Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5762 opinie sprzęt

Nordost Shiva

To będzie komentarz do opinii użytkownika jarektoifl... Nie wytrzymałem. :-) Wiem, jak zbawienny wpływ na mój system mają kable zasilające (podkreślam piszę tylko o moim systemie). Mają one bardziej pozytywny wpływ, niż kable głośnikowe i interkonekty razem wzięte! Powtarzam - u mnie. Tak, tak - to nie żarty. To przygnębiające czytać, że kable sieciowe nie działają, bo... "nie maja prawo działać"!!! Fakt - nauka do tej pory nie wyjaśniła przekonywająco, jak kable zasilające wpływają na dźwięk. A, więc: skoro nauka nie wyjaśniła, to działać prawo nie mają!!! (no, po za tym, że doprowadzają prąd). A skoro nie mają prawo działać, to po co będę sprawdzał, czy aby jednak nie działają? No, sorry - w jednym czy dwóch systemach podłączali kable sieciowe i nie działały. Skoro tak, to nie działają. I teraz siadamy przed komputer i piszemy, jak ci biedni, naiwni audiofile dają się nabijać w butelkę przez pazernych producentów sieciówek. Toż to przecież czysta autosugestia, psychologiczny mechanizm racjonalizowania wydanych pieniędzy i nic po za tym. Muszę się przyznać, że parę lat temu moje myślenie szło mniej więcej w podobnym kierunku; może z tą różnicą, że nie wykluczałem, iż mogę się mylić. Czytając jednak różne opinie o sieciówkach, zacząłem sobie zadawać pytanie - może tamci maja trochę racji. Może coś jest jednak na rzeczy. Zacząłem testować sieciówki. Pierwsza - za 350 zł - bez wpływu na dźwięk :-( Sieciówki za ok. 600 zł - wpływ niewielki (na plus). Przedział 1400 - 1600 zł - wpływ bardzo wyraźny na różne aspekty dźwięku. Dopiero sieciówki z przedziału 3500 - 4000 zł... Tu nastąpił klasyczny opad szczęki, słuchanie płyt na nowo itp. To są ceny za kable nowe (kupowałem używane). Na pewno można kupić porównywalnie dobre kable, ale tańsze, ja jednak nie miałem cierpliwości do testowania wielu kabli. Dlaczego niektórzy tak zaciekle przekonują, że kable sieciowe nie działają? Moja zdanie jest takie, że takie osoby są bardzo przekonane do swoich opinii. Tak bardzo, że gdyby byli zmuszeni je zmienić, to świat by im się zawalił. Skoro taka "oczywistość", że kable zasilające tylko zasilają, może być złudzeniem, to również inne moje "oczywiste" poglądy na życie mogą runąć. Grunt osuwa się pod nogami i pozostaje tylko błagalne pytanie "Panie Premierze - jak żyć?!" :-) No dobra... Jak widzicie dokonałem wnikliwej psychologicznej analizy myślenia "kablosceptyków". Kto wie może mam rację... :-) Pozdrawiam wszystkich!


Nameless Black

kabel bardzo neutralny,co niestety przy testowanym systemie było wadą.można było odnieść wrażenie,że wypycha nieco średnicę,ale to raczej przez przyzwyczajenie do Firsta i tak wyszło w porównaniu,testowany zestaw wymaga zdecydowanego ocieplenia. jest dość szczegółowy.bas krótki i twardy,nie rozłazi się ale wydaje się,że mógłby być nieco mocniejszy.soprany czasem zakłuły,ale rzadko,a w tym zestawie do tej pory tylko przy VDH the First nie kłuło.bardzo poukładany dźwięk,nie wkrada się bałagan(jak to się działo np.w AQ Copperhead).jedyne do czego można się przyczepić to wysokie częstotliwości,ale to raczej przez niedopasowanie blacka do reszty i troszkę za słaby bas. ogólnie bardzo dobry kabel, z tym,że do ciepłych lub neutralnych systemów.wtedy pewnie pokazałby co naprawdę potrafi.na pewno wielu osobom przypadnie do gustu ocena "wartość/cena"jak w poprzednim wpisie


Reson DNM RESON MK- II

Krótko i na temat. Na DNM przeszedłem ze sreberka QED. Znaczna poprawa brzemienia! Góra pasma złagodniała i nie jest w żaden sposób tłumiona. Jest lekka, swobodna, szczegółowa. Bas konturowy z doskonałym oddaniem szczegółów. Pozbyłem się również suchości, która panowała przy sreberku. Stereofonia bardzo dobra.   Naprawdę za te pieniądze jestem gotów szczerze polecić dla wszystkich.


Sennheiser HD-650

Po zakupie zostawiłem słuchawki do "dotarcia": najpierw przez kilkanaście godzin szumiał w nich UKF, a potem przez dwie doby grała jakaś muzyczka z radia. Nie mam niestety płyty fadeovera, więc nie mogłem słuchawek potraktować "profesjonalnym" sygnałem.   Słuchawki są wykonane solidnie i starannie. Właściwie nie różnią się zbyt od modelu HD600. Jedyne co zauważyłem, to grubszy, solidniejszy kabel z większymi wtyczkami od strony przetworników oraz inny kolor. Wydaje się, że materiał pałąka, sitka, zawieszenie, poduszki itp. są identyczne jak w HD600. Tym razem kabel jest zakończony standardowo dużym wtykiem, a w komplecie jest przejściówka na mały. Wydaje się to rozsądne, bo większość audiofilskiego sprzętu ma duże gniazda, ubywa więc jedno dodatkowe połączenie.   Wszystkie trzy modele mają taką samą masę, taki sam sposób regulacji, kształt i wielkość muszli oraz sposób wyprowadzenia kabla. Welurowe poduszki są wymienne.   Już pierwszy odsłuch ujawnia istotną różnicę: te słuchawki są bardziej dynamiczne od poprzednich. Grają także odrobinę głośniej od HD580 - mogę porównywać je bezpośrednio, gdyż mam we wzmacniaczu dwa wyjścia (efektywność HD580/600 to 97dB, HD650 - 103dB). Druga cecha łatwo zauważana to istotnie (!) niżej schodzący bas. Ta różnica w brzmieniu jest bardziej znacząca niżby wynikało z różnicy w specyfikacjach. Wg nich to tylko 2Hz (pasmo -10dB): HD580 - 12Hz..38kHz, HD600 - 12..39, HD650 - 10..39.5. Być może różnica byłaby bardziej istotna dla pasma -3dB, ale nie mam takich danych. Przypuszczam więc, że nowy model ma bardziej wyrównaną charakterystykę, co słychać także jako ISTOTNIE niższy i potężniejszy bas. Dwie powyższe cech brzmienia są łatwo identyfikowane od pierwsze chwili. Kolejna jest bardziej subtelna: po wysłuchaniu wielu płyt stwierdzam, że słyszę więcej szczegółów i że dźwięk jest ogólnie czystszy. Nie jest to związane z pasmem, gdyż częstotliwości powyżej 12kHz już i tak nie słyszę, zapewne więc jest związane z dwukrotnie niższym gwarantowanym poziomem zniekształceń: THD dla HD580/600 to 0,1%, a dla HD650 - 0,05%. Wydaje się, że na tym poziomie już żadnej różnicy nie usłyszymy, a jednak nie jest to prawdą.   Wrażenie ogólne jest takie: te słuchawki to rzeczywiście hi-end. Wykonanie i brzmienie jest bez zarzutu. Zapewniają kliniczną precyzję i wgląd w muzykę. Słychać wszystko, czasem aż do bólu. Kilkakrotnie usłyszałem na znanych płytach zniekształcenia (przesterowania), których świadomości nie miałem wcześniej. Sprawdziłem więc natychmiast na HD580 - też tam były, ale na granicy percepcji. Oznacza to, że nie są to słuchawki dla każdego, gdyż nie zapewnią bezstresowego słuchania kiepskich realizacji i "ciepełka". Jeśli jednak ktoś lubi lub potrzebuje takiej precyzji, to HD650 godne są polecenia. Nie polecam ich jednak do kupowania w ciemno, bez posłuchania, tylko na podstawie dobrej opinii.


Nameless Red

kolejny,po blacku,kabel namelessa jaki dostaliśmy do posłuchania muzyki;)szkoda,że nie udało się bezpośrednio porównać,bo pamięć zawodna jest,ale znowu nie aż tak dawno to było,żeby zapomnieć całkiem.   charakterystyka prawie identyczna jak blacka,ale pewne róznice dało się zauważyć.również gra lekko wypchniętą średnicą,ale już mniej niż w blacku.różnice to: nieco łagodniejsze wysokie tony i mocniejszy bas.niestety instrumenty jakby zaczęły grać w jednej linii.     szczegółów nie gubi,chaos się nie wkrada.wygląda na to,że lekko ociepla dźwięk     myślę,że gdyby połączyć zalety reda i blacka mgłoby być bardzo ciekawie


Nameless Blue

Do tej pory używałem kilku samorobnych kabelków DIY, z innymi nie mam wielkiego doświadczenia. Kable testowałem na Marantzu przy class A słuchając wyłacznie muzyki klasycznej, ponieważ tylko w tym materiale muzycznym czuje odpowiednio osłuchany. Ze względu na to, że testowany zestaw to skromna budżetówka, która, jak wiadomo, jest zdecydowanie mało czuła na interwencje kablowe, będę powściągliwy w ocenach. To bowiem mogą okazać sie krzywdzące w zastosowaniu interkonektu Namelessa w droższym sprzęcie. Wsłuchalem się przede wszystkim w bachowskie kantaty (6,85,180) pod Coinem z udziałem Scholla. Efekt: trudno dostrzegalny, z wyjątkiem lekkiego rozjaśnienia, które przy samej górze uwypuklało Schollowskie "tss", co było irytujące. Odniosłem wrażenie, że nieco zmienił się obraz sceny muzycznej. O ile przy Schollerze była ona dość jasno zdefiniowana, to Blue trochę przestawił bas, który jednocześnie nie znalazł jasnego oparcia na scenie. To jedyne różnice, które udało mi się wyłowić. Jeszcze raz podkreślam jednak, że różnica byla minimalna, choć słuchając króciutko tego samego kabelka u kooka (lepszy zestaw) odniosłem podobne wrażenie. Ocenę (obligatoryjną), którą wystawiam poniżej proszę zatem potraktować raczej jako wstrzymanie się od glosu


Nameless Blue

Trzeci z odsluchiwanych kabelkow Nemeless\'a - tym razem blue (niebieski nie byl wiec moze mial byc w zalozeniu smutny). Kilkudniowe odsluchy wypadly akurat w okresie po ponad tygodniowym sluchaniu wylacznie winyla, stad roznice miedzy Blue a moim Lexusem (ktorym na codzien jest podlaczony CD) nie rzucaly sie za bardzo w uszy. Pierwsze wrazenienie - poprawne granie w calym zakresie. Bas, w przeciwienstwie do Reda i Blacka nie schodzi zbyt nisko, acz jest dobrze kontrolowany, punktowy, dosc roznorodny. Srednica barwna, minimalnie ocieplona, nie dorownujaca tej Lexusa, brakuje wypelnienia. Gora wydaje sie byc najmocniejszym atutem tego kabelka - tzn wrazenie jest takie, ze jest jej wiecej i ze niesie wiecej szczegolow niz Lexus. Wrazenie to postanowilem zweryfikowac podlaczajac na koniec Lexusa - juz po kilku utworach nasunelo mi sie jedno okreslenie - gory w Blue jest wiecej ale srednica jest szczuplejsza - to troche tak jakby ta sama ilosc informacji zostala rozciagnieta na nieco szersze pasmo - stad ubylo dzwieku w srednicy a przybylo nieco na gorze. Generalnie niezly kabelek, ale chyba najslabszy z testowanej trojki.


Ortofon om D 25 M

Jest to najtańsza na rynku wkładka przeznaczona do odtwarzania płyt mono.   Nie jest to prawdziwa wkładka mono, bo sygnał produkowany jest zarówno przez poziomy jak i pionowy ruch igły. W rezulatacie mamy w obu kanałach to samo ale ze zbędnym dodatkiem powstałym z pionowego ruchu igły. Płyty mono grają troszkę lepiej niż na normalnej wkładce stereo, ale dopiero posłuchanie prawdziwej wkładki daje właściwy punkt odniesienia.


Reson DNM

kable te nabylismy po okazyjnej(bardzo)cenie.z założenia miały nieco złagodzić górę nie psując innych aspektów w porównaniu z cordialem.okazało się,że nie tylko nie zepsuły ale poprawiły.pokazało sie trochę więcej szczególów w dodatku bardzo przyjemnych.bas stał się wyraźniejszy.właściwie to nie wiem jak to opisać-po prostu lepiej go słychać.przy średnich tonach zrobiło się przyjemniej,cordial chyba je za bardzo wypychał.zobiło się ciepło,acz dokładnie,szczegółowo.soprany już nigdy nie zakłują:)), a słuchać je wyraźnie i jest ich sporo długo szukaliśmy kabli,które w tym zestawieniu nie będą wyostrzaly góry ,jednocześnie nie zamulając reszty i utrzymywałyby dźwięk na poziomie,który nam odpowiada.w końcu znaleźliśmy,ale wiadomo-posluchaj u siebie!!!!


TDK BP100

TDK BP100 to atrakcyjnie wyglądające słuchawki douszne. Obudowa jest szaro-srebrno-czarna. Część wykonano z giętkiego, półprzezroczystego tworzywa, co na pewno może się podobać. Zamiast zwykłych gąbek są gumowe nakładki. Do tego ładny, malutki złocony wtyk i pudełko. Pierwsze wrazenie super. Wkładamy wtyczkę do gniazda i... Czy to na pewno Phones, czy gniazdo 220V?!!! Bo słuchawki zamiast grać cienko piszczą... . Dominuje góra i wyższa średnica. Ogólnie średnica jest krzykliwa i za lekka. Bas osobiście sie nie pojawił - wysłał emisariusza, który ma udawać, że na dole coś się dzieje. I jest to udawanie o tyle niezłe, ze w warunkach domowych coś tam słychać. Na ulicy nic a nic. A pogłosnienie może skończyć się tragicznie dla uszu, bo ostry atak góry moze nieodwracalnie uszkodzić słuch. Z dźwięku pozostają jakieś syki i piski, które z pewnością nie są żadną przyjemnością. Na plus niezła szczegółowość góry, ale skoro to głównie ją słychać, nie jest to zbyt wielką niespodzianką. Czyli nie polecam. 5 zł więcej i mamy Sennheisery Mx200. Bez pudełka, ale za to z wyższym komfortem słuchania. Dużo wyższym...


Van Den Hul The First

kabel spokojny,ciepły,właściwie zrównoważony w każdym zakresie.oczywiście zależy od reszty składu. na pewno uspokoi dźwięk,szczególnie górne rejestry.w niektórych zestawieniach(rzadko) może wydawać sie nieco ociężały,ale na ogół,mimo ocieplenia jest dość zwarty. na dole raczej miękki,a jednak potrafi zadziwić szybkością i sprężystością. średnie tony naturalne ze wskazaniem na muzykalność i ocieplenie.wysokie wygładza,ale nie odejmuje detali,choć wyraźnie zabiera ostrość. bałagan nie gości,a pojawiał się przy innych kablach.czasem brakowało mu energii w dolnych częstotliwościach,innym razem z kolei radził sobie bardzo dobrze przy podobnych brzmieniowo nagraniach. najdziwniejsze jest to,że potrafi dobrze zagrać też w dość ciepłych zestawach.


Pioneer PD-S505

Gdy kupowałem Pioneera w komisie chodziło mi po prostu o jedno: żeby w końcu sprawić sobie poważny odtwarzacz CD (w tamtym okresie miałem tylko Diorę 502 i Philipsa 751, które mnie nie zadowalały. Ponieważ w tym okresie nie miałem do dyspozycji zbyt duzych środków, wybór padł na PD-S505, jeden z "legendarnych" modeli japońskiej firmy wyposażonych w transport z talerzem i głowicę ustawioną laserem w dół.   Pioneer PD-S505 to przyjemny dla oka odtwarzacz z centalnie umieszczoną szufladą, nad która znajduje się czytelny wyświetlacz. Po prawej stronie znajduje się większość przycisków, których rozmieszczenie jest łatwe do opanowania. Znajduje się tu także regulowane wyjście słuchawkowe. Po lewej znajduje siękilka rzadziej używanych przycisków (rzadziej - oprócz przycisku ON/OFF oczywiście!), w tym przełącznik DISPLAY ON/OFF (powiew audiofilizmu:) ). Jeśli zatem komus przeszkadza bardzo "brzmienie" wyświetlacza, może sobie wyłączyć... . Na tylnej ściance znajdziemy parę regulowanych (szkoda) z pilota gniazd RCA i wyjście optyczne. Kabel sieciowy zamocowany został niestety na stałe. Co do jakości montażu - nie można mieć zastrzeżeń - OK. Podsumowując zaś wygląd - odtwarzacz niektórym się spodoba, niektórym nie - kwestia gustu. Dla mnie wygląda za mało nowocześnie, ale też i nowoczesny nie jest.   Słuchałem Pioneera długo, wnikliwie i w przeróznych kombinacjach (nawet na nie swoim sprzęcie!!!) i... kurcze coś jest z tym brzmieniem nie tak. Faktem jest, że średnica jest lepsza niż w Philipsie CD 751, ale ogólnie brzmienie nie zachwyca. W zasadzie to właśnie tony średnie są najmocniejszym punktem brzmienia. Tu w zasadzie jest wszystko w porządku - dokładnie tak jak ma być. Czysto i neutralnie, czasem bywa to nawet wciągające. Bas jest prawidłowy, w niektórych konfiguracjach nieco jakby za słaby, ale w pozostałych jest go tyle, ile trzeba. 505 nie ma tu skłonności do przesady, nie zmusza głośników do dudnienia, a jedynie buduje solidną, choć niezbyt masywną podstawę basową. Niestety w przypadku budżetowych konstrukcji zawsze musi być jakieś "ale". Tak jest i w tym przypadku, a główny problem polega na tym, że owo "ale" dotyczy znacznej części górnego przedziału pasma akustycznego, który niestety w wykonaniu Pioneera odstaje od reszty pasma. Problem polega na tym, że o ile górne zakresy instrumentów muzycznych brzmią wciąż dobrze i "pasują" do średnicy, o tyle wszelkie "cyknięcia" juz tak atrakcyjne nie są. PD-S serwuje nam tu górę nieco wycofaną, ale jednocześnie suchą i mało detaliczną, co daje paradoksalne odczucie jasności brzmienia (częsty problem także tanich kopułek). Polega to mianowicie na tym, że brzmienie wydaje się nam jasne nie dlatego, ze wysokich tonów jest za dużo, ale dlatego, że wciąz nas wkurzają i ciągle w ten sposób przykuwają naszą uwagę, nawet jeśli ich głośność jest prawidłowa. Jak już napisałem, podobne, choć nieco bardziej "spektakularne" efekty otrzymamy słuchając tanich kopułek. Taki charakter brzmienia buduje wśród nas dogmat o fatalności jasnego brzmienia, mimo, że sam nie ma z jasnością nic wspólnego, ale koniec może tego wywodu :). Problem ten demoluje całe pozytywne wrażenie starannie budowane przez niższe zakresy.   A szkoda, bo gdyby góra była ładniejsza, dźwieczniejsza i nie zżerała tylu detali PD-S505 byłby na prawdę bardzo dobrym urządzeniem, którego możnaby słuchać w nieskończoność. A tak jest to najwyżej dostateczny CD, z którym śmiało może konkurować budżetowe DVD 763 SA Philipsa (wstyd!!!), które moze i ma nieco gorszą średnicę, ale gra o wiele bardziej poprawnie i nie męczy słuchających. Różnicę słychać zwłaszcza w przypadku wzmacniaczy Sony i Diora (patrz rubryka System). Zwłaszcza z Sony Pioneer gra potwornie sucho, chwilami aż uszy bolą, za to Philips z tym wzmacniaczem daje zupełnie odwrotny efekt. Szczerze mówiąc Pioneer mocno mnie rozczarował.


NAD 314

Wzmacniacz prezentuje typową angielską szkołę grania...tylko że w najgorszym wydaniu. Bardzo mała ilość zarówno basu jak i góry. Jedynym dobrym pasmem w tym wzmacniaczu jest średnica. Bardzo dobra muzykalna i ciepła. Ogólnie nie polecam. Istnieją inne wzmacniacze które o wiele lepiej równoważą pasma, a przy tym są tańsze od nada. Myślę że jeżeli ktoś przesiądzie się z 3020 to może być zawiedziony. Sprzedałem go tak szybko jak kupiłem.


Audio Physic Yara Evolution

Kolumny już u mnie trochę pograły i bardzo mi przypadły do gustu. Co od razu można zauważyć, to bardzo dobra stereofonia, tworzenie przestrzeni wszerz i głąb. Ma się wrażenie odsłuchu na żywo, choć na pewno są kolumny lepsze w tej kwestii, ale w tej półce cenowej uważam że jest na prawdę super. Wysokie tony są wyraźnie nie ma mowy o jakimś wycofaniu, detale są wyraźnie, bardzo dobra separacja dźwięków. Wokale naturalne. Wszystkie pasma grają równo, żadne nie zachodzi na siebie. Bas nie podkręcony jak jest w dużej ilości kolumn, więc kto szuka kolumn co dadzą subwooferowe doznania, to nie tędy droga. Niskie tony są punktowe, ale kiedy trzeba potrafią ładnie zawibrować. Dla mnie mogłoby być ich odrobinę więcej, bez zmienionego charakteru ich brzmienia.


Ifi audio nano iGalvanic 3.0

Doskonały separator danych przesyłanych magistralą usb. Odcina wiązkę zasilającą od przesyłającej dane. Posiada wejście usb b a wyjście usb a (wszystko w standardzie 3.0). Kupując go nie oczekiwałem cudów ale po włączeniu między laptopa a dac (Airist R2R)zniknęło irytujące ,,cykanie" (przy niektórych utworach o wyższej częstotliwości - ponad 96khz)scena stereo lekko się poszerzyła i uspokoiły wysokie tony (wzmacniacz słuchawkowy Liquid Carbon X + słuchawki Beyerdynamic DT 177X GO). Sprzęt polecam osobom chcącym dopieścić swoje komputerowe audio.


Acoustic Energy AE309

Kolumny kupione świadomie. Szukałem brzmienia znanego mi z odsłuchów dawnych modeli. AE309 to firmowe brzmienie Akustycznej Energii. Tonalnie niczym dobry monitor(żaden zakres nie jest faworyzowany, choć basu nie można nazwać monitorowym). Ciężko opisać w kilku zdaniach. Brzmienie AE nazwałbym męskim, krzepkim, zdecydowanym, ale nie bez finezji. Polecam chociaż posłuchać, bo wśród marketowych bezpłciowych kolumn te mają jaja. Mam je ponad rok i na pewno kiedyś nastąpi zmiana, natomiast z tym samym logo.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.