Muszę powiedzieć, że byłem szczęśliwy jak nie wiem co. Dystrybutor zaproponował mi bowiem test zestawu, w którym znalazły się kolumny, które chodziły za mną bezskutecznie od piętnastu lat. ProAc Response D2 (wcześniej Response 2) w Polsce jakby i są i nie są. Regularnie pojawiały się w naszej prasie testy zestawów z serii Studio, a wcześniej również Tablette. Z wyższej linii Response co jakiś czas testowano modele podłogowe, jak również najmniejsze „jedynki”. Tymczasem jedynym znanym mi polskim testem numeru dwa z flagowej serii wciąż pozostaje wręcz historyczny opis w Magazynie HiFi z połowy lat 90. A przecież średniej wielkości monitory angielskie to kaliber bardzo popularny w naszym kraju. Przypuszczam, że problem wiąże się z ich ceną. Response 2 zawsze kosztowały tyle, co podłogówki przyzwoitej formy. We własnym katalogu miały konkurenta w postaci bardzo przyzwoitych, a dwa razy tańszych Studio 100 – „must listen” dla większości zorientowanych melomanów. Zaś dokładając trochę pieniędzy można było kupić podłogowe Response 2,5, w pewnym okresie kultowe jak filmy Wody Allena. Wśród tych sław Response 2 przemykały mało zauważane. Również klasyczne aż do archaiczności wzornictwo nie przyciągało uwagi. Zawsze wydawało mi się, na zasadzie przeczucia, że to muszą być niepospolite kolumny, ale jakoś się nie składało. I oto wreszcie miałem je przed sobą – interesujące znacznie bardziej, niż kolejny model kolejnej do znudzenia hi-endowej firmy.
Obecna inkarnacja „dwójek” konstrukcyjnie zbliżyła się do Studio 100, wygląda wręcz jak ich dawno zaginiony starszy brat. Wynika to z przeniesienia na przednią ściankę i umieszczenia w dole centralnie otworu bas-refleks, wykończonego identyczną brutalistyczną rurą, jakiej użyto w ostatniej mutacji „setek”. B-r w różnych wersjach wędrował z tyłu na przód i z powrotem, obecnie znów jest z przodu. Oczywiście z bliska widać różnice. Inne są przetworniki, jest też słynna listewka w dole przedniej ścianki. Jest listwa – są dwójki. Wygląda dziwacznie i nie jest do niczego potrzebna poza sprawianiem wrażenia archaiczności. No, ale to są dwójki… Z tyłu typowa dla serii Response duża plastikowa kształtka, zastępująca dawniejsze wyfrezowanie. Wewnątrz pro-akowskie rodowane gniazda z fatalnymi zworami w postaci prętów, uniemożliwiającymi zastosowanie pojedynczych widełek. Tradycja – takie same pręty miałem w Studio 100 sprzed 10 lat, a jak wiadomo „jeśli coś jest niedobre, to po co to zmieniać?”.
Pojedyncza kolumna wzięta w rękę nie sprawia wrażenie szczególnie ciężkiej. To jest zmiana w stosunku do poprzedników. W latach, gdy Tyler używał w swoich konstrukcjach przetworników Scan-Speak z serii 45 z różnorodnymi membranami (w R2 były polipropyleny), kolumny te zwracały uwagę swą masą. Nawet nieco mniejsze Studio 100 ważyły 15 kilo. Tutaj mamy znacznie skromniejsze 11 kg/sztuka, co niekoniecznie zachwyca. Na dole pracuje klasyczny głośnik 6,5-calowy o membranie z włókna szklanego, wykonany przez Seasa, zaś na górze umieszczono asymetrycznie calowy przetwornik modnego ostatnio pierścieniowo-kopułkowego typu, wyglądający jakby pochodził od którejś z gałęzi Scan-Speaka.
Ostatnia rzecz to okleina. ProAki zawsze były wykańczane rewelacyjnymi, klasycznymi fornirami i tak jest również w tym wypadku. Szkoda, że do testu otrzymałem akurat egzemplarz w najnudniejszym wykończeniu „black ash”, na którym najmniej widać jakość materiału i który w dodatku wychodzi najgorzej na zdjęciach. Pozostaje mi wyobrazić sobie, jak pięknie wyglądałyby te skrzynki na przykład w czereśni.
Przechodząc do testowanej elektroniki, M6i to wzmacniacz zintegrowany z serii Musical Fidelity, którą można nazwać średnio-wyższą. Poniżej „szóstek” znalazły się trzy linie produktów, poniżej też trzy (jeśli za linię liczyć monobloki Titan), a pośrodku kwitnie sobie nasz wzmacniacz. Urządzenia z tej serii to solidne, ciężkie kawałki metalu i integrze też nic tu nie brakuje. Zbalansowany wzmacniacz dual mono, z wejściami XLR z tyłu, zaopatrzony z boków w radiatory umieszczone w konfiguracji ulubionej od lat przez polski SoundArt, czyli poziomo. Nasi są tu prekursorami. Jeśli chodzi o jakość wykonania, to Musical daleko odszedł od pierwotnych garażowych korzeni. Jest to bardzo ładnie wykończony, elegancko zaprojektowany i wykonany kloc, utrzymany w stylu kojarzącym się z dawniejszymi produktami amerykańskiego hi-endu. Wewnętrzna budowa nie pozostawia niedosytu, biorąc pod uwagę cenę urządzenia, księgowość musiała przynajmniej trochę się posunąć, aby zrobić miejsce dla jakości dźwięku. Ewentualny wpływ osoby w drucianych okularach widać w zasilaczu, gdzie nożyczki wycięły jeden transformator. Za to ten, który został, jest dużych rozmiarów i nadaje wzmacniaczowi odpowiednią masę.
Źródło otrzymane do testu razem ze wzmacniaczem pochodzi z innej linii. Jest to niżej-budżetowa seria M1, ale jest tu pewien haczyk. Mianowicie dzięki temu zejściu z tonu mogliśmy otrzymać do testu dzielone źródło cyfrowe, bowiem tylko w tej tańszej linii Musical dał całkiem sexy przetwornik wraz z transportem. Transport wykorzystuje szczelinowy system ładowania płyty, znany częściej z odtwarzaczy samochodowych, co na pewno jest rozwiązaniem wygodnym (przynajmniej dopóki urządzenie nie zechce zatrzymać płyty w środku). Podobne rozwiązanie widziałem już u Rotela i w transporcie firmy Cyrus. Zarówno transport jak i przetwornik pozwalają na transfer danych po łączach Toslink, RCA i AES/EBU. Dodatkową atrakcją, często ostatnio spotykaną, jest wejście USB w przetworniku. Do testu wykorzystaliśmy połączenie w standardzie SP/DIF przez kabel RCA firmy Audioquest, dostarczony przez dystrybutora. Przetwornik pozwala na połączenie analogowe ze wzmacniaczem kablami XLR i RCA, w tym przypadku wykorzystaliśmy kabel RCA Audioquesta z tego samego źródła. DAC przyjmuje wszystkie sygnały w tym standardzie w zakresach: 32kHz, 44.1kHz, 48kHz, 88kHz, 96kHz i 192kHz. Odpowiednia częstotliwość zaznaczana jest na froncie poprzez świecenie konkretnej diody, oczywiście niebieskiej. Cóż, takie jest życie. Co interesujące, zastosowano w nim dławik do stabilizacji zasilacza, rozwiązanie, które MF stosuje z powodzeniem w droższych produktach już od kilku lat. Teraz trafiło również do bardziej podstawowej serii. Nie jest to jednak urządzenie z najtańszych, mimo niewielkich rozmiarów - na rynku współczesnych małych przetworników można by je uznać za prawie ekskluzywne.
Całość pospinałem dobrymi jakościowo kablami firmy Audioquest. Były to: głośnikowy Gibraltar, interkonekt Sydney i cyfrowy kabel RCA VDM-5. Do zasilania wykorzystałem własne kable Vovox.
Testowany komplet nie pozostawia konkretnego pierwszego wrażenia, bowiem żadna cecha brzmienia nie wybija się jaskrawo przed inne. To oczywiście dobrze, znak, że nie jest to sprzęt zbaczający w jedną stronę z kierunku, jakim jest neutralność. Jakie wobec tego drugie wrażenie? Skala dźwięku reprodukowanego przez system jest subiektywnie nadspodziewanie duża. Jest to oczywiście komplement głównie pod adresem kolumn. Daruję Państwu głodne kawałki typu „jak to możliwe, żeby dźwięk podłogowy wydobywał się z podstawkowców?” Państwo jesteście na to zbyt doświadczeni, ja chyba też. Ale trzeba powiedzieć wyraźnie, że te kolumny odtwarzają „dużą” muzykę z rozmachem i dynamiką raczej ponad swoje rozmiary. Wiem, co mówię, bo przez kilka lat żyłem z bardzo podobnymi Studio 100, które nie miały aż takich możliwości. Tak więc tutaj jest mocny plus testowanego systemu. Przepuszczałem przez niego na przemian muzykę symfoniczną (Beethoven, ale też koncerty Chopina i Vivaldi) i ścieżkę dźwiękową z „Piątego Elementu” Erika Serra. System odtwarzał skalę muzyki bez ewidentnych braków, przeciwnie, brzmiał naturalnie i swobodnie. Biorąc pod uwagę, że całość miała miejsce w pomieszczeniu o powierzchni 25 m2, a więc odpowiedniejszym dla kolumn podłogowych, jest to poważny komplement.
Przy okazji mogłem się przekonać, że wysokie tony odtwarzane przez głośniki pierścieniowo-kopułkowe wykazują bardzo dobry poziom jakościowy. Mam parę ulubionych wysokotonowców (Seas Crescendo, wstęgi Ravel i Aurom Cantus), jednak głośnik użyty w ProAkach również sprawdzał się bardzo dobrze, oddając szczegóły dźwięcznie i z polotem. Wybrzmienia były odpowiednio długie, metal odzywał się srebrzyście a niemetal niesrebrzyście, czuło się przestrzeń i powietrze. Pewnie można trochę lepiej (nie znam dobrze przetworników diamentowych czy cebulowych wstęg MBL), jednak nikt nie powinien grymasić na wysokie tony odtwarzane przez ten system. Kiedy trzeba ostre, kiedy trzeba gładkie, barwa odpowiednia, ziarnistości brak. Jak dla mnie to solidna czwórka z plusem.
Przerzucony na inne paliwo (Getz/Gilberto) system pokazał dotychczasowe zalety (szczegółowość, drive, równowaga podzakresów pasma). Moją uwagę jako czepliwego recenzenta zwróciła nieco specyficzna barwa głosu Astrud Gilberto, ciut jakby „papierowa”. Gdy zastanowiłem się, co właściwie sam mam na myśli, pisząc o papierowości, doszedłem do wniosku, że dźwięk głosu Astrud odebrałem jako nieco suchy. Nie jak przesypywanie się piasku, bez przesady, lecz trochę jak szelest bibuły. Pytanie tylko, czy to cecha brzmienia systemu, czy może przypadkiem nagrania?
Następna na warsztat poszła płyta „Best Audiophile Voices”, XRCD, nagrana perfekcyjnie, ale jak na mój gust trochę bezlitośnie. Trochę tego wyszło w odsłuchu, bowiem brzmienie jako całość było w porządku, ale ponownie zaobserwowałem pewne osuszenie „in excelsis”. Próbując zgłębić zjawisko, przerzuciłem jeszcze kilka płyt, aby ostatecznie dojść do wniosku że istotnie, dźwięk wchodzi w nieco nadmierną szczerość w momentach, gdy w nagraniu pojawiają się wyraźne sybilanty. W niektórych nagraniach to wrażenie nie było widoczne, ale w niektórych owszem. Im niżej w średnicy, tym było przyjemniej, ale w sumie nie każdemu będzie odpowiadać taka prezentacja. Co ciekawe przypomniałem sobie, że w recenzji Response 2 sprzed 20 lat (model oczywiście z innymi głośnikami) autorzy podkreślali przejrzyste i niepodkolorowane brzmienie kolumn. Określono je wręcz jako „nieaudiofilskie”. Czy możliwa jest tak dosłowna wierność brzmieniu pierwowzoru? Obie wyżej wspomniane płyty nagrane są z wyraźną obecnością wysokich tonów, przy czym w Getz/Gilberto te wysokie nie są najwyższej jakości. To wychodzi.
Ponieważ system dostałem do testu jako całość, nie zaplanowałem badań każdego elementu z osobna, wymagałoby to przeprowadzenia czterech testów (plus trochę czasu na okablowanie). Jednak postanowiłem przynajmniej oddzielić elektronikę od kolumn. I tak na początek spiąłem MF z moimi Avconami. Zmiana kolumn nieco zmieniła proporcje dźwięku. Wstęga w ARM-ach gra bardzo gładko, przynajmniej w egzemplarzu, którego brzmienie zostało dostrojone do akustyki mojego pokoju. Jednak nadal dźwięk określiłbym jako bardziej rzetelny niż romantyczny. Więcej muskułów, niż poezji jezior. Czasy rozgrzanego do czerwoności MF A1, grającego z kolumnami o impedancji 16 omów odeszły w niepamięć. Współczesne wzmacniacze tej formy grają bardziej przebojowo.
Jak wypadło z kolei połączenie z Jazzem, źródłem MF i na kolumnach ProAc? Jeszcze trochę inaczej. Sybilanty ilościowo wypadły podobnie, jednak dźwięczały nieco bardziej „wilgotno”. Dźwięk całościowo był natomiast nieco bardziej relaksacyjny, mniej energiczny.
Ostatni eksperyment to podłączenie kolumn ProAc do mojej elektroniki w całości, z okablowaniem włącznie. Był to krok w kierunku wygładzenia i uorganicznienia dźwięku. Brzmienie nadal było dość szczegółowe, obfitowało w detale wysokotonowe, ale jako całość brzmiało nieco bardziej łagodniej. Rzecz gustu.
Eksperymenty można by kontynuować, np. zmieniając kolejno kable, jednak przypuszczam, że dużo więcej informacji o systemie już bym nie uzyskał. Jak wynika z tych prób, elektronika MF i kolumny ProAc każde z osobna grają nieco podobnie: energicznie, swobodnym dźwiękiem o dobrej neutralności i szczegółowości, z odpowiednią do tego dobrą stereofonią. Cechy tych urządzeń do pewnego stopnia wspierają się wzajemnie, skutkując w niektórych nagraniach wyraźnie obecnymi wysokimi tonami, co nie każdemu może się spodobać, choć część słuchaczy pochwali to jako dobrą analityczność. Całościowo było to brzmienie dające dużo satysfakcji, uniwersalne, nadające się zarówno do muzyki klasycznej jak i współczesnej. Kolumny ProAc zawsze miały opinię uniwersalnych. Ten zestaw poradził sobie w pomieszczeniu o powierzchni 25 m2, sądzę że w 20 albo nawet 15 metrach będzie jeszcze lepiej.
Czy można polecić ten system w ciemno? Nigdy nic nie polecam w ten sposób. Testowany system, złożony z mocnego wzmacniacza Musical Fidelity, źródła cyfrowego tej samej firmy i hi-endowych monitorów ProAc gra na wysokim poziomie jakościowym. Trzeba go jednak choć trochę poznać, aby upewnić się, czy utrafi w upodobania. Jeśli nie w pełni, proponuję eksperymenty: spróbować kolumny połączyć ze wzmacniaczem pentodowym lub z bardziej miękkim tranzystorem (Musical Fidelity AMS 35i?). Widziałem test tych głośników w Stereophile, gdzie recenzent osiągnął nirwanę za pomocą wzmacniacza Leben, i wcale mnie to nie dziwi. Elektronikę można z kolei wypróbować z nieco bardziej wybaczającymi kolumnami. Słyszałem, że interesująco i gładko brzmią kolumny Elac z przetwornikiem JET-tweeter. Może też bardziej staroświecki „Anglik” byłby wart wypróbowania.
Ogólnie? Dobre lub bardzo dobre elementy każde z osobna, jako zestaw nadal dobre, choć może nie dla każdego. Cieszę się, że wreszcie po latach mogłem zapoznać się z bliska z „dwójkami”. Nie był to stracony czas.
Alek Rachwald
Szczegółowe dane:
Dystrybutor: Audio Klan
Musical Fidelity M6i
Cena: 9499 zł
Moc: 200 W/8 Ohm
Pasmo przenoszenia: 10 Hz-20 kHz
Współczynnik tłumienia: 170
THD+N: <0,01%
S/N: >100 dB
Wejścia: 1xXLR, 4xRCA, 1xTape, 1xUSB
Wyjścia: 1xTape, 1xRCA (Pre)
Głośniki: 2 pary wyjść
Wymiary (W/S/G): 12,4/44/40 cm
Masa: 16,6 kg
Musical Fidelity M1DAC
Cena 2299 zł
Przetwornik: 24 bit Delta-Sigma (bit stream) dual differential, 8x oversampling, do 192kHz Jitter: <12 ps
Pasmo przenoszenia: 10 Hz - 20 kHz
Separacja kanałów: >105dB (20 Hz - 20 kHz)
S/N: >119dB
THD: <0.0025% 10 Hz - 20 kHz
Wyjścia analogowe: 1xRCA, 1xXLR
Wejścia cyfrowe: 1xAES/EBU, 1xSP/DIF RCA 32-192 kbps (16-24 bit stereo PCM), 1xTOSLINK 32-96 kbps (16-24 bit stereo PCM), 1 USB typ ‘B’ komputer/PDA 32-48 kbps
Wymiary (W/S/G): 10/22/30 cm
Masa: 3.4 kg
Musical Fidelity M1CDT
Cena: 2999 zł
Wyjścia: 1xSP/DIF RCA 75 Ohm, 1xAES/EBU XLR 110 Ohm, 1xTOSLINK
Sterowanie: trigger input 3.5mm (⅛”) mono jack ±4.5 to ±15V DC, trigger output 3.5mm (⅛”) mono jack ±4.5 to ±15V DC
Masa: 3.5 kg
Wymiary (W/S/G): 10/22/30 cm
ProAc Response D2
Cena: 9900 zł
Czułość: dB 88,5 dB
Głośnik niskotonowy/średniotonowy: 165mm
Głośnik wysokotonowy: 25mm jedwabna kopułka
Impedancja: 8 ohm
Pasmo przenoszenia: 30 Hz – 30 kHz
Wymiary (W/S/G): 43/20,3/26 cm
Masa: 11 kg/szt
W teście wykorzystano okablowanie AudioQuest Gibraltar (głośnikowy), AQ Sydney (interkonekt RCA) i AQ VDM-5 (cyfrowy 75 Ohm).