Muzyka - ocena
Dźwięk - ocena
|
||
O muzyce: | Jako wieloletni słuchacz, wielbiciel i posiadacz wszystkich płyt grupy Pink Floyd (także wielu wydawnictw "podziemnych") postanowiłem zmobilizować się i opisać krótko (bo zrecenzować to za dużo powiedziane) po kolei wszystkie, zanim zrobi to ktoś inny :). Zacznę od albumu "The Piper at the Gates of Dawn" - i to nieprzypadkowo, bowiem była to pierwsza płyta tego słynnego brytyjskiego kwartetu. I to płyta chyba najdziwniejsza w dorobku tej grupy, co jest niewątpliwie zasługą ówczesnego lidera Pink Floyd - Syda Barreta. Nie wiem, jak wyglądają w tej chwili wyniki sprzedaży płyt Pink Floyd, ale mam podstawy przypuszczać, że opisywany album jest wśród nich na końcu. Bynajmniej dlatego, że to zła płyta – po prostu wielu słuchaczy sięga raczej po nowe tytuły, gdzie znajdą słynne kawałki tej grupy. Kilku z moich znajomych, którzy gorąco pragnęli zapoznać się z twórczością Floydów, z radością kopiowało sobie albumy „Division Bell”, „A Momentary Lapse of Reason” czy „Pulse”, do „The Piper...” podchodzili jednak z dziwnym niesmakiem. Rzeczywiście, album jest archaiczny i brzmi dziecinnie, nie ma tam żadnych przebojowych wejść. Są za to naprawdę wspaniałe teksty o jakby bajkowym charakterze („Lucifer Sam” czy „Gnome”), prawdziwie psychodeliczny (a przy tym udany) „Interstellar Overdrive” i świetny, mocno eksperymentalny utwór „Astronomy Domine”, którego wrażliwy słuchacz z pewnością doceni. Można by było uznać „The Piper...” za album tylko dla koneserów – przeciętny wielbiciel przeciętnej muzyki raczej go nie przetrawi. Ale jeśli ktoś naprawdę chciałby prześledzić twórczość Floydów, powinien od niego zacząć. Chociażby po to, żeby wiedzieć, że Pink Floyd to zespół z przeszłością i niewątpliwie po przejściach. | |
O dzwięku: | Album ten zawiedzie zwolenników dobrego brzmienia - jest słabiutki pod względem realizacji. Niby nic dziwnego, wydano go bowiem w 1967 roku, ale pojawiały się już wtedy albumy (jak chociażby płyty Franka Zappy i Mothers of Invention), które według dzisiejszych standardów można (a nawet należy) uznać w tej kwestii za znakomite. Ostatecznie: Trója z minusem... Tyle, że w przypadku tej płyty jakość nagrania wydaje się zupełnie nie mieć znaczenia. Mała uwaga – obecny w sprzedaży album na CD jest po remasteringu. Oprócz szumów wycięto też jakby nieco analogowego brzmienia. Rzecz dyskusyjna, ale mi bardziej odpowiada to poprzednie. |
Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe.
Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.
Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.
Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.