Hair

[wojciech iwaszczukiewicz]

Kupiłem niedawno soundtrack na CD filmu M.Formana i odświeżyłem muzykę z musicalu Hair.Dla przypomnienia musical MacDermota miał swoją premierę w 1967r. a film w 1979.Hair to oczywiście apoteoza ruchu dzieci kwiatów,ich filozofii,stylu życia,obyczajów,mody,muzyki.Apoteoza kontrkultury hipisowskiej wymierzonej w ówczesną amerykańską klasę średnią i jej kulturę.Był to okres buntu młodzieży,który przetoczył się przez cały świat choć w różnych częściach świata miał różne przyczyny.W USA był to głównie bunt przeciwko wojnie w Wietnamie i rasizmowi,w Europie Zach. przeciwko kapitalizmowi(Francja,Niemcy Zach.),w Polsce i Czechach przeciw komunie(1968).Kontrkultura młodzieżowa zmieniła na trwale obyczajowość i gusty muzyczne społeczeństw zachodu.Od tej pory wszystko było już inne.Inaczej się ubierano,innej słuchano muzyki,co innego czytano.Powszechne stało się np. snobowanie się ludzi w wieku średnim czy starszym na młodzież( dżinsy,t sherty).Muzyką pop zawładnęła muzyka rockowa,w kąt odeszła piosenka francuska czy włoska.Teraz liczyła się tylko muzyka anglosaska.Hair to również szczyt fascynacji zachodu kulturą i muzyką Indii co było widoczne w muzyce rockowej i jazzowej.Ale pomimo naiwności i oczywistych słabości ruchu dzieci kwiatów Hair to przede wszystkim wspaniałe piosenki.Piosenki w których są elementy rocka,soulu,R&B,country,jazzu.I tej tematyce właśnie chciałem poświęcić ten wątek..Jakie macie doświadczenia z tym dziełem?Kiedy słyszeliście po raz pierwszy?Jakie są wasze ulubione piosenki?

[Gość]

Moje pierwsze zetknięcie z tym wybitnym filmem oraz muzyką nastąpiło, kiedy starszy brat zabrał mnie do kina, gdy tylko film pojawił się na polskich ekranach.

Wówczas jednak, z racji bardzo młodego wieku, zawarta w filmie muzyka aż tak nie trafiała do mnie (okres pierwszych fascynacji hard-rockiem), a z samego filmu wyniosłem tylko raczej "zafascynowanie" hippisami, ich luzem, beztroską, i przeświadczenie, jak to fajnie można żyć: tylko muzyka, alkohol, narkotyki...

Po paru latach po raz kolejny oglądnąłem ten film (do dzisiaj to już widziałem go kilkanaście razy) i poza tym, że już jako doroślejsza osoba potrafiłem osadzić jego treść w odpowiednich realiach polityczno-historycznych, dostrzec przede wszystkim antywojenny, antyrasistowski wymiar, to wręcz zafascynowała mnie zawarta w nim muzyka.

Przyznam, że oryginalnego musicalu nie widziałem, natomiast znam oryginalne muzyczne wykonanie.

Niemniej bardziej przemawia do mnie filmowa aranżacja tej muzyki i od paru lat na półce stoi u mnie poniższy soundtrack :)

Ulubione utwory?

- Aquarius

- Sodomy

- Manchester

- I Got Life

plus oczywiście - powinny być na pierwszym miejscu ex aequo, ale chciałem zachować kolejność z płyty:

- Walking in Space (My Body)

- The Flesh Failures/Let the Sunshine In

[bob budowniczy]

To było wówczas niezwykle przeżycie, bodaj na krakowskich Konfrontacjach, niewykluczone że był to 1980r, czyli pierwszy haust wolności. Paradowaliśmy potem w kolorowych i jeansowych w ciuchach, naśladując filmowe towarzystwo. (N.b. musiało to śmiesznie wyglądać, gdy gdzieś w tamtych czasach, eleganccy panowie z SB, w pewexowskich sweterkach, zatrzymali mnie, kudłatego, w postrzępionej,haftowanej kurtce wranglerowskiej.)

Potem polowanie na lp, później cd. Gdy zabrałem na film po latach, mego młodszego brata, w kinie Tęcza, podczas seansu runął do tyłu ostatni rząd z rozbawioną publiką. Każde z czwórki moich dzieci poznało te muzykę i lansowało ją w swoim gronie. Film i płyta wydaje się wśród licealistów kolejnych pokoleń dość znana, a to zapewne dzięki rodzicom.

- Aquarius

- Manchester

- Easy Too Be Hard (ten krzyk rozpaczy/buntu kobiety porzuconej)

- The Flesh Failures/Let the Sunshine In

- Good Morning Starshine