O muzyce:
Mam dwie płyty, po przesłuchaniu których zawsze przychodzi mi na myśl pytanie-tytuł obrazu Gauguina:
Skąd przybywamy? Czym jesteśmy? Dokąd idziemy?
Pierwsza z nich to Discipline, King Crimson a drugą i na niej chcę się dziś skupić, wymyślił i wyposażył w bardzo graficzny tytuł Batik, Ralph Towner. Obok gitarzysty legendarnego Oregonu, na płycie pojawiają się jeszcze basista Eddie Gomez i perkusista Jack DeJohnette
Trzej muzycy zagrali muzykę w jakimś sensie ponadczasową, muzykę o bardzo męskim rysie, złożoną z intrygujących i niepokojących odcieni, przez chłodną, sporadycznie tylko pojawiającą się lirykę, po bardzo liczne i szalenie zdynamizowane lecz równie zimne formy muzyczne.
Pięć świetnie zastawionych ze sobą fragmentów z punktem kulminacyjnym w postaci arcyciekawie wkomponowanej w ponad szesnastominutowy tytułowy utwór perkusyjnej solówki Jacka DeJohnette i stopniowym włączaniu się do gry dwóch pozostałych muzyków potęgujących i tak wysokie już, stworzone przez sam rytm napięcie. Rozładowuje je dopiero utwór ostatni ale i tak uczucie jakiegoś niepokoju w nas pozostaje. Piękna, choć trochę mroczna płyta.
O dźwięku:
Podrzuciłam tę eceemowską produkcję do przesłuchania człowiekowi, który ma kilkakrotnie lepszy sprzęt ode mnie. Potwierdził moją opinię o świetnej realizacji. Wobec tego z czystym już sumieniem obdarowuję Batik pięcioma gwiazdkami.