O muzyce:
Dla mnie ta plyta jest 'inna od innych' a to za sprawa prostego z pozoru tricku, ktorego dotad nie znalem. Czy mozna ozenic techno z etno-folkiem z krajow ciemnych? Okazuje sie, ze tak. Plyte kupilem na zasadzie strzalu w ciemno - sliczna okladka i egzotyczne nazwiska. Nagrana we Francji i tamze produkowana (w sensie produkcja a nie Made in France).
Deep Frest to 2 panow, w tym jeden ciemny, ktorzy graja ale takze zbieraja nagrania folkowe na 5 kontynentach. Plyta powstala na kanwie oryginalnych nagran ludowych z Meksyku, Madagaskaru, Belize, Kuby czy RPA (przyklady) ale dokonanych do generowanych elektronicznie rytmow. Na szczescie ow tekstylny podklad jest zdecydowanie na drugim planie i sluzy chyba tylko do transformacji dziwnych melodii na nasz, europejski jezyk. Nastroj oryginalu jest wszechobecny. Cos jak nasz Grzegorz Ciechowski z Republiki i piosenka o kogucie, ktorego miala baba - spiewana przez Magde z Przaskowa czy jakos tak.
Deep Forest dba o nasze uszy i piosenki sa ulagodzone, melodyjne, delikatne. Dodatkowo umilaja klimat odglosy natury. Calosc podana jest na pieknym talerzu upstrzonym blekitnymi motylkami. Deser egzotyczny.
Z osobliwosci - spiewa pani lat 100 (slownie: sto). Niejaka Mama Sana.
W podsumowaniu - dobra pozycja dla odwaznych i otwartych na dziwne sprzezenia. Ortodoksi moga czuc dyskomfort.
O dźwięku:
Francja nagrywa bardzo dobrze muzyke etno - takie mam obserwacje - i tu regula sie sprawdza. Nieznana wytwornia ale poziom nagrania swietny.