Z upragnieniem wypatrując nieuchronnie i przede wszystkim wielkimi krokami zbliżającego się okresu wakacyjno – urlopowego powoli zaczynamy, a przynajmniej ta część z nas, która bez muzyki nie wyobraża sobie odpoczynku, zastanawiać się jak pogodzić letnią kanikułę z mniej lub bardziej audiofilskim uzależnieniem. W ramach działań rozpoznawczo – prewencyjnych postanowiłem zatem z odpowiednim wyprzedzeniem rozpocząć eksplorację rynku audio pod kątem tego, w co można, oczywiście w granicach rozsądku, zaopatrzyć się na wyjazd a po powrocie z powodzeniem wykorzystać w domowych pieleszach. Jednak o ile w zeszłym sezonie na warsztat trafiły przenośne głośniki bezprzewodowe, kieszonkowe plikograje i poręczne dokanałówki, to tym razem postanowiłem zaproponować coś może o drobinę mniej kompaktowego, za to stanowiącego całkiem sensowną propozycję na stacjonarny, bądź działkowo – pensjonatowy system desktopowy. Mowa o nausznych słuchawkach Audio-Technica ATH-A990Z i przetworniku cyfrowo - analogowym Moon 230HAD. Jak, choćby patrząc na ceny, widać wchodzimy na zdecydowanie wyższą półkę, lecz bądźmy szczerzy – jeśli na co dzień użytkujemy systemy za kilkadziesiąt, bądź czasem kilkaset tysięcy PLN, to udając się na zasłużony urlop nie zadowolimy się byle czym. Krótko mówiąc czas na set dla wymagających odbiorców.
Tytułowe słuchawki Audio-Technica wprowadziła stosunkowo niedawno, bo w marcu b.r. i pojawiły się one wraz z trójką rodzeństwa jako najnowsza generacja japońskich nauszników. Oprócz ATH-A990Z światło dzienne ujrzały wtedy sklasyfikowane oczko niżej ATH-A550Z i dwa modele wyższe - ATH-A1000Z i ATH-A2000Z. 550-ki i bardziej ambitne konstrukcje proponuję na razie, w dalszych dywagacjach odpuścić i skupić się na bohaterach niniejszej recenzji. Powód takiej metodologii wydaje się dość prozaiczny, gdyż skoro do testów otrzymaliśmy, to co otrzymaliśmy, to nielogicznym byłoby sięganie o modele wyżej, bądź niżej sklasyfikowane, choć … może dla przedstawicieli pierwszej grupy zrobimy małe ustępstwo, ale to później, zdecydowanie później.
ATH-A990Z reprezentują obóz słuchawek zamkniętych, wokół, bądź na-usznych (wszystko zależy od wielkości małżowin) dzięki czemu nie tylko dobrze izolują nas od szumu otoczenia, lecz i otoczenia niepotrzebnie nie uszczęśliwiają naszym ulubionym repertuarem. Jak widać na załączonych zdjęciach już na pistacjowym pudełku producent chwali się kompatybilnością z wysokorozdzielczymi sygnałami, co z resztą odnajduje odzwierciedlenie w deklarowanym paśmie przenoszenia obejmującym zakres 5 – 42000 Hz. Z miłych sercu każdego audiofila detali wypada wspomnieć, iż 53 mm przetworniki o pokrytych karbonem membranach 990-ek, podobnie jak w droższym rodzeństwie montowane są ręcznie w Japonii. Dodatkowo nauszniki wykorzystują system D.A.D.S. (Double Air Damping System) zapewniający głębsze i niżej schodzące basowe pomruki. Pojedynczy, trzymetrowy przewód w materiałowym oplocie doprowadzono do lewej muszli. A właśnie – muszle. Muszle są pokryte eleganckim lakierem metalicznym o głębokim, zielonym odcieniu i połączone innowacyjnym skrzydełkowym pałąkiem nagłownym 3D. W efekcie nawet kilkugodzinne nasiadówki przebiegały bez najmniejszych problemów. Krótko mówiąc komfort na piątkę i to przy typowo letnich temperaturach.
Dostarczony przez warszawski Audio Klan – dystrybutora obu marek Moon 230HAD jest rasowym przedstawicielem zyskujących coraz większą popularność zintegrowanych rozwiązań 3w1. Na pokładzie znajdziemy zatem nie tyko wzmacniacz słuchawkowy, lecz również przetwornik cyfrowo - analogowy i przedwzmacniacz liniowy a w pudełku nie zabraknie dedykowanego pilota. Jeśli dodamy do tego zdolność obsługi sygnałów cyfrowych na wszystkich wejściach do 24 Bit / 192 kHz a przez USB nawet PCM 32 Bit / 384 kHz i DSD256 po USB możemy czuć się w pełni usatysfakcjonowani.
Szata wzornicza tez najoględniej rzecz ujmując budzi zaufanie. Solidna, zwarta bryła o szerokości zbliżonej do połowy pełnowymiarowego standardu Hi-Fi i blisko 3 kg ciężar wskazują, że w środku nie zostało zbyt dużo miejsca na „audiofilskie powietrze”. Korpus wykonano z pokrytego czarną piecówką profilu z delikatnymi nacięciami poprawiającymi cyrkulację powietrza wewnątrz obudowy.
Front to lekko wypukły płat szczotkowanego i anodowanego na czarno aluminium z solidną gałką regulacji głośności po prawej, centralnie umieszczonym przyciskiem Standby z dedykowaną błękitną diodą i jedenastoma (!!) czerwonymi diodami informującymi o aktywnym wejściu u częstotliwości próbkowania uzupełnionymi wejściem liniowym mini jack, gniazdem słuchawkowym pod postacią dużego jacka i sekwencyjnym selektorem wejść.
Ściana tylna, z racji swojej niewielkiej pwierzchni zagospodarowana została z niezwykłą skrupulatnością. Oprócz czterech wejść cyfrowych (optyczne, dwa koaksjalne i USB) znalazły się tam: para wejść analogowych i zdublowane wyjścia – o stałym i regulowanym poziomie. Wyliczankę zamyka trójbolcowe gniazdo IEC.
Do kwestii brzmienia wypadałoby podejść w dwójnasób - raz analizując brzmienie obu elementów osobno i potem/przedtem jako kompletu. Tak przynajmniej podpowiadałaby logika i zdrowy rozsądek a z nimi, przynajmniej na tych pułapach cenowych dyskutować nie ma sensu. W telegraficznym skrócie, dla osób nie mających czasu na lekturę całości i chcących mieć przepis na sukces i nirwanę już w tej chwili pragnę jednak donieść, że jak wezmą tytułowy zestaw to będą co najmniej zadowoleni i to bardzo. Pojedynczo zarówno słuchawki, jak i DAC też sprawują się lepiej niż dobrze, więc zakupy i drenaż portfela można rozłożyć w czasie i na raty. Jest jednak małe „ale”. O ile Moon jest zawodnikiem ze wszech miar wszechstronnym o przyjemnej, podkręconej adrenaliną i testosteronem muzykalności i solidnym basowym fundamencie, to ATH-A990Z w nie do końca przemyślanych konfiguracjach jeńców raczej brać nie będą. O co chodzi? Ano o ich analityczność i delikatne przesunięcie akcentu na przełom średnicy i wysokich, przy lekkim utwardzeniu skrajów pasma. Z jednej strony dostajemy zatem niezwykle prawdziwy i pozbawiony podkolorowań dźwięk, jednak z drugiej bardzo szybko uświadamiamy sobie powód, dla którego sporą część naszej płytoteki pokrywa zauważalna warstewka kurzu. Po prostu złe i niechlujnie zrealizowane nagrania brzmią równie pociągająco, co worek tanich sztućców zrzucony z betonowych schodów. Niby można coś ratować decydując się na ciemno i mało selektywnie grajce źródło, bądź wzmacniacz słuchawkowy/DAC, ale będzie przypominało to leczenie dżumy cholerą. W zamian za to sugerowałbym pozostanie w kręgu księżycowego blasku Moona i zdanie na kojący wpływ czasu. Tat, tak – czasu. Chodzi bowiem o to, że słuchawki, podobnie z reszta jak kolumny i praktycznie 99,9% elementów systemów audio muszą się rozruszać i podczas takiego okresu akomodacyjnego nabrać właściwych sobie cech. Ponieważ jednak a testy otrzymałem fabrycznie zapakowany, dziewiczy egzemplarz chciał nie chciał przez kilkaset godzin jedynie co jakiś czas rzucałem na Audio-Technici uchem, odkładałem na półkę i pozwalałem dalej się ,rozgrywać”. Po około tygodniu nieustającego grania przestałem odnotowywać jakiekolwiek zmiany, więc przystąpiłem do bardziej krytycznych odsłuchów. Dopiero wtedy słuchawki, nawet sauté nie wypadały bynajmniej ofensywnie a jedynie nieco zwiewniej niż testowane równolegle wyższe modele. Taki sposób prezentacji podkreślał i doświetlał wszelakiej maści mikro informacje dotyczące akustyki, czy to poprzez możliwie długie podtrzymywanie pogłosu, czy też poprzez zdecydowanie mniej pozornie istotna aurę generowaną wokół samych instrumentów. Bas był niezwykle punktowy, konturowy i niezwykle zróżnicowany, lecz nie zapuszczał się w rejony, które na słuchawkach udawało mi się eksplorować. Nie ma się jednak co oszukiwać – a podobne atrakcje trzeba w większości przypadków słono dopłacić, albo zgodzić się na zgniły kompromis, gdy ilość przestaje przekładać się na jakość. Nie ma zatem co rozpaczać, tylko … podpiąć Moona 230HAD, który dość skutecznie skłoni je do współpracy i iście olimpijskich osiągów. Kanadyjski DACo/słuchawko-peamp dysponuje bwiem taką werwa i taką radością grania opartych nie tylko na iście zwierzęcej dynamice i soczystej barwie, co na umiarze w obdarowywaniu swoimi walorami podpinanych pod niego czy to słuchawek, czy pozostałych komponentów audio. Czemu o tym wspominam? Powód jest oczywisty - nie problem zbudować urządzenie ponadnormatywnie dynamiczne, lecz problemem jest je później okiełznać. Jeśli tego nie zrobimy niezależnie od repertuaru dostaniemy zawsze to samo i zawsze grane na jedno kopyto, a tego Moonowi zarzucić nie sposób. Potrafi on bowiem zagrać i lirycznie i przyłoić, jeśli zajdzie ku temu konieczność. Jeśli mi nie wierzycie to podejmijcie trud, wypożyczcie go i posłuchajcie „Das Seelenbrechen” formacji Ihsahn. Właśnie na tym albumie mamy nie tylko balladowe, niemalże akustyczne fragmenty pełne delikatności i zadumy, by po chwili znaleźć się w oku dethmetalowego cyklonu z obłąkańczym growlem i przysłowiową ścianą dźwięku. Słowem prawdziwy muzyczny rollercoaster z sugestywnie wykreowaną przestrzenią, grdacją planów i precyzyjnie rozmieszczonymi na nich źródłami pozornymi.
Z różnicowaniem nagrań też jest ciekawie. Choć różnice pomiędzy gęstością i PCM/DSD są słyszalne i bezdyskusyjne, to po pewnym czasie przyrost rozdzielczości związany z ich „szlachetnością” powoli zaczynamy uznawać za oczywista oczywistość i dopiero wtedy moim zdaniem przechodzimy na wyższy „level” związany ze świadomym i wartościowaniem odsłuchiwanego materiału muzycznego. Nagrania spaprane, skompresowane i naszprycowane loudnessem wywoływać będą stany lekowe i reakcje alergiczne z płytowstrętem włącznie. Zarówno Moon, jak i Audio-Technica nie należą bowiem do Zakonu Sióstr Przytulanek, które z największego bubla będą starały się ulepić coś znośnego. Oj, nie. Tutaj piłka jest krótka – albo coś gra, albo fora ze dwora. Może to i mało empatyczna postawa, ale przynajmniej dla mnie zgodna z mim własnym światopoglądem. Przecież życie jest zbyt krótkie zarówno na kiepska muzykę, jak i kiepskie Hi-Fi, a tytułowy set kiepski nie jest na pewno.
Choć stanowiące połowę testowanego zestawu słuchawki na pierwszy rzut oka wydają się śmiesznie tanie, przynajmniej w porównaniu z Moonem, to już po kilku dniach użytkowania można bardzo szybko zrewidować swój pogląd i dojść do całkiem interesujących wniosków. Otóż 230HAD wyciska z ATH-A990Z wszystko to, co najlepsze i cały czas trzyma je na najwyższych obrotach. Mamy zatem analogię do zestawów konfigurowanych swojego czasu na potrzeby prezentacji przez legendarnego Kena Ishiwatę, który topową elektronikę Marantza spinał z budżetowymi Tannoyami i proszę mi wierzyć, ze w tym pozornym szaleństwie jest metoda. Oczywiście można lepiej i w tym celu wystarczy sięgnąć oczko wyżej i posłuchać ATH-A1000Z, pytanie tylko, czy warto zaprzątać sobie tym głowę przed wakacjami, czy lepiej wybrać coś, co nie tylko rozbudzi nasz apetyt na więcej, ale i stworzy pewien punkt odniesienia, od którego będziemy mogli rozpocząć dalsze poszukiwania.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Audio Klan
Ceny:
Audio-Technica ATH-A990Z: 1 299 PLN
Moon 230HAD: 6 999 PLN
Dane techniczne:
Audio-Technica ATH-A990Z
Typ: Nauszne
Konstrukcja: Zamknięta
Przeznaczenie: Domowe
Impedancja: 44 Ω
Pasmo przenoszenia: 5 – 42000 Hz
Maks. moc wejściowa: 2000 mW
Czułość: 100 dB
Długość przewodu: 3.0 m
Wtyk: Mini Jack (3.5mm) / Jack (6.3mm)
Waga: 0,335 kg
Moon 230HAD
Impedancja słuchawek: 20 - 600 Ω
Pasmo przenoszenia: 5 Hz - 100 kHz
Stosunek sygnał/szum: 115dB
Wejścia cyfrowe: Coaxial, Optyczne, USB
Wymiary (S x W x G): 17.8 x 7.6 x 28.0 mm
Waga: 2.8 kg
System wykorzystany podczas testu:
- CD/DAC: Ayon CD-1sx
- Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
- DAC/Wzmacniacz słuchawkowy: Moon ADL Stratos
- Słuchawki: Brainwavz HM5; Meze 99 Classics Gold; Audio-Technica ATH-A2000Z; Audio-Technica ATH-W1000Z
- Streamer/DAC/Przedwzmacniacz: Ayon S-3 Junior
- Przedwzmacniacz: Electrocompaniet EC 4.8
- Końcówka mocy: Electrocompaniet AW 180
- Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5; Spec RSA-717EX
- Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
- IC RCA: Antipodes Audio Katipo
- IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
- IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
- Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
- Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
- Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II
- Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF® /FI-50M NCF®
- Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS®
- Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
- Przewody ethernet: Neyton CAT7+
- Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips