Skocz do zawartości
IGNORED

Nieznany Kanon Rocka


fubb

Rekomendowane odpowiedzi

Ma ciek>

Jak sam napisałeś niedawno;

dobra muzyka się nie starzeje, a co by nie mówić to jest dobra muzyka :)

master’s apprentices – witamy w krainie torbaczy :)

zanim angus wskoczył w uczniowski mundurek i zaczął wycinać na gitarze .a na muzycznej mapie świata(dla większości) pojawiła się australia trzeba przyznac że troszke się tam już działo i mimo ze tamtejsze formacje nie zdobyły światowego rozgłosu trzeba przyznać że niektóre grupy reprezentowały wysoki poziom m.a;buafllo;carson;kahvas jute to tak z marszu.

Co do m.a nie chciałbym się powtarzac bo chyba kiedyś pisałem o nich ;debiut i a toast to panama każdy fan starego grania znać powinien,mamy tu wybuchową mieszankę stylów a la zepp.cięzkie rify sabbatowskie a czasami polane jest to gitarą ‘cirka’ wishbone ash –po prostu klasa.

Następnie nickelodeon z roku 71, live tutaj panowie nas nie oszczędzają mamy ciężkie hardrockowe riffy i niesamowity klimat tego koncertu robi naprawdę wielkie wrażenie ,niestety jakość nagrań z tego albumu pozostawia troszkę do życzenia,ale z drugiej strony słyszałem wiele gorszych jakościowo nagrań na orginalnych koncertach gwiazd,a ten livenaprawdę wart jest poznania.

I właśnie on skłonił mnie wczoraj do takiej uwagi;kurcze w watku tym powinny też znaleść się przecież albumy koncertowe,co ogólnie jest zadaniem dość karkołomnym gdyż część grup nagrała niewiele ponad jedna płytę,a rzadkością były to koncerty.tutaj nie będzie żadnych numeracji pisze z pamięci a albumy te zrobiły na mnie kolosalne wrazenie i wracam do nich bardzo często.(czyli w pięciostopniowej skali mają minimum mocną czwórkę)

m.a –nickelodeon

blodrock –live

grobschnitt –solar music

erna schmidt –live 69-71

p.f.m-live in u.s.a

flower travelling band-make up

beck ,bogert&appice –live in japan

to taki pierwszy rzut(wiele albumów zostało jeszcze do odsłuchania) i dlatego nieomieszkam czegoś dodać.

Ma ciek>

Jak sam napisałeś niedawno;

dobra muzyka się nie starzeje, a co by nie mówić to jest dobra muzyka :)

master’s apprentices – witamy w krainie torbaczy :)

zanim angus wskoczył w uczniowski mundurek i zaczął wycinać na gitarze .a na muzycznej mapie świata(dla większości) pojawiła się australia trzeba przyznac że troszke się tam już działo i mimo ze tamtejsze formacje nie zdobyły światowego rozgłosu trzeba przyznać że niektóre grupy reprezentowały wysoki poziom m.a;buafllo;carson;kahvas jute to tak z marszu.

Co do m.a nie chciałbym się powtarzac bo chyba kiedyś pisałem o nich ;debiut i a toast to panama każdy fan starego grania znać powinien,mamy tu wybuchową mieszankę stylów a la zepp.cięzkie rify sabbatowskie a czasami polane jest to gitarą ‘cirka’ wishbone ash –po prostu klasa.

Następnie nickelodeon z roku 71, live tutaj panowie nas nie oszczędzają mamy ciężkie hardrockowe riffy i niesamowity klimat tego koncertu robi naprawdę wielkie wrażenie ,niestety jakość nagrań z tego albumu pozostawia troszkę do życzenia,ale z drugiej strony słyszałem wiele gorszych jakościowo nagrań na orginalnych koncertach gwiazd,a ten livenaprawdę wart jest poznania.

I właśnie on skłonił mnie wczoraj do takiej uwagi;kurcze w watku tym powinny też znaleść się przecież albumy koncertowe,co ogólnie jest zadaniem dość karkołomnym gdyż część grup nagrała niewiele ponad jedna płytę,a rzadkością były to koncerty.tutaj nie będzie żadnych numeracji pisze z pamięci a albumy te zrobiły na mnie kolosalne wrazenie i wracam do nich bardzo często.(czyli w pięciostopniowej skali mają minimum mocną czwórkę)

m.a –nickelodeon

blodrock –live

grobschnitt –solar music

erna schmidt –live 69-71

p.f.m-live in u.s.a

flower travelling band-make up

beck ,bogert&appice –live in japan

to taki pierwszy rzut(wiele albumów zostało jeszcze do odsłuchania) i dlatego nieomieszkam czegoś dodać.

 

a co do wschodnioeuropejskich kapel;wegrzy skorpio i piramis "mię"się przypomnieli.

  • 2 tygodnie później...

Szkoda,że ten temat upada.Aby go trochę ożywić chciałbym zaproponować plytę,która z całą pewnością mozna dołączyć do tego tematu. Jest to płyta hiszpańskiej grupy Los Canarios "Ciclos".Ponieważ nie bardzo umiem opisywać muzykę,skorzystam z recenzji zamieszczonej na stronie www.jagrock.pl. "Bardzo ambitna i nowatorska wersja ,,Czterech pór roku '' Vivaldiego ( cztery blisko dwudziestominutowe suity) ,odbiegające w sposób zasadniczy od innych rockowych transkrypcji dzieł muzyki klasycznej - choćby tych w wykonaniu ELP,Trace czy Curved Air. Materiał barokowego arcydzieła Los Canarios odegrali dośc wiernie -niekiedy wręcz nuta po nucie - zmieniając wszakże całkowicie jego aranżację ( w ogóle nie ma skrzypiec) i wplatając weń mnóstwo swoich orginalnych ,misternie skomplikowanych motywów: gregoriańskie chorały ,monumentalne wokalizy,eksperymentalne odjazdy w rodzaju Beefherta lub Amon Dull II czy wreszcie fraz przesyconych klimatem staro - hiszpańskiej muzyki dworskiej. Wszystko to złożyło sie na album jedyny w swoim rodzaju - przykuwający poza tym uwagę porywającymi solami gitar ,sugestywnym śpiewem na przemian po hiszpańsku i angielsku,oraz fascynującą grę bębniarza (obok zwykłego zestawu między innymi:gongi ,dzwony ,cymbały,wibrafon ,etniczne instrumenty perkusyjne z różnych stron świata)." Całkowicie zgadzam się z opisem tej płyty a jedynym mankamentem jest nieco słabsza jakość dzwięku. Szczerze polecam wszystim fanom starego rocka.

E ,żeby od razu upada,nie nic z tych rzeczy,słucha się po prostu wiele innej muzy i na wszystko musi przyjść czas,a niekiedy dopiero kolejne przesłuchanie płyty może w pełni pokazać jej klasę.

Dziś chciałem porównać dwa albumy sahara-sunrise 75r i saga-saga 74r tylko dlatego że stały koło siebie :) ,ale nic z tego,sięgając po sage od razu siłą rzeczy musiałem przypomniec sobie albumy grupy november.

November to grupa szwedzka,powstała w 1970r. nagrała cztery albumy,niestety jedynki nie dane mi było jeszcze posłuchać ale 2;3 i live jak najbardziej.Czym to się je? Najprościej porównać ich będzie do formacji takich jak free,mountain,zepps troche cream grają naprawdę ostro co prawda nie tak cieżko jak sabaci ,ale i tak przy nich nie zaśniemy :).dwójeczka z71r jest naprawdę w dechę i fanom gitarowego czadu na pewno będzie odpowiadać-polecam,co nie znaczy ,że album 3 nazywający się 6:a jest zły,w żadnym wypadku,ale nazwał bym go bardziej wyciszonym,ostre kawałki są przeplatane spokojnymi klimatami z fletem ,fortepianem.Co do live można przyjąc ,że jest to najostrzejszy album i wszystko było by super tylko jakość tego koncertu troszkę odstaje-w mojej skali jest do przyjęcia ,ale pewnie nie wszystkim będzie pasować.

I tu dochodzimy do sagi, założył ją muzyk grupy november, christer stalbrandt a album ukazał się w 1974r.

Przyznam się bez bicia,że pierwszy odsłuch nie wywołał entuzjazmu ,ale po którymś razie oj to mnie wzięło.Gitary znanej z albumów november jest dośc,ale album ten nabrał jakieś głębi której november nie miał,może nie ma tu już tego młodzięczego zrywu ,ale jest pełna dojrzałość i kultura.

Acha wszystkie albumy śpiewane są w języku ojczystym muzyków.

pozdr.

  • 3 tygodnie później...

Nadrabiam zaległości ,bo muzyka odsłuchana a ostatnio człowiek nie bardzo miał okazje sumować wyniki.

May Blitz kontra Clear Blue Sky dlaczego? Chociażby dla vertigo ,to pisałem,no to dlatego że składy trzyosobowe, początek lat 70 ,a więc bogowie poumierali albo się zestarzeli :).Co do wytwórni vertigo dodam tylko że trzymano tam niezliczone formacje od klasyków takich jak sabbaci, uriah,colosseum,gentle giant(oj ta formacja powinna zostać szerzej opisana ,ale wciskać ją w nkr?-zobaczymy) po wszelkiego rodzaju odkrywkę typu MB ,CBS,cresseida ,gravy train,warhorse,beggars ... ,nie ma co ukrywać że mając takich tytanów profil wytwórni zobowiązywał do” trzymania odpowiedniego poziomu artystycznego”

no wiec jazda:)

MB- formacja której początki można szukać w Bakerloo a to już coś,źle nie będzie,a co tam, jest genialnie,ja osobiście znalazłem ich lata temu w pewnym sklepie i od pierwszego odsłuchu zrobili na mnie kolosalne wrażenie ,po prostu lubie takie granie ,pierwszy utwór przełamuje opór jakikolwiek by nie był a potem to już z górki(dodam że korzystam z albumu bgo czyli dwa w jednym same/2nd of may,ale jest wersja pojedyńczych krążków ,a tam już muza nie jest powycinana jak na mojej płycie,pocieszam się tylko ze bgo „fajnie” brzmi.A czym to się je właśnie,no nie wiem te porównania, może takie ostrzejsze progresywne granie(fuzowna gitara) z nutką bluesa-więcej,psychodeli-mniej,czasami niektóre fragmenty kojarzą się z gentle inne z sabbatami –dobra dalej nie piszę bo wyjdę na „lekkiego psychola”,drugi album jest ciut słabszy ale minimalnie,natomiast jedynke polecam ,odsłuch jak najbardziej wskazany.

CBS-toto usłyszałem po raz pierwszy w zeszłym tysiacleciu oczywiście w śp.Programie 3,album z 1970r nagrało trzech 18 latków ,przyznam się bez bicia że do tego lp.dojrzewałem kilka latek ale warto było czekać,a jak pomyśle że tak graja młodzieniaszki to może zrobić wrażenie.porównanie ich do budgie-pewnie maniera wokalna i nie tylko- to nie dokońca prawda będzie:) inspirowali się wieloma wykonawcami- przynajmniej tak mniemam z tego co usłyszałem a wiec mix sabbatów,taste,może cream-naprawdę cieżko tak porównywać,a po prawdzie album ten nie ma jakis większych kompleksów na tle tamtych czasów,acha i suite prawie 20 minutową wcisneli na poczatek albumu-warto poznać.

Mam jeszcze jakiś album CBS z lat 90 –destiny,ale to już jest materiał dla desperatów niby nie zły ,grają naprawdę ostro ale słychać na nim ząb czasu.

A ,żeby nie było że jakiś dziwactw słucham włączyłem właśnie xhol caravan-electrip :).

  • 1 miesiąc później...

Reanimuje zwłoki(chodzi o wątek) a co,praktyki odbyłem u dr.Wyciora.:) zdarzyło odkurzyć mi sie dwie grupy to może cosik napiszę.

Pierwsza to- ursa major- założona przez dicka wagnera,pana który współpracował z alice cooperem ,lou reedem,aerosmith , a specjaliści solówek gitarowych dosłuchaja się go w kawałkach soulsbury hill czy here comes the flood -gabrysia:) czy markiem farnerem,co wtym przypadku nie powinno dziwić, gdyż dokonania zespołu bardzo przypominają dokonania grand funk.Pozostali muzycy to greg arama i ricky mangone,a więc kolejne trio.(czyżby specjaność amerykańska).Polecam zapoznanie się z materiałem debiutanckim –ursa major- z 72r.mimo że mamy tutaj bardzo przyjemną balladkę- in my darkest hour-leżącą bardzo niedaleko heartbreaker funków to cała reszta jest zagrana z dużym czadem i wciśnięto nawet jeden utwór koncertowy ,miłośnicy funków będą zachwyceni.Wocal jest co prawda bardzo specyficzny ,i od dwóch dni mam na końcu języka z czym go porównać –jak sobie przypomne dam znać.Czas utworów od 4,5 do7,5 m a więc nie takie sobie plumkanie :)

Druga grupą jest blues rockowa formacja- zephyr- może bardziej znana z powodu;to tam pierwsze kroki stawiał pózniejszy gitarmen purpli toomy bolin.Zespół popełnił 3albumy z interesującego nas okresu-padł-póżniej się odrodził, ale to już inna bajka.Debiut to zephyr,album drugi to going back to colorado ,trójeczka live –tego nie słuchałem ,ale znając dwójkę wcale nie żałuje.Najbardziej godna uwagi jest jedynka i co ciekawe uwagę zwracają dwa najdłuższe utwory sail on i hard chargin woman ,nie ma co ukrywać, że wokalistka formacji c.givens jest pod wpływem j.joplin no ,ale to taki czas i trudno uznać to za coś kompromitującego grupę,tutaj jeszcze gitara bolina jest słyszalna,krótkie solówki ładnie komponują się z fletem i organami,natomiast na dwójce mamy już piosenki które niestety zaczynają nudzić,bolin ostał się w roli akompaniatora i słychać go z rzadka.

Stanowczo polecam debiut – jeśli już:).

 

A z innej beczki dziś sięgnąłem po dawno niesłuchanego krauta .Grupa o nazwie zarathustra poczyniła album w 1971r i co ?krótko –polecam ,polecam, polecam –miłośnicy klasycznego niemieckiego prograsivu ala debiut jane,i może frumpy nie wiem :) może king pin .... z „wolniejszych” kawałków.Co do together –jane to jest dlamnie taki odnośnik do którego porównuje niemieckie granie ,a zarathustra jest naprawdę niedaleko tego wzorca.

Hie hie byłbym zapomniał,osoby nienawidzące hammondów niech sobie odpuszczą tą płytę.

  • 1 miesiąc później...

Witam ,

cosik wzięło mnie wczoraj na nocne odsłuchy „prehistori rocka:)” więc pozwole sobie podzielić się jakimiś spostrzeżeniami prawie natychmiast,obie formacje zawiniły tylko tym ,że po prostu ich albumy stoją koło siebie.

Ogólnie będzie klasycznie ,czyli niemcy –epsilon- i –epitaph-(niech będzie ta formacja ma małe wsparcie z anglii)

epitaph-czteroosobowa grupa powstała na początku lat 70 w hamburgu.Albumy epitaph – 71 r debiut;następnie stop look and listen z 72r ,potem ouside the law 74r później kilka lat przerwy i kolejne albumy od 79 r. ale to już inny temat ,zresztą niestety póżniejszych dokonań tej formacji nie znam.

Przyznam się że usłyszałem ich od pierwszego albumu(najdłuższe utwory) i jakoś tak poszło,na dwóch następnych albumach trzymaja podobny poziom i nie ma jakiegoś dużego obciachu,jedyne co można zarzucić to to że panowie się nie rozwijali po prostu debiut rozbudził nadzieje ,dwójka ugruntowała ich pozycje,a później na trójce to już mamy wierne kopie wcześniejszych utworów i powtórze nie jest to zarzut:)

dobra najważniejsze z czym to się je?

Muszę przyznać ,ze wszystkie porównania z wkładek i netu jakoś mnie nie przekonały dlatego pozwole sobie je pominąć,mi osobiście bardzo kojarzą się z wishbone ash ,coś miedzy argusem(może ciut mniej baśniowo jest) i 4,to co od razu zauważamy to gitara ona przewodzi grupie i co by niemówić maniacy tego instrumentu będą zachwyceni.

Epsilon-dwa albumy ,tutaj od razu dodam 33 minuty na debiucie to troszke mało:) ,tak tak wiem wtedy tak się grało.

Debiut ,cóż strasznie nierówny album to jest:)

widać jak panowie mocno szukają swego brzmienia i naprawdę niekiedy robi się bardzo ciekawie,aby po chwili emocje opadły.A cóż tu mamy ;ano klasycznego hard rocka,z pewnymi odcieniami psychodelii ,a nawet panowie próbuja przemycić jakieś kompozycje z klasyki ,coś jak purple z orkiestrą :)

następny album move on podobny poziom ,ale –uwaga prawdę powiem teraz:)

kiedyś bardziej podobała mi się jedynka ,a dwójkę traktowałem jako coś gorszego dziś jednak odbieram to odwrotnie –może dorosłem- żartuje:) ale faktycznie ten album jest bardziej równy,rockowy choć nadal panowie nie stroną od eksperymentów ;w feelings flet kojarzy się z jethro ,w what about future mamy piękny ciezki riff ala sabbath albo budgie, mimo ze na początku w życiu człowiek by nie przypuszczał jak to się rozwinie,szkoda że krótkie toto jest,w hear me crying łkająca gitara prawie ash-owska i nieśmiertelny hammond.

Jednym słowem obie formacje przedstawiaja się z jak najlepszej strony ,krauci pełną gębą – polecam.

 

A teraz zupełnie cos z innej beczki :

zarzuciłem właśnie do odsłuchu grupę

iron clow z albumem dismorphophobia –piękny czad ala sabbath czasem budgie albo bloodrock bardzo ,bardzo dobra muzyka tylko ,właśnie

niestety jakośc jej, jest mówiac szczerze bardzo mizerna,jednak dla poszukiwaczy starego cięzkiego „sound-u” to przecież drobiazg :)

 

pozdr.

  • 1 miesiąc później...

Witam,

ostatnimi czasy wygrzebałem ;kupiłem i odsłuchałem kilka płyt związanych z tym wątkiem (no może więcej niż kilka :) ) i tak pewnymi spostrzeżeniami czy informacjami mogę się podzielić.

Lisker – lisker

album tej hiszpańskiej formacji powinien przypaść do gustu fanom fletu i żeby nie było niedomówień porównanie do jethro(posłuchajcie kalean festa-pięknozol) jest jak najbardziej na miejscu,do tego reszta orkiestry naprawdę nie próżnuje,czyli ostry rockowy łomot z chwilami wytchnienia,a te chwile wytchnienia kojarzą mi się z camelem czy grupą caravan.

Mimo że jest to płyta z drugiej połowy lat 70 śmiało może się mierzyć z lp. nagranymi z początku tego dziesieciolecia,a na półce wśród innych wynalazków nie da się „zaszczekać”.

37 minut 5 nagrań od 5,5 minuty do 9minut z drobiazgami –szkoda że tak krótko,2 z nich śpiewane reszta improwizacja cóż jeszcze dodać:

na albumie tym była naklejona kartka z napisem-bardzo dobry-nic dodać nic ująć.

Dalej:

aunt mary-norwegowie,formacja uważana za klasyków roka skandynawskiego.

Od wielu lat posiadałem album –janus- „wymarany” dzięki trójce,ale cały czas pamiętałem informacje jakie można znaleśc o wcześniejszym albumie –loaded- uważanym przez znawców tematu za jeszcze lepszy,podchodziłem do niego już jakiś czas temu i złożyło się tak że w końcu trafił do zbiorów .

po odsłuchu obu lp;nadal uwazam że janus jest jednak ciut wyżej w rankingu pewnie bardziej dopracowany i sprawia wrażenie bardziej spójnego-dłuższe kawałki;choć przyznam się że loaded jest ostrzejszy no może jest tam wiecej kawałków w tym klimacie ale pewnie mają na taki odbiór wpływ bonusy które są „niczego sobie” :)

wstrzymam się tu z porównywniem do znanych formacji gdyż czerpią z tak wielu zródeł ,że nie ma to sensu,.W kazdym razie jest to zagrane naprawdę na poziomie-warto poznać.

Tutaj dodam że odsłuchiwłem album loaded z 1 november i 1 tasavallan p.(już drugi raz z kolei),cóż z tych trzech grup wygrał aunt mary,november nie zrobił na mnie takiego wrażenia o jakim myślałem choć może za trzecim razem się uda ,kurcze może miałem zły dzień,a przecież 2 november jest w dechę jak wcześniej pisałem.Natomiast tasavallan ech,do połowy było nieźle potem zacząlem ziewać nie no faktycznie chyba coś tego dzionka było nie tak-przekonajcie mnie że racji nie miałem!

Wytłumacze może jeszcze że moje przesłuchanie nie polega na wrzuceniu albumu i odsłuchaniu każdego kawałka po 10 sek,to tak żeby nie było nie domówień .Staram się podchodzić do tematy kilka razy, a w „mój”sklep wsiąkam minimum na 3,4 godziny a bywało że o wiele dłużej ,ale nie ma się co dziwić przy doskonałej muzie w towarzystwie równie „zakreconych” osób ,a ostatnio nawet z „bursztynkami” w dłoni czas ucieka niemiłosiernie :)

zmiana tematu

Przegladajac swoje stare zapiski dotyczące utworów nagranych z radiowej trójki naście lat wstecz znalazłem nawy grup które spisywałem na słuch ,a dziś z niczym „znanym” nie mogę tego skojarzyć.Tam były takie oto perełki samuel prody;spooky tooth;rare bird;tear gas;aunt mary właśnie,a teraz właśnie to czego nie mogę rozszyfrować-proszę się nie śmiać –tak to słyszałem.

1.livs- tutaj dopisek zrobiłem us kalifornia

2.icolnith-to było świetne

3.aserse

konia z rzędem temu....

a faktycznie „troszkę” grup już przerzuciłem ,ale jakoś na nic podobnie brzmiacego nie mogę trafić:(

no i deser został,

mianowicie dla niektórych może to nic wielkiego ,ale wynalazłem album który rozłożył mnie na łopatki i tak już od tygodnia trzyma,naprawdę myslałem że takie rzeczy już się nie będą zdarzać :)

o grupie nie znalazłem żadnych informacji w encyklopediach, katalogach itp.

Highway-amerykanie jedyny album nagrany w 75r.grupa powstała jeszcze przed 70 r założona przez s.murphego i ewoluowała w kierunku klasycznego hard rocka,nawet jak wyczytałem zmniejszała swój skład ,materiał nagrany na tej płycie wykonały tylko trzy osoby (skad my to znamy-chyba zaczne wierzyć,że takie składy to amerykański wynalazek :) ) najwazniejsze z czym to skojarzyć.No więc początkowe riffy z pierwszego utworu too many changes-mogą nas zmylić i może ktos pomyslec ze to budgie, ale już po chwili , słyszymy brzmienia gitary a.powell -a .

tak, tak, tak fenomenalne granie ala wishbone ash i to z pierwszych dwóch płyt –na razie nie widzę słabych punktów.

Co by niemówic wzór do naśladowania jest dobry i nie mam więcej życzeń.

8 kawałków od 4 do 9 albo 10 minut (nie pamietam ,w kazdym razie utwór tomorrow świetny długas),na krążek dorzucono jeszcze 4 bonusy i nie sa to jakieś zapchaj dziury tylko kawałki zagrane w klimacie płyty ,a kto wie może nawet i lepsze.

Highway- highway ten album stanowczo warto poznać.

Sorka za przydługaśne rozpiski,starałem się ograniczać hihi :).

to ja krotko:

przed laty z analoga nagrałem, na taśmę jeszcze, płytę zespołu chyba amerykańskiego - "Hard Meat". Było to bodajże też trio... Pamiętam jak mi się to granie podobało - nigdy później nie trafiłem na to Twarde Mięso a chętnie bym dziś pożuł, by się przekonać czy jeszcze smaczne...

pozdro

jotesz

muzyka łagodzi obyczaje

Zdobyłem trochę płyt z tego wątku. Niestety brak czasu nie pozwala mi na zapoznanie się z ich zawartością.

W każdym razie jestem już posiadaczem :

Broselmaschine, November, Moving Gelatine Plates, Ultimate Spinach, De De Lind, Sandrose, Cargo, Culpepper's Orchard, Pazop, Tonton Macoute ... i wielu innych. Pomału dokompletuję pewnie resztę.

Ostatnio przypomniałem sobie dawno nie słuchane : Nektar - Sound Like This, Aquilę i Raw Material - Time Is. Muzyka ta dalej robi na mnie duże wrażenie i w zasadzie nie starzeje się ( w przeciwieństwie do jej właścicieli ).

 

fubb i inni maniacy archaicznych brzmień - macie serdeczne pozdrowienia.

swoją drogą ciekaw byłbym kategorii wiekowej wielbicieli nieznanego kanonu rocka...

dla mnie ten najciekawszy okres to dziesięciolecie 1965-1975, a szczyt to dokładnie przełom!

pewnie każdy ma inny przedziałek (jak na głowie, choć u niektórych to już TYLKO przedziałek!)

pozdro

jotesz

muzyka łagodzi obyczaje

@fubb,grupa zapisana przez Ciebie jako "livs",to może być zespol "The Leaves".Grupa pochodzi z Los Angeles i w 1966 wydala plytę o tym samym tytule.(w katalogu "1001 Record Collector Dreams" jest zaszeregowana do kategorii garage/rock).Jako CD ukazal się tytul "The Leaves -

...Are Happening! The Best of the Leaves CD" i zawiera tak znane kawalki jak np.Hey Joe czy też Tobacco Road. Tu masz krotki opis grupy

"Review: Mojo (6/00, p.118) - "...One of the first of the LA new breed...[with] their harmony vocals, fuzzbox riffing, inventive bass lines and maniacal drumming....this CD illustrates their strengths...as mainstays of a Hollywood scene which now seems impossibly blessed."

Inne grupy wymienione przez Ciebie jak na razie z niczym mi się nie kojarzą.

kleszek>

dzieki bardzo ,na 90 procent to jest to,niestety kasety z tego czasu się niezachowały został tylko zeszyt ,mocno kojarzę że tym utworem było t.r ,no i musze myśleć o zdobyciu tej płyty .

jeśli skojarzą się Tobie pozostałe dwie nazwy to z góry dziękuje za informacje:)

ma ciek>

zacznij słuchać , bo to grzech żeby tyle porządnej muzyki się marnowało.

Może być od cargo :)

 

co do chase –klasyczny amerykańsk jazzrock,formacja konkurujaca na ichniejszym rynku z chicago i bs’n osobiście wracam do tej grupy i albumu –ennea- uważam że świetnie broni się jako całość choć brakuje tu takiego przeboju na miarę i’m a man,czy spinning wheel.smutne jest to że niestety nigdy potem nie zagrali już tak jak na tym krążku i spowodowane to było nie tylko ichnim obniżeniem muzycznych lotów patrz lp.pure music-nie polecam,ale także katastrofą lotniczą w której zginęła część muzyków definitywnie zamykajac historie zespołu.

Co do T2 dawno nie słuchałem –może czas na przypomnienie tak jak zresztą formacja stud :) [ale to zupełnie z innej beczki nawiązanie]

a już jak coś tutaj produkuje „chodzi o tekst” to zasadniczo mam pytanie dla posiadaczy debiutanckiego albumu toad,przez wiele lat mi umykał a może nie specjalnie starałem się go zdobyć :) mając drugi z koleji album tommorow blue zupełnie nie czułem niedosytu i jakiegoś braku.odnośnie grupy

Szwajcarzy, klasyczne blues rockowe granie z pięknymi „ostrymi gitarowymi solówkami”,kawałki trwają naprawdę wystarczajaco,trafiła się perełka nawet ponad 10 minutowa po prostu super.

Tak się złozyło że w końcu w zeszłym tygodniu przemogłem się i próbowałem odsłuchać debiut,jednak po czterech kawałkach spasowałem zabrakło mi tego czadu i energi której mamy na dwójce pod dostatkiem w zamian mamy jakieś granie "nijakie",a pisze tak dlatego bo w różnych materiałach spotykałem się z informacjami jakoby debiut to była najlepsza ich płyta no i nijak mi się to nie potwierdziło,a byłem zdecydowany na kupno jednak spasowałem na razie

w zwiazku z tym pytanie czy chłopaki rozkręcaja się dopiero póżniej ?

doddam jeszcze że jeszcze później toad nagrał album dreams jednak muzycznie nijak ma się on to gry jaka zaprezentowali na t.b.

pozdrawiam.

fubb - przepraszam, że po angolańsku, alem niedawno ich wspomniał i oto wdepnąłem w takie miejsce, gdzie kilka słów im poświęcono - i to bardzo ciepłych! W allmusic poza nazwą nic (!!!) nie ma...

Hard Meat - On the Road, from their second, and final album, "Through a Window", released in 1970. Why this UK trios' two albums haven't been released on CD yet is an absolute mystery. Hard Meat (no, their name wasn't taken from a porno movie, although they did do a great version of Graham Bond's "I want You"!), were formed in Cornwall in the late sixties by the Birmingham born Dolan brothers, Mick on guitars and vocals and Steve on bass and vocals, together with drummer Mick Carless. Before forming the band, they took on a summer residency as the Ebony Combo at Bude's Headland Pavilion. Changing their name to Hard Meat and adopting a somewhat harder, yet acoustic progressive feel, they were signed to Warner Brothers Records and released a brace of albums, ''Hard Meat" and our featured album, both in 1970. They also released a single, an arrangement of The Beatles' "Rain", before disbanding in 1971. Both albums really are very good - there are one or two covers by the aforementioned Graham Bond, as well as Ritchie Havens and Bob Dylan, but their self-penned stuff is of the highest quality. Steve Dolan later went on to feature with Pete Sinfield (King Crimson) in 1973 and brother Mick featured with vocalist/guitarist John Coppin in 1979. We were pleasantly surprised to see that both brothers also featured on Luther Grosvenor's (Spooky Tooth/Mott the Hoople - aka Ariel Bender) album "Floodgates" in 1996. Both were musically involved on the album, but Mick Dolan was also involved in production. Nice to see that they're still around. Would be really great if they could revive(!) Hard Meat. Now that Viagra's freely available, age shouldn't be a problem!

muzyka łagodzi obyczaje

fubb>

A ja "Pure Music" traktuje wrecz odwrotnie, uwazam ze na tym krazku wrecz poszli dalej. Moze nie w strone rocka, jazz-rocka, ale wlasnie jazzu. Moze nie wszystkie numery trzymaja poziom, i dlatego ta plyta jest nierowna.

Byc moze swiadczy to o tym, ze zespol stanal na rozdrozu, ale niestety nie dane mu bylo isc dalej.

@fubb chyba rozszyfrowalem następną Twoją zagadkę.Grupa zapisana przez Ciebie jako "icolnith" to może być zespol "It`s all meat".Tu masz krotki opis zespolu wzięty z katalogu Megadiscu "Legendarny album z Kanady.Dojrzala psychodelia o ponurym ,tajemniczym brzmieniu z organami na pierwszym planie."Plyta pochodzi z roku 1970.

Co do Twojego wpisu o zespole Toad, to wczoraj przesluchalem oba albumy tej grupy i masz rację. Album Tommorow blue jest o wiele lepszy od debiutu,choć plyta Toad tez nie jest zla.Najlepsze kawalki na debiucie zaczynają się od 5 utworu (nr.5, 6, 8).Choć nie jest to plyta,ktora powala na kolana,to myslę,że warto ją mieć w swojej plytotece.

Grupa: Little River Band

Kraj: Australia

Rok: 1976

Plyta: Diamantina Coctail

 

Swiat podobno na chwile wstrzymal oddech, szczegolnie w Anglii. Ale na szczescie dla konkurencji grupa rozpadla sie na kawalki. Plytka bardzo sensowna bo: oryginalny i wciagajacy wokalista, swietna gitara, nietypowe choc klasyczne kompozycje rocka lat 70-tych. W sumie ciekawe i warte grzechu. I jeszcze jedno, jak na rok 1976 nagranie jest naprawde na znakomitym poziomie. Przyjemnie sie slucha. Ani to szczegolnie agresywne, ani przeslodzone, ani monotonne, ani zwariowane. Na dodatek bardzo 'inne'. Dobra rzecz.

 

pzdrw

 

soso

Wlasnie wczoraj sobie odswiezylem i dorzucam:

Steel Mill "Green Eyed God"

1972 albo 1975 (roznie podaja).

sklad:

 

John Challenger / woodwinds

Chris Martin / drums

Dave Morris / keyboards, vocals

Jeff Watts / bass

Terry Williams / guitar

 

Otoczony nimbem tajemniczosci, blysnal na firmamencie brytyjskiej sceny jedna plytka i zgasl. Niektorzy okreslaja ich styl jako hard prog rock z elementami psycho. Mi trudno jest ich jakosc zklasyfikowac.

Ale najwazniejsze jest to ze slucha sie tego bardzo dobrze.

OuNiS>

tylko rok 72 jest tym właściwym :)

co ciekawe na cd podano rok wydania 71 ale w tym roku zespół wydał tylko dwa podwójne single

green eyed good/zang will i get on the line/summer’s child.

A z ciekawostek dotyczących albumu pojawia się informacja, że partie fletu na płycie nagrano w „kibelku”tamtejszego studia nagraniowego.

Faktycznie bardzo ciężko sklasyfikować tę muzykę, jest tu wszystko co najlepszego można znaleść w progresivie tamtego okresu bo i raw material i hanibal i jody grind mi się kojarzy ,a wokal w wolniejszych kawałkach przypomina mi t.neelego z JCHS.

Co do chase tu pewnie wychodzą nasze prywatne upodobania

dla mnie ennea z tym „dzikim”wokalem i pędzącą resztą zespołu –to jest właśnie to co tygryski lubią najbardziej.

Jotesz>

zmusiłeś mnie niejako do przesłuchania grupy hard meat(spokojnie nie mam ich w zbiorach-sam byłem zdziwiony:) )

na pierwszy ogień poszedł debiut ,a następnie through a windows no i ?

debiut lepszy choć strasznie nierówny,były takie momenty gdzie można brać płyte bez zastanowienia, ale czasami to delikatnie byłem znużony -„dłużyzna panie”- spoko to moja prywatna opinia i na razie pierwszy powżany odsłuch choć może podejście się zmieni:)

nie ukrywam że jakby co to partie gitarowe są jak najbardziej warte poznania-długie utwory się bronią.

a może coś o Jade Warrior???

No właśnie jakoś nigdy mnie nie przekonali to za „jazzawa” muzyka jest,ale spoko ciągle daje im szanse słuchałem dziś relased i jakoś nie doznałem objawienia :(

kleszek>

wiesz sprawdziłem, znowu miałeś rację its all meat to jest ta grupa ,ciekawe czy ktoś jeszcze miał takie problemy z pisownią danych wykonawców o których słyszeli w radio?

I żeby nie było ,poszedłem do sklepu i odsłuchałem :) (ale czasy nastały)

utwór który miałem nagrany to „długaśny” crying into the deep lake bezapelacyjnie najpiękniejszy na płycie i dla niego warto sięgnąć po ten album,hamondziaki to pewnie drugi powód natomiast reszta to kwestia przeanalizowania zasobów finansowych i gustu –nie wszystkim jednak podejdzie.

A swoją drogą jest to niesamowite jaki wpływ na mnie miało stare –trójkowe- redaktorstwo i prezentowana przez nie muzyka potrafiła utkwić w człowieku i tak w nim „trwać” ,dziś jak sobie pomyśle o tych czasach i pomyśle o dzisiejszej ["trujce"] to nóż w kieszeni ..... szkoda słów.

Co by nie mówić dzięki za pomoc,a żeby nie było ,że ty szukałeś a ja „leżałem” po kombinacjach z –aserse- wyszło ,że przygłuchy byłem w chwili podawania nazwy grupy powinienem usłyszeć after tea .przesłuchałem album z 70 r i to je to ,klasyczne bluesrockowe i nie tylko połajanki jakie uwielbiam .Właśnie odsłuchuje ten poszukiwany kawałek to you’ve got to move me-bomba,co jeszcze dodać :

holendrzy,hamondy , ponad 20 minutowy koncertowy kawałek the end,”someday” i piwo w dłoni czego można chcieć wiecej :)

 

pozdrawiam.

fubb, fajnie,że moglem Ci pomoc ale przyznam ,że w życiu bym nie wpadl na to,że "aserse" to after tea:)).Tak przy okazji, jak pisales to dobre bluesrockowe granie a mi najbardziej z tej plyty podoba się numer 3."I`m here" i 6."Trial"ale to oczywiscie kwestia gustu.Jak masz jeszcze jakies "zagadki " związane z nazwami zespolow to smialo pisz.Być może wspolnymi silami odkryjemy następne skarby z krainy nieznanego kanonu rocka

R.u.s.t przypomniał małzeństwo, Julie Driscoll / Brian Auger. Warto przypomnieć sobie takie utwory jak "Season of the Witch", "A Road to Cairo" czy "Let the Sunshine In" z musicalu Hair. I sympatyczny, nieco matowy głos Julie przypominający nieco głos Grace Slick z Jefferson Airplane. Dobre, angielskie granie.

 

I inny Anglik. Brian Protheroe. Od początku lat sześćdziesiątych łączacy muzykę z aktorstwem. Folk rock z wyraźnymi wpływami piosenki aktorskiej. We współpracy z Martinem Duncanem nagrał w 1974 swoją pierwszą płytę - "Pinball". Odkąd udało mi się niedawno zdobyć sponiewierany nieco winyl, z każdym kolejnym przesłuchaniem jestem coraz bardziej zauroczony muzyka Briana. Niebanalne, pełne najrozmaitszych odniesień teksty. Dobra muzyka i ciekawy głos Protheroe. Czego więcej można chcieć od pełnego humoru wyspiarza tworzącego wyraźnie na obrzeżu głównych, kipiących w tych latach nurtów. całą jego dyskografię przejęła holenderska wytwórnia "Basta" Równie mało popularna jak i sam Brian Protheroe. A szkoda... WS

co do wpadek z nazwami to przypomina mi się kolega, zachwycony przed wielu laty zespołem Emerson Lubi Palmy - bywały i takie próby tłumaczeń...

Przy takich wspominkach młodzieńczych przychodzi mi też na pamięć niejaki Shawn Phillips i jego płyta Do You Wonder - tylko tę kiedyś znałem...Świetna muzyka była! O dziwo - niejaka allmusic temu wykonawcy wywaliła ogromniastą biografię, zaczynającą się od "jeden z najbardziej enigmatycznych wykonawców wczesnych lat 70-tych..."

Przy okazji pytanie do fubba - w jaki sposób posłuchałeś sobie płyt Hard Meat, skoro w artykule przytoczonym przeze mnie, już na wstępie wyrażono zdziwienie, że taka muzyka dotychczas jeszcze się nie ukazała na cd???

Pozdro...

muzyka łagodzi obyczaje

Jotesz>

wiesz już dawno dotarło do mnie że pewne informacje w necie delikatnie mijaja się z prawdą :)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

tu masz kompletny spis kawałków na ichniej płycie(w zasadzie jest to jeden krązek na którym nagrno oba lp.

nigdzie nie mogę znaleśc orginalnej podwójnej okładki która posiada to wydawnictwo ,ale spójrz tu

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

wyglada to tak samo jak cd grupy andwella ,zresztą oba zespoły wydało to samo wydawnictwo progres. line.

Niżej jest właśnie hard meat ale okładka jest -spitolona- bo wykorzystano tą z drugiej płyty

I dodam nieśmiało że nie jest to rzecz nowa ma przynajmniej rok,a po prawdzie to dużo wiecej bo z tego co spostrzegłem w niektórych katalogach pojawiło się już na początku 2004r.

 

a coś zupełnie z innej beczki;

posłuchałem lp.damnation który jest zresztą na tej stronie i...

już zbieram kasę –bomba.

Pozdr.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

fubb,udalo mi się dorwać do muzyki grupy 'The Leaves" z cd "...are happening".W sumie nic rewelacyjnego. Na plycie znajduje się 20 kawalkow, w tym,że kilka utworow się powtarza (są w rożnych wersjach).To takie typowe rythm`bluesowe granie w stylu wczesnych Stonesow. Podobną muzykę(tyle,że lepszą) można znalezć na cd skladankach z serii Nuggets .

Co do grupy Damnation, mam 3CD-Box z studyjnymi plytami tego zespolu.(wydane przez Akarma Records) 2 pierwsze plyty są rewelacyjne .Opis z katalogu Megadisc "Na obu plytach dominuje wspaniale,gitarowe granie w tradycji Cream,Hendrixa i poznych The Beatles(melodyka)."W pelni zgadzam się z tym opisem. Z calą pewnoscią grupę Damnation można zaliczyć do nieznanego kanonu rocka a ich plyty postawić na polce, obok najlepszych plyt w gatunku progresywnego rocka.

  • 4 tygodnie później...

Witam

ostatnie dwa 2 spędziłem na przypomnieniu sobie dokonań brytyjskiej formacji steamhammer tak wiem było już troszkę na jej temat na forum ja postanowiłem zebrać sobie to wszystko do kupy i wrzucić do powyższego wątku bo nie ma się co oszukiwać jest to formacja dziś już zapomniana i śmiem twierdzić że mało znana.

Grupa powstała w 68r w worthing jej skład był dośc płynny pozwole sobie na ominiecie tych informacji gdyż można spokojnie na temat poszczególnych składów uzyskać dane w necie czy innej własciwej „makulaturze”

może tylko powiem że na pierwszych 3 albumach śpiewał kieran white dla mnie jeden z fundamentów tej grupy i ciekawych głosów tamtego czasu.

Grupa uraczyła nas 4 albumami reflection ; mk2 oba z 69r ,mountains z 70 r i speech z 72r

jak wiekszośc kapel tamtego czasu grupa wykonywała utwory blues rockowe,ale zaznacze tutaj że nie był to klasyczny surowy blues czarnych a jego „biała” odmiana.

gra pełna melancholi ,delikatności ,”kultury” bardzo ciekawie rozwiązana instrumentalnie-te dodatki- nawet można by rzecz z akcentami folku,jazzu czy psychodelii do dziś debiut robi wrazenie mi osobiscie bardzo kojarzy się z pierwsza płytą free zwłaszcza początek

spoko ostro bluesowego grania jest dość i to jakiego.

Mk 2- muzycy poszli tu jeszcze dalej to czego spróbowali na debiucie tu zostało genialnie rozwinięte wiekszy skład instrumentalny flet sax klawesyn pozwalał na coraz wieksze eksperymenty co było wtedy modne ale zaznaczam co by nie mówić zawsze ich fundamentem był blues :)

kolejny album kolejne zmiany albo lepiej powrót do korzeni klasyczny blues bez tych dodatków ale jak podany -poezja -tutaj nie dziwie się ze przez co po niektórych album -mountains- uważany jest za najlepsze dokonanie zespołu wystarczy posłuchać klasycznego standardu riding on the l&n

w tym czasie grupa wiele koncertowała po europie stała się bardzo znana a jej występy były nie lada atrakcją jednak kolejne zmiany personalne i pozostało tylko 2 panów którzy dobierajac nowy skład nagrali jeszcze jeden album

speech –ten lp jest już jednak zupełnie inny bluesa tu nie uświadczymy ale heavy progresiv się kłania 3 kawałki 45 minut materiał ciekawy –nawet bardzo:)

no to jeszcze małe wytłumaczenie dlaczego tak się podniecam grupą której albumów nie opisałem żadnymi achami ochami mistrzostwami swiata przecież klasyków było dość mayalle fleetwoodzi free jethro ten years after itd. Itd. Jednak jak dla mnie pierwsze 3 albumy reprezentują naprawde wysoki poziom muzyczny nie ma tu jakieś niedyspozycji co się zdarzało mega gwiazdą no i każdy z tych albumów wspaniale się broni w starciu z kultowym klasykiem nurtu jakimkolwiek :)

a poza tym wierzcie lub nie te albumy do dziś robia wrażenie.

 

To jeszcze wstawka dotycząca speech

-napisałem „nawet bardzo”

dlatego że w 75 r dwóch muzyków z tego albumu utworzyło nowa grupę armageddon i nagrało tak samo nazwaną płytę(dorzuce że reszta składu to też potęgi nkr)

jeśli na speech panowie się wprawiali to ta płyta wali na kolana a riff w 1 kawałku buzzard słuchany głośno „demoluje” mieszkanie

mamy tutaj kawał solidnie zagranego hard rocka.

Dla mnie osobiscie jeden z najlepszych brytyjskich albumów tego gatunku które nigdy nie odniosły sukcesu a szkoda bo tej pozycji nie ma co zarzucić jest świetna.

Zeppy i purple drżyjcie –nadchodzi Armageddon :)

a rokiem wydania to nie ma co się przejmować gdyby na płytach napisano 71 to i tak wszyscy by to „łykneli”.

 

Na zakońcenie tematu steamhammer dodam jeszcze ze 75 r kieran white wydał album –open door-niestety nie dane mi było go usłyszeć ale z róznych materiałów wiem że niestety album przeszedł bez echa –szkoda.

z Kieranem jest trochę tak jak z Chrisem Youldenem z początkowych płyt Savoya Browna - gdy śpiewał z grupą to było coś wielkiego i niepowtarzalnego a po rozstaniu karierka solowa zupełnie bezechowa i gdzieś zanik - a szkoda - mam gdzieś na kasecie jego dwie płyty, ale rzadko do nich wracam, natomiast Savoya mogę słuchać i słuchać...

Pozdrowienia

muzyka łagodzi obyczaje

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.