Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5762 opinie sprzęt

KBL Mirror Master Reference

Test - KBL Mirror Master Reference - Przewód zasilający.   Opisywany przewód należy do najnowszej serii Tricord Power Series, która składa się wyłącznie z trzech kabli zasilających. Mirror Master Reference zajmuje pozycję środkową i charakteryzuje się opracowaną przez KBL-a własną technologią zwaną „Tricord Power”, polegającą na niezależnym poprowadzeniu wszystkich trzech żył: fazowej, neutralnej i uziemiającej. Producent podaje, że taka budowa przewodu zasilającego w znacznym stopniu ogranicza wzajemny wpływ pól magnetycznych na poszczególne żyły, do przygotowania, których wykorzystano miedz monokrystaliczną, zakończoną starannie wyselekcjonowanymi wtykami, wyfrezowanymi z mosiądzu i zaopatrzonymi w korpus z warstwą z włókna węglowego, dla lepszego pochłaniania drgań, oraz ekranowania fal elektromagnetycznych. Styki natomiast wykonano z miedzi tellurycznej i pokryto rodem.   Wnikliwe oględziny niniejszego kabla wskazują na to, że mamy doczynienia z produktem dopracowanym, a nawet luksusowym, w którym nie szczędzono środków potęgujących dostrzeżone wyrafinowanie konstrukcyjne. W porównaniu do innych sieciówek opisywany przewód jest dość ciężki. Wpływ na to mają zastosowane mosiężne wtyki, miedziane przewodniki oraz ilość zastosowanego izolatora separującego poszczególne żyły od siebie jak i środowiska zewnętrznego. Przewód mimo swojej trzy centymetrowej średnicy, mierzonej na wysokości oplotu, jest bardzo plastyczny i z łatwością poddaje się wszelkim formą układania. Przy naciskaniu oplotu, pod palcami wyczuwamy opór, jakby ściskać żelową czy gumową strukturę. Jedynie odcinek przy wtyczkach, zasłonięty koszulką termokurczliwą nie pozwala na żadne wygięcie z uwagi, iż jest całkowicie sztywny i twardy.   Po zakończeniu oględzin przyszedł czas na wypróbowanie przewodu w roli, do jakiej został stworzony. Czyli podpięcia do dedykowanych jemu urządzeń wysoko-prądowych, jakimi są wszelkiego rodzaju wzmacniacze, końcówki mocy, listwy czy kondycjonery. W moim przypadku przewód na zmianę wpinałem do końcówki mocy i kondycjonera sieciowego. A wszystko z uwagi, iż praca z każdym z tych urządzeń, oraz uzyskiwany efekt brzmieniowy, za każdym razem mnie zadziwiał i nie pozwalał na uformowanie jednoznacznych wniosków. Z uwagi na ten fakt, postanowiłem sieciówce dać kilka dni na ułożenie się i zasmakowanie prądu wydobywającego się z gniazdka sieciowego w moim mieszkaniu.   Odsłuchy rozpocząłem od zbioru średniowiecznych pieśni „Llibre Vermell De Montserrat”, Jordiego Savall, zarejestrowanych w formacie SACD. Tak na marginesie to fenomenalna płyta, która z uwagi na swoje walory dźwiękowo-przestrzenne, powinna być obowiązkowym elementem domowej płytoteki każdego wyrobionego melomana. W utworze rozpoczynającym to widowisko muzyczne, będącym pierwszą pozycją na liście, rewelacyjnie został zarejestrowany dźwięk dzwonków. Każdy, kto słyszał tą płytę, doskonale wie, o czym piszę. Instrument ten, sam z siebie jest bardzo dźwięczny, a w niniejszej realizacji potrafi wyraźnie wybrzmiewać na tle pozostałych instrumentów orkiestry.   Z KBL Mirror Master Reference dzwonki nie były tak wyraźnie podane. Można było zaobserwować utratę nośności, przez co straciły swój czar i blask. Pozostałe instrumenty również miały wyraźnie złagodzone krawędzie. Taka prezentacja nie pozwalała czuć każdego dźwięku z osobna. To samo tyczyło się wokali chóralnych, które w znaczny sposób obniżyły swoją artykulację, a ich barwa nie była tak plastyczna jak zazwyczaj. Całe pasmo muzyczne zostało odtworzone w zachowawczy sposób, nie promując żadnego z podzakresów. Należy stwierdzić, iż przewód skłania się raczej w kierunku prezentacji ciepłej niż tej z drugiego końca skali, powodując, iż mi osobiście brakowało trochę więcej „agresji”.   Powyżej zaobserwowane zjawisko potwierdziło się również z muzyką jazzową. Do odtwarzacza powędrowała płyta „Soulville” w wykonaniu Bena Webstera, zarejestrowana w standardzie SACD. Złagodzenie ataku saksofonu w wykonaniu muzyka, będącego jednym z najznakomitszych saksofonistów tenorowych, sprawiło, iż dźwięk tego instrumenty odbierałem jako zamknięty. Wibracje powstające za sprawą wydychanego powietrza w instrument, skrzętnie budowane przez modulację przepływającego powietrza w ustniku, nie posiadały pożądanej drapieżności czy słyszalnej chropowatości. Poziom wysycenia barw został delikatnie osłabiony, co odbiło się na soczystości, ale i walorach przestrzennych.   Po przesłuchaniu jeszcze kilku innych płyt z różnego repertuaru stwierdziłem, że przewód ten prawdopodobnie nie lubi się z moją końcówką mocy i postanowiłem odsłuchy dokończyć na konstrukcji zgoła odmiennej od Passa, a nawet produkowanej na innym kontynencie. Przewód powędrował do japońskiego wzmacniacza zintegrowanego marki Accuphase, modelu E-370. Również i w tej konfiguracji zaobserwowałem pewnego rodzaju uproszczenie przekazu związane z góra pasma, wpływające na wgląd w nagranie i wybrzmienia. Druga strona pasma wcale nie była lepsza. Bas był mniej precyzyjny, szczególnie w zakresie najniższych i średnich składowych. Utwór „Its Your Thing” z albumu “Conversations With Chrystian” w wykonaniu Christiana McBridea, który puszczałem w wersji SACD, prawidłowo odtworzony, posiada wiele sprężystej energii, budowanej za sprawą połączenia tonacji wybrzmień solowego głosu wokalistki oraz sile kontrabasu, jego niskim pomrukom oraz masie, która jest niepowtarzalna dla tego instrumentu. Niestety energia kontrabasu była umiarkowanie zróżnicowana, a podzakres odpowiedzialne za głos wokalistki były lekko ograniczone barwowo, co nie pozwoliło tej prezentacji nabrać wigoru, ożywienia a nawet rumieńców.   Końcowe wnioski, jakie przychodzą mi do głowy, skłaniają mnie do twierdzenia, iż jest to dobry przewód do uspokojenia nazbyt narowistych i suchych systemów, lubiących niekiedy przykuwać uwagę jaskrawo podaną górą oraz dużą i słabo ujarzmioną linią basową. W pozostałych konfiguracjach, szczególnie tych ciepłych, KBL Mirror Master Reference raczej nie odkryje swoich pełnych walorów sonicznych.


GrandHigh TS 3080

kupiłem w zestawie z elektronika Onkyo. po roku wymieniłem. nowy kupiec zadowolony. u mnie grały głównie jako fronty w KD. zalety: wyglądają naprawdę świetnie i wrażenie murowane. solidne wykonanie i waga, lakier. jak grają: dużo basu, ale raczej wolnego. dół pasma wyraźnie najmocniejszy. niestety dosyć uboga średnica, o czym przekonałęm się porównując z następcami (jbl e80). sprzedawca zapewniał, że w KD dadzą radę bez suba i w zasadzie miał rację. podsumowując - na początek w zestawieniu z elektroniką Onkyo bardzo dobry budżetowy zestaw. lepsze od M-audio czy Prism. ale w miarę rosnącego osłuchania i wymagań - dosyć szybko przestaną wystarczać...


Grundig Fine Arts A-9000

Wzmacniacz gra bardzo szeroko i w dodatku wręcz nasyconym, gładkim dźwiękiem, warto zadbać o odpowiednie kolumny/źródło bo taki sposób prezentacji nie jest do końca uniwersalny...Kolumny powinny grać nieco wysuniętą górą oraz zwartym basem, jeśli o to zadbamy otrzymamy brzmienie którego będzie się chciało słuchać bez końca :)Niestety większość egzemplarzy na rynku wtórnym są po przejściach, prawdziwy A-9000 to taki z STK 3102 ver.4 (żadna gorsza ver.3) oraz z oryginalnymi końcówkami mocy.Jeśli coś jest pozmieniane w wzmacniaczu to oznacza, że nie był on odpowiednio użytkowany, były podłączane nieodpowiednie kolumny lub ktoś urządzał sobie dyskotekę na niebezpiecznych dla słuchu poziomach głośności...    


Monkey Cable Clarity Analogue

Opakowanie: kable dotarły do mnie w funkcjonalnym, budzącym zaufanie opakowaniu.   Wykonanie: przez przeźroczystą koszulkę widać ekran, wg specyfikacji producenta są potrójnie ekranowane. Kabel jest giętki, dobrze układa się w często ograniczonej przestrzeni połączeniowej (zupełnie inaczej niż np. posiadany przeze mnie AudioQuest Copperhead). Zwraca uwagę wysoka jakość wykonania wtyków, są duże, dobrze spasowane, dobrze leżą w dłoni przez co ułatwiają operacje podłączania bądź rozłączania.   Brzmienie: być może kolejne recenzje będą mniej krytyczne, ale na wstępie dodam, że kable dotarły do mnie nowe, "niewygrzane". Moje podejrzenia potwierdził dystrybutor. Odsłuchiwałem je przed kablami głośnikowymi Diamondback, które mają podobny charakter, a które dotarły do mnie wygrzane, stąd różnice słyszy się od pierwszych taktów.   Ale do sedna: kable były porównywalne z DNM RESON Bullet Plug oraz wspomnianym wyżej AudioQuest Copperhead. Kabel DNM uważam za bardzo zrównoważony oraz neutralny (nie jest to oczywiście tylko moja opinia), w stosunku do niego Clarity Analogue grają stonowaną górą, ekspresywną średnicą oraz plastycznym, lekko zmiękczonym basem, którego wyższy podzakres jest uwydatniony.W porównaniu do AQ podoba mi się brzmienie środka: muzykalne, plastyczne, lekko ocieplone. Góra pasma jest tu, w opozycji do AQ, wycofana - proszę jednak pamiętać, że kable dostałem nowe i najpewniej ostatni testujący łącznie z tymi, którzy te kable posiadają od dłuższego czasu będą mieli inne odczucia.   Reasumując: bas - mięsisty, czasem zbyt długo wybrzmiewający, może jednak się podobać jego wyższy podzakres, bo należy go określić jako: muzykalny; średnica - uwypuklona, plastyczna, miękka; góra - odpowiednia dla jasnych systemów, lekko wycofana, mniej ekspresyjna od średnicy, mniej szczegółowa niż np. w przypadku DNM, ale...jest.


Marantz CD14

Korzystając z tego ,że przez kilka tygodni miałem do dyspozycji 2 odtwarzacze Marantza CD14 i CD10 opiszę różnice w brzmieniu obu urządzeń w symultanicznym pojedynku.   Budowa :   CD14 Kapiąca złotem z zewnątrz ( miałem do dyspozycji wersję gold) oraz miedzią wewnątrz obudowa przyciąga wzrok i sprawia ,że odtwarzacz robi wrażenie przedmiotu luksusowego . Konstrukcja skrzynki jest bardzo sztywna ( odlew ) . Ciężka pokrywa górna o grubości 2mm . Odtwarzacz waży 11 kg. Szuflada ładowania płyty działa w miarę cicho . Mechanizm z serii CDM 12 jest w całości zaekranowany miedzianą blachą , ma też dedykowany niewielki transformator . Niemniej jednak w porównaniu do mechanizmu CDM4-pro zastosowanego w Marantzu CD10 charakteryzuje się głośniejszą pracą zarówno przesuwu lasera jak i szuflady. Elementy mechanizmu są wykonane z tworzywa sztucznego. Nie czyta dysków CDRW . Odtwarza płyty CDR nagrywane na nagrywarce komputerowej . Widać ,że mechanizmy CDM 12 zastosowany w odtwarzaczach serii Premium CD14,CD17 są niestety mniej solidnymi elementami w porównaniu do CDM4 . Za mechanizmem jest zamocowany spory toroidalny tranformator. O dziwo niezaekranowany ;-) Wobec pokrywania wewnątrz chassis miedzią , ekranowania transportu oraz modułów wyjściowych wydaje się conajmniej dziwne niezaekranowanie potencjalnego źródła zakłoceń . W sekcji zasilania części analogowej wyróżniają się 2 kondensatory Elna for HiFi 2 x 4700 mikroF . W zasilaniu części cyfrowej widać m.in. 2 kondensatory 2 x 3300 mikroF oraz 3 x 4700 mikroF. Na przetwornik cyfrowo –analogowy składają się 2 układy TDA1547 ( DAC7) oraz filtr cyfrowy TDA 1307 . Konwersja 1 bitowa . Stopień wyjściowy jest zrealizowany w oparciu m.in. o 2 moduły HDAM ( zawierające wg nomenklatury firmowej niskoszumowe wzmacniacze operacyjne ) . Na tylnej ściance znajdziemy wyjścia XLR dla sygnału zbalansowanego oraz RCA dla niezbalansowanego. Poza tym urządzenie ma cyfrowe wyjście optyczne ,elektryczne / koaksjalne oraz gniazdo IEC gdzie można podłączyć solidną sieciówkę .     Brzmienie   Zrobiłem kopię zapasową 2 płyt – Patricia Barber – Modern Cool, Cassandra Wilson – New Moon Daughter . Poza tym w teście brały udział m.in. Anna Maria Jopek – Upojenie, Nienasycenie , Morrisey – Vauxhall and I , Tori Amos – Tales of the Librarian , Patricia Barber – Night Club , Cassandra Wilson – Glamoured . Część testu polegała na symultanicznym odsłuchu 2 płyt z ta samą muzyka ( oryginał i kopia) , wystartowaniu ich w tym samym czasie i porównywanie ich brzmienia przełączając sygnał selektorem źródeł we wzmacniaczu .   Różnice w brzmieniu CD 14 i CD 10 są zauważalne od pierwszego taktu .   CD14 brzmi efektownie , mocno i szybko . Na przełomie średnicy i wysokich tonów jest zauważalne rozjaśnienie które dodaje blasku wszelkim instrumentom dętym i dźwięczności instrumentom strunowym . Akustyka pomieszczenia jest pełna mikrodźwięków , przeszkadzajki perkusyjne i talerze są bardzo wyraźnie słyszalne nawet czasami są zbyt wyeksponowane. Bas jest szybki i krótki . Odtwarzacz można powiedzieć podkręca nieco tempo co w połączeniu ze zdecydowanym akcentowaniem rytmu dodaje muzyce subiektywnie energii. Natomiast odniosłem wrażenie pewnej jednostajności barw kreowanych przez CD14. Barwy są jasne , błyszczące ale mało zróżnicowane . Stereofonia jest bardzo dobra , dźwięki z poszczególnych kanałów dochodzą do słuchacza świetnie odseparowane tworząc spektakularne efekty umożliwiając lokalizację instrumentów/muzyków . Dodam tutaj na marginesie ,że posiadałem wcześniej także odtwarzacz Marantz CD17 kis i mogę stwierdzić, że równowaga tonalna CD 14 i CD 17kis jest podobna a różnice na korzyść CD14 są najbardziej słyszalne w dziedzinie stereofonii , lokalizacji instrumentów i przestrzeni.   Po kilku tygodniach odsłuchów porównawczych wydaje mi się, że CD 14 jest dobrym wyborem dla systemów w których właściciel chciałby dodać więcej życia do systemu, skrócić bas , dodać energii i rozświetlić zakres średnio-wysokotonowy w takim zakresie w jakim można to zrobić za pomocą CD. Tego typu prezentacja świetnie sprawdza się w muzyce popowej, tanecznej , wszelkiej rozrywkowej. Stosowanie CD14 w połączeniu ze wzmacniaczem lampowym wydaje się być dobrym pomysłem. Połączeniem CD14 z przejrzystym, tranzystorowym wzmacniaczem i kolumnami eksponującymi wyższy zakres i schodzącymi niezbyt nisko w żywym akustycznie pomieszczeniu może przynieść zachwianie równowagi i może zaowocować zbyt rozjaśnionym dźwiękiem. Doświadczyłem tego łącząc CD14 z Baltlabem Epoca 1v3 oraz Zollerami Imagination. Natomiast połączenie CD14 z Baltlabem i kolumnami Radmor LS40 dało o wiele bardziej zrównoważony i jednocześnie ciekawszy dźwięk. Wrażenia odsłuchowe dotyczą sesji z Radmorami.   Jeszcze jedna uwaga – jako, że w/w symultaniczny test przeprowadzałem na płytach dobrze zrealizowanych trzeba także dodać , że na produkcjach przeciętnych CD14 wypadał również dobrze dodając energii średnio zrealizowanym nagraniom. Natomiast na nagraniach z równowaga tonalną skupioną na wyższych rejestrach brzmi CD14 zbyt jasno.   Wg mnie CD14 sprawdzi się nawet jako droższe źródło do tańszego aczkolwiek niezbyt jasno grającego systemu. W drogich systemach sugerowałbym łączyć go z elementami mającymi bogatą barwę na średnicy i dosyć nisko schodzący bas.   Efektownie wyglądający i efektownie grający odtwarzacz , kosztujący w latach swojej świetności (1998/9) ok. 7 tys zł . Do dzisiaj jednak w pewnych aspektach dźwięku trudny do pobicia przez odtwarzacze z tego przedziału cenowego.


Cambridge Audio A500

Jeśli ktoś słucha klasyki, jazzu, akustycznego rocka, popu, ambientu i temu podobnych gatunków muzycznych to moim zdaniem wzmacniacz ten w stu procentach go zadowoli. Brzmienie prawdziwych instrumentów jest tu naprawdę bliskie, czuje sie przestrzeń i pełnię barw. Przy D.Krall (której naogół nie słucham) pojawił mi się uśmieszek z zachwytu na twarzy. Dzięki temu wzmacniaczowi wiele dowiedziałem się o muzyce. Zrozumiałem o co w niej tak naprawdę chodzi i zmieniałem swoje krytyczne podejście do wielu jej gatunków. W CA czuje się, że każdy dźwięk ma swoje miejsce i wagę, niezależnie w jakich rejonach częstotliwości akustycznych się zrodził. Słowem rewelacja...ale nie do końca. Ja niestety lubuję się w ciężkim i masywnym brzmienu (żeby nie powiedzieć metalowym). Tutaj niestety realizacja płyt wielokrotnie zawodzi. Pojawiają się owszem dobre nagrania, ale to znikomy odsetek. W wielu projektach brzmienie jest, co tu dużo mówić, jednostajne z wysuniętymi do przodu partiami "gwiżdżących" gitar. Tu właśnie podczas głośnego słuchania średnica (w CA wysunięta do przodu) jest trochę zbyt głośna w stosunku do reszty. Brakuje momentami basowego mięska. Żałuję, że na odsłuchach nie miałem swoich kiepsko nagranych płyt... niestety człowiek uczy się całe życie. Na ogół nie reguluję barwy brzmienia i wszystkiego słucham "po linii", ale właśnie wobec metalowych nagrań na CA okazuje się, że ta regulacja jest wskazana. Taki już urok... Resumując to musiałbym wystawic temu produktowi podwójne oceny ze względu na rodzaj odtwarzanej muzyki. Tak więc dla metalowców wzmacniacz jest tylko dobry, a dla reszty rewelacyjny stąd moje oceny. Innym aspektem jest cena naprawdę korzystna.


AriniAudio Eternel The Reference SC

Ocena ogólna: Znakomity kabel do systemów ze średniej-wyższej i wyższej półki (choć raczej z wyższej). Potencjalny właściciel: posiadacz dobrego, zrównoważonego systemu, który chciałby wydusić z niego jeszcze więcej – rozciągnąć pasmo (zwłaszcza w dół), poprawić wrażenie przestrzenne (głębokość i szerokość sceny dźwiękowej, lokalizację źródeł), zbliżyć się do muzyki granej na żywo (rozmach, poczucie obecności muzyków). UWAGI: 1/ Podobnie jak w przypadku interkonektu XLR, z tej samej serii, czas wygrzewania tego kabla jest nieprawdopodobnie długi. Obserwacje w trakcie tego procesu w zasadzie pokrywają się z poczynionymi w trakcie wygrzewania XLR’ów. Zaintereowanych odsyłam tu: https://www.audiostereo.pl/opinie_sprzet/--r5661/ 2/ Przed ostatecznym wygrzaniem najwięcej problemów sprawia bas – podkreślony, ociężały, tracący kontrolę, o słabej definicji i jeszcze gorszej barwie (efekt „kartonowego pudła”). Po wygrzaniu ten i pozostałe problemy w zasadzie przestają istnieć (choć pozostaje w tym obszarze lekki akcent, jak w innych kablach AriniAudio - taki znak firmowy). Po kilku miesiącach obcowania z kablami AriniAudio, mimowolnie stałem się ich fanem. Seria Eternel jest dowodem na to, że w Polsce robi się naprawdę świetne przewody audio (dotyczy to również innych, naszych producentów). Jeśli chodzi o bohatera tej opinii, IMO, zagranicznej konkurencji trzeba szukać w okolicach 10kPLN. Wszystkie konstrukcje, które miałem z okolic PLN 4000-9000 (info poniżej "z czym porównywałem") Eternel The Reference zjada na śniadanie.


Unitra WS 503

To moje marzenie od dziecka. Zawsze chciałem go mieć. Wyjątkowe wzornictwo, jakość i brzmienie. Pamiętam go , bo ojciec go miał. Niestety zanim zdążyłem się zorientować oddał komuś wieżę i kupił TECHNICSa. Obecnie używam MARANTZa + DALI 900


MIT MH-770 CV Terminator

Zaskakującym jest fakt, że kabel który został wyprodukowany z miedzi ponad 20 lat temu jest jednym z najlepszych kabli na świecie i żaden z producentów nawet nie zbliżył się do jego możliwości. Ma miał na to 2 dekady! Ba! Następne kable MIT już są gorsze i z roku na rok były co raz gorsze. Po wpięciu w system to co nas spotyka jest nie do opisania! Dźwięk który wydobywa się z głośników, poprawia się każdym aspekcie. Pojawia się czarne tło, które pozwala malować dźwięki na nowo, każdy instrument brzmi naturalnie, słuchać strukturę struny czy miejsce uderzenia pałeczkami w werbel. Kabel jest mega dokładny, ale przy tym jest bardzo łagodny, dostajemy analitykę, która jest miękka. Słychać zdecydowanie więcej ale bez wyostrzenia, jest więcej a wszystko brzmi genialnie analogowo, naturalnie, jak puszczone na żywo. Wokal pokazuje smaczki, które wydają się niemożliwe do utrwalenia na CD czy Tidalu. Słychać dosłownie wszystko, nadmiar śliny, otwieranie ust i czy wargi są wyschnięte. Efekt jest porażający, bo płyty które są znane na pamięć( i były odkrywane wielokrotnie na nowo) nagle okazują się nieznane! Pierwsze zetknięcie z kablem było wstrząsającym przeżyciem! Okazało się, że utwory posiadają po kilka ukrytych ścieżek dźwiękowych, nagle pojawiły się dźwięki, pełne, wyraźne, na drugim planie, które kiedys były na 5 piątym planie jakimś szmerem, teraz są namacalne wyraźne i zmieniają utwory na nowe. To jakby poddać remixowi nagrania. Odsłuchy nabierają nowego znaczenia, Dzięki jest poukładany,


NAD C 372

Na wstępie napisze ze wzmacniacz surowo ocenie, bezpośrednie porównanie do audiolaba 8000S, Yaqina ms30l po modyfikacjach i accuphase e206. Jak widać z tej stawki, cenowo podobny tylko Audiolab. Opisze pewien szok brzmieniowy Nada podłóg opisów na forach. 1. Gdzie ten wszędobylski bas? 2. Gdzie ta łagodność wysokich tonów? Stereotypy zawiodły mnie w nieznany las. Spodziewałem się czegoś...przyjemniejszego. Niestety czuć wycofana średnice, która jest bezduszna, a może neutralna jakby profesjonalnie powiedzieć. Wysokie potrafią sypnąć piachem, nutka ostrości się wdziera choć bardzo rzadko. Bas, bas... moim zdaniem byłby idealny, gdyby schodził niżej i ciutkę odposcili na podbiciu wyższego basu. Nie zanotowałem odczucia że jest go za dużo. Taki efekt wypełnienia dołem jest obecny, nawet przy małym natężeniu dźwięku, czego nie da się powiedzieć o audiolabie 8000s, tam wybrzmienia basu są bardzo szybkie, krótkie i płytkie. Brakuje w 372 plastyczności dźwięku, jakby połączyć moc i bas z nada a średnice i wysokie z audiolaba 8000s byłby prawie idealny wzmacniacz. A tak, po prostu szukam dalej słuchając muzyki na C372 bo mimo mało pochlebnej opinii to poprawnie grający wzmacniacz, a patrząc na moc, budowę i to ze wielkie radiatory nawet nie robią się ciepłe powiem szczerze ze nie znajdziecie takiego mocarza drugiego. Polecam do wymagających kolumn i muzyki typu pop, elektronika, hip-hop,klasyczna. Unikałbym metalu czy dynamicznego rocka. P.S Uważajcie na białe elektrolity filtrujące - wadliwa seria + wady konstrukcyjne powodowały buuum.


Cambridge Audio D300SE

Jak sie wsadza najtańszy przetwornik C/A Crystala to jak ma to grac?   Same piszczenie trzeba wytęzyc ucho aby cos usłyszec. Dla mnie stanowczo za \\\"delikatny\\\" dyplomatycznie ujmując.   Dobra muzykalnosc liniowość , europejski charakter brzmienia!.     I tak lepszy od Japońskiego dziadostwa.   Uwazam ze japoński sprzet nie jest w stanie przekazac chrakteru nagran europejskich ani emocji i uczuc. Jakby ktos posłuchał tak jak ja japońskiej muzyki to by wiedział dlaczego.   Wydaje mi sie ze te kilka słów wystarcza niz tony zbednego pisania. !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Fonica Bernard

Kiedyś to było spełnienie moich marzeń, kupiony we wrześniu 1979 za całą pensję + wcześniejszą pracę wakacyjną. Prawdziwy hi-fi. Obroty regulować trzeba było przed odtworzeniem każdej płyty, neonówki paliły się jedna za drugą, ale cóż i tak był lepszy od Artura.     Wydobyłem go z odmętów przeszłości po latach, bo przecież miałem sporo winyli. Wyczyściłem, wypolerowałem pokrywę i o dziwo nie chodził gorzej niż ponad 30 lat wcześniej. To dopiero surpirise. Oczywiście był odpowiednio przechowywany. Nie jest to jakiś szczególny dowód na to, że PRL był wspaniały, teraz mam JVC QL-7 z 1977 i jest w każdym calu oryginalny i też działa bez zarzutu.   Wkładkę kupiłem AT95E i zacząłem grać, ale brzęczenie od silnika już mi przeszkadzało. Trochę pomogło uziemienie i inne poprowadzenie kabli, ale ogólnie byłem zdegustowany. Sprzedałem za nieco ponad stówkę. Nie polecam dziś nikomu. To jest zabytek i niech stoi w muzeum. Vintage to nie jest na 300%.


Hitachi Hitachi FT-920

Przyszło mi dodać do listy nie tylko model ale i firmę, która choć w ogóle znana, to mało znana jest jako producent sprzętu audio. Sama zesztą mało się o to troszczy i o tym epizodzie w swojej historii nie wspomina nawet na swojej stronie internetowej. Sporo się naszukałem, by znaleźć cokolwiek i o firmie jako producencie sprzętu audio, i o tunerze. Niewiele znalazłem. Zapytałem się w końcu o ten tuner na forum FM tuners i stamtąd przyszła odpowiedź, która zadecydowala o tym, że go kupiłem. Dałem zań 100 złotych na Allegro. Nie licząc tego, że szybka ze skalą był pokryta jakimś okropnym lepiącym się paskudztwem (usunąłem za pomocą WD-40) był w świetnym stanie. Mimo, że parę sztuk tych tunerów znajduje się w posiadaniu audiofili, bo wiem o dwóch w posiadaniu forumowiczów z FMform, ma go też ktoś z AudioKarmy, to dotąd nie znalazłem poza nadesłaną dla mnie opinią żadnej jego recenzji. Ta będzie więc pierwsza. Jest to tuner analogowy, najwyższy model z serii z 1977 roku według Orion Blue Book. Tuner jest dwuzakresowy FM/AM ale AM jest amerykanski czyli nasze średnie, domyślam się więc (jak i z tego, że jest obecny w Orion Blue Book), że przeznaczony był na tamten rynek. Ale nie tylko tam trafił, bo jakiś czas temu dostałem maila od kogoś, kto kupił ten tuner w Australii i dopytywał się, co może być wart. Z tyłu jest przełącznik napięcia, więc nie trzeba go przerabiać. Zwraca uwagę wygląd. Cały panel przedni wykonany jest z aluminium i bardzo starnnie opracowany plastycznie. Jest to jeden z najelegantszych tunerów, jakie widziałem. Szybka za którą ukryta jest skala wykonana jest co prawda z plastiku, co jak się pisze to może brzmieć robić niespecjalne ale jest dobrze przemyślanym chwytem, który robi piorunujące wrażenie wieczorem. Takiej lekkiej mgiełki na skali. Jak to w wyższej klasy tunerach z tego okresu było przyjęte obdarzony jest sporą ilościa pstryczków i pokręteł, z których zwraca uwagę przełącznik multipath. Pozwala on użyć jeden z dwóch wychyłowych zegarów jako miernik tej funkcji, a oprocz tego znaleźć można z tyłu gniazda pozwalające podłączyc miernik zewnetrzny. Funkcja ta służy do prawidłowego ustawienia anteny. Czy jest użyteczna nie było mi dane sie przekonać, gdyz mam tuner podlączony do kablówki. Normalnie zaś zegary odpowiedzialone są za wychwycenie jakości dostrojenia stacji (tuning) i siły sygnału. Dodatkowo w przypadku dostrojenia stacji z sygnałem stereo włącza się czerwona dioda na skali i druga efektownie zamontowana na samej wskazówce i wspominam o tym właśnie z tego drugiego względu. Na przednim panelu znajdują się też dwa pokrętła odpowiedzialne za regulację siły sygnału przy korzystaniu z wyjścia regulowanego. Osobno dla FM i AM. Nie zachęcam do korzystania z wyjścia regulowanego, gdyż dźwięk jest wtedy wyraźnie gorszy. Prawdopodobnie odpowiada za to zbyt długa droga sygnału. O innych funkcjach nie wspomnę, gdyż są one typowe dla wysokiej klasy tunerów z tego okresu i nie odróżniaja one tunerów różnych producentów i typów. Więc jak dziala? Zwraca uwage świetna selektywność. Odbierał u mnie podłączony do kablówki, a więc w warunakch dużego tłoku i jeśli ustępował cyfrowemu Technicsowi ST-9038, to bardzo nieznacznie. Oczywiście trzeba było się nakręcić pokrętlem ale taki już urok analogów. Żadnych problemów z odstrajaniem się, czego obawiałem się w przypadku analoga. Niesłusznie. Co do czułości to nie chcę sie wypowiadać, bo sygnał z kablówki jest bardzo silny i w tych warunkach nie da się tego ocenić. I bardzo piekny dźwięk, którego słuchało się z wielka przyjemnością. Chyba przyjemniejszy niż posiadanego już Technicsa ST-9038 ale może to byc też efekt psychologiczny związany tym, jak tuner wygląda. Napisałem to już w drugiej recenzji, o innym swoim tunerze analogowym, iż często zasypiałem przy włączonym radiu i muszę to powtórzyć. Piękny, łapiący wszystko i pięknie też grający tuner. I zupełnie niedoceniony.


Klotz Twinax LY225T

Przewód nie jest dobrym wyborem do jasnych kolumn typu Klipsch, Kabel dodaje nam sporo basu, niestety jest on dość suchy i twardy, o wiele gorzej jest w górze pasma, wyostrza nam wysokie tony i dodaje metalicznosc. Ogólnie kabel nie przyjemny w odbiorze, może dużo lepiej sprawdzi się z ciemniejszymi kolumnami.


Tonsil Siesta

Zestaw kupiłem bezpośrednio u producenta. Wcześniej miałem możliwość posłuchania kolumn i od razu podjąłem decyzję o zakupie. Front czarny bardzo elegancki, okleina wenge nadająca powagi całości, wykonania piewrwsza klasa. Pierwszy odsłuch w domu - bardzo dobre wrażenie, czystość barw, pomrukujący, nisko schodzący bas, wyraźna i szczegółowa góra (zapewne większość nie wie, iż konstrukcja kopułki została zmieniona specjalnie do Siest wbrew opiniom i przestarzałej koncepcji!). Całość doskonale brzmi. Satelitki bez zarzutu jeśli chodzi o dźwięk, dają o sobie znać w odpowiednim momencie i przede wszystkim są wyraziste (również pod kątem basu). Słuchając zestawu ma się wrażenie niesamowitej naturalności.   Szczerze polecam zakup. Jest problem z zobaczeniem produktu w sklepie a jeśli chodzi o odsłuch można rzec, że w skali kraju graniczy to z cudem ale naprawdę warto wydać pieniądze na ten produkt.   Zaznaczam, że jestem początkującym "audiofilem" i moja opinia jest typowo amatorska ale szczera.


Rotel RA-02

Słuchałem tego wzmacniacza 2 razy, w 2 różnych konfiguracjach, w dwóch róznych miejscach. Każdorazowo moje wrażenia były identyczne. To co robi wrażenie, to na pewno szybkość dzwięku, witalność i ekspresja. Pod tym względem wzmacniacz jest bardzo dobry, gra bardzo efektownie - na pierwszy rzut ucha. Niestety, po chwili wiadomo, w jaki sposób osiagnieto ten efekt. Brzmienie jest twarde, suche i wyraźnie rozjaśnione. Nawet łągodnie, pastelowo nagrane płyty brzmia nienaturalnie ostro, zadziornie, sztucznie. Za taki efekt odpowiada bardzo zdecydowana prezentacja góry pasma i przejscia góra-środek. Jeżeli chodzi o bas, najwiekszym atutem tego wzmacniacza jest szybkość tego zakresu. To rzeczywiście robi wrażenie. Jednak na tym koniec zalet. Bas jest zupełnie pozbawiony masy i wypełnienia, potęgi i zejscia w dół. W konsekwencji całość brzmienia - sucho, twardo. na ostrzej zrealizowanych płytach wręcz agresywnie i natarczywe, zupełny brak plastyczności brzmienia. powietrza, wypełnienia, swobody dynamicznej. Lokalizacja i scena - dopasowana do charakteru brzmienia i (nie)ównowagi tonalnej - precyzyjnie, ale ostro, punktowo, bez otoczki powietrza i aury (nie mylić z rozmydleniem sceny - tylko tu po prostu każdy muzyka gra osobno, i tak jakby był zamknięty w osobnej komorze każdy) Wzmacniacz wyraźnie "dusi się", gdy gałka volume osiąga godz. 11-11.30 (nawet z nie tak znów trudnym obciążeniem jak Tannoiy M4) Jak na Rotela - wg mnie wpadka. Wzmacniacz zdecydowanie gorszy od CA A500 i NADów 320BEE i 350, z którymi był bezpośrednio porównywany. Cena nieadekwatna do jakości. Brzmienie tylko dla osób lubiących takie granie






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.