Kiedy blisko pięć lat temu Bowers&Wilkins wprowadzał do swojego portfolio pierwsze PX-y jasnym stało się, że dział słuchawkowy zamiast być marginalnym dodatkiem do stricte kolumnowej oferty, jak to ma miejsce u części konkurencji, niejako na starcie dostał zielone światło do światowej ekspansji. Przesadzam? Bynajmniej, gdyż od tamtego momentu to właśnie B&W awansowało do grona marek pierwszego wyboru, przynajmniej jeśli chodzi o konstrukcje bezprzewodowe i choć, przynajmniej na razie, nie może pochwalić się tak szerokim wachlarzem modeli, jak daleko nie szukając nader często goszcząca na naszych łamach Audio Technica, to z dokanałowymi PI5 i PI7 oraz wokółusznymi Px7 z powodzeniem mogła budować całkiem spore grono wiernych użytkowników. Jak jednak wszem i wobec wiadomo tak czas, jak i technologie nie stoją w miejscu, więc jeśli co kilka sezonów nie odświeża się własnego katalogu i/lub nie wypuszcza nowości, to nie dość, że konsumenci o marce zapominają, jak i konkurencja może zostawić ją w tyle. Nie dziwi zatem fakt, że i B&W postanowiło pokazać coś nowego wprowadzając na rynek „poprawione” 7-ki, czyli pełnowymiarowy model Px7 S2, który dzięki uprzejmości Sieci Salonów Top HiFi & Video Design trafił do naszej redakcji na testy.
Choć może na zdjęciach tego nie widać najnowsza inkarnacja 7-ek od swojego poprzednika jest lżejsza i smuklejsza. Całe szczęście kuracja odchudzająca nie wpłynęła na „objętość” ich muszli, które przy odrobinie dobrej woli można nazwać wokółusznymi. I tu od razu uwaga natury użytkowej. Otóż prosto z pudełka Bowersy wydają się nieco siermiężne i oporne na nasze starania. Całe szczęście już po kilku kwadransach obszyte ekologiczną skórą piankowe pady z efektem pamięci zaczynają się układać, by po godzinie z okładem niejako z automatu awansować do ergonomicznej ekstraklasy. Otulają bowiem małżowiny w sposób absolutnie perfekcyjny, świetnie izolują od otoczenia a jednocześnie nie powodują efektu „gotowania” uszu nawet podczas długotrwałych odsłuchów. Jeśli chodzi o szatę wzorniczą, to do wyboru jest niebieskie, szare i widoczne na powyższych fotografiach czarne umaszczenie, więc każdy powinien wybrać coś dla siebie. Również stronę wewnętrzną pasa nagłownego wykończono sztuczną skórą i miękką pianka, więc nic nie uciska i nie uwiera. Na obwodzie lewej muszli umieszczono pojedynczy przycisk szybkiego dostępu, natomiast na prawej ulokowano główne centrum zarządzania z włącznikiem głównym/aktywatorem parowania, dwuprzyciskową regulacją głośności, multifunkcyjnym przełącznikiem i gniazdem USB-C. Sercem a raczej sercami tytułowych słuchawek są 40 mm przetworniki dynamiczne a dzięki wbudowanym akumulatorom 7-ki potrafią grać z aktywnym systemem ANC przez 30 godzin. Warto również wspomnieć, że nawet 15 minutowe ładowanie zapewnia do 7 godzin bezprzewodowej pracy. Oczywiście w razie potrzeby ze słuchawek można korzystać także przewodowo – po zastosowaniu dołączonego do zestawu kabla audio z wtykiem USB C. I jeszcze jedna miła niespodzianka. Otóż o ile wraz z pierwszą generacją Px-ów otrzymywaliśmy jedynie miękkie, pikowane etui chroniące li tylko przed ewentualnymi zadrapaniami, to tym razem ekipa Bowersa postanowiła zapewnić ochronę swoim nausznikom w zdecydowanie bardziej niesprzyjających warunkach i zadbała o zasuwany na suwak elegancki i twardy case, któremu już większość trudów podróży nie powinna być straszna.
O ile dopiero co recenzowane dokanałówki Bang & Olufsen Beoplay EX wyjęte prosto z pudełka grały dość zachowawczo i trzymały słuchacza na dystans, to tytułowe Bowersy łapią za ucho już od pierwszych taktów. Możliwe, iż jest to efekt kilkudziesieciogodzinnego przebiegu nabitego przez poprzedniego użytkownika (podobno miały wrócić z którejś z rodzimych redakcji), niemniej jednak już od pierwszych taktów nic nie wskazywało na ich niewygrzanie. Brzmienie było gęste, soczyste i dojrzałe – ze świetnie zdefiniowaną podstawą basowa, blisko podaną i intensywną średnicą, oraz jedwabisto gładką, acz daleką od asekuracyjnego wycofania górą. Poza tym skala generowanej przez nie sceny wyraźnie wskazywała, że śmiało można je wystawiać w szranki ze zdecydowanie poważniejszą konkurencją w stylu podobnie wycenionych Audeze LCD-1. O ile jednak chwalące się swoim studyjnym rodowodem Audeze stawiały na liniowość i iście porażającą rozdzielczość, to niewykazujące takowych aspiracji Bowersy poszły w kierunku uplastycznienia i dociążenia przekazu, co w efekcie zaowocowało fenomenalną muzykalnością i iście holograficzną – organiczną obecnością muzyków i wokalistów w naszym bezpośrednim otoczeniu. Warto bowiem podkreślić fakt, iż intensyfikacja i uatrakcyjnienie doznań nausznych w wykonaniu brytyjskich słuchawek bynajmniej nie ograniczała się do wtłaczania reprodukowanego przez nie materiału w naszą przestrzeń międzyuszną, lecz dotyczyła kreowania sceny wokół słuchacza. Przykładowo na „Cantate Domino - La Cappella Sistina e la musica dei Papi” Sistine Chapel Choir pogłos, czas wygaszania dźwięków pod sakralnym sklepieniem były nie tyle długie, co w pełni naturalne – bez sztucznego przeciągania i samplerowej antyseptyczności. Proszę tylko zwrócić uwagę, że scena na tych nagraniach budowana jest nie dość, że z dala od słuchacza, co sięga hen w głąb kaplicy, przez co nawet w słuchawkach odnosimy wrażenie zasiadania w dalszych rzędach a tym samym zyskujemy zdolność obserwacji owej sceny z właściwej perspektywy – w typowo kolumnowy sposób.
Z kolei na „Blade Runner 2049” autorstwa Hansa Zimmera i Benjamina Wallfischa bas ma iście fizyczną definicję. Jest wszechpotężny, absolutny i na swój sposób apokaliptyczny, lecz to właśnie na nim budowana jest cała narracja. A Px7S2 są w stanie świetnie ów zamysł oddać. Potrafią bowiem jednocześnie utrzymywać stały poziom iście infradźwiękowych pomruków a jednocześnie tuż ponad nimi kreować misterne struktury wyższych elektronicznych dźwięków i to zarówno precyzyjnie zdefiniowanych, jak i jedynie impresjonistycznie zaznaczających swój oniryczny byt. Wydają się zatem świetną propozycją dla wszystkich miłośników słuchawkowych seansów kinowych, gdzie efekty specjalne mają wgniatać w fotel a jednocześnie zapewniać spokojny sen reszcie domowników, gdyż tak jak wspominałem na wstępie izolację akustyczną 7-ki mają na bardzo wysokim poziomie.
To, że Bowers&Wilkins Px7 S2 są świetne nie podlega żadnej dyskusji, jak również fakt, iż stanowią wyraźny progres w stosunku do swoich protoplastów. Są bowiem wygodniejsze, skuteczniej tłumią dźwięki otoczenia a przy tym są lżejsze, co wbrew pozorom, szczególnie przy dłuższych odsłuchach wcale nie jest bez znaczenia. Jeśli zatem rozglądacie się za bezprzewodowymi słuchawkami, które oferują gęste i muzykalne brzmienie a przy tym nie mają nawet najmniejszych problemów z właściwą reprodukcją efektów przestrzennych audiofilskich realizacji i hollywoodzkich superprodukcji, to właśnie na najnowszą inkarnację 7-ek powinniście zwrócić uwagę.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 1 999 PLN
Dane techniczne
Konstrukcja: zamknięte, wokółuszne, bezprzewodowe
Zastosowane przetworniki: 40mm dynamiczne
Komunikacja: Bluetooth 5.2; USB-C
Obsługiwane kodeki Bluetooth: aptX™ Adaptive, aptX™ HD,aptX™, AAC, SBC
Obsługiwane profile Bluetooth: A2DP, AVRCP, HFP, HSP, BLE, GATT
Zniekształcenia THD: <0.1% (1 kHz/10 mW)
Mikrofony: 4 dedykowane ANC, 2 do prowadzenia rozmów
Impedancja wejściowa: 33 Ω
Czas pracy na baterii: 30 h z ANC
Czas ładowania: 2h
Waga: 307 g