Skocz do zawartości
IGNORED

Josquin des Prés


PiotrS

Rekomendowane odpowiedzi

No właśnie znalazłem niesamwite wykonanie "Beata viscera". Co najlepsze maczał w tym palce Garbarek!! :))

W pewnym momencie jego saksofon zaczyna prowadzić subtelny dialog z gotyckim głosem Mistrza Perotina. Co za odjazd.

Dialog dwóch kolesi, odległych od siebie bagatela 800 lat :))

 

 

 

JazzyFan

 

Jazzy, co z Ciebie za fan jazzu, skoro dopiero teraz odkrywasz te garbarkowe fascynacje? ;-)))

Ł.A. Woman

Gość papageno

(Konto usunięte)

Jazzy, co z Ciebie za fan jazzu, skoro dopiero teraz odkrywasz te garbarkowe fascynacje? ;-)))

Jego nick to totalna ściema. Fan jazzu wchodzi na forum i zaczyna od Lullyego, potem nagle przeskakuje do Skriabina, rozpływa się nad Chopinem, zdradza go dla Wagnera, by - deus ex machina - oznajmić, że oto odnalazł objawienie w muzyce śrdniowieczno-renesansowej. A wszystko w ok. 2 miesiące. Tego najstarsi górale nie pamietają.

Jego nick to totalna ściema. Fan jazzu wchodzi na forum i zaczyna od Lullyego, potem nagle przeskakuje do Skriabina, rozpływa się nad Chopinem, zdradza go dla Wagnera, by - deus ex machina - oznajmić, że oto odnalazł objawienie w muzyce śrdniowieczno-renesansowej. A wszystko w ok. 2 miesiące. Tego najstarsi górale nie pamietają.

 

Może trochę. Ja po prostu nigdy nie pływałem w jazzie szeroko i zamaszyście. W zasadzie w samej muzyce również. Zaczęło się kiedyś od Beastie Boysów, ale jeszcze z okresu kiedy grali hardcore punk, a potem to właściwie Miles i długo nic. A dokładniej to Miles z okresu Bitches Brew i innej elektryki, dopiero później coś wcześniejszego. Do tego trochę funkowych klimatów i wiejskich klubówek. Jak się na tym forum rejestrowałem to oficjalnie miałem największego fizia na punkcie Miles'a, stąd taki a nie inny nick. Może powinien brzmieć wtedy MilesFan. Byłoby precyzyjniej. Chociaż już wtedy czułem że Miles to nie to. Ale ściema to chyba złe słowo. Moje muzyczne zachwyty, nawet jeśli krótkie, są intensywne ale szczere.

 

Ja mam chyba problem z tą muzą. Szukam w niej ciągle czegoś ponadmuzycznego, czegoś duchowego, ale w specyficzny sposób. Prawie znalazłem to u Milesa, ale to nie to jednak. Wagner czy kilkaset lat wcześniejsi wymiatacze są chyba dużo bliżej. Z czego trójka franko-flamandzkich Bogów wydała mi się najbliżej, dopóki Ola nie podsunęła mi pod nos Perotina, który na 100% do tej trójki dołączy. Ja mam teraz za dużo wolnego czasu, bo mało projektów w robocie trzaskamy. To pewnie stąd to cudowanie i rozdrabnianie się. Jakbym był zarobiony po uszy, jak drzewiej bywało na studiach, to bym słuchał czegokolwiek i nie poszukiwał gorączkowo, zarywając w urlop 2 noce z rzędu, wieczory, weekendy. Jak znajdę to czego szukam odetchnę w końcu z ulgą :)) Serio.

 

A Garbarka mam jedną płytę. Nude Ants. Pojęcia nie miałem że Perotinami się zajmował, bo i nie czytałem nic o Garbarku. Nude Ants ok, ale też bez wielkiego zachwytu.

 

JazzyFan (sam nie wiem. Pedalsko będzie jak zmienię teraz na WagnerFan, Parsifal (w końcu też poszukiwacz) albo Spice_Ockeghem ;))

...Lubiłem twoją aksamitną woń, długie podróże w delcie twoich nóg....

A Garbarka mam jedną płytę. Nude Ants. Pojęcia nie miałem że Perotinami się zajmował, bo i nie czytałem nic o Garbarku. Nude Ants ok, ale też bez wielkiego zachwytu.

 

W uzupelnieniu dodam, ze "Nude Ants", to plyta sygnowana przez Keitha Jarretta.Czy jego muzyke rowniez juz zglebiles, czy jeszcze przed Toba

Ja też. I zazdroszczę im tej pasji.O ile szczera. Pora umierać.

 

Nieszczera? Nieszczere poszukiwania, kupowanie kolejnych płyt, zaczytywanie się w historii muzyki, testowanie muzy ściąganej z sieci, wyrażanie czasami kulawych opinii i zadawanie pytań? To musiałby być masochizm chyba. Ja nawet nie wiem czy to jest pasja. To raczej jakaś wewnętrzna potrzeba znalezienia takiego miejsca w muzyce, w którym się będę czuł jak w niebie. Które będzie mnie kształtowało, oddziaływało na mnie. Może to jakaś wredna cecha, która nie pozwala długo wytrwać przy jednej rzeczy? Może to wynika z tego że nie znalazłem tego czegoś w książkach i swojej niegdyś ulubionej filozofii? Może to jakaś wewnętrzna potrzeba szukania odskoczni? Ale zauważcie że nie ja jeden tutaj tak mam. To mnie nawet trochę pociesza.

 

Możesz papageno pisać co chcesz, ale to co tu produkuje jest szczere. Pewnie dlatego, że czuję się naprawdę dobrze na tym forum. A po drugie łatwiej o szczerość i nawet okazywanie minimalnych słabości, kiedy się imieniem i nazwiskiem nie trzeba podpisywać. Nie ma co się oszukiwać ;)) Czy Wy znaleźliście swoje ulubione muzyczne miejsca od razu? A jeśli nie, to czy nie mieliście nigdy gorączkowego etapu poszukiwań i próbowania różnych rzeczy? Niektórzy tak mają w dopieszczaniu w nieskończoność sprzętu audio. Michael Jackson miał tak z poprawianiem nosa. Może to choroba jakaś. Nie wiem.

 

W uzupelnieniu dodam, ze "Nude Ants", to plyta sygnowana przez Keitha Jarretta.Czy jego muzyke rowniez juz zglebiles, czy jeszcze przed Toba

 

Jarretta kojarzę tylko z tego, że grał z Milesem. Jego solowej twórczości nie znam i nie śledziłem. Być może coś straciłem, ale pewnie życia by mi nie starczyło żeby poznać całą wspaniałą muzykę tego świata. Póki co zgłębiam mistyczny przekaz "Missa Caput" Ockeghema. Zaangażowałem w to całe swoje "caput et membran". Czekam jeszcze na płyty z Perotinem i Desprezem. Dużo mam jeszcze Wagnera do poznania, bo Parsifalem to on mi pięknie łączy te dwa obszary. Miotam i się na razie jak cieć na silnym wietrze, ale niech no ja w końcu znajdę oparcie. A powoli czuję, że jestem blisko :))

 

JazzyFan

...Lubiłem twoją aksamitną woń, długie podróże w delcie twoich nóg....

Miotam i się na razie jak cieć na silnym wietrze, ale niech no ja w końcu znajdę oparcie. A powoli czuję, że jestem blisko :))

Odnoszę wrażenie, że próbujesz w muzyce znaleźć jakiś tajemny kod, który zbliży Cię do Absolutu. Twoja determinacja i intensywność poszukiwań grożą tym, że przedwcześnie odpłyniesz w nirwanę i stracimy możliwość czytania interesujących postów. Wiele osób śledzi Twoje i Oli poszukiwania i zmagania z materią muzyczną z zapartym tchem i chciało byście jak najdłużej tu gościli i dzielili się swoimi wrażeniami i odkryciami.

Myślę,że dla wielu z nas melomanów z długim stażem, Wasze świeże spojrzenie jest impulsem do poznawania nieznanych bliżej kompozytorów i zmiany optyki na niektóre, utarte poglądy.

Również cieszę się, że tu piszecie.

Gość papageno

(Konto usunięte)

A co z Palestriną, tym Bachem renesansu, tym zbawicielem muzyki kościelnej?

Trzeba posłuchać Missa Papae Marcelli, Missa Assumpta est Maria, Tu es Petrus. Z całego okresu przed Monteverdim, muzyka Palestriny najbardziej mnie porusza.

P.S. Jazzy, muszę Ci podziękować. Udałem się za Tobą w mroki średniowiecza i w pewnym momencie poczułem, że się duszę od świec, kadzideł i strzelistych aktów wiary. Rzuciłem się na Milesa...Tym razem muzyka melancholika wydała mi się Ogrodem Radości. Miles, jesteś gdzieś tam? Przepraszam, że przez chwilę zwątpiłem w Ciebie.

Również cieszę się, że tu piszecie.

 

Dzięki jamelo za miłe słowa i przede wszystkim zrozumienie :)

 

P.S. Jazzy, muszę Ci podziękować. Udałem się za Tobą w mroki średniowiecza i w pewnym momencie poczułem, że się duszę od świec, kadzideł i strzelistych aktów wiary. Rzuciłem się na Milesa...Tym razem muzyka melancholika wydała mi się Ogrodem Radości. Miles, jesteś gdzieś tam? Przepraszam, że przez chwilę zwątpiłem w Ciebie.

 

Jeśli nie miałeś być może okazji, spróbuj Papageno Ockeghema. Tego geniusza nie da się słowami opisać. Myślałem że po przegenialnej "Missa Caput", cudownym 36 głosowym "Deo Gratias" czy "Requiem" nic mnie nie zaskoczy. Otóż myliłem się sromotnie. Czekam na te płyty z Desprezem, Perotinem i na jeszcze jednego Ockeghema. A że głód muzyczny ostatnio mnie nie opuszcza przeleciałem się dzisiaj rano po traffiku i empiku na Marszałkowskiej. Tak zerknąć co jest. Niestety franko-flamandzkiej jak na lekarstwo, ale kupiłem kolejnego Ockeghema. Dokładnie to:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Nie przymierzałem się wcześniej, była to po prostu jedna z 3 płyt Ockeghema jakie mieli na półce. Była więc loteria.Niech nie zwiedzie Cię okładka. Nie wiem jakim kontratenorem jest Frederic Betous i na jakiej półce plasuje się "La Main Harmonique" ale płyta jest wspaniała. Są to pieśni. Już pierwszy utwór, zwiewny, lekki, świeży i nietypowy jak na Ockeghema "S'elle m'amera" to wspaniałe przeżycie. W tym wypadku 30 sekund jakie można posłuchać na jpc.de są całkiem reprezentatywne, chociaż na jpc jest sam początek, a z czasem utwór tylko zyskuje. Na płycie jest też kilka pieśni niejakiego Loyseta Compere, ale miałkie to jakieś. Wspomnianego przez Ciebie Palestriny nie znam. Szukając różnych rzeczy posłuchałem kilka fragmentów bodajże "Offertoria" tylko i wiem że nie poruszyło mnie to zbytnio. Mdłe się trochę zdawało. Polifonia jak zza gęstej mgły. Ale domyślam się że można trafić na coś lepszego lub że ja po prostu za krótko słucham, żeby docenić kunszt (albo najnormalniej w świecie Palestriny i Monteverdie to nie dla mnie). Jeżeli Palestrina potrafi osiągnąć to, co Ockeghem w "Deo Gratias", czy w chansons typu "S'elle m'amera" to aż się boję bliższej znajmości ;))

 

JazzyFan

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

...Lubiłem twoją aksamitną woń, długie podróże w delcie twoich nóg....

Udałem się w mroki średniowiecza i w pewnym momencie poczułem, że się duszę od świec, kadzideł i strzelistych aktów wiary. Rzuciłem się na Milesa...Tym razem muzyka melancholika wydała mi się Ogrodem Radości. Miles, jesteś gdzieś tam? Przepraszam, że przez chwilę zwątpiłem w Ciebie.

 

A ja proponuję cedrowe kadzidełko, w tle puścić "Hymny z Góry Atos" wykonane przez greckich mnichów w Jarosławiu wydane przez DUX. W tym samym czasie wziąć sobie pierwszy tom "Historii Cesarstwa Wschodniego" pod redakcją Cecile Morrisson i czytać. Kadzidło, Walensy, Alaryki, Chosroes, Justynian, Nicea etc. Ja to robiłem mając akurat ponad 38 stopni gorączki (dwa dni mnie trzymało) i efekty wcale wcale... Tylko te bizantyńskie podatki i biurokracja mnie przeraziły, nic dziwnego że ludzie jak mogli uciekali pod opiekę Arabów i przechodzili na Islam :D

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ostatnio takie stany miałem mając kiedyś gorączkę i czytając Brunona Schulza. Polecam :D

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

No i pisząc o dusznym Średniowieczu, nie miałeś chyba Papageno na myśli Dufaya? W końcu ów Geniusz to takie pogranicze muzyki gotyckiej i renesansowej. A przecież nie powiesz chyba że to jest duszne? Dla mnie to labirynt doznań:

 

 

O wspaniałych pieśniach Dufaya z płyty Hilliardów, chociażby "Belle, veuilles moy retenir" już zresztą pisałem. Ale to już oczywiście nie są rzeczy sakralne.

 

JazzyFan

...Lubiłem twoją aksamitną woń, długie podróże w delcie twoich nóg....

Gość papageno

(Konto usunięte)

No i pisząc o dusznym Średniowieczu, nie miałeś chyba Papageno na myśli Dufaya? W końcu ów Geniusz to takie pogranicze muzyki gotyckiej i renesansowej. A przecież nie powiesz chyba że to jest duszne? Dla mnie to labirynt doznań:

 

 

O wspaniałych pieśniach Dufaya z płyty Hilliardów, chociażby "Belle, veuilles moy retenir" już zresztą pisałem. Ale to już oczywiście nie są rzeczy sakralne.

 

JazzyFan

Duszne może nie jest, ale nudne. Raz w miesiącu, albo lepiej - raz na kwartał.

To może tańce renesansowe i pieśni rycerskie?

Duszne może nie jest, ale nudne. Raz w miesiącu, albo lepiej - raz na kwartał.

 

Etam ;)) Jak nudne, jak nie nudne

 

To może tańce renesansowe i pieśni rycerskie?

 

Czemu nie. No i na tej drugiej płycie (Flower of Chivalry) jest jak widzę kilka chansons Dufaya. W tym wczesnych, więc to "renesansowe" to leciutko chyba na wyrost, bo Dufay jak czytałem stoi okrakiem pomiędzy dwoma epokami. W pełni renesansowe są jego późne utwory. Jest chociażby wspominane już "Belle, veullies moy retenir", które ja mam na dufayowej płytce "Sweet love, sweet hope" Hilliardów :))

Wydaje się, że pieśni z tego okresu to generalnie boska rzecz. Jakie cuda są przecież na CD Mille Bonjours (Diabolus in musica). No albo ta ockeghemowa "S'elle m'amera - Petite camusette" z tej płyty:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Posłuchaj chociażby sample'a, bo niestety nie znalazłem "S'elle m'amera" w tym wykonaniu na youtube. Ależ tego wszystkiego jest. A ja poznałem raptem kilka płyt.

 

 

Bym zapomniał. Teraz ja z kolei muszę Ci papageno podziękować. Mam ten box z sakralną polecany przez Ciebie (Sacred Music z Harmonia Mundi). Przesłuchałem dzisiaj Messe de Nostre Dame Machauta, zaciekawiony przez Patricka, który wrzucił tu klip z trzygłosowym rondem "Ma fin est mon commencement". To raptem druga rozdziewiczona płyta z tego pudełka. Świetna rzecz i coś czuję, że więcej w nim znajdę pereł. Nie chcę jednak słuchać wszystkiego z boksa po kolei. Będę odkrywał sobie stopniowo w miarę poznawania kolejnych rzeczy :))

 

JazzyFan

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

...Lubiłem twoją aksamitną woń, długie podróże w delcie twoich nóg....

Gość papageno

(Konto usunięte)

Jazzy. Jak już Ci się znudzą Machauty, Ockeghemy i Dufaye to racz, prosżę, posłuchać Orlanda di Lasso. Trudno coś zaproponować, gdyż człowiek skomponował ok. 4000 utworów, ale może spróbuj tego, tak na początek:

Jazzy. Jak już Ci się znudzą Machauty, Ockeghemy i Dufaye to racz, prosżę, posłuchać Orlanda di Lasso. Trudno coś zaproponować, gdyż człowiek skomponował ok. 4000 utworów, ale może spróbuj tego, tak na początek:

 

Jesteś okrutny ;)) Wiesz przecież jak łatwo tracę głowę dla nowych kompozytorów (jeśli oczywiście mają "to coś").

 

Jasne że posłucham. Dzięki

 

JazzyFan

...Lubiłem twoją aksamitną woń, długie podróże w delcie twoich nóg....

A Desprez jakie pieśni trzaskał. Od kilku godzin trudno się oderwać. Chociażby Allegez moy:

 

 

 

Albo takie cuda polifoniczne w stylu "Deo Gratias" Ockeghema:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

 

 

JazzyFan

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

...Lubiłem twoją aksamitną woń, długie podróże w delcie twoich nóg....

No proszę nie odwiedzałem forum kilka dni...a tu taka dyskusja. Jak miło.

 

Tak, tak i ja się cieszę, że dzięki takim ludziom jak Jazzy takie wątki jak ten wracają do życia i powstają inne równie ciekawe.

 

Macie jak widzę dylemat, czy przeciętny (albo i nie tak znowu przeciętny) zjadacz chleba może łaknąć sztuki ...szczególnie współcześnie...

 

Jazzy słusznie odpowiada, że to naturalna potrzeba człowieka doświadczenia pierwiastka duchowego...wszak nie trzeba być wielkim mędrcem, żeby stwierdzić, że pierwiastek duchowy przejawia się w sztuce czy raczej odwrotnie twory człowieka bez duchowego pierwiastka (przekazu) sztuką nie są.

Jeśli zatem coś różni nas obiektywnie od zwierząt to nie tylko poziom intelektualny i społeczny, ale przede wszystkim duchowość ....

 

Stopień zaś zmaknięcia się na takie potrzeby jest zaś w pewnym sensie poziomem odczłowieczenia czy stłumienia człowieczeństwa danej jednostki.

 

 

Piotr polea w celu uzyskania wyrazistej styczności z duchowścią słuchać hymnów ze Świętej Góry Athos.

Muszę się do takiej poropozycji jednoznacznie przyłączyć.

Polecam Hymnes du month Athos wydane w Jade.

Oczywiście to zupełnie inna, wschodnia duchowość.... ale doświadczenia ze słuchania tej muzyki sa zaiste głębokie.

 

Na koniec aby zmieścić się w temacie wątku poleciłbym pewne wykonanie mszy Nostre Dame de Machut'a,która niesie również pierwotną funkację sztuki - katharsis, ale... na Machuat'a jak na razie dla naszego nowego Kreatora tego wątku jest jak widzę za wcześnie ....

Macie jak widzę dylemat, czy przeciętny (albo i nie tak znowu przeciętny) zjadacz chleba może łaknąć sztuki ...szczególnie współcześnie...

 

Sądzę, że szczególnie współcześnie ta potrzeba jest większa. Żyje się jednak szybciej, w pracy (mimo że ja na swoją bynajmniej nie narzekam. Robię ciekawe rzeczy i realizuje z pewnością jakąś część swoich potrzeb) wymaga się efektywności i wyników. W tym wszystkim zaczyna brakować metafizyki, głębokiego wdechu.

Z drugiej strony jak łatwo czasami przez to dzisiejsze podejście pewne wartości strywializować i zwulgaryzować. Jak słusznie zauważył kiedyś wspomniany tu Piotr, dźwięki nie starzeją się tak szybko jak literatura, stąd pewnie dla niektórych muzyka może spełniać podobną rolę.

 

Śmiem przypuszczać że tu niemal każdy ma tego rodzaju potrzeby, tylko być może nie każdy chce i ma ochotę o tym pisać. Być może nie każdy potrafi je wyartykułować Nie każdy jest takim gadułą i ekstrawertykiem jak nie przymierzając ja ;)) Jestem zupełnym nowicjuszem jeśli chodzi o muzykę klasyczną czy dawną, ale chyba zaczynają mi się

zarysowywać pewne szczyty na horyzoncie. Jak się okazuję, dużo bardziej przemawia do mnie jednak muzyka surowa, abstrakcyjna, spekulatywna, niż zewnętrznie bogata i emocjonalna. Stąd tak do gustu przypadły mi motety Dufaya, Ockeghem, ta specyficzna Missa Caput, a nie Monteverdi, czy nawet te fragmenty Palestriny które miałem okazję usłyszeć. Jak już zaczyna się w muzyce dokładniejsze oddawanie dźwiękami znaczenia słów, jak polifonia robi się bardzo przejrzysta i zaczyna wkraczać dużo liryki, to moje szczyty zachodzą mgłą. Każdy inaczej odbiera obcowanie z Absolutem. Oczywiście to nie musi być zaraz muza stricte sakralna. Np część pieśni Dufaya czy Ockeghema przemycają i poważniejsze treści i różne izorytmie, polifonie i chyba są mniej typowe niż skoczne, uproszczone albo liryczne chansons z tego okresu. Chyba bliżej mi jednak do jakiegoś chorału gregoriańskiego niż Monteverdiego, ale oczywiście człowiek ma ochotę posłuchać różnych rzeczy, stąd dzisiaj rano były aranżacje instrumentalne Wagnera :))

 

Piotr polea w celu uzyskania wyrazistej styczności z duchowścią słuchać hymnów ze Świętej Góry Athos.

Muszę się do takiej poropozycji jednoznacznie przyłączyć. Polecam Hymnes du month Athos wydane w Jade.

Oczywiście to zupełnie inna, wschodnia duchowość.... ale doświadczenia ze słuchania tej muzyki sa zaiste głębokie.

 

Dzięki.

 

Na koniec aby zmieścić się w temacie wątku poleciłbym pewne wykonanie mszy Nostre Dame de Machut'a,która niesie również pierwotną funkację sztuki - katharsis, ale... na Machuat'a jak na razie dla naszego nowego Kreatora tego wątku jest jak widzę za wcześnie ....

 

Przesłuchałem tylko wykonanie tej mszy z boksa Sacred Music i Machaut mi się spodobał. Nawet poczułem ochotę na więcej. Dlaczego za wcześnie? Zdradź co tam siedzi w Machaucie "głębiej"? Katharsis? W "Missa Caput" tego nie czuć? Mówimy o subiektywnym odczuciu czy świadomym przekazie kompozytora i tekście?

 

 

JazzyFan

...Lubiłem twoją aksamitną woń, długie podróże w delcie twoich nóg....

Jazzy obiecuję odezwać się w sprawie Messe Nostre Dame De Machut'a w najbliższym czasie ...

 

Będę wdzięczny. Coś niecoś już czytam. M.in o tym że Machaut pisząc tę mszę, był przekonany o nadchodzącej śmierci.

Ale nie przypuszczałem, że ten wątły kanonik był takim wymiataczem!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

O mszy Machauta w skrócie (wg powyższego artykułu) "Przekracza wszelkie konwencje, równie średniowieczne, co współczesne. Kuriozalne dysonanse i płynne faktury, balansujące pomiędzy ornamentyką wybujałą a rachityczną, budują niepokojące rostrum, na gruncie którego milkną uświęcone kanony i precyzyjne definicje. Zagadkowa i nieprzystępna kreacja".

 

No proszę.

 

A poza tą mszą reszta Machauta w równym stopniu godna polecenia? Motety? ballady?

 

 

JazzyFan

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

...Lubiłem twoją aksamitną woń, długie podróże w delcie twoich nóg....

Płyta z Messe de Nostre Dame, Gullaume’a de Machaut’a o której niezwykłych walorach wspominałem została nagrana przez Ensemble Gilles Binchois dla wytwórni Harmonic Records, później wznowiona przez Cantus.

 

Co wyróżnia to nagranie od innych wykonań dzieła de Machaut’a?

Niewątpliwie połączenie jego mszy z gregoriańskim częściami zmiennymi mszy na Wniebowzięcie (notacja XIV w.), zatem mamy tu możliwy do zaistnienia w XIV w. dialog polifonii z tradycją chorału gregoriańskiego.

 

A teraz o katharsis ...

 

Płytę tą po raz pierwszy odtworzyłem po wysłuchaniu dwóch innych, nowych dla mnie płyt (które nie zrobiły na mnie większego wrażenia). Zabrałem się zatem mimo zmęczenia i późnej pory do pierwszego odsłuchu mszy Machaut’a. Słuchając powoli odcinałem się od otaczającej mnie rzeczywistości. Napierające zmęczenie musiało zaś ustąpić głębokiej potrzebie wysłuchania nagrania do ostatniej sekundy. Przyznam, że jak do tej pory żadne nagranie nie odizolowało mnie w taki sposób od świata zewnętrznego. Jest do dla mnie niezrozumiałe, że oto muzyka przemówiła niemal jak osoba i kazała skoncentrować na niej samej całą uwagę. Przez długi czas po wysłuchaniu mszy mimo zmęczenia nie mogłem zasnąć.

 

Co zatem osiągnął de Machaut za pośrednictwem śpiewaków Ensemble Gilles Binchois? Otóż sprawił, że autentycznie na krótki okres po wysłuchaniu mszy zatrzymałem się, a świat toczył się tuż obok mnie. Nie obchodziły mnie uciążliwości tego co codzienne, nie za bardzo interesowało mnie wtedy jak to w ogóle mogło się stać, nie szukałem też odpowiedzi jak takimi dość skromnymi środkami zatrzymano mnie na przekór toczącej się rzeczywistości.

 

Po pewnym czasie doczytałem , że ta msza miała być podobno mszą za dusze braci de Machaut. Więc jeśli śpiewacy Ensemble Gilles Binchois chcieli spełnić ostatnią wolę mistrza Gullaume’a i zatrzymać mnie nad jego nagrobkiem to cel swój osiągnęli.

 

Jeszcze przez trzy następne dni byłem momentami nie do końca osadzony w rzeczywistości, co może i nie jest dla mnie stanem tak bardzo odmiennym, jednak pełna świadomość, że to na skutek odsłuchu płyty budzi moje zdziwienie do tej chwili. Najbardziej zaś dziwi fakt, że wykluczyłem wszelką autosugestię. Gdzieś tam podświadomie spodziewałem się nawet wcześniej rozczarowania z odsłuchu tejże płyty.

 

Gwoli sprawiedliwości muszę dodać, że drugi odsłuch tak wielkiej jak to wyżej opisałem, impresji na mnie nie uczynił- choć w pełni skupił moją uwagę do ostatniej sekundy, trzeciemu zaś towarzyszył już nawet brak mojej koncentracji .

 

Zastanawiam się nawet nad odłożeniem tej płyty ad półka i poczekaniem na nowy odpowiedni czas jej kolejnego odsłuchu, cokolwiek to by miało oznaczać.

Cholernie mnie zachęciłeś do tego wykonania. Zdaję sobie sprawę, że odbiór o jakim piszesz to w dużej mierze kwestia subiektywna, zależąca od naszego aktualnego stanu umysłu/ducha (zwał jak zwał), ale świadczy z pewnością o sile tego dzieła. Zamówię to z pewnością, tylko doszukam do tego porządnych ballad i motetów polifonicznych Machauta. Zamawianie jednej płyty mija się z celem.

 

JazzyFan

 

W zasadzie można teraz kupić mini boksik (3 CD) Machauta pod Ensemble Gilles Binchois:

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

 

JazzyFan

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

...Lubiłem twoją aksamitną woń, długie podróże w delcie twoich nóg....

W zasadzie można teraz kupić mini boksik (3 CD) Machauta pod Ensemble Gilles Binchois:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

JazzyFan

tego boksu niestety już nie kupisz, od wielu lat jest niedostępny (chyba że o czymś nie wiem).

Z nagrań Machauta mogę z czystym sumieniem polecić:

- Le Jugement du Roi de Navare (Ballades, Motets, Virelais et Ttextes Dits) - namiastka, ale godziwa Le vray remède d'amour (Ballades, Rondeaux, Virelais, Motets); obie były w wymienionym przez Ciebie boksie

- Ay mi! (Lais et Virelais) - obecnie dostępne jedynie w dwupłytowym Devotion (na szczęście mało kto o tym wie, dzięki czemu można ją jeszcze nabyć):

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

- i jedno z najnowszych nagrań tej wspaniałej mszy (+ kilka motetów): In Memoriam - Machaut: Messe Notre Dame

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) (kilka słów rekomendacji znajdziesz tutaj:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) )

Wysoko cenione jest też nagranie Oxford Cameraty: La Messe de Nostre Dame, Songs from Le Voir Dit (Naxos). Do nabycia za śmieszne pieniądze.

 

Pozdrawiam i bardzo Ci dziękuję za uruchomienie we mnie ponownie pasji poszukiwacza :).

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

JazzyFan

tego boksu niestety już nie kupisz, od wielu lat jest niedostępny (chyba że o czymś nie wiem).

 

Właśnie zauważyłem. Nawet nie patrzyłem czy jest dostępny, tylko zacząłem szukać po Ensemble Gilles Binchois. Faktycznie nie ma tego w żadnym sklepie.

 

- Le Jugement du Roi de Navare (Ballades, Motets, Virelais et Ttextes Dits) - namiastka, ale godziwa Le vray remède d'amour (Ballades, Rondeaux, Virelais, Motets); obie były w wymienionym przez Ciebie boksie

 

Namiastka, bo gorszy repertuar, czy inne wykonanie?

 

Pozdrawiam i bardzo Ci dziękuję za uruchomienie we mnie ponownie pasji poszukiwacza :).

 

To ja dziękuję za rekomendacje. U Orawskiego wysłyszałem że Machaut również genialne ballady polifoniczne pisał. Znalazłem coś takiego. Zna ktoś może?

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

JazzyFan

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

...Lubiłem twoją aksamitną woń, długie podróże w delcie twoich nóg....

Znalazłem coś takiego. Zna ktoś może?

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

JazzyFan

 

 

Jazzy, to jest znakomity album, spodobal mi sie swego czasu tak bardzo ze wrzucilem go nawet w Rekomendacje 2010. Dodam Ci ponizej jeszcze jedna pozycje z balladami na ktora (moim zdaniem) warto spojrzec, generalnie obie te plyty to jedne z kilku nielicznych wykonan takiej wlasnie muzyki do ktorych nie mam specjalnie uwag w zadnym elemencie (wokal, instrumenty, realizacja).

 

 

Machaut: Remede de Fortune

post-1621-014928500 1297286338_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Namiastka, bo gorszy repertuar, czy inne wykonanie?

 

Obie płyty nagrał wspomniany Ensemble Gilles Binchois pod Vellardem. Etykietując tę drugą jako namiastka, opierałem się na opiniach uznanych autorytetów. Dla Todda McComba z medieval.org Le vray remede d'amour jest wzorcowym wykonaniem repertuaru Machauta (niektóre fragmenty uznaje za najlepsze, jakie kiedykolwiek słyszał, bez względu na muzyczne gatunki i epoki), choć dość specyficznym, bowiem utwory wokalne są tam przeplatane recytowanymi (ale w jaki sposób!) utworami poetyckimi. Płyta Le Jugement du Roi de Navarre jest mniej przez niego ceniona, jako wtórna, ale również wartościowa [więcej tam recytacji, posępnych i mrocznych - Machaut uważał, podobnie jak opinia publiczna w tamtym czasie, że epidemia dżumy pustosząca północne rejony Francji w latach 1349-1350 - obserwował ją na własne oczy - jest karą za herezje i zatruwanie wody w studniach i rzekach przez "Żydostwo przeklęte", "które dobra nienawidzi, a kocha wszelkie zło"; nawiasem mówiąc, Bóg ujawnił ludziom tę zdradę i... "wszyscy Żydzi zostali zniszczeni, jedni powieszeni, inni spaleni" [cytuję za Kozłem ofiarnym Girarda - czy ktoś wie, dlaczego tego nikt nie wznawia??]. Cóż, mam tylko Sąd króla Nawarry - umieściłem ją wśród moich najcenniejszych nabytków.

Z Cantusa i Vellarda mogę Ci jeszcze polecić XIII-wieczne motety (głównie) i pieśni francuskie: Les Escholiers de Paris (

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) ). To bezwzględnie jedna z najlepszych płyt z muzyką średniowieczną, ścisły kanon. Dokumentuje bogactwo repertuarowe tego okresu (utwory monofoniczne, łacińskie i francuskie motety, tańce instrumentalne), mistrzowsko, jak zwykle, wykonywane przez zespół Vellarda. Po prostu brylant.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Dzięki za info na temat rekomendowanych płyt. Przynajmniej wiem

w co celować.

 

A dzisiaj nareszcie doszły Desprez (Ave Maris Stella) i Requiem Ockeghema. Szykują się kolejne doznania.

 

 

JazzyFan

...Lubiłem twoją aksamitną woń, długie podróże w delcie twoich nóg....

Jazzy

 

w wątku "Jestem w raju" dziwiłeś się jak pewien świecki utwór Dufay'a mógł powstać w 1430 r.

 

Zaiste to jest jedna z sił magnetycznych muzyki wieku XIV i XV.

Z jednej strony taka bitwa pod Grunwaldem - rycerze, damy dworu itd. z drugiej strony muzyka, ponadczasowa i uniwersalna, nie osadzona w żadnej konwencji kulturowej (poza oczywiście kulturą chrześcijańską jako taką).

 

Pamiętam jak przed emisją radio-powieści w Dwójce - "Krzyżaków", Orawski puścił fragment najnowszej płyty Ferrara Ensemble Corps Femenin. Ten sam okres niby - ale jakie wrażenie robi takie zestawienie kulturowych toposów.

 

A teraz w podróż, ale nie do żadnej tam Hiszpanii czy Ameryki Południowej ...

ale bliziutko z Polski do Polski, w tym na początek proponuję pograniczny (w XIV i XV w) Śląsk.

 

Przewodnikiem będzie Ars Cantus z Wrocławia.

 

Chcesz usłyszeć:

- naszego anonimowego Ockeghema, i innych obeznanych we franko-flamandzkiej polifonii,

- najlepsze wykonania motetu Colla iugo Phillipe de Vitry,

- najlepsze wykonanie motetu Regina Celorum Waltera Frye'a,

- utwory kompozytorskiej gwiazdy „środkowo-europejskiej prowincji” Piotra z Grudziądza,

- piękną viole da gambe

 

musisz zaopatrzyć się w płytę Ars Cantus, Musica Figurata.

Podróże z ta płytą po dolnośląskich gotyckich obiektach też mogą przynieść niezapomniane wrażenia.

 

Z Ars Cantus łączy się i moja droga propozycja podróży ...na dwór Jagiellonów do Krakowa.

 

Patriotyczny obowiązek polskiego melomana wymaga aby odwiedzając wawelskie wzgórze oddać pokłon nie tylko królom i innym osobistościom, ale i Mikołajowi z Radomia. Mistrzowi Mikołajowi, którego zna każdy mykolog na świecie. Jego 3-głosowy motet Magnificat uznaje się za jeden z pionierskich utworów wykorzystujących technikę fauxbourdon (pochody tercjowo-sekstowe),także zachowując miarę Mikołaj z Radomia to taki nasz polski Dufay.

 

W celu zapoznania się z jego twórczością trzeba nabyć płytę : Ars Nova, Mikołaj z Radomia . Dzieła wszystkie albo Ars Cantus, Musica Divina.

 

O obu tych płytach wypowiadałem się swego czasu na forum z dużym dystansem, a nawet niechęcią. Może jednak warto zweryfikować moje sądy, szczególnie, że na płycie Musica Divina odnajdziemy poza Mistrzem Mikołajem takich tuzów Ars Nova jak Ciconia, Estienne Grossin, Antonio Zacara da Teramo.

Tak, tak może Jagiellonowie to była prowincja , ale jaka. No właśnie jaka, tego się do końca nie dowiemy. Cudem uratował się rękopis ze zbioru Krasińskich, którego niezwykła historia stała się przyczyną nagrania przez wrocławski Ars Canus płyty w Beartoenie w serii „Perły muzyki polskiej”.

 

Po dziś dzień wspominam z jaką emfazę aktualny Dyrektor Archiwum Akt Nowych , opowiadał swoim kursantom jak Niemcy spalili Archiwum Akt Dawnych i wagonami wywozili polskie archiwalia, zadając nigdy niezabliźnione rany polskiej pamięci narodowej i polskiej kulturze.

 

Tak więc jak piszą polscy muzykolodzy: „cieszymy się tym co mamy”.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.