Tym razem materiał z lekkim przymrużeniem oka. Z okazji Halloween, na tapetę wziąłem coś luźniejszego i wymagającego trochę dystansu do otaczającego nas świata.
Gadżety audio, które chcąc nie chcąc, prędzej czy później pojawiają się w naszej zabawie, często wzbudzają sporo kontrowersji. Na Halloween postanowiłem wybrać kilka z nich i przetestować jak (i czy w ogóle) działają – cukierek czy psikus?
Zacznę, od czegoś niewywołującego skrajnych emocji. Acoustic Revive SPU-8 to zestaw ośmiu podkładek pod kolce – w domyśle stosowane pod kolce kolumn głośnikowych, ale oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by użyć je np. pod platformami antywibracyjnymi.
Stosowanie podkładek pod kolce jest już pewnego rodzaju standardem, ale to, co wyróżnia produkt Acoustic Revive, to deklaracja producenta, że używa specjalnie selekcjonowany materiał, z których je wykonuje. Oczywiście selekcja pod kątem najlepszego efektu sonicznego. Materiał, na jaki finalnie padło, to stopu mosiądzu o bardzo dobrej charakterystyce opadania drgań.
A jak wygląda to podczas odsłuchów? Podkładki testowałem w dwóch różnych systemach – w obu dało się zaobserwować słyszalne różnice. Moim zdaniem podkładka pracuje w duecie razem z podłogą, stąd też nie można jednoznacznie opisać charakteru, jaki wprowadza do dźwięku, gdyż w sporym stopniu zależy to od podłoża, z jakim musi współpracować.
U mnie, na dębowym parkiecie, różnice, jakie zauważyłem to przede wszystkim większa ilość odcieni basu, a także wrażenie niżej schodzącego basu i ogólnie mniej „przewalenia” niskimi częstotliwościami. Dzięki wprowadzeniu większego porządku na dole pasma, bardziej czytelna staje się średnica i źródła pozorne, a przez to pośrednio również kreowanie sceny.
Z mojego punktu widzenia, produkt konieczny, bo raz, że wniósł pozytywne elementy soniczne, a dwa – pozwala mi uniknąć niszczenia drewnianej podłogi przez kolce.
Oczywiście jak z każdym elementem służącym do strojenia systemu, należy pamiętać, że wprowadza on zmiany, ale nie zawsze te zmiany są jednoznacznie korzystne. Właśnie na tym polega strojenie, by przetestować różne warianty i dopasować dźwięk pod siebie. Dla osób mających podłogi drewniane lub panele podłogowe i borykających się z problemem ze zbytnio „zlepionym” basem polecam sprawdzić u siebie, opisywane wyżej podkładki.
Kolejny produkt to duet demagnetyzera do płyt CD: Acoustic Revive RD-3 oraz jonizatora do płyt CD Acoustic Revive RIO-5II.
Tutaj oczywiście, znacznie większe kontrowersje, gdyż urządzenia wyjątkowo nietypowe. Owszem miałem kontakt z demagnetyzerami w audio, które od co najmniej pół wieku w systemach nagraniowych, jak i domowych mają (miały) swoje zastosowanie, ale raczej w kontekście urządzeń magnetofonowych, gdzie służyły np. do kasowania taśm. Robią to skuteczniej niż większość głowic kasujących wbudowanych w magnetofony.
Zasada działania RD - 3 wydaje się podobna, tyle że w przypadku płyty CD, nie kasujemy żadnych danych, a jedynie ściągamy ładunki elektryczne z płyty CD, które mogą zakłócać poprawną pracę czytnika. Zarówno taśma magnetofonowa, jak i płyta CD wykonane są z niemagnetycznego tworzywa sztucznego. Na płycie CD napylona jest cienka warstwa metalu (stąd srebrny kolor płyty CD), a także – jak twierdzi producent urządzenia – szczątkowe ilości metali znajdują się w barwnikach w nadruku płyty CD. To tłumaczy jakim cudem plastikowy krążek daje się rozmagnesować i na jakiej zasadzie działa urządzenie.
Z kolei Acoustic Revive RIO-5II jest jonizatorem płyt CD – urządzeniem, z jakim nie spotkałem się nigdzie w technice audio. Sposób jego działania wydaje się prosty: wkład z półszlachetnych kamieni (tourmalin) jest oświetlany (przez to podgrzewany) halogenem, co w efekcie doprowadza do ujemnego jonizowania, położonej na urządzeniu płyty CD.
Nic więcej nie jestem w stanie Państwu powiedzieć na temat zasady działania tego sprzętu, wiadomo tylko, że generator jonów ujemnych jonizuje płytę i ma to mieć zbawienny wpływ na dźwięk. Jak to wygląda w praktyce?
Najpierw kontrolnie odtworzyłem płytę CD, po kilku utworach wyciągnąłem i użyłem na początek demagnetyzer, a następnie jonizator. Płytę wsadzam z powrotem do odtwarzacza i z niedowierzaniem zauważam poprawę grania…
Pojawia się więcej szczegółów, ale w sposób nienachalny, bez sztucznego wyostrzenia. Znacznie więcej barwy basu, w całkiem inny (moim zdaniem lepszy) sposób kreowane wokale – bardziej nasycone, namacalne… Zmiany są zaskakująco mocne i moim zdaniem jednoznacznie pozytywne. Nie mamy tu do czynienia z poprawą jednego aspektu kosztem innego, lecz każdy z elementów dźwięku doznaje poprawy. No cóż, więcej mogę napisać, jedyne co mi zostaje to polecić, przetestować w swoim systemie i rozwiać ewentualne wątpliwości – które muszą pojawiać się, przy tak egzotycznym urządzeniu.
By upewnić się, czy nie popadam w autosugestię, sprzęt testowaliśmy w kilkanaście osób, w trzech całkowicie różnych systemach, przez kilka dni. Efekty u każdego testującego podobne, chociaż z różną siłą odbierane. Jeszcze raz polecam sprawdzić samemu i podzielić się swoimi opiniami.
Wesołego Halloween!
Acoustic Revive SPU-8, dystrybucja: Eter Audio, cena 590 zł komplet (8 sztuk)
Acoustic Revive RD-3, dystrybucja: Eter Audio, cena 1890 zł
Acoustic Revive RIO-5II, dystrybucja: Eter Audio, cena 4190 zł
Za użyczenie do testów dziękujemy firmie Nautilius, www.nautilus.net.pl