Brytyjskie brzmienie, brytyjska szkoła dźwięku, często słyszymy takie stwierdzenia, ale w zasadzie co one oznaczają ?
Myślę, że można rozpatrywać to w dwóch płaszczyznach.
Pierwsza to faktycznie brytyjskie podejście do barwy, dążenie do neutralności dźwięku. Większość tańszych wzmacniaczy gra skrajami pasma, ma podkreślone niskie tony i soprany, natomiast średnica jest wycofana. Na początku może się to podobać i często w pierwszej chwili robi to wrażenie na słuchaczu, ponieważ wzmacniacz gra mocnym, efektownym zdawałoby się dźwiękiem, jednak dalekim od neutralności.
Natomiast brytyjscy producenci skupiają się bardziej na średnicy, ponieważ to w niej zawartych jest najwięcej informacji, natomiast soprany i bas są wykończeniem całości.
Drugie kryterium to podejście do technologii, po prostu dobra technologia jest odporna na upływ czasu i zawsze wybroni się dobrym brzmieniem.
Podczas gdy ja sobie dywaguję o brytyjskim charakterze muzycznym, w salonie rozgrzewa się do testu przedstawiciel audio z ojczyzny Szekspira, wzmacniacz zintegrowany Exposure serii 2510.
Exposure to mała brytyjska manufaktura z siedzibą w Sussex, która działa od 1974 roku.
Od tego czasu firma pozostaje małym rodzinnym producentem, który przedkłada wydajność nad efekty (co jest takim typowym podejściem wyspiarskim). Dzięki temu elektronika tej marki posiada jedynie minimum wyrazistych kształtów i elementów, działa w myśl zasady „liczy się to, co w środku”.
Model, który do mnie dotarł to następca znanego wzmacniacza 2010, który przechodził małe liftingi oznaczane symbolami 2010S, 2010S2 i właśnie wycofany 2010S2D.
Stylistyka Exposure 2510 jest stonowana, wręcz minimalistyczna.
Patrząc na przód widać czysty, prosty aluminiowy panel z zaokrąglonymi narożnikami, przycisk zasilania po lewej stronie, dwa pokrętła tej samej wielkości po prawej. Ten po lewej steruje głośnością, a ustawiony poziom sygnalizuje czerwona dioda LED, ten po prawej to selektor wejść. Z pozoru minimalistyczny projekt, jest jednocześnie wykonany na najwyższym poziomie i nic mu nie możemy zarzucić, jeśli chodzi o jakość użytych materiałów.
Panel tylny w lewej części ma cztery wejścia analogowe RCA, pętlę magnetofonową i wyjście PRE OUT. Po prawej stronie znajduje się gniazdo sieciowe oraz zestaw wpuszczanych zacisków głośnikowych, to typowe brytyjskie rozwiązanie, możemy więc stosować jedynie wtyki bananowe.
Taka konstrukcja to w zasadzie klasyk z lat 70 tych poprzedniego wieku. Piszę to oczywiście w pozytywnym znaczeniu, ponieważ mało jest obecnie na rynku typowych wzmacniaczy analogowych. Większość producentów szpikuje elektroniką swoje produkty i prześcigają się w nowinkach.
Wzmacniacz jest dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych, srebrnej i czarnej a jego wymiary to 44 × 9 x 30 cm i waga 8 kg.
Jak widzimy, wzmacniacz nie jest wysoki, a dodatkowo obudowa nie ma nacięć, czy dodatkowych radiatorów. Mimo to wzmacniacz nie grzeje się, a to za sprawą użytych materiałów, gruby panel przedni i cała obudowa wykonane są z aluminium, które pełni funkcję radiatoa.
Wzmacniacz Exposure 2510 wyprodukowano wyłącznie za pomocą wysokiej klasy komponentów, mamy tu kondensatory marki Elna serii Silmic, blokowe kondensatory foliowe Wima oraz Evox Rifa.
W obwodzie selektora źródeł pracują wysokiej jakości, hermetyczne przekaźniki marki Motorola.
Jak ta klasyczna konstrukcja wypada dźwiękowo ?
Pierwsze co wychwytują nasze uszy, to przepiękna, nasycona, barwna, ale zarazem szczegółowa średnica, która jest wręcz magiczna, a żywiołowa dynamika, rytmiczność i wiarygodna przestrzeń to podstawowe cechy tego modelu.
Słuchając Exposure, naturalnie nasuwało mi się porównanie do Naim Nait 5si. Dla tych, którzy nie mieli do czynienia z marką Exposure Electronics, przypomnę tylko, że istnieje ona tak długo, jak Naim od 1974 r., ale wydaje mi się, że jest mniej popularna na polskim rynku.
Wzmacniacz Nait 5si jest mi dobrze znany i tak jak kocham go za dźwięk, tak nienawidzę za wszelkiego rodzaju brumienie i strzelanie w głośnikach, dla mnie jest to nieakceptowalne.
Tu tego nie ma jest idealna „cisza” w muzyce. Wydobywa się z niego tylko czysty dźwięk, niezależnie od poziomu głośności.
Oba wzmacniacze inaczej też kreują scenę dźwiękową.
W Exposure jest ona zdecydowanie szersza na boki i głębsza w tył, a dodatkowo pozycjonowanie instrumentów jest bardziej precyzyjne. Exposure to więcej przestrzeni 3D pomiędzy nutami, lepiej odczuwalne obrazowanie. Z kolei w Naim scena jest wypchnięta na słuchacza, uderza nas w klatę jak fala rozchodząca się w jednej płaszczyźnie.
Przyjemnie się słucha Naima, chociaż w tym obszarze brakuje mu zdecydowanie szerokości, wygrywa Exposure.
Niskie tony w Exposure mnie zaskoczyły. Tego, że bas jest szybki ekspresyjny, można się było spodziewać, bo z tego słynie ten brytyjski producent.
Mimo tego byłam zdziwiona, jak on potrafi uderzyć, pojawia się znienacka, ale dokładnie tam, gdzie powinien być.
Słuchając Billie Eilish „No Time to Die”, które zdawałoby się, że brzmi jak szeptanka zaspanej dziewczynki, to w punkcie kulminacyjnym piosenka uderza w imponujące rejestry, a niskie tony pokazały w tym utworze, co potrafi nasz bohater dzisiejszego testu. Bas oprócz szybkości ma barwę i teksturę, uderza ciasno, ale tempo, rytm, wyczucie czasu jest świetne.
W Naim bas jest bardziej rozproszony, nieco dłużej wybrzmiewa. Który bas uznamy za lepszy, to już tylko nasze upodobania dźwiękowe zdecydują.
Średnica to najmocniejsza strona Exposure, bardzo naturalna, nasycona z pięknie brzmiącymi wokalami, nieważne czy mamy do czynienia z kobiecym głosem, czy męskim. Mamy wrażenie, że wokalista śpiewa tylko dla nas, że jesteśmy na koncercie i muzyka brzmi na żywo. Każdy nawet najmniej istotny dźwięk podawany jest z należytą czytelnością i naturalnością.
Nait 5si jest łagodniej grającym wzmacniaczem. Średnica jest obszerna, jednak nie brzmi ona aż tak neutralnie .
Tony wysokie nie są w żaden sposób wycofane, czy przygaszone. Jednocześnie z pewnością są delikatnie wygładzone na samym skaju pasma, co w żaden sposób nie odbija się na szczegółowości.
Trzeba jednak przyznać, że całościowo rzecz ujmując, brzmienie 2510 jest wysoce spójne i naturalne, a przy tym energetyczne i dynamiczne.
Słuchając go, ma się przekonanie, że w torze pracuje dużo większy i mocniejszy wzmacniacz.
Czy są jakieś słabe punkty, czy można się do czegoś przyczepić ? Może drobiazg, ale jednak pilot. Jakość wykonania i użyte tanie plastiki są nieakceptowalne w tym przedziale cenowym, poza tym masa zupełnie niepotrzebnych przycisków. Zdecydowanie pasowałby tu pilot aluminiowy z przyciskami do zmiany głośności i wyboru wejścia.
Cała reszta jest na najwyższym poziomie i zdecydowanie polecam go każdemu, kto szuka mocnego i klarownego brzmienia, pełnego energii.
Za dostarczenie wzmacniacza do testów, dziękuję RAFKO Dystrybucja.
Małgorzata Rutkowska-Mamica
Specyfikacja techniczna:
Moc wyjściowa: 2 x 75 W/8 Ω
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz
Wejścia: 5 x RCA, 1 x phono MM (2,5 mV, 47 kΩ)
Wyjścia: 1 x pre-out, 1 x tape-out
Zniekształcenia: <0,015%
Stosunek sygnał/szum: >100 dB
Separacja kanałów: >80 dB
Wymiary (W/S/G): 9/44/30 cm
Masa: 7 kg