miękką papkę.   Słaba przejrzystość dźwieku to także słaba stereofonia - słabe zogniskowanie, przeciętna szerkość i słaba głębia.   Dla osób lubiących zasnąć przy muzyce.


Esa Furioso 2

Przede wszystkim są to kolumny niesłychanie przeźroczyste akustycznie. Daje to możliwość bardzo głębokiego wniknięcia w szczegóły nagrania, swoistego prześwietlenia jego części składowych. Współpracując z odpowiednim sprzętem towarzyszącym ESY są w stanie odtworzyć wręcz nieskończenie bogatą paletę harmonicznych i alikwot.   Pamiętam, jak słuchając za pierwszym razem Furioso wraz z cyfrowym wzmacniaczem TACT Milenium byłem wręcz oszołomiony ilością informacji jaka do mnie docierała. Każdy, nawet najprostszy dźwięk, okazywał się być zbudowany z całej masy mniejszych, drobniejszych dźwięków, których istnienia mogłem się do tej pory jedynie domyślać. Dźwięki wydobywające się z klawesynu nie kończyły się z momentem zainicjowania, lecz pozostawały jeszcze długo po zdjęciu palców z klawiatury, wibrując w powietrzu i powoli zanikając. I tak było z każdym następnym instrumentem. Wszystko było dziesięć razy bardziej złożone i dziesięć razy bardziej realistyczne niż zazwyczaj. Posługując się terminologią komputerową, to jak gdyby przejść z trybu 256 na 16 milionów kolorów – kształt niby ten sam, ale wrażenie ogólne o niebo lepsze.   Przeźroczystość akustyczna oraz łatwość z jaką kolumny te radzą sobie z reprodukcją najmniejszych szczegółów sprawiała, że końcowy efekt w postaci otrzymywanego charakteru brzmienia zależny był w znacznie większym stopniu niż ma to miejsce zazwyczaj od elementów towarzyszących systemu. W zestawieniu ze wspomnianym wzmacniaczem TACTa, ESY grały niesłychanie precyzyjnie i detalicznie, ale cokolwiek chłodno. Dźwięk jak na mój gust był trochę zbyt szczupły i suchy. Z kolei towarzysząc wzmacniaczowi mocy Krell FPB 300 z przedwzmacniaczem Krell KRC-3, ESY grały dużo cieplej i całościowo bardziej naturalnie, choć już nie tak szczegółowo.   Furioso są pod tym względem bardziej podobne do dobrych elektrostatów, takich jak na przykład Sound Laby, niż innych kolumn dynamicznych. W porównaniu do elektrostatów są one jednak bardziej precyzyjne pod względem lokalizacji pozornych źródeł dźwięku. Poszczególne instrumenty nie maju tu typowych dla elektrostatów ponadnaturalnych rozmiarów, są one przedstawiane z zabójczą, milimetrową wręcz precyzją, tak jeżeli weźmiemy pod uwagę ich wielkość jak i położenie. Sama scena dźwiękowa na której usytuowani są wykonawcy może mieć ogromne wymiary, oczywiście kiedy pozwala na to nagranie, zaczynając się kilka metrów na zewnątrz kolumn i biec kilkanaście metrów w głąb. Wrażenie robił także kształt sceny dźwiękowej. W przeciwieństwie do większości kolumn, które zazwyczaj przedstawiają scenę jako zwężający się ku tyłowi trójkąt, Furioso robiły dokładnie coś odwrotnego. Ich scena zdawała się być szersza z każdym metrem w głąb, przez co możliwe było prawidłowe odwzorowanie instrumentów znajdujących się na jej obrzeżach.   Odtwarzanie basu i dynamika w skali makro jest zazwyczaj w przypadku małych kolumn rzeczą problematyczną. Tu ESY radzą sobie jednak zaskakująco dobrze jak na tak niewielkie kolumny. Basu jest na tyle dużo, że z zamkniętymi oczami łatwo by wziąć te kolumny za wyposażone w większy, 17 czy 18 cm głośnik niskotonwy. Do tego bas Furioso jest dobrej jakości, i to mimo zastosowania obudowy typu basrefleks. Jest on dość szybki i konturowy. Brak tu typowych dla obudowy tego typu spowolnień, dudnień czy podbarwień. Furioso z powodzeniem nadają się do nagłośnienia pomieszczeń o powierzchni do 25 m2 – w większych pokojach zaczynają już powoli tracić swój impet.   Dla wielbicieli prześwietleń rentgenowskich - jak znalazł :-)


Kimber kabel cyfrowy KCAG

KCTG to kabel brzmiący bardzo dosłownie. Nie ma tu miejsca na romantyzm, ocieplenie. Jego prezentacja jest zawsze super przejrzysta i super precyzyjna, wszystkie instrumenty są prześwietlane jak na zdjęciu rentgenowskim. Kimber jest także mistrzem w odtwarzaniu basu. Żaden z innych testowanych kabli nie potrafił odtworzyć najniższego zakresu z taką precyzją, potęgą i dynamiką co KCTG. Jedynym poważniejszym zastrzeżeniem jakie mam do tego kabla jest nie najlepsze odwzorowanie wymiarów sceny dźwiękowej. O ile sama szerokość jest poprawna, o tyle już oddanie głębi i wieloplanowości są dość znacznie ograniczone. Pod tym względem nawet kable tańsze mają więcej do powiedzenia. Kimber KCTG to kabel godny polecenia osobom posiadającym najwyższej klasy sprzęt i ceniącym detaliczność, precyzje i dynamikę. Ci który preferują ciepły, miękki, analogowy dźwięk powinni natomiast poszukać gdzie indziej.


Siltech kabel cyfrowy koaksjalny HF-8Si

HF-8Si to przede wszystkim niezwykle przeźroczyście brzmiący kabel, niewiele dodający od siebie do odtwarzanego dźwięku. Jest on zawsze ultra gładki i ultra czysty. Zdumiewa rozdzielczość tego kabla. Po jego podłączeniu dźwięki wręcz eksplodują bogactwem alikwotów. Obraz muzyczny jest tu malowany niezwykle finezyjną kreską. Przestrzeń, powietrze, mikrodetale – kabel ten ma tego wszystkiego pod dostatkiem. Podobnie jak pozostałe srebrne konstrukcje, jest to kabel niezwykle precyzyjny i dynamiczny. Wrażenie robi tu zarówno mikrodynamika, pozwalająca uchwycić najmniejsze zmiany w natężeniu dźwięku, jak również jego szybkość, sprawiająca że perkusyjne transjenty uderzają jak błyskawice. Wymiary sceny dźwiękowej są odwzorowywane bez istotnych ograniczeń. Jeżeli tylko pozwala na to nagranie i sprzęt towarzyszący, HF-8Si pomoże wyjść poza fizyczne granice pokoju. W porównaniu do najlepszych kabli Siltech odznacza się szczuplejszą, lekko schłodzoną barwą, jego wysokie tony są odrobinę bardziej matowe, nie tak sugestywne.


Plinius 8200 P

W zasadzie muszę się zgodzić z opinią Elberotha, ale tylko w zasadzie :) Niewątpliwie Plinius jest wzmacniaczem nie męczącym i przyjemnym w długich odsłuchach. Sprzęt raczej dla melomana niż audiofila. Natomiast jeżeli ktoś ma zamiar wsłuchiwać się w mikrodetale, oczekuje energii i zjawiskowej przestrzeni to nie tędy droga. Wtedy raczej należy głębiej sięgnąć do kieszeni posłuchać co np. Gryphon ma do zaoferowania. Plinius najlepiej sprawdza się w akustycznym jazzie i jako taki jest mało uniwersalny, co jest zdecydowanie wadą. Np. w dużych składach symfonicznych potrafi się pogubić, choć niby do ułomków nie należy (35A w impulsie). Jednak starannie dobierając do niego kolumny (energiczne, by nie rzec żywiołowe :) mozna uzyskać naprawdę dobry dźwięk. Wzmacniacz ten jednak już przeszedł do historii (tak samo jak integry 8100 i 8200) i w miejsce serii 8xxx weszła seria 9xxx. W związku z tym poniższą opinię należy trakować jako mowę pośmiertną :)


Minima Audio Ultima 3.2

Z firmą Minima Audio zetknąłem się po raz pierwszy w czasie ich prezentacji wrocławskiej prezentacji w Delta Studio, grały tam zbudowane na głośnikach Audaxa modele Talisman i MicroMonster. Później także miałem okazję posłuchać Micromonsterów w warunkach domowych i po tym odsłuchu było już wiadomo, że konstruktor „wie o co chodzi”. Jednakże największe zainteresowanie wzbudzały we mnie kolumny Ultima 3.2 zbudowane na bardzo podobnych głośnikach jak używane przeze mnie Dali Grand Coupe, czyli wysokotonowym Scanspeaku i niskośredniotonowym Vifa. W tym celu będąc w Bydgoszczy umówiłem się na odsłuch w siedzibie Minima Audio. Ultima 3.2 jest kolumną wolnostojącą typu bas reflex z tunelem wyprowadzonym do przodu na samym dole obudowy (plastikowe wyprowadzenie kanału ujmuje nieco elegancji tym głośnikom – tu można by pomyśleć nad czymś ładniejszym). Ścianka przednia jest lekko pochylona do tyłu i zaokrąglona po bokach w okolicy tweetera. Rodzaj wykończenia można dobrać według własnego uznania, co cieszy bo prezentowana para wykonana w naturalnym dębie (albo czymś podobnym?) sprawiała przyciężkie wrażenie. W jakiejś ciemnej okleinie cherry albo rosewood (?) wykończone na gładko prezentowałyby się bardziej elegancko. Jako punkt odniesienia na miejscu występowały znane mi już wcześniej Talismany i Micromonstery. Elektronika to leciwy, ale za to wysoki model wzmacniacza Sansui o mocy 2x85W(były też używane inne wzmacniacze ale ten grał na wszystkich podłączanych kolumnach zdecydowanie najlepiej) i brzydka, ale bardzo dobrze grająca CAL IconII. Pomieszczenie odsłuchowe Minima Audio ma około 50m2 i mimo, że świetnie przygotowane akustycznie, ze względu na dużą kubaturę stanowiło nie lada wyzwanie dla stosunkowo niewielkich dwudrożnych kolumn. Na początek podłączyliśmy Talismanach, które znałem z niesławnego odsłuchu w Delta Studio - zagrały o niebo lepiej niż we Wrocławiu, ale mieszane uczucia pozostały. Po włączeniu Ultim od razu było wiadomo czego te mieszane uczucia dotyczyły – największa różnica dotyczyła barwy instrumentów i co oczywiste biorąc pod uwagę zastosowane głośniki czystości i selektywności wysokich tonów. Stereofonia pozostawała bardzo dobra. Minimalnemu spowolnieniu względem Talismanów uległ jedynie rytm. Na płycie Beli Flecka – „Greatest Hits of the 20th Century” wszystkie instrumenty brzmiały naturalnie i żywo, bas robił świetne wrażenie z jednej strony szybkością z drugiej wypełnieniem – pewnemu ograniczeniu ulegały jedynie najniższe składowe, co zrozumiałe, biorąc pod uwagę wielkość pomieszczenia. Z przyjemnością słuchało się koncertów Bacha i Vivaldiego ze świetnie zrealizowanej płyty Philipsa. Skrzypce i obój odzyskały należną im pełnię brzmienia po nieco zbyt piskliwej prezentacji z Talisamnów. Po kolejnych utworach z płyt „Eolian Minstrel” Vollenveidera i „Clutching at Straws” Marillion słychać było, że Ultimy to kolumny uniwersalne nie bojące się żadnego repertuaru. Dopiero przy odtworzeniu żeńskiego wokalu ze składanki GRP dało się wychwycić śladowe podbarwienia i pewne „powiększenie” niektórych instrumentów względem innych, jednakże trzeba tu wziąć pod uwagę także ograniczenia wzmacniacza. Po powrocie do domu właściwie potwierdziło się, że charakter i klasa brzmienia Ultim jest porównywalna z Dali (źródło domowe to Marantz CD17mkII, wzmacniacz Arcam 6+). Różnice wydają się wynikać z charakterystyki pomieszczeń (bas i przestrzeń) i zastosowanej elektroniki oraz okablowania (średnica) – wysokie tony były właściwie identyczne. Sumując Minima Audio Ultima 3.2 to według mnie głośnik bardzo uniwersalny oferujący całkiem dojrzałe brzmienie i choć w kategoriach absolutnych nie tani to jednak w porównaniu do bezpośrednich konkurentów – tu myślę o monitorach Dali, Danish Physics czy tez Contourach Dynaudio (bo przecież fani brzmienia a’la JMLab, czy Monitor Audio od razu pójdą szukać gdzie indziej) jednak tańszy i... nie wymagający podstawek. Być może w niektórych aspektach takiej konkurencji, a w innych ją przewyższa natomiast żeby to zweryfikować trzeba było by użyć wyższej klasy wzmacniaczy, albo... np. dobrego gramofonu jako źródła. Jak dotąd najlepiej grającym polskim głośnikiem jaki miałem okazję słuchać były ESA Continuum - teraz ESY zajmują bardzo dobrą... drugą pozycję.


B&W | Bowers & Wilkins 602,5

NIE JEST TO WERSJA PODŁOGOWA 602 ! co potrafia sugerowac niektorzy sprzedawcy! To po prostu 601 z fabryczna noga :) Słuchalem ich chwile w sklepie, oraz pare godz w domu. W stosunku do 602 bas jest słabszy, i nie schodzi tak nisko aczkolwiek jak dla mnie wokale brzmia lepiej. Jest to chyba zasługa bardziej spojnego pasma gdyz 602 ma głosnik 18cm i jakos wokale brzmiały lekko przytłumione gdy ich słuchalem.   602,5 to przyzwoita kolumna, brzmienie serii 600 z metalowymi kopułkami moze sie podobac albo nie, ma tylu zwolenników co i przeciwników co nie zmienia faktu iz uwazam je za dobre kolumny. Osobiscie jednak wole brzmienie mniej jaskrawe i bardziej ocieplone, moze dlatego konstrukcje Paradigma bardziej przypadły mi do gustu. Podsumowywujac: Jak masz sredniej wielkosci pokój, lubisz czyste ostre brzmienie 601 lub 602,5 beda dobrym wyborem. Podstawkowa 602 ma o wiele wiecej do zaoferowania jesli chodzi o bas, ale jak dla mnie odbywa sie to kosztem wycofania srednicy a zwlaszcza wokali. Cena sklepowa jest przesadzona, napewno sa lepsze od 601 ale 602 bija je napewno jesli chodzi o pasmo przenoszenia dolnych rejestrów. Dlatego swietnie sie sprawdza jako tylne głosniki kina ew głowne głosniki w stereo ale do pokoju do 20m2. Powyzej troche nie wyrabiaja. Fakt iz te które słuchalem nie byly wogle wygrzane i napewno po paru dniach słuchania grały by lepiej!


Alphard ETP Colorado

Kabel głośnikowy zakupiłem w drodze eksperymentu, celem czasowego użytkowania (do czasu zakupu lepszych kabli). Kabel zakupiłem po 6 zł/m a wykonany jest z miedzi 5N !!! W kablu są cztery żyły :4x 0,75 mm^2 (dwie pary, w parze jest jeden przewód w izolacji bezbarwnej a jeden w izolacji barwy niebieskiej, skręcone wzajemnie). Miedź jest izolowana bardzo elastycznym i grubym tworzywem sztucznym (chyba PCV) Więcej informacji o kablu np.: http://www.eltaj.pl/kable.htm Taką czystość miedzi i podobne skręcenie przewodów kojarzy mi się z kablem QED Silver Anniversary – tam miedź jest jeszcze srebrzona. Kabel ETP Colorado w pierwszej chwili po wpięciu do systemu zagrał wyraźnie inaczej niż chwilowo wpięte, stare kable z miedzi beztlenowej (no name) – Alphardy grają z wyrażnie wycofanym górnym zakresem; po kilku dniach albo kable się „wygrzały” albo ja się przyzwyczaiłem do ich brzmienia. Basy brzmią miękko i nie są jakoś wyraźnie sprężyste. Wycofanie góry już tak mnie nie razi a nawet stwierdzam poprawne zrównoważenie dźwięku. Stereofonia jest prawidłowa (tu nie mogę być całkiem obiektywny i bardziej szczegółowy, ze względu na problemy z akustyką mojego pokoju). Kabel ten w ocenie bezwzględnej nie jest bardzo analityczny (ale w mojej ocenie jego analityczność jest zbliżona do poziomu DNM Reson – co świadczy bardzo dobrze o jakości przewodu za 6 zł/m); DNM Reson jednak dużo lepiej prezentuje basy (niżej, szybciej, lepsze barwy). U mnie ten kabel może pozostawać do czasu zakupu lepszych kabli, bez krzywdy dla słuchacza, a to sprzyja spokojnemu doborowi optymalnych kabli głośnikowych. ETP Colorado spisze się bardzo dobrze w tanich systemach a w tych zbyt jasno brzmiących – może nawet być zbawieniem i rewelacją.


Audioquest Type4

Kabelek ten porownuje najchetniej do supry rondo bo moglem je wymiennie sluchac przez pewien czas. Dobre strony type 4 to mile i lekko ocieplone brzmienie, ladnie wybrzmiewajace instrumenty i dobrze slyszalne poglosy i echa. Niestety, kabel ten ma wszelkie ograniczenia swego przedzialu cenowego a wiec umiarkowana szczegolowosc, utemperowane i zaledwie poprawne wokale, zbyt miekki bas i monotonna gore pasma. Caly czas czuje sie jego ograniczenia. Jednak ogolny balans tonalny jest poprawny i slucha sie muzyki z wzgledna przyjemnoscia. Wpiecie choc raz porzadnego kabla burzy na zawsze spokoj posiadacza type 4. Niestety, takie doswiadczenie czesto przekierowuje myslenie na strone ekonomiczna przedsiewziecia.


Supra Rondo

Kablek o jasnoniebieskim kolorze, miekki i latwy do wpinania. Ma dobre parametry labolatoryjne stad polecany jest, kidy kable maja miec znaczna dlugosc. Do 20 m praktycznie nie powoduje zadnych klopotow sygnalowi. Brzmienie jest jasne w gorze pasma stad nie nalezy go kojarzyc ze zbyt janymi, budzetowymi systemami. Bas jest dosc dobry ale takze nie tak spektakularny jak w niektorych innych kablech. Z szybkim wzmacniaczem i takimiz kolumnami prezentacja basu jest bardzo efektowna i sprezysta. Z powolnymi i cieplymi wzmacniaczami bas wyraznie rozlazi sie w najnizszych rejonach. Wokale sa nieco metaliczne w brzmieniu. Szczegolowosc i detale na dostatecznym poziomie ale biorac pod uwage cene nie jest zle.


Sansui TU 217

Tuner Sansui TU-217 produkowano od 1978r. (wg http://fmtunerinfo.com/sansui.html) Wymiary: szer. 430 mm x wys. 100 mm x głębokość 250 mm. Aluminiowy, polakierowany na czarno panel przedni ma wystrój „typowy : dla epoki”: skala (FM 88-108 MHz/AM 530-1600 kHz) dwa wskaźniki wychyłowe („Signal” i „Tune”), trzy przełączniki „hebelkowe” : „Power”, „Mode” (FM auto/mono) i „Selector” (FM/AM) ponadto są dwie czerwone diody LED („Power” i „FM stereo”) oraz duże pokrętło strojenia (średnica ok. 46 mm). Ani skala ani wskaźniki wychyłowe nie są podświetlane (podświetlanie tych elementów stosowano w modelu TU-317 i wyższych) jednak białe tło i czarne wskazówki kontrastują wystarczająco nawet przy słabym oświetleniu. Z tyłu tuner posiada antenę AM oraz gniazda anteny zew. FM (300 Ohm i 75 Ohm), gniazda audio (typu Cinch) oraz przełącznik napięcia (110 V/220 V) i zwykły kabel sieciowy. Zastosowane gniazdo anteny FM to właściwie zaciski w których mocuje się goły kabel antenowy i dokręca trzy śrubki – rozwiązanie proste i niezwykle skuteczne; aż dziwię się, że współcześnie jest zarzucone. W dzisiejszych tunerach często wystarczy lekko potrącić kabel antenowy (zwykle dosyć sztywny) i skutkuje to wypadaniem wtyku antenowego z gniazda, przy mocowaniu kabla antenowego w zaciskach Sansui nic takiego nie może się zdarzyć J Wewnątrz rozpoznałem trochę kondensatorów elektrolit. Elna; transformator ma obudowę z ciemnoszarego tworzywa sztucznego – a więc chyba nie jest ekranowany (w wysokich modelach Sansui transformator często jest montowany w metalowej osłonie ekranującej). W Internecie jest sporo propozycji modyfikacji tego tunera, mój nie jest modyfikowany. Tuner wymaga możliwie dobrej instalacji antenowej. W moim przypadku głównie odbieram program II PR oraz Trójkę – z nadajnika oddalonego w linii prostej o ok. 67 km. Najwięcej problemów stwarzał odbiór programu II PR – w przypadku anteny dookólnej na balkonie słychać było szum i „świerszczenie” ale po zastosowaniu anteny 5-elementowej (f-my „Dipol”) na dachu oraz ok. 20 m kabla 75 Ohm (CTF 113) uzyskałem odbiór niemal idealny; nawet przy bardzo głośnym odsłuchu nie ma już szumu ani „świerszczenia”, teraz tuner odbiera bardzo wiele stacji (w tym kilka czeskich J w stereo !). Dźwięk jest bardzo przyjemny, barwa w pełni prawidłowa, stereofonia precyzyjna a nawet przy udanych realizacjach radiowych (np. koncerty ze studia PR Trójka) można stwierdzać położenie pozornych źródeł dźwięku w trzech wymiarach. Zakup tego tunera dowodzi, iż niektóre konstrukcje z dawnych lat dorównują jakością dźwięku wielu współczesnych tunerów. Ja sam miałem kilka lat temu tuner Technicsa ST-GT 550 z RDS-em. Przy nastawieniu na odbiór tylko kilku ulubionych stacji radiowych brak RDS-u w tunerze Sansui TU-217 nie stanowi istotnego problemu a analogowe strojenie tunera odbywa się szybko i wygodnie.


Sansui TU 217

zachecony opinią kolegi poniżej, jak rowniez lekko zauwazalnym wzrostem zainteresowania analogowymi tunerami na samym forum, postanowilem rowniez napisac cos o moim egzemplarzu tu 217tki. Opinie wzbogace o odniesienie do tu 717, ktorego rowniez posiadam od jakiegos czasu.   Moj egzeplarz w moim systemie sprawuje sie bardzo dobrze. Dzwiek ma swietna barwe. Scena prezentuje sie zachwycająco. Generalnie tunera slucha sie niezwykle lekko, przyjemnie. Duzo zadowolenia sprawia wsluchiwanie sie w dosc precyzyjne rozstawianie głosu czy instrumentow. Niestety opinie te odnosza sie tylko do mocnych sygnalow, ktorych w mojej okolicy jest niewiele. 217tka jest o maly krok za 717tka w omawianych warunkach odbioru jezeli chodzi o barwe dzwieku, byc moze jest to nawet kwestia sugestii. Nieco gorzej z ogolnym otwarciem dzwieku. To dosc nieprecyzyjne stwierdzenie, generalnie chodzi mi o otwartosc prezentacji sygnalu stereo. Delikatne wysokie dzwieki, gdzies zaslyszane w tle "za kolumnami" sa jednak dobitniejsze w 717tce. Mysle ze moglbym zyc spokojnie z 217tka,..... gdybym oczywiscie nie uslyszal 717tki czy chocby pioneera tx 9800, ktorego mialem niedawno na polce.   Caly czar 217tki pryska jak banka mydlana przy odbiorze stacji o chocby sredniej mocy, nie mowiac o sygnalach slabej mocy. Ginie lekkosc dzwieku tworzona przez niezla prezentacje delikatnych dzwiekow, ktore tylko dobrze slychac przy porzadnym stereo. Ginie scena, stereo tylko slyszymy jak na scianie z lewej do prawej kolumny. Dzwiek plaski.   Zatem, jezeli chodzi o moje zdanie, jjest to tuner referencyjny dla milosnikow efemefowania w poblizu wielu nadajnikow, ktorzy na tuner nie chca dac wiecej niz 200 pln. Tuner z powodzeniem odbiera mocne sygnaly (u mnie z odleglego o 10 km nadajnika) z kawalka kabla.   Gwaidki podalem dla wrazen z odsluchow na mocnych sygnalach!!   Sluchanie radia ma cos w sobie, nogdy nie wiesz co za chwile zagrają!






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.