O muzyce:
The Neville Brothers – pilkarze? Nie, nie. To 4 bracia z Nowego Orleanu. Czarni w odcieniach od wegla kamiennego do brunatnego. Spiewaja klasyczny R&B. Ale, ale... Hmm... Jezeli wydaje sie nam, ze styl jest znany i zamkniety to zetkniecie sie z bracmi Neville moze okazac sie zaskakujace. Uprawiaja oni bowiem cos w rodzaju R&B minimalistycznego. To nie jest spiewanie na 50%. To jest wrecz ucinanie emocji niepodobne do temperamentu, jaki zwykle przypisuje sie czarnym panom z Nowego Orleanu. Spokoj, rownowaga, harmonia, uroda i wdziek. Glosy braci sa rozne ale ladnie wspolbrzmia. Mimo to chorki w przypadku Neville’ow nie sa pestka w owocu palmy kokosowej. Wiekszosc piosenek prowadzi pojedynczy glos o barwie a to ktoregos z braci Gibb a to w kolorach barytonu Johny Casha. Mieszanka, koktail, sniadanko z mnostwem przekasek. No wlasnie, to nie sa pelne dania a drobne przekaski, ktore wprawdzie smakuja wybornie ale nie nasyca w pelni bo panowie swiadomie i z bolesna premedytacja nie pozwalaja sobie na pojscie na calosc. No i to jest wlasnie tajemnica Braci Neville. Plyta zatem brzmi super kulturalnie, gospelowo, interesujaco ale i lagodnie. Sa klimaty, co do tego nie ma watpliwosci.
Warto kupic by sie zadziwic czego to ludzie jeszcze nie wymysla.
‘Brother’s Keeper’ to wytwor z roku 1990.
O dźwięku:
Nagranie znakomite ale chwilami nierowne i rutynowe. Cos jak i zawartosc plyty. Widac, ze producentowi wyjdzie jak mu sie zechce ale czasmi mu sie nie chcialo. Wyjatek – swietna wersja ‘Bird on the Wire’ Leonarda Cohena, gdzie goscinnie produkujacy Dave Steward ladnie sie zaprezentowal (jak to Dave).