K2 or not K2 (rzecz o magii i o brzytwie)
Im, jak sądzę, sprzęt mam coraz lepszy, tym coraz więcej płyt CD idzie w
odstawkę. Ich jakość czy może raczej jej braki odbiera przyjemność z
odbioru muzyki. I nie mówię tu o 'słuchaniu sprzętu' tylko o obcowaniu z
muzyką, czy to z pełnym zaangażowaniem i skupieniem, czy tylko jako tłem do
codziennych spraw i zajęć. Nie chodzi też o jakieś śmieciowe wydawnictwa,
ale płyty, po których spodziewałem się czegoś, albo co gorsza takie z ważną
dla mnie muzyką. Trochę to deprymujące... Kolejna sprawa, tym razem niestety
bardzo sporadyczna, to 'dojrzewanie' płyt! Otóż normalnie po udoskonaleniu
systemu poprawnie nagrane płyty oferują więcej i więcej, ale nie wszystkie!
Miałem dwa przypadki, gdzie płyta jakby 'stanęła' w miejscu, nie potrafiła
oddać nic więcej i powoli traciła jakościowy dystans do innych, aż tu
nagle... przebudzenie! Niczym Królewna Śnieżka, czy inny rycerz z
Giewontu.... Skok do przodu i nokaut brzmieniem! To były 'Nieprzyzwoite
piosenki' i jedna z testowych płyt Chesky Records. Czemu tak się stało? Co
za to odpowiada? Nie mam pojęcia, a myślałem o tym sporo! Na razie
racjonalizm nie pozwala mi na przyjęcie magii za odpowiedź, ale... nie wiem,
jak długo jeszcze będzie się opierał!
Przejdźmy do tytułowego K2. To system, który został opracowany przez firmę
JVC do poprawy jakości odtwarzania źródeł cyfrowych czy może dokładniej -
poprawnego ich odtwarzania. Jest on nadal oferowany w co lepszym sprzęcie przez
inne firmy na licencji JVC. Poza ogólnikami niewiele można znaleźć w
Internecie informacji na jego temat. Raz tylko udało mi się znaleźć sensowny rysunek
i choć był opisany po japońsku, to dał jakiś obraz jego działania. Poszukując
płyt, które mogłyby służyć mi jako wzorcowe źródła, natrafiłem na japońskie
wydawnictwa oznaczane właśnie K2. Opinie w necie były entuzjastyczne,
pobrane próbki również brzmiały zachęcająco, więc pomyślałem, że warto
spróbować. Zadzwoniłem jeszcze do dystrybutora na Polskę, spytałem się, co
oznacza to K2 na płycie. Pan był bardzo komunikatywny, problem, że wciskał
mi jakieś farmazony, przycisnąłem go troszkę kilkoma pytaniami i skończyło
się na niechętnym przyznaniu, że to tylko chwyt marketingowy. Tym niemniej
nie oznacza to, że płyty są przeciętne, nie są. Kupiłem jedną sobie, to wiem.
Naprawdę robią wrażenie, tak naprawdę to na jednym z nagrań z tej płyty po
raz pierwszy osiągnąłem iluzję, że nie słucham sprzętu, ale że sama
wokalistka zawitała do mnie ze swą gitarą i śpiewa mi słodką kołysankę, co
prawda po niemiecku, ale słodko! Jednak czas płynie nieubłaganie i wraz ze
zmianą pór roku zmienia się wszystko wokół, mój sprzęt również, coraz
częściej płyta K2 zdawała mi się nudna i jałowa. Brzmi świetnie, pełna
detali, konturów, wybrzmień, ma wszystko, tylko skąd ta nuda i poczucie
niedosytu? Myślałem o tym sporadycznie, tak jak sporadycznie jej słuchałem.
Nagle skojarzyłem, że mój jej odbiór dziwnie pasuje do relacji Jacka P. z
jego doświadczeń gramofonowych. Według niego CD'ik ma wszystko, czystość,
szczegółowość, dynamikę itd., tylko brak mu tego 'czegoś', co ma LP! Wszystko
na CD'ku jest niby lepsze, ale całość jest gorsza! W błysku iluminacji
znalazłem w końcu przymiotnik, który oddaje idealnie moje wrażenia z odsłuchu
K2: ta płyta jest WYKASTROWANA! Jakaś taka metro czy uniseksualna! Nic w
niej nie drażni, ma niby wszystko, poza charakterem, bez śladu pazura!
Myślę, że działają tu podobne mechanizmy; każda obróbka dźwięku, każda
ingerencja w nagrany materiał, poza tym, że coś poprawia, likwiduje, czyni
'ładniejszym', to i coś odbiera, kładzie kolejną warstwę tapety i odbiera
emocje, które niesie muzyka. Są płyty ładne i szpetne, są nudne i
pasjonujące, są charakterne i są te spokojne, dla każdego coś się znajdzie.
Ale niech są żywe i prawdziwe. Entia non sunt multiplicanda praeter necessitatem!