Skocz do zawartości
IGNORED

Wielka prośba. Najwybitniejszy dyrygent (Karajan, Bernstein, Walter)


Bmoll

Rekomendowane odpowiedzi

Oczywiście nie chodzi o to że nie ma ani jednego gorącego fana Haydna na tym świecie, lecz o to że jest ich stosunkowo niewielu. A nawet gdy jakiś zabierze głos nic z tego zamiłowania do haydnowskiej symfoniki do młodych nie spływa:))

Ja ja ja, naturlich! Haydn to obok Rameau i Charpentiera mój ulubiony konstruktor. Jest logika, humor, konstrukcja, smaczki. Bez ideologii, uff...

A co do symfonii Schuberta - dziwne rzeczy. Niby konstrukcja klasyczna ale popsuta, dziwne przetworzenia chociaż... psychologicznie mają jak najbardziej sens. To jest właśnie ten przełom romantyczny - forma służy woli aż do totalnego jej zaprzeczenia i rozpadu. W symfoniach jest tego rozpadu dość mało ale ciągle czai się opowieść o gorących męczących nocach, snach, zapachu kobiet, bólu, sprzeczności, tragedii rzuconych tak mocno w konstrukcję że ta się ugina. U Beethovena były proporcje - ON chciał to zachować, warto sobie w tym celu posłuchać nie tak częstej 8 symfonii ale w każdej kurczowo trzymał się budowy która miała utrzymać GO na powierzchni. Symfonie były tak rozległe i wymagały tyle pracy że Beethoven pozwalał sobie w nich mniej niż w kameralistyce ale i tam nie ma rozbicia budynku podczas gdy Schubert to trzęsienie ziemi w kameralistyce a w średniej (jednak) symfonice kruszejący mury "jad rewolucyjnej propagandy" (piękne określenie, później kiedy zmieniła się moda przerobiono na kontr-). Schubert męczy ale czy nie męczy też czytanie Wackenrodera i braci Schleglów nie mówiąc o Heglu (tego ostatniego za twórczość powinno się zamknąć w lochach Phenianu)?

Schubert kojarzył raczej normalnie o czym świadczy klasa jego kompozycji - to przecież wymaga świadomej pracy etc. Kolor jakiejś czaszki o niczym nie świadczy, zresztą to co mówią oprowadzający to często radosna twórczość (jak stwierdził mój wykładowca historii architektury - klasa przewodników PTTK :D ). Kiedyś o luteranach mówiono że jako heretycy ślepymi się rodzą i dopiero na siódmy dzień widzą :D

A ja też jestem gorącym wielbicielem Haydna. I to nie tylko jego symfoniki, ale kameralistyki przede wszystkim. A jego kwartety smyczkowe, jak ktoś napisał, to całe Uniwersum, w którym się można zatracić, i nie potrzeba w życiu już niczego innego...

A co do jego symfoniki... Niedawno słuchałem wywiadu z Franzem Bruggenem, który stwierdził, że każda absolutnie orkiestra nie ma co się zabierać za cały repertuar romantyczny czy nowszy, najpierw musi doskonale poznać i zagrać Haydna, jego myślenia, techniki, struktury, więcej - nauczyć się całej maestrii "bycia orkiestrą".

I dopiero wtedy zabierać się za romantyzm i całą resztę!

Kochani! Jesli chodzi o kameralistykę, kwartety to i ja jestem. Ale temat mamy symfoniczny. Pozdrawiam:)

 

PS. I nie ignorujcie Autora wątku - jego konkrtenie sformułowanych przeciez potrzeb, doradzajcie.

Haydn rewelacyjny. Kwartety, sonaty w wykonaniu Brendla. A wracając do tematów symfonicznych, to nie tak dawno Minkowski nagrał ciekawy zestaw symfonii Haydna dla Naive.

Tyle że jeśli zestawić to z symfoniką Beethovena czy Brucknera, to jednak słowo symfonia znaczyło jak wiadomo dla Haydna czy Mozarta coś zupełnie innego niż dla Brucknera. Ale pewnie autor wątku już to wie.

 

No i z symfoniką Haydna to jednak problem w mnogości, a co za tym idzie pewnie jakości. Stąd chyba głównie nagrywa się londyńskie.

...

No i z symfoniką Haydna to jednak problem w mnogości, a co za tym idzie pewnie jakości. Stąd chyba głównie nagrywa się londyńskie.

 

Że jest pewien problem mnogością, to tylko taki, że pamięciowo i czasowo zwykłemu śmiertelnikowi trudno to objąć. Nie zgodzę się co do jakości. W przeciwieństwie do wielu (i co wielu podkreśla, w tym także Mozarta) Haydn znakomicie zaczął, znakomicie kontynuował, i znakomicie dzieło swe zakończył!

 

A że trudno to objąć? Cóż za wspaniałe wyzwanie dla młodego melomana, w tym dla autora wątku... poznać te symfonie, niekoniecznie tylko londyńskie, ale i niekoniecznie wszystkie, komplet w jednym wykonaniu. Ale tu znowu trudno jest wskazać tego jednego jedynego dyrygenta. No może Harnoncourt, znakomity imho - także w Beethovenie?

Że jest pewien problem mnogością, to tylko taki, że pamięciowo i czasowo zwykłemu śmiertelnikowi trudno to objąć. Nie zgodzę się co do jakości. W przeciwieństwie do wielu (i co wielu podkreśla, w tym także Mozarta) Haydn znakomicie zaczął, znakomicie kontynuował, i znakomicie dzieło swe zakończył!

 

A że trudno to objąć? Cóż za wspaniałe wyzwanie dla młodego melomana, w tym dla autora wątku... poznać te symfonie, niekoniecznie tylko londyńskie, ale i niekoniecznie wszystkie, komplet w jednym wykonaniu. Ale tu znowu trudno jest wskazać tego jednego jedynego dyrygenta. No może Harnoncourt, znakomity imho - także w Beethovenie?

 

No ja słyszałem zachwyty nad Haydnem również, ale dla mnie jego symfonie to jak koncerty skrzypcowe. Uładzone i eleganckie. Nie ma tej fali dźwięku, tej mocy co u Beethovena albo Schuberta.

Może trzeba czasu aby taka muzyka zaczęła się podobać. Poza tym te komentarze że nie miał iskry bożej, albo przydomek papa, też nie zachęcają. Zawsze mi się kojarzył z miłym klasykiem, starszym panem, który zbyt wiele nie podróżował i grzecznie sobie komponował w zaciszu domowego ogródka.

 

pozdrawiam

Adam

Że jest pewien problem mnogością, to tylko taki, że pamięciowo i czasowo zwykłemu śmiertelnikowi trudno to objąć. Nie zgodzę się co do jakości. W przeciwieństwie do wielu (i co wielu podkreśla, w tym także Mozarta) Haydn znakomicie zaczął, znakomicie kontynuował, i znakomicie dzieło swe zakończył!

 

Otto Klemperer w jednym z wywiadów bardzo entuzjastycznie wyrażał się o symfoniach Haydna. Ciekaw jestem interpretacji Klemperera. Tyle że to nie będzie jak wiadomo HIP.

Więc może warto sprawdzić,tym bardziej że nagranie łatwo dostępne i tanie.

A jak zagrane - szeroko ,potężnie,monumentalnie po beethovenowsku,czyli dla mnie wspaniale,oczywiście niektórym nie będzie się podobać.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

No ale, jak rozumiem Autora wątku, chciałby kupić taką kapsułkę niejako, zbiór płyt, żeby to był wybitny dyrygent, dobrze nagrane, i przegląd symfoniki wszechczasów. To już pisali koledzy, że nie ma czegoś takiego. Dyrygenci mieli swoje upodobania, gorsze, lepsze dni, dziwnym trafem ci najwybitniejsi nie żyją obecnie, etc.

Haydn jako początek -- nie wiem czy to dobre rozwiązanie. Pan z II PR powiedział kiedyś, że Haydn to nigdy pod strzechy nie zawędruje, dla tego prostego powodu, że pisał dla znawców, koneserów. A inni wtórują, że nie ma też żadnych legend, mitów, związanych z Haydnem. To jest po prostu genialna muzyka -- tylko i aż muzyka -- i trzeba do niej dorosnąć. Ja też musiałem do niej dorosnąć.

Wielu ludzi zaczyna w muzyce od treści pozamuzycznych, jak zaczynają się orientować to ich nagle łapie... odczucie Formy, jak by Gombrowicz powiedział. I przepadli.

Pamiętam jak nie tak dawno męczyłam Was o Haydna :-) Zresztą udało mi się zebrać jego kwartety w wykonaniu Quatuor Festetics i Quatuor Mosaiques. Jeśli auto wątku będzie chciał kiedyś spróbować, to Mosaiques polecam szczególnie. Symfonie swoją drogą. Zresztą jak BMoll lubi Bernsteina, to ten nagrał pokaźny zestaw symfonii. Wydało to Sony w postaci dużego pudełka zatutułowanego "Bernstein conducts Haydn". Coś ponad 20 płyt. Oczywiście zwolennicy hipowych wykonań będą mieli zastrzeżenia, ale jako punkt wyjścia może być w sam raz... A generalnie bardzo wysokie recenzje mają te wykonania.

 

Co do treści pozamuzycznych to na upartego coś by się pewnie znalazło. W czasach Haydna modne było zaszywanie symboliki masońskiej w kompozycjach. O tym, że czynił to Mozart to już w wielu miejsach pisano, natomiast widziałam też artykuł, gdzie pisano o tym w kontekście "Stworzenia" Haydna. No i fakt że Haydn uczył Beethovena, też może być intrygujący :-)

Pozdrawiam,

Ola

No, Olu, Ty w rozrzedzone warstwy stratosfery wzlatujesz!

Ja tam prymitywnie rozumiałem, tu puka przeznaczenie, tu umiera łabędź, tu tajemniczy zleceniodawca każe mszę żałobną, tu oszalały mąż morduje żonę i kochanka, etc. To legendy, jak z Faktów!

No ja słyszałem zachwyty nad Haydnem również, ale dla mnie jego symfonie to jak koncerty skrzypcowe. Uładzone i eleganckie. Nie ma tej fali dźwięku, tej mocy co u Beethovena albo Schuberta.

Może trzeba czasu aby taka muzyka zaczęła się podobać. Poza tym te komentarze że nie miał iskry bożej, albo przydomek papa, też nie zachęcają. Zawsze mi się kojarzył z miłym klasykiem, starszym panem, który zbyt wiele nie podróżował i grzecznie sobie komponował w zaciszu domowego ogródka.

 

Symfonia za Mozarta i Haydna była czymś innym niż za Brucknera i Mahlera. A moc i duże fale dźwięku znajdziesz pewnie w polecanych tu interpretacjach haydnowskich symfonii Klemperera lub Bernsteina

Chyba wszyscy zwróciliśmy uwagę, że w 18. wieku symfonie pisało się znacznie łatwiej i szybciej niż w 19.:)

 

Michael Haydn miał ich na koncie 46...

Dużej fali dźwięku to nigdy nie będzie, bo orkiestra mała.

Dobrze posłuchać jakiejś symfonii z okresu Sturm und Drang, to wtedy uładzoność robi się problematyczna. Bardzo problematyczna.

Choćby te, które Wikipedia podaje:

* Symphony No. 49 in F minor La Passione (1768)

* Symphony No. 44 in E minor Trauer (Mourning) (1772)

* Symphony No. 45 in F sharp minor Farewell (1772)

* Symphony No. 26 in D minor Lamentatione.

Ta ostatnia oczywiście najlepiej znana. Ale dobrze nie słuchac tu Klemperera! Derek Solomons jest świetny. Zespół l-estro armonico.

 

Tfu, Pożegnalna oczywiście, Farewell (Abschieds). Hob. 45

W bardzo fachowym a już nie istniejącym czasopiśmie CANOR najwyżej oceniono nagrania symfoni Haydna nagrane przez Apollo Ensemble pod Hsu. Nie słyszałem tych nagrań ale niedługo jedna z tych płyt będzie u mnie. Ciekawe czy rzeczywiście są takie nadzwyczajne.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

post-23533-075281600 1300652714_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ktoś kiedyś trochę złośliwie napisał że Haydn skomponował jedną i tą samą symfonie 104 razy.

W pewnym sensie trochę się z tym zgadzam,ale również szanuje Haydna za jego wkład w rozwój muzyki.

Ktoś kiedyś trochę złośliwie napisał że Haydn skomponował jedną i tą samą symfonie 104 razy.

W pewnym sensie trochę się z tym zgadzam,ale również szanuje Haydna za jego wkład w rozwój muzyki.

 

 

To określenie, gwoli ścisłości, dotyczyło Vivaldiego i jego koncertów.

 

To, że Haydn napisał dużo symfonii, wcale nie znaczy, że są podobne.

A najbardziej zdumiewa, że są tak nieprzebranie różne...

 

Myślę, że Haydnowi należy się porządny, osobny wątek!!!

 

Tymczasem myślę, że mam coś, co idealnie spełnia wymagania postawione przez Bmoll-a.

I to pomimo, że nie wszytko w tym boksie musi być idealne...

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

515v%2BWBCLaL._SS400_.jpg

 

No i jest zajęcie na długie zimowe, tfu, od jutra wiosenne, wieczory :-)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Pewien podmiot instytucjonalny wskazał nastepujące essential symphonies; pro publico bono zamieszczam bo są wielcy dyrygenci

 

1 Beethoven: Symphony No. 5 -- Carlos Kleiber

The most famous piece of classical music ever written.

 

2 Tchaikovsky: Symphony No. 6, "Pathétique" -- Mariss Jansons

So tragic it must have been written by a Russian.

 

3 Mozart: Symphonies 35-41 -- Karl Böhm

The Classical style achieves perfection.

 

4 Beethoven: Symphony No. 9, "Choral" -- Herbert von Karajan

An inspiring journey, culminating in the "Ode to Joy."

 

5 Dvorák: Symphony No. 9, "From the New World" -- Fritz Reiner

The Czech master takes on a new continent.

 

6 Mahler: Symphony No. 1, "Titan" -- Leonard Bernstein

The last of the great symphonists.

Pewien podmiot instytucjonalny wskazał nastepujące essential symphonies; pro publico bono zamieszczam bo są wielcy dyrygenci

 

1 Beethoven: Symphony No. 5 -- Carlos Kleiber

The most famous piece of classical music ever written.

 

2 Tchaikovsky: Symphony No. 6, "Pathétique" -- Mariss Jansons

So tragic it must have been written by a Russian.

 

3 Mozart: Symphonies 35-41 -- Karl Böhm

The Classical style achieves perfection.

 

4 Beethoven: Symphony No. 9, "Choral" -- Herbert von Karajan

An inspiring journey, culminating in the "Ode to Joy."

 

5 Dvorák: Symphony No. 9, "From the New World" -- Fritz Reiner

The Czech master takes on a new continent.

 

6 Mahler: Symphony No. 1, "Titan" -- Leonard Bernstein

The last of the great symphonists.

 

Czyli znowu najwięcej Beethovena. Może gdyby odrzucić etykietki oklepany to się okaże że w symfonice jest to jednak postać którą trzeba znać przed wszystkim.

Z drugiej strony i Haydn, żeby mieć świadomość dlaczego Beethoven był nowatorski.

Ciekawe jest to co napisaliście o ostatnich kwartetach Beethovena. Szkoda że nie zachowały się zapiski kompozytora na ten temat

Czyli znowu najwięcej Beethovena. Może gdyby odrzucić etykietki oklepany to się okaże że w symfonice jest to jednak postać którą trzeba znać przed wszystkim.

Z drugiej strony i Haydn, żeby mieć świadomość dlaczego Beethoven był nowatorski.

Ciekawe jest to co napisaliście o ostatnich kwartetach Beethovena. Szkoda że nie zachowały się zapiski kompozytora na ten temat

 

 

Na pewno Beethoven jest królem symfonii (notabene po nim kompozytorzy odczuwali jakieś tam ciarki gdy któryś przystępował do pisania swojej 10. symfonii, bo jakoś uznano dziewiątkę za magiczną liczbę:) i oprócz dwóch wyżej wymienionych co najmniej jeszcze trzecia - Eroica, znacząca bodaj pierwsze odejście od klasyczności, mieści się w kanonie najważniejszych symfonii. Tutaj jej nie wymieniono żeby Beethoven całkowicie nie zdominował listy, żeby była różnorodność jakaś.

Ciekawe jest to co napisaliście o ostatnich kwartetach Beethovena. Szkoda że nie zachowały się zapiski kompozytora na ten temat

 

Tzn żeby była jasność (bo pisałam wcześniej o zeszytach konwersacyjnych). Oczywiście nie wiemy, czy w części zniszczonych przez Schindlera zeszytów konwersacyjnych były jakieś zapiski Beethovena na temat ostatnich kwartetów. Generalnie Beethoven unikał obszernego komentowania swoich dzieł. Przykładowo główny temat 5 symfonii podsumował lakonicznym "tak do drzwi puka los".

Na rękopisie swojego 16 kwartetu f-dur (op. 135) dopisał "Trudna decyzja. Musi to być? To musi być. To musi być". Dopisywał też inne, zdawkowe informacje na partyturach lub w listach, typu "każde znaczenie rzeczy jest ostre". Pytany przez przyjaciół co to oznacza, często obracał to w żart. Ale można się domyślać - że być może nie chciał przyklejać "tanich etykietek" do swoich kwartetów (jak przecież niesamowitych) i upraszczać całej sprawy.

Pozdrawiam,

Ola

A na marginesie. Znacie może to wykonanie kwartetów Beethovena? Gewandhaus Quartet. W archiwum forum nic nie ma. Wszyscy piszą o Quartetto Italiano

albo Takács Quartet przy okazji Beethovena. A może ktoś słyszał i ma jakieś porównanie. Wygląda tak

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Kompletnie niezrozumiałym i trudnym utworem jest dla mnie Wielka Fuga. Kwartet szaleńca.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Kompletnie niezrozumiałym i trudnym utworem jest dla mnie Wielka Fuga.

 

Beethoven zresztą zrobił w tytule małą zmyłkę ;-) W rzeczywistości jest tam przecież kilka fug

 

Kwartet szaleńca.

 

Dlaczego? Bo kompozytor zrezygnował z powierzchownej "ładnej" politury, z ładnej melodii i przechodząc od razu "do sedna" pokazał coś bardziej wysublimowanego?

Pozdrawiam,

Ola

Tak, mam to nagranie Gewandhaus Quartet. Jak i kilkanaście kompletów innych wykonań, ale to jest chyba najoryginalniej i zarazem najpiękniej wydany boks kwartetów Beethovena, jaki znam. Znakomita książeczka tak na temat dzieła, jak i historii zespołu, który istnieje nieprzerwanie od czasów Beethovena do dziś :-)))

Wykonanie niezłe i realizacja nagrania też na poziomie. Godne polecenia. Ale warto też sięgnąć po inne wykonania, z wydanych w ostatniej dekadzie choćby uznawane za referencyjne - Takacs Quartet.

 

Wracając do naszego wątku, obiecuję jeszcze napisać co nieco, zwłaszcza że mam całe mnóstwo wykonań, zwłaszcza kwartetów, Haydna i jestem od jakiegoś czasu zanurzony po uszy w tej muzyce. Tylko czasu brak... :-(

 

Oopps, pomyliłem wątek. Myślałem że jestem w haydnowskim, tak czy inaczej wpis, na który odpowiadam, tez był nie na temat...

No Beethoven zawsze jest. Taka moda jest, ze dyrygenci okreslaja sie poprzez "nowe" wykonanie symfonii Beethovena. Bez sensu dosyc.

Haydn/Beethoven a nowatorstwo to nie tak prosto. To Haydn byl nieprawdopodobnym nowatorem, wprowadzajac do obiegu muzycznego wiele nowych gatunkow (niewazne, czy on pierwszy stworzyl, wazne, ze stworzyl arcydziela i zaczeto powtarzac jego nowinki). Beethoven kontynuowal Haydna, ale nie przypominam sobie, by cokolwiek nowego stworzyl. Raczej prowadzil gatunki zastane do jakiegos szalenczego kranca.

Dlaczego? Bo kompozytor zrezygnował z powierzchownej "ładnej" politury, z ładnej melodii i przechodząc od razu "do sedna" pokazał coś bardziej wysublimowanego?

 

Pewnie to również. W każdym razie dla mnie ciężkostrawne. Może faktycznie szalone, to złe określenie

 

Wracając do naszego wątku, obiecuję jeszcze napisać co nieco, zwłaszcza że mam całe mnóstwo wykonań, zwłaszcza kwartetów, Haydna i jestem od jakiegoś czasu zanurzony po uszy w tej muzyce. Tylko czasu brak... :-(

 

DaGambus. Czyżbyś cenił kwartety Haydna wyżej niż kwartety Beethovena? Nie chodzi mi oczywiście o kwestie wkładu muzycznego, i zasług, tylko zwyczajnego subiektywnego odczucia. Bardzo mi się podoba Haydn, ale nie rozumiem o co chodzi z tym Mikrokosmosem. A czy w kwartetach Beethovena nie ma swoistego Mikrokosmosu?

 

Beethoven kontynuowal Haydna, ale nie przypominam sobie, by cokolwiek nowego stworzyl. Raczej prowadzil gatunki zastane do jakiegos szalenczego kranca.

 

No wiesz. Czy do końca? Symfonia Beethovena a symfonia Haydna lub Mozarta to kompletnie inny świat i inny język, inne, rozbudowane środki harmoniczne. Ewolucja. U Haydna i Mozarta mamy tematy, u Beethovena całe płaszczyzny tematyczne. Można powiedzieć że Beethoven stworzył typ symfonii wokalno-instrumentalnej. Missa solemnis to też novum. Wcześniej msze były typu kantatowego. U Beethovena to jakaś msza symfoniczna dosłownie. Można przeczytać w opracowaniach o Beethovenie że stworzył nowy język muzyczny. Ale nie w sensie nowych form, a podejścia do pracy z muzyką.

No nowość Beethovena a Haydna to temat rzeka. W każdym razie umiejętność przetwarzania tematu u Haydna jest nieprawdopodobna, jak Ola pisała, widać u kogo Beethoven się uczył. Oczywiście, chromatyka, harmonia jest znacznie prostsza u Haydna (czy Mozarta). Ale to jest też różnica stylu: Haydn i Mozart wykorzystywali do maksimum środki zastane, niesłychanie efektownie i efektywnie, Beethoven je łamał.

Kwartety Haydna a Beethovena: Beethoven jest w nich egocentryczny, rozhisteryzowany. Jak w ogóle w muzyce. Wejście w świat kwartetów Haydna to wejście w normalność. Można odpocząć, bawiąc się. Jakoś nie przypominam sobie bawienia się przy Beethovenie. Nie chcę oczywiście powiedzieć, że ten Beethoven to be, jego sonaty fortepianowe na mnie bardzo działają, ale jak chcę odpocząć mądrze, to Haydn.

...

 

DaGambus. Czyżbyś cenił kwartety Haydna wyżej niż kwartety Beethovena? Nie chodzi mi oczywiście o kwestie wkładu muzycznego, i zasług, tylko zwyczajnego subiektywnego odczucia. Bardzo mi się podoba Haydn, ale nie rozumiem o co chodzi z tym Mikrokosmosem. A czy w kwartetach Beethovena nie ma swoistego Mikrokosmosu?

...

 

Troszkę to niestosowne, że w tym wątku rozpisujemy się na ten temat! A pamiętam że były tu na forum takie watki, jak choćby "Klub miłosników kwartetów smyczkowych", czy wątek poświęcony stricte kwartetom Beethovena.

 

Ale do rzeczy. Oczywiście nie ma sensu przeciwstawiać sobie kwartetów Haydna i Beethovena, nie o to chodzi. To dwa różne światy, choć wczesne kwartety Beethovena z op. 18-tego są bardzo haydnowskie, bardzo "klasyczne" w najlepszym znaczeniu tego słowa. I można ich słuchać jak świetnej i mądrej rozrywki na najwyższym poziomie, że nawiążę do wypowiedzi Tad-a.

 

O późnych kwartetach Beethovena napisano już tyle, że nic tu nowego nie wymyślę. Że to jeden z najwspanialszych pomników ludzkiej cywilizacji, na jednym poziomie z największymi arcydziełami Bacha, jak Kunst der Fuge, suity wiolonczelowe i sonaty/partity na skrzypce solo, że ograniczę się tylko do muzyki instrumentalnej... Że to jeden z największych wzlotów ludzkiego ducha i umysłu, że czysta metafizyka, no i muzyka tak nowoczesna i współczesna, że jak ktoś napisał, nie tylko wyprzedza swą klasyczną epokę, ona wyprzedza także epokę naszą...

 

Rzecz w tym. że Kwartety Beethovena znam i podziwiam od dawna, tj. od tzw. dojrzałej młodości. A kwartety Haydna tak naprawdę poznałem całkiem niedawno i mój zachwyt ma zupełnie inne podłoże niż u Beethovena. Tak, tu raczej nie chodzi ani o metafizyczne uniesienia, ani o szczególnie głębokie wzruszenia, prędzej powiedziałbym, że jest to fascynująca przygoda i, nie bójmy się tego słowa, po prostu rozrywka intelektualna i przyjemność zmysłowa na najwyższym poziomie. To co fascynuje to po prostu istota klasycyzmu: harmonia i piękno, ale podane ze szlachetnym dystansem i umiarem, doskonałość konstrukcji i proporcji, połyskujący dowcip i wdzięk, ale też od czasu smutek i zaduma, to znowu radość - ot, po prostu ludzkie życie! A przy tym świetny warsztat kompozytorski, mistrzostwo formy i treści, śledzenie tego wszystkiego daje wielką przyjemność.

A to, ze jak ktoś napisał, świat kwartetów Haydna to całe Uniwersum, w którym się można zatracić na całe życie, to prawda. Takie jest w nich ogromne bogactwo.

 

Tak, jeśli Beethovena można nazwać "boskim" czy nieziemskim, tytanicznym czy nie z tego świata, to Haydn jest właśnie super "ludzki".

I dobrze, że nie musimy wybierać jednego kosztem drugiego. Jak kocham ich obu :-)

Ja nie kocham ani Haydna, ani Beethovena, i zgadzam się że muzyka Haydna jest własnie ludzka. Jest jak rozmowa (Beethoven zaś - przemowa wiecowa!).

 

Chopin, wielki innowator i romantyk, nie cierpiał Beethovena (innowatora i romantyka), był natomiast gorącym fanem klasyka Mozarta i kochał Bacha. Na kilkanaście minut przed swoimi rzadkimi występami publicznymi ten wielki pianista i kompozytor zawsze grał sobie na rozgrzewkę Wohltempierte Klavier.

 

PS. Beethoven nie nieziemski imho lecz społeczny, wielki trybun.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.