Skocz do zawartości
IGNORED

Korupcja w PiS


jar1

Rekomendowane odpowiedzi

Więcej grzechów nie pamiętam

 

Afery PiS są liczniejsze od tych, które PiS zwalcza.

 

1.

 

Sprawa oczyszczalni ścieków w podbiałostockich Hryniewiczach to klasyczny przykład użycia prokuratury do obrony swoich.

 

Oczyszczalnia przy wysypisku śmieci nigdy nie zaczęła działać, choć zapłacono jej wykonawcy, poznańskiej firmie Arka Konsorcjum, umówione 4 mln zł. Pod protokołem odbioru inwestycji podpisali się m.in: Marek Kozłowski – wtedy wiceprezydent Białegostoku, dziś miejski radny PiS, Krzysztof Sawicki – wtedy członek zarządu miasta, dziś poza samorządem, Krzysztof Putra – wtedy szef spółki Lech zarządzającej wysypiskiem, ostatnio wicemarszałek Senatu, gwiazdor telewizyjny, znany z najdłuższych wąsów i największej gromady dzieci wśród pisowców.

 

Wszystko to wydarzyło się w roku 2002, jednak dopiero po doniesieniu NIK, w grudniu 2005 r., białostocka prokuratura wszczęła śledztwo. Już miała przesłuchać Kozłowskiego i Sawickiego, ale wstrzymała się ze względu na wybory samorządowe 2006 r., w których obaj panowie kandydowali na prezydenta miasta. (Dziś, gdy tuż przed wyborami prokuratura przesłuchuje setki młodych działaczy PO w starej sprawie domniemanych przekrętów na szkodę partii, używa argumentu, że śledztwo toczy się niezależnie od kalendarza politycznego). Trzy miesiące później białostoccy prokuratorzy dostali opinię biegłych i już chcieli postawić zarzuty Kozłowskiemu i Sawickiemu, ale... wtrącił się prokurator apelacyjny Sławomir Luks. Postanowił anulować wezwania dla obu polityków i przenieść śledztwo do innego miasta, by uniknąć zarzutów upolitycznienia śledztwa. Miał na to zgodę ówczesnego prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka. Luks przyznał, że interweniował w tej sprawie dygnitarz PiS Krzysztof Jurgiel.

 

Prokuratura Krajowa celnym kopem odesłała śledztwo do Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, ta zaś musiała zacząć od nowa – zapoznać się z aktami, przesłuchać niektórych przesłuchanych już świadków. Dochodzenie ugrzęzło. Marszałek Putra brylował w mediach gromiąc nieprawości lewicy i liberałów. O własnym udziale w śmierdzącej aferze mówił krótko i stanowczo: To dość prymitywna próba zdyskredytowania mojej osoby. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia.

 

Szum wokół oczyszczalni zrobiła „Gazeta Wyborcza”. W lutym 2007 r. minister Ziobro zapowiedział kontrolę śledztwa w tej sprawie; obiecał nawet upublicznić jego efekty. Czas leci, a o efektach nie słychać. W maju komisja rewizyjna (bez radnych PiS), a w ślad za nią białostocka rada miasta stwierdziła, że Kozłowski, Sawicki i Putra, podpisując się pod protokołem odbioru oczyszczalni, mogli dopuścić się przestępstwa poświadczenia nieprawdy. Dodatkowo Putra, ówczesny prezes spółki Lech, mógł narazić ją na straty materialne. Zawiadomiono o tym rzeszowską prokuraturę, co ma taki skutek, jak wrzucenie kamienia do studni. Plusk – i głucha cisza.

 

2.

 

Prokuratorem okręgowym w Opolu był przez 12 lat Józef Niekrawiec. Jego jednostka uchodziła za jedną z lepszych w kraju. Tropił przestępców, nikomu nie pobłażając. To on i jego podwładni rozpracowali słynne afery – ratuszową i elektrowni Opole – w których oskarżeni są prominenci SLD, w tym Aleksandra Jakubowska. Pod rządami Ziobry kariera Niekrawca gwałtownie urwała się, gdy tamtejsza prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie ujawnienia tajemnicy handlowej Radia Opole. Mieli się tego dopuścić pisowscy członkowie rady nadzorczej radia. Na wniosek prokuratury policja przesłuchała wiceszefa PiS na Opolszczyźnie, wiceministra edukacji i posła Sławomira Kłosowskiego, szefa PiS w tym regionie Mieczysława Walkiewicza i senatora tej partii Jarosława Chmielewskiego. Musiał to być szok dla kaczych prominentów: jak to, nasza prokuratura każe nas przesłuchiwać?! I już w kilka dni później Niekrawiec został odwołany ze stanowiska pod pretekstem, że długo nie kierował jednostką z powodu choroby i nie była tak zdynamizowana, jak powinna. Obciążono go też winą za to, że rok wcześniej prokuratorzy z rejonówki w Namysłowie przetrzymywali w domu akta spraw, chociaż Niekrawiec zwolnił wtedy trzy odpowiedzialne za to osoby.

 

Zdymisjonowany szef prokuratury zwołał konferencję prasową, choć jego przełożony, prokurator apelacyjny we Wrocławiu Robert Hernand, zabronił mu wypowiadać się publicznie na ten temat. Grożono mi odpowiedzialnością karną za każde słowo, ale tym bardziej postanowiłem się z wami spotkać. W czasach PRL-u grożono mi wyrzuceniem z pracy. Wówczas się nie ugiąłem, więc tym bardziej teraz, w wolnej Polsce, nie dam się zastraszyć – powiedział Józef Niekrawiec.

 

Brzmi to bardzo bojowo, lecz nie zmienia faktu, że Niekrawiec wyleciał za burtę. Prokuratura w całej Polsce dostała czytelny sygnał: swoich nie ruszać, choćby się dopuścili nie wiadomo jakich przestępstw.

 

3.

 

Gdyby w USA czy jakimś kraju UE wyszło na jaw, że wpływowy polityk załatwia interesy firmy, w której sam pracował lub pracuje, byłby to wielki skandal. Opozycja i media rzuciłyby się facetowi do gardła i tak długo szarpały, aż musiałby się podać do dymisji. W Kaczystanie podobne numery są całkowicie bezkarne.

 

„Polityka” wielokrotnie i ze szczegółami opisywała bliskie związki czołowych kaczystów ze Spółdzielczymi Kasami Oszczędnościowo-Kredytowymi. Filary PiS zarabiają w SKOK-ach i nie ustają w wysiłkach, by załatwić im kolejne przywileje finansowe, dzięki którym kasy wyrosły na potężne, obracające miliardami złotych przedsięwzięcie.

 

Powstaniu SKOK-ów patronował sam Lech Kaczyński, pierwszy przewodniczący Rady Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych, która zbudowała system kas, wspierając je pieniędzmi m.in. Amerykańskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. W SKOK-ach znalazł robotę Piotr Smuniewski, pierwszy mąż Marty de domo Kaczyńskiej.

 

 

 

W SKOK-ach pracował kiedyś – i pożyczył tam gotówkę na kampanię wyborczą – Przemysław Edgar Gosiewski, a także jego pierwsza żona Małgorzata. W Sejmie poprzedniej kadencji zabiegał o uchwalenie dwóch ustaw – o zwalczaniu lichwy i o upadłości konsumenckiej – w wersji korzystnej dla SKOK-ów. W pierwszym przypadku chodziło o to, czy limit oprocentowania pożyczek i kredytów (czterokrotność stopy lombardowej NBP – obecnie 22 proc.) obejmie również SKOK-i, czy też nadal będą one mogły oferować bardzo wysoko oprocentowane pożyczki do 500 zł, tzw. chwilówki. Ostatecznie uchwalono limit dla wszystkich. Ustawa o upadłości konsumenckiej z kolei przewidywała, że w każdym powiecie powstaną ośrodki doradztwa finansowego, które będą odpłatnie pomagać dłużnikom w procedurze ogłoszenia upadłości. Do prowadzenia sieci takich ośrodków szykowały się SKOK-i.

Projekt padł.

 

Odznaczenia „Przyjaźni SKOK-om” dostali Jerzy Polaczek i Artur Zawisza (obecnie w partyjce pod nazwą Prawica RP), ten drugi, przewodnicząc bankowej komisji śledczej, walczył jak lew, żeby kontrolować wszystkich, tylko nie SKOK-i. W tej kadencji najbardziej aktywny na tym polu był kolejny poseł PiS Jędrzej Jędrych – były prezes kilku lokalnych kas, który od złożenia poselskiego oświadczenia majątkowego do końca kwietnia 2006 r. zarobił w SKOK-ach ponad 160 tys. zł. Z jego inicjatywy przyjęto korzystne dla „kasiarzy” poprawki do ustawy o kredytach mieszkaniowych. Posłowie PO uznali to za nielegalny lobbing, zawiadomili prokuraturę i CBA. Jak dotąd, bez widocznych rezultatów.

 

Posłowie – być może niebezinteresownie forsujący ustawy, które pozwolą bogacić się SKOK-om jeszcze bardziej albo powiązani z nimi finansowo – to modelowy przykład korupcji politycznej. Rycerze walki z korupcją nie widzą jej jednak we własnych szeregach.

 

4.

 

Jan Szyszko, kaczy minister środowiska. W tym roku odkryliśmy, jak Szyszko się bogaci.

 

Szyszko nabył kiedyś od szczecińskiego oddziału Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa tereny po zlikwidowanym PGR Marcinkowice – 170 ha lasów i łąk. Nazwał je nieużytkami. W poselskim oświadczeniu majątkowym wycenił tę ziemię na 120 tys. zł, choć w rzeczywistości warta jest 10 razy więcej. Urzędując w Warszawie Szyszko nie może osobiście doglądać swoich włości, ale od czego ma podległych służbowo urzędników. Nadleśnictwo Tuczno za darmo kosi mu łąki. Żeby to jakoś usprawiedliwić, wymyślono, że leśnicy rewanżują się w ten sposób za użyczenie im panaministrowego gruntu, na którym ma powstać lotnisko polowe dla samolotów opryskujących lasy. Innego kawałka ziemi na to lotnisko Lasy Państwowe po prostu nie mogły znaleźć.

 

Dzięki temu, że łąki są koszone, Szyszko spełnia unijne kryteria i zgarnia unijne dotacje. Czyż nie jest to wykorzystywanie stanowiska w rządzie do nabijania sobie kabzy? Ależ jest – i nikt się tym nie przejmuje, a już najmniej specjaliści od rewolucji moralnej na kaczych łapach.

 

5.

 

W czasach prezydentury Lecha Kaczyńskiego warszawski ratusz stał się wylęgarnią przestępców.

 

Siedzi w areszcie Andrzej Kryszyński, bohater afery korupcyjnej w Ministerstwie Rolnictwa, przez wielu obserwatorów uważanej za aferę rzekomą – pułapkę zastawioną na Leppera. Kryszyński to niezmiernie ciekawa postać: absolwent elitarnej szkoły wywiadu w Kiejkutach, zaufany człowiek ZChN, potem PiS. Był radcą prawnym zatrudnionym w warszawskim ratuszu na wniosek Andrzeja Urbańskiego, wtedy wiceprezydenta miasta, dziś prezesa TVP. Następnie towarzysze partyjni dali mu posadę wiceprezesa telefonii Dialog, która należy do KGHM Polska Miedź SA. Szefem rady nadzorczej Dialogu jest Maksymilian Bylicki, wiceprezes KGHM, wcześniej bliski współpracownik Lecha Kaczyńskiego. Sami swoi...

 

Aresztowany niedawno pod zarzutem handlu narkotykami Artur P., doradca prezydenta ds. sportu i wice-prezes PKOl, zaczął karierę polityczną jako aktywista Ligi Republikańskiej, okupujący biuro przepustek w Pałacu Prezydenckim za czasów Kwaśniewskiego. Pod rządami AWS współpracował z nieżyjącym już ministrem Jackiem Dębskim. W 2003 r. prezydent Kaczyński zrobił Artura P. dyrektorem miejskiego biura sportu, chociaż już wtedy wróble ćwierkały o jego problemach kokainowych. Jak wielu innych dworzan Lecha Aleksandra, P. przeniósł się z warszawskiego ratusza do Kancelarii Prezydenta. Tu najwidoczniej rozkręcił narkobiznes; przekręcił towar za ponad 2 mln zł!

 

Zmuszony do dymisji minister sportu Tomasz Lipiec też nie spadł z nieba. Pod skrzydłami Kaczora kierował warszawskim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji. Hanna Gronkiewicz-Waltz zaalarmowała prokuraturę, że wyparowało wtedy z OSiR ok. 300 tys. zł, były jakieś kombinacje z fakturami, dyrektor Lipiec opłacał ze służbowej kasy opiekunkę do dziecka itp. Wszystko to wyszło na jaw, gdy Lipiec był jeszcze ministrem, ale – choć znalazł się „w kręgu podejrzeń” – premier Kaczyński nie chciał się go pozbyć. Nie zaszkodziło też Lipcowi ujawnienie faktu, że w maju 2006 r. służbową kartą kredytową opłacił przyjęcie urodzinowe w jednym z warszawskich lokali za drobne 3,5 tys. zł. Pod presją mediów zdecydował się zwrócić forsę do kasy ministerstwa i dalej był ministrem najuczciwszego rządu w dziejach Polski, pogromcą korupcji w PZPN.

 

Jeden z dwóch panów, którzy szli z walizką pieniędzy do Ministerstwa Sportu i dziwnym zbiegiem okoliczności zostali zatrzymani, zanim do-tarli do osoby, której mieli dać w łapę – to Krzysztof S., w czasach prezydentury Kaczora dyrektor basenów na Woli, później szef COS na Bemowie. Dobry znajomy Tomasza Lipca. Dopiero po tym incydencie wyleciał z rządu sam Lipiec.

 

Wszyscy należeli do warszawskiej ekipy Kaczora i te koneksje umożli-wiły im dalszą karierę. Chwilowo przerwaną przez organy ścigania.

 

6.

 

Normalni politycy gęsto się tłumaczą, gdy ich koledzy czy mianowani przez nich urzędnicy dostają zarzuty prokuratorskie, trafiają na ławę oskarżonych lub za kraty. Pisowcy uważają to za tytuł do chwały: proszę, nie oszczędzamy nawet swoich! W rzeczywistości jednak kacza Temida działa mocno wybiórczo. Miecz spada na wybrane ofiary tylko wtedy, gdy sztabowcy uznają, że jest to opłacalne politycznie i propagandowo. Gdy trzeba wyeliminować lidera koalicjantów, odwrócić uwagę od nielegalnej prowokacji CBA, rozpętać kampanię przeciw oligarchom itp. W innych przypadkach chłopcy Ziobry oraz Kamińskiego wykazują kompletną ślepotę i głuchotę. Kto ma prokuraturę i służby, ten decyduje, kto jest przestępcą.

frank..a dla kogo to piszesz? Dla dratmaniaka,lancastera czy może RYKI.Oni chca rewanzu.Oni wybiora nawet komuchów jesli ci obiecaja że załatwią ....komuchów.To taka schizofrenia ,ale jeszcze nie szpitalna.

frank>>ja wiem że trzeba.Ale oni tego nie czytaja.Oni tego BOJĄ się czytać.Bo to wali im na łeb cały świat.Gdyby chcieli to znalężć-to dawno by juz znalężli.Im to nie jest potrzebne-teraz.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.