No i w końcu jest. Upragniony i z wytęsknieniem przez calutki rok wypatrywany urlop. Hotel zaklepany, pogoda gwarantowana, wszelakiej maści mazidła o sunfactorze 50, kąpielówki i zestawy ABC do snorkelingu spakowane, więc przynajmniej teoretycznie można ruszać na podbój Morza Czerwonego. Tak przynajmniej mogłaby uważać większość „normalnej” części naszej populacji. Cóż jednak mają począć jednostki w ciężkim stadium uzależnienia od ulubionej a zarazem jakże różnej od serwowanej z hotelowych radiowęzłów muzyki? Wzorem starszego pokolenia zaopatrzyć się we współczesny odpowiednik walkmana (bądź po prostu dowolny smartfon z odpowiednio pojemną kart pamięci) i słuchawki? Oczywiście można, lecz przy temperaturach już o godz. 9-ej rano przekraczających 30°C (i to w cieniu) niespecjalnie takie rozwiązania polecam. Najwidoczniej do podobnych wniosków doszły ekipy kilku popularnych producentów tzw. elektroniki użytkowej, jakiś czas temu sprowadzając do sprzedaży odporne na trudy wakacyjnych wojaży przenośne i zarazem bezprzewodowe głośniki, których bezpośrednio do ciała przytykać nie trzeba. Pamiętacie nad wyraz udane połączenie grającego „termosu” z kolorofonem, czyli JBL Pulse 3? Jeśli nie, to polecam odświeżyć sobie pamięć a jeśli tak, to dzisiaj mam przyjemność przedstawić jego nieco bardziej pod względem designu stonowaną konkurencję, czyli głośnik bluetooth Denon New Envaya.
Od razu na wstępie zaznaczę, że moja pryszczata progenitura od ładnych paru lat z powodzeniem i bez jakichkolwiek „ale” eksploatuje nieco zredukowanego pod względem gabarytów protoplastę tytułowego gościa, czyli Envayę Mini, więc jeśli coś istotnego dla postronnego obserwatora tak z walorów użytkowych, jak i brzmieniowych pominę, to serdecznie przepraszam, ale będzie to wynikało nie z mojej złej woli, bądź złośliwości (podobno wrodzonej), lecz najzwyczajniej w świecie z przyzwyczajenia. Warto bowiem wspomnieć, iż Denona charakteryzują budowa i ergonomia na tyle proste i oczywiste, że nawet nigdy nie mając do czynienia z tego typu gadżetami w przysłowiowym mgnieniu oka go okiełznamy. Po pierwsze próżno szukać w nim jakichkolwiek udziwnień i prób łapania potencjalnego klienta za oko kontrowersyjną stylistyką, czy tez krzykliwymi kolorami. O nie. To całkowicie nieabsorbująca, zbliżona do prostopadłościanu, bryła o zaokrąglonych krawędziach o jednolicie czarnej, bądź szaro-czarnej szacie. Większą część korpusu otula estetyczna dzianina maskownicy z centralnie umieszczonym na ścianie frontowej firmowym logotypem. Przyciski odpowiedzialne za włączanie, regulację głośności i obsługę połączeń oraz parowanie zlokalizowano na prawym boku a na spodzie nie zabrakło niewielkich gumowych wypustek zapobiegających przesuwaniu się Denona po płaskich i śliskich powierzchniach. Interfejs audio pod postacią gniazda mini jack ukryto wraz z portem USB (do ładowania) na ściance tylnej pod solidnie uszczelnioną zaślepką. Przed oczami ciekawskich ukryte są również odpowiedzialne za brzmienie trzewia, czyli pracujący w klasie D wzmacniacz o mocy 2x13,5W i dwa 40 mm pełnopasmowe przetworniki wspomagane membraną bierną o rozmiarze 53x135 mm.
A teraz najlepsze. Otóż moje uwagi o wzorowej ergonomii nie wzięły się znikąd, gdyż po wyjęciu z pudelka, podczas pierwszego uruchomienia Envaya automatycznie przechodzi w tryb parowania, więc wystarczy wybrać ją z widocznych z poziomu tabletu / smartfonu urządzeń i już. Tzn. prawie już, gdyż Envaya zapewnia nie tyko parowanie ze źródłami, co niezwykle miłe dla audiofilów, znane m.in. z Vify Reykjavik parowanie do klasycznego stereo. Krótko mówiąc wystarczy dokupić drugiego, tytułowego Denona i mieć przenośny „desktopowy” set. Jakby nie patrzeć jedna ¾ - ka (dość luźna wariacja nt. jej wagi) to całkiem niezła zapowiedź imprezy, za to dwie, to już fulllwypas zdolny zapewnić nagłośnienie całkiem niezłej beach party. Nie wierzycie? No to zapraszam na część poświęconą brzmieniu.
Tym razem, dzięki uprzejmości Horna – dystrybutora marki, miałem okazję New Envayę przetestować nie tylko w domowym zaciszu, co również plażowo-basenowym entourage’u. Nie oznacza to bynajmniej, że Horn zasponsorował mi dwutygodniową labę w Marsa Alam, lecz wyraził zgodę na przetestowanie będącego obiektem niniejszego testu „batona” w naturalnym, dedykowanym mu środowisku. W końcu jak inaczej zweryfikować zapewnienie producenta o kurzo i wodo-odporności określonych standardem IP67, gwarantującym że Envaya może przybywać 1m pod wodą przez 30 minut bez obawy o jakiekolwiek uszkodzenia.
Zacznijmy jednak od początku, czyli od odsłuchów domowych. Tidal HiFi, nieco ponad dwudziestometrowy pokój i … nie tylko „No.6 Collaborations Project” Eda Sheerana, ale i „Hunt” Amarok zabrzmiały z zaskakującą dynamiką i werwą. Co istotne pozornie większy, aniżeli można byłoby się spodziewać po takim maluchu dźwięk nie był nawet w najmniejszym stopniu przekłamany, czy karykaturalny, co już nie raz pokazały wszelakiej maści boomboxy. Oczywiście dało się zauważyć oczywisty efekt „loudness” sprawiający, że skraje pasma nawet przy cichym odsłuchu nie „ginęły”, ale wszystko podporządkowane było zdrowemu rozsądkowi i szerokorozumianej naturalności. Dzięki temu z powodzeniem można było mówić zarówno o soczystości, jak i całkiem przyjemnej rozdzielczości, dających wielce satysfakcjonujący wgląd w nagrania tak popowe, jak i o wiele bardziej złożone prog-rockowe. Co ciekawe, choć o konwencjonalnej stereofonii mowy nie było, lecz słuchając Envay’i z odległości 3, czy też 4 merów zupełnie mi to nie przeszkadzało. Bowiem oferowany przez nią dźwięk był nad wyraz homogeniczny, spójny i kompletny, a i możliwość wykorzystywania jej w roli zestawu głośnomówiącego świetnie sprawdzała się w praktyce.
Zmiana otoczenia na basenowo - plażowe to z jednej strony wydawać by się mogło naturalne środowisko Denona a z drugiej oczywisty brak wspomagania najniższych składowych przez ściany. Jak się jednak miało okazać nawet w takich, typowo plenerowych okolicznościach przyrody, tytułowy „baton” czuł się jak przysłowiowa ryba w wodzie i to niezależnie od tego, czy akurat przyszło mu uprzyjemnić nam czas na basenie, czy dostarczać rozrywki czaplom i krabom przechadzającym się po plaży. Generalnie nawet tak mało egipski repertuar jak „Runaljod – Ragnarok” Wardruny był w stanie dostarczyć masę frajdy podczas niespiesznego „leżakowania” z drinkiem w dłoni. W dodatku nie mniej angażująco wypadł wymagający skupienia album „Sketches Of Spain 50th Anniversary (Legacy Edition)” Miles Davis, którego wcale nie trzeba było słuchać zbyt głośno, gdyż swingujące dęciaki i szeleszczące kastaniety idealnie wkomponowywały się w szum fal i skrzeczenie wodnego ptactwa traktującego plażę i powstałe podczas odpływu mielizny jako codzienny bufet w ofercie all inclusive. Jeśli jednak przychodziła nam ochota na chwilowe szaleństwo przy „Lateralus” TOOL-a, to nawet „rozkręcona” na maxa Envaya dzielnie broniła się przed kapitulacją i nieprzyjemnymi przesterowaniami, czy kompresją
Jeśli zatem wybieracie się na w pełni zasłużone wakacje i zarazem niekoniecznie czujecie ekscytację na myśl o dyskotekowych aranżacjach evergreenów Europe, Bon Jovi, czy nawet Franka Sinatry i Elvisa, lepiej zapobiegliwie zaopatrzcie się w Denona New Envaya, dzięki któremu będziecie w stanie stworzyć własną enklawę pulsującą ulubionymi rytmami.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Horn
Cena: 895 PLN (regularna), 699 PLN (w promocji)
Dane techniczne:
- Bluetooth v. 4.1
- Profil Bluetooth: A2DP/AVRCP/HFP/HSP
- Parowanie: do 8 urządzeń
- Bezprzewodowe parowanie stereo
- Kodek: SBC / AAC / aptX
- Moc wyjściowa (znamionowa): 2x13,5 W
- Wbudowany wzmacniacz: Klasa-D
- Przetworniki: 2x40mm przetworniki pełnozakresowe, 53x135 mm membrana pasywna
- Typ baterii: litowo-jonowy (2-komorowy)
- Pojemność baterii: 7,2 V 3000 mAh
- Czas odtwarzania: do 13 godz. (w zależności od poziomu głośności)
- Czas ładowania: 3,5 godz.
- Norma odporności na kurz i wodę: IP67
- Wejście AUX: 3,5 mm
- Rozmowy telefoniczne: tak
- Aktywacja Siri: tak
- Wymiary (S x W x G): 209 x 77 x 74 mm
- Waga: 0,75 kg
- Dołączone akcesoria: pasek do noszenia, płaski przewód Micro USB, instrukcja szybkiego uruchamiania