Skocz do zawartości
IGNORED

Wielcy Drummerzy Jazzu


Jakew

Rekomendowane odpowiedzi

Zastanawiam się czy w ostatnim przypadku tj.Jack DeJohnette,Joschua nie miał na myśli bardziej osobowości,niż istotnych umiejetności gry na tym instrumencie.W mojej ocenie Jack-poprzez osobowość oraz miłą powierzchowność-tworzy aurę mistrza,ale czy nim jest w istocie np.na miarę TOP 10?!Niewątpliwie jest świetnym muzykiem sesyjnym,który otrzymuje zaproszenia od gwiazd światowej,jazzowej estrady,ale..,właśnie to ale!Sumując;Jest wybitnym drummerem poprzez istotne umiejętności czy też poprzez fakt,że potrafi sie sprzedać,dobrze sprzedać?

 

Ciekawy jestem Waszych spostrzeżeń tj.czy aż tak bardzo się mylę i krzywdzę Jack,a w ocenie czy sa osoby,które mają podobne wątpliwości?

Nie wiem, czy umiejętności czy też ujmująca osobowość ale myślę, że ma niesamowitego "czuja" w tym co robi.

Tego nie ma każdy "technik-matematyk".

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Nie no, umiejętności to akurat Jackowi DeJohnette odmówić nie sposób. Z tym że mnie jego styl gry po prostu z jakiegoś powodu nie porywa. Rzecz być może subiektywna. No i jednak najbardziej znaczącym drummerem ostatniego powiedzmy 20-lecia to on nie jest, to już można orzec obiektywnie.

Dla mnie Ronnie też jest wyjątkowy,barwa głosu i artykulacja,sceniczność itp.Ale dobrze już..,zaraz mnie zlinczuja za odchodzenie od własciwego wątku.:)

 

Dz\ieki za spostrzeżenia w kwestii mojej wątpliwości!

 

Panowie!Miło było z Wami pogawędzić!

Pozdrawiam!

Maciek

Jest coś niezwykłego - w porównaniu z pozostałymi kategoriami instrumentalnymi - w tym, że dwóch najwspanialszych ma łącznie 140 lat, a nawet więcej...

Drummer im starszy tym lepszy.

Coś takiego.

 

Dwóch najwspanialszych grających obecnie, oczywiście. Nie 2 wszechczasów.

Jack i Roy.

Skoro tak to albo drummer im starszy tym lepszy i po prostu trzeba swoje odbębnić, albo mamy jakiś kryzys światowego drummingu...?:)

 

Bo jak inaczej wyjaśnić że dwóch najlepszych drummerów pierwszej dekady XXI wieku urodziło się w pierwszej połowie poprzedniego wieku, jeden w 1925r. a drugi w 1942r.

Wydaje mi się, ze ma to związek przede wszystkim z tym co grali (jakie płyty, projekty) i z kim grali.

Trzeba patrzeć na ocenę ich artystycznej działalności przez ten pryzmat.

 

Swoją drogą dla mnie komicznym było by zobaczyć DeJohnetta w repertuarze Weckla ale już na odwrót wcale nie.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Z okolic około jazzowych:

Dennis Chambers

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Tony Allen

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

"Skąpski idzie na ambasadora, wysiada, rozumiesz? A jak on poleci, to poleci Korszul, poleci też Broński i zgadnij kto po nich poleci? Po nich polecę ja! To znaczy ja bym poleciał, gdyby nie Kazik i to dozorostwo."

Trafnie to ująłeś Xniwax!Tym samym, trudno sobie wyobrazić-choćby bardzo hipotetycznie-Jack,a w roli np. Weckl,a!

A może czas juz mu odpuścić!?W końcu nie jest taki beznadziejny:)Z resztą..,każdy kieruje się własna skalą ocen i trudno "na siłę"udowadniać jego zwyczajność czy też-przeciwnie-niezwyczajność.Sumując;Najlepszy czy też nie,to jednak nie ulega wątpliwości,że jest wybitną postacią na jazzowej scenie i tego akurat, odmówić mu nie można.

Z całym szacunkiem,ale równie dobrze mogłaby wcielić sie w role Johna Chense,a szeryfa z"Rio Bravo".Sorki,ale kobieta drummer,ka jakoś mi nie leży!To jest jedna z tych profesji,których progu kobieta przekraczać nie powinna.

Dwóch najwspanialszych grających obecnie, oczywiście. Nie 2 wszechczasów.

Jack i Roy.

 

Skoro tak to albo drummer im starszy tym lepszy i po prostu trzeba swoje odbębnić, albo mamy jakiś kryzys światowego drummingu...?:)

 

Bo jak inaczej wyjaśnić że dwóch najlepszych drummerów pierwszej dekady XXI wieku urodziło się w pierwszej połowie poprzedniego wieku, jeden w 1925r. a drugi w 1942r.

 

Oj, bo nie wytrzymam;) Znowu kryzzys, psia mać...

Weź Ty się chłopie troche wysil i zamiast się oglądać na rankingi, spróbuj posłuchać trochę muzyki SPOZA tego, co narzucają jedynie słuszne autorytety w rodzaju 'Down Beat' itp. I naucz się SAMODZIELNIE oceniać wartość tej muzyki, bez oglądania się na tabelki z podsumowaniami roku, dekady itd., opinie pierdołowatych znafcuf czy skalę popularności danego artysty.

 

A nie w kółko DeJohnette i DeJohnette...

 

Dla ułatwienia - ściągawka. Zestaw świetnych drummerów przełomu wieków:

 

Hamid Drake. Wszechstronny - od free, poprzez jazz bliski mainstreamowi, po funk, etno i reggae, muzyk o świetnym warsztacie, ale nie popisujący się technicznymi fajerwerkami, w zasadzie grający w dość oszczędny, ale bardzo charakterystyczny sposób, no i przede wszystkim mający to nieuchwytne COŚ, czego trudno szukać u jakiegokolwiek innego współczesnego drummera, a już zwłaszcza białasa;) Niesamowity drajw, feeling, lekkość gry. To jest GIGANT współczesnego drummingu :)

 

Paal Nilssen-Love. Młody (przed czterdziestką), innowator o niepodrabialnym stylu, potrafi być wulkanem energii o funkowym czy nawet rockowym wykopie, ale i mistrz zwiewnej perkusyjnej sonorystyki - tutaj powala szerokim wachlarzem zaskakującyh nieraz środków wyrazu.

 

Jim Black. Gwiazda nowojorskiej sceny Downtown, ostatnio jakby nieco przygasła. W sumie można by o nim napisac to samo co o PN-L, z tym że oczywiście JB gra inaczej, ale w równie niepodrabialnym charakterystycznym stylu, rozpoznawalnym już od paru uderzeń. Kiedy trzeba - matematyk, kiedy indziej żywioł, ale u niego nawet chaos zawsze jest pod kontrolą, choć możemy mieć czasem zgoła inne wrażenie. I o to chodzi i o to chodzi.

 

Michael Sarin. Wystarczy sięgnąć po którąś z płyt trio Thomasa Chapina (swoją drogą - to był jeden z najciekawszych muzyków jazzowych lat 90.) i nic więcej dodawać nie trzeba :)

 

Michael Zerang. Wszechstronny, oryginalny, o stylu być może najbliższym ideału, tzn. Hamida Drake'a. Swoją droga obu Panom zdarzało się grać w perkusyjnych duetach.

 

Gerry Hemingway

Tom Rainey

Whit Dickey

Tom Bruno

Guillermo E. Brown

Gerald Cleaver

 

Tu już mi się nie chce każdego z osobna opisywać. Każdy świetny, każdy inny i charakterystyczny. Zresztą, nad czym tu się rozwodzić - że są świetni technicznie? 'Miszczom' popisowych technicznych solówek dziękujemy.

O niuansach gry różnych drummerów chyba najtrudniej pisać, a wystarczy chwilę posłuchać (choćby na youtube) i wiadomo kto jak bębni.

 

A, jeszcze jeden mi się przypomniał - Joey Baron. Jeszcze większa gwiazda NY downtown niż Jim Black, równie wszechstronny, świetny technicznie, ale grający w bardziej 'normalny' sposób. Na początku potrafi zachwycić, na dłuższą metę - nudzi. Obiektywnie klasa bębniarz, ale dawno wypadł z grona moich ulubieńców.

 

Z Polski - śp. Jacek Olter. Miał to 'coś', niestety talent i geniusz przegrał z ciężką chorobą :(

 

Podsumowując - nie pierdzielić mi tu proszę, że krajzis... Powiedziałbym raczej, że mamy rozkwit jazzowego drummingu.

No ale jak ktoś nie potrafi dojrzeć klasy takiego Hamida Drake'a czy Paala Nilssen-Love, bo ich 'Dałnbit' nie umieszcza na pierwszych miejscach w rankingach, no to sorry, cóż tu poradzić, na to piguł nie ma...

 

Pozdrawiam

 

Sorki,ale kobieta drummer,ka jakoś mi nie leży!To jest jedna z tych profesji,których progu kobieta przekraczać nie powinna.

 

Pewnie. Najlepiej tak w ogóle, jakby nie przekraczała progu kuchni...

 

Susie Ibarra

 

 

 

 

Pozdrawiam

Mój numer jeden to Hamid Drake. Odkryty przez Freda Andersona, póżniej grał w wielu składach. Między innymi w Wiliam Parker Quartet z którego udziału najbardziej go lubie. Znany jest też z solowej twórczości. Wydał chyba dwie płyty.

 

Mam płytę 'Anaya' (Indigo Trio), gdzie gra Drake, oraz 'Climbing With Mountains' (nie pamiętam, jacyś muzycy z bałkanów). Ale najbardziej widoczny dla mnie jest w przygodach z Kenem Vandermarkiem i Peterem Brötzmannem. Wymiatają po prostu.

 

Oj, bo nie wytrzymam;) Znowu kryzzys, psia mać...

Weź Ty się chłopie troche wysil i zamiast się oglądać na rankingi, spróbuj posłuchać trochę muzyki SPOZA tego, co narzucają jedynie słuszne autorytety w rodzaju 'Down Beat' itp. I naucz się SAMODZIELNIE oceniać wartość tej muzyki, bez oglądania się na tabelki z podsumowaniami roku, dekady itd., opinie pierdołowatych znafcuf czy skalę popularności danego artysty.

 

A nie w kółko DeJohnette i DeJohnette...

 

Dla ułatwienia - ściągawka. Zestaw świetnych drummerów przełomu wieków:

 

Hamid Drake. Wszechstronny - od free, poprzez jazz bliski mainstreamowi, po funk, etno i reggae, muzyk o świetnym warsztacie, ale nie popisujący się technicznymi fajerwerkami, w zasadzie grający w dość oszczędny, ale bardzo charakterystyczny sposób, no i przede wszystkim mający to nieuchwytne COŚ, czego trudno szukać u jakiegokolwiek innego współczesnego drummera, a już zwłaszcza białasa;) Niesamowity drajw, feeling, lekkość gry. To jest GIGANT współczesnego drummingu :)

 

Paal Nilssen-Love. Młody (przed czterdziestką), innowator o niepodrabialnym stylu, potrafi być wulkanem energii o funkowym czy nawet rockowym wykopie, ale i mistrz zwiewnej perkusyjnej sonorystyki - tutaj powala szerokim wachlarzem zaskakującyh nieraz środków wyrazu.

 

Jim Black. Gwiazda nowojorskiej sceny Downtown, ostatnio jakby nieco przygasła. W sumie można by o nim napisac to samo co o PN-L, z tym że oczywiście JB gra inaczej, ale w równie niepodrabialnym charakterystycznym stylu, rozpoznawalnym już od paru uderzeń. Kiedy trzeba - matematyk, kiedy indziej żywioł, ale u niego nawet chaos zawsze jest pod kontrolą, choć możemy mieć czasem zgoła inne wrażenie. I o to chodzi i o to chodzi.

 

Michael Sarin. Wystarczy sięgnąć po którąś z płyt trio Thomasa Chapina (swoją drogą - to był jeden z najciekawszych muzyków jazzowych lat 90.) i nic więcej dodawać nie trzeba :)

 

Michael Zerang. Wszechstronny, oryginalny, o stylu być może najbliższym ideału, tzn. Hamida Drake'a. Swoją droga obu Panom zdarzało się grać w perkusyjnych duetach.

 

Gerry Hemingway

Tom Rainey

Whit Dickey

Tom Bruno

Guillermo E. Brown

Gerald Cleaver

 

Tu już mi się nie chce każdego z osobna opisywać. Każdy świetny, każdy inny i charakterystyczny. Zresztą, nad czym tu się rozwodzić - że są świetni technicznie? 'Miszczom' popisowych technicznych solówek dziękujemy.

O niuansach gry różnych drummerów chyba najtrudniej pisać, a wystarczy chwilę posłuchać (choćby na youtube) i wiadomo kto jak bębni.

 

A, jeszcze jeden mi się przypomniał - Joey Baron. Jeszcze większa gwiazda NY downtown niż Jim Black, równie wszechstronny, świetny technicznie, ale grający w bardziej 'normalny' sposób. Na początku potrafi zachwycić, na dłuższą metę - nudzi. Obiektywnie klasa bębniarz, ale dawno wypadł z grona moich ulubieńców.

 

Z Polski - śp. Jacek Olter. Miał to 'coś', niestety talent i geniusz przegrał z ciężką chorobą :(

 

Podsumowując - nie pierdzielić mi tu proszę, że krajzis... Powiedziałbym raczej, że mamy rozkwit jazzowego drummingu.

No ale jak ktoś nie potrafi dojrzeć klasy takiego Hamida Drake'a czy Paala Nilssen-Love, bo ich 'Dałnbit' nie umieszcza na pierwszych miejscach w rankingach, no to sorry, cóż tu poradzić, na to piguł nie ma...

 

Pozdrawiam

 

 

 

Pewnie. Najlepiej tak w ogóle, jakby nie przekraczała progu kuchni...

 

Susie Ibarra

 

 

 

 

Pozdrawiam

 

A był John Herndon?

Widziałem go ostatnio na koncertcie z ekipą Roba Mazurka.

Kojarzę go również oczywiście z projektu Powerhouse Sound. Bardzo fajna płyta Oslo/Chicago Breaks.

John Herndon taak, faktycznie fajnie bębni u Mazurka, a zwłaszcza w Powerhouse Sound (tu to nawet nie wiem czy nie wolę go od Paala Nilssen-Love, który również gra w tym projekcie). Choć tenże Herndon to znany jest głównie z (niezbyt jazzowego;) Tortoise.

 

Ostatnie odkrycie to dla mnie Nasheet Waits, głównie za sprawą kapitalnej płyty Tony'ego Malaby - Tamarindo (moja ulubiona płyta z Clean Feed na ten moment).

 

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Świetny jest!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ostatnie odkrycie to dla mnie Nasheet Waits, głównie za sprawą kapitalnej płyty Tony'ego Malaby - Tamarindo (moja ulubiona płyta z Clean Feed na ten moment).

 

Świetny jest!

 

I tu mnie zaciekawiłeś... płyta będzie do wyhaczenia...

I tu mnie zaciekawiłeś... płyta będzie do wyhaczenia...

 

Oj, warto. Jeszcze podkręcając zaciekawienie dodam, że trzeci, niewymieniony tu jeszcze muzyk tego trio (bo to i nie wątek o basistach), to William Parker!

 

Polecam zakup u źródła:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Pozdrawiam

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ja mam od dawna zamiar kupić ta płyte, jak piszecie ze dobra to chyba się pośpiesze:)

 

Chyba dość chodliwa ta płyta, pierwszy nakład się rozszedł, aktualnie dostępne jest wznowienie, z trochę zmienioną okładką, ale myślę, że na plus :) Teraz to normalny kartonik a'la mini-LP, a nie ten cleanfeedowy dziwoląg zamykany na magnes.

Chyba dość chodliwa ta płyta, pierwszy nakład się rozszedł, aktualnie dostępne jest wznowienie, z trochę zmienioną okładką, ale myślę, że na plus :) Teraz to normalny kartonik a'la mini-LP, a nie ten cleanfeedowy dziwoląg zamykany na magnes.

 

A co się w ogóle dzieje ciekawego w Chicago ostatnio w klimacie free i okolic? O płyty mi chodzi oczywiście....? Może ktoś jeszcze coś ciekawego wyhaczył?...:)

Oj, bo nie wytrzymam;) Znowu kryzzys, psia mać...

Weź Ty się chłopie troche wysil i zamiast się oglądać na rankingi, spróbuj posłuchać trochę muzyki SPOZA tego, co narzucają jedynie słuszne autorytety w rodzaju 'Down Beat' itp. I naucz się SAMODZIELNIE oceniać wartość tej muzyki, bez oglądania się na tabelki z podsumowaniami roku, dekady itd., opinie pierdołowatych znafcuf czy skalę popularności danego artysty.

 

A nie w kółko DeJohnette i DeJohnette...

 

Dla ułatwienia - ściągawka. Zestaw świetnych drummerów przełomu wieków:

 

Hamid Drake. Wszechstronny - od free, poprzez jazz bliski mainstreamowi, po funk, etno i reggae, muzyk o świetnym warsztacie, ale nie popisujący się technicznymi fajerwerkami, w zasadzie grający w dość oszczędny, ale bardzo charakterystyczny sposób, no i przede wszystkim mający to nieuchwytne COŚ, czego trudno szukać u jakiegokolwiek innego współczesnego drummera, a już zwłaszcza białasa;) Niesamowity drajw, feeling, lekkość gry. To jest GIGANT współczesnego drummingu :)

 

Paal Nilssen-Love. Młody (przed czterdziestką), innowator o niepodrabialnym stylu, potrafi być wulkanem energii o funkowym czy nawet rockowym wykopie, ale i mistrz zwiewnej perkusyjnej sonorystyki - tutaj powala szerokim wachlarzem zaskakującyh nieraz środków wyrazu.

 

Jim Black. Gwiazda nowojorskiej sceny Downtown, ostatnio jakby nieco przygasła. W sumie można by o nim napisac to samo co o PN-L, z tym że oczywiście JB gra inaczej, ale w równie niepodrabialnym charakterystycznym stylu, rozpoznawalnym już od paru uderzeń. Kiedy trzeba - matematyk, kiedy indziej żywioł, ale u niego nawet chaos zawsze jest pod kontrolą, choć możemy mieć czasem zgoła inne wrażenie. I o to chodzi i o to chodzi.

 

Michael Sarin. Wystarczy sięgnąć po którąś z płyt trio Thomasa Chapina (swoją drogą - to był jeden z najciekawszych muzyków jazzowych lat 90.) i nic więcej dodawać nie trzeba :)

 

Michael Zerang. Wszechstronny, oryginalny, o stylu być może najbliższym ideału, tzn. Hamida Drake'a. Swoją droga obu Panom zdarzało się grać w perkusyjnych duetach.

 

Gerry Hemingway

Tom Rainey

Whit Dickey

Tom Bruno

Guillermo E. Brown

Gerald Cleaver

 

Tu już mi się nie chce każdego z osobna opisywać. Każdy świetny, każdy inny i charakterystyczny. Zresztą, nad czym tu się rozwodzić - że są świetni technicznie? 'Miszczom' popisowych technicznych solówek dziękujemy.

O niuansach gry różnych drummerów chyba najtrudniej pisać, a wystarczy chwilę posłuchać (choćby na youtube) i wiadomo kto jak bębni.

 

A, jeszcze jeden mi się przypomniał - Joey Baron. Jeszcze większa gwiazda NY downtown niż Jim Black, równie wszechstronny, świetny technicznie, ale grający w bardziej 'normalny' sposób. Na początku potrafi zachwycić, na dłuższą metę - nudzi. Obiektywnie klasa bębniarz, ale dawno wypadł z grona moich ulubieńców.

 

Z Polski - śp. Jacek Olter. Miał to 'coś', niestety talent i geniusz przegrał z ciężką chorobą :(

 

Podsumowując - nie pierdzielić mi tu proszę, że krajzis... Powiedziałbym raczej, że mamy rozkwit jazzowego drummingu.

No ale jak ktoś nie potrafi dojrzeć klasy takiego Hamida Drake'a czy Paala Nilssen-Love, bo ich 'Dałnbit' nie umieszcza na pierwszych miejscach w rankingach, no to sorry, cóż tu poradzić, na to piguł nie ma...

 

Pozdrawiam

 

 

 

Pewnie. Najlepiej tak w ogóle, jakby nie przekraczała progu kuchni...

 

Susie Ibarra

 

 

 

 

Pozdrawiam

 

Skutek odwrotny od zamierzonego...

Gdy mamy w zamiarze podnieść muzyczną edukację,to byłoby dobrze,aby wiedza,którą chcemy się podzielić,szła w parze ze stosowną formą przekazu.Innymi słowy..,wiedza w połączeniu z inteligentnym podejściem,winna odnieść pożądany skutek.

Niestety...Już na wstępie autor posta,utwierdził swoich przedmówców w ich muzycznym zacofaniu,wręcz zaściankowości w wyrażanych opiniach,ponieważ śmiemy-w rozumieniu autora-zaśmiecać forum niejakim DeJohnettem czy też innymi"Miszczami.."od tanich solówek.Tym samym autor-czując się zapewne autorytetem w tej dziedzinie-w sposób jednoznaczny,narzuca pozostałym swój-nieznoszący sprzeciwu-punkt widzenia,ustanawiając rodzaj forumowego dyktatu!W dalszych hipotetycznych rozważaniach..,to można zgodzić się z merytoryczną formą posta,ale nie z jego nonszalancką formą przekazu,która w sposób jednoznaczny dzieli ów wątek na wyedukowanych i skrajnie niedouczonych.Dalej...Warto zwrócić uwagę autorowi owego posta,że przedmówcy mają prawo do wyrażania swoich poglądów,nawet wówczas,gdy nie zupełnie pokrywają się z prawdą czy też kolidują z deklarowanymi wartościami rzekomych forumowych autorytetów.Z resztą..,Ci ostatni,winni w milczeniu ulitować się nad ewentualnym poziomem dyskusji,aniżeli poprzez tego rodzaju posty,zniżać się do poziomu,przy którym,autorytet jako punk odniesienia,traci czy też już stracił mocno na wartości.Warto też zastanowić się nad tym czy nie wybaczyć autorowi "słownej wpadki" w rodzaju"nie pierdziulic mi tu..",bo zapewne owe pełne słownej finezji wyrażenie miało podkreślić elegancję całej wypowiedzi.Podobnie rzecz sie miała z epilogiem w którym to autor czy może autorytet(sam już nie wiem!?),pozdrawia wszystkich w dumnie zwanym geście pojednania,manifestując tym samym znajomość i zgodność z grzecznościowymi zwrotami.Przyznam,że nigdy nie spotkałem się z autorytetem,który na początku"daje w pysk",a następnie wyciąga rękę w braterskim geście!Ci ostatni wiedzą,że nie tą droga pozyskuje się sprzymierzeńców i jednocześnie maja świadomość,że sama wiedza,to za mało!Niezbędną wydaje się jeszcze inteligencja,która pomoże reedukacji!Ale jak sami mawiają"inteligencję się ma wrodzoną,a w przypadku jej braku,to już żadne pigiły nie pomogą"

 

Ps.Celowo odczekałem parę dni i,i..,masz mnóstwo fanów-z przedmówców żadnego!!!Natomiast milczenie na forum jest tylko pozorną ciszą,ciszą zlekceważenia!Aha..,jeszcze jedno!Jeżeli mimo braku obowiązku,zdecydujesz się na ripostę,to zastanów się,aby to co napiszesz ponownie nie przybrało skutku odwrotnego od zamierzonego.

Skutek odwrotny od zamierzonego...

Gdy mamy w zamiarze podnieść muzyczną edukację,to byłoby dobrze,aby wiedza,którą chcemy się podzielić,szła w parze ze stosowną formą przekazu.Innymi słowy..,wiedza w połączeniu z inteligentnym podejściem,winna odnieść pożądany skutek.

Niestety...Już na wstępie autor posta,utwierdził swoich przedmówców w ich muzycznym zacofaniu,wręcz zaściankowości w wyrażanych opiniach,ponieważ śmiemy-w rozumieniu autora-zaśmiecać forum niejakim DeJohnettem czy też innymi"Miszczami.."od tanich solówek.Tym samym autor-czując się zapewne autorytetem w tej dziedzinie-w sposób jednoznaczny,narzuca pozostałym swój-nieznoszący sprzeciwu-punkt widzenia,ustanawiając rodzaj forumowego dyktatu!W dalszych hipotetycznych rozważaniach..,to można zgodzić się z merytoryczną formą posta,ale nie z jego nonszalancką formą przekazu,która w sposób jednoznaczny dzieli ów wątek na wyedukowanych i skrajnie niedouczonych.Dalej...Warto zwrócić uwagę autorowi owego posta,że przedmówcy mają prawo do wyrażania swoich poglądów,nawet wówczas,gdy nie zupełnie pokrywają się z prawdą czy też kolidują z deklarowanymi wartościami rzekomych forumowych autorytetów.Z resztą..,Ci ostatni,winni w milczeniu ulitować się nad ewentualnym poziomem dyskusji,aniżeli poprzez tego rodzaju posty,zniżać się do poziomu,przy którym,autorytet jako punk odniesienia,traci czy też już stracił mocno na wartości.Warto też zastanowić się nad tym czy nie wybaczyć autorowi "słownej wpadki" w rodzaju"nie pierdziulic mi tu..",bo zapewne owe pełne słownej finezji wyrażenie miało podkreślić elegancję całej wypowiedzi.Podobnie rzecz sie miała z epilogiem w którym to autor czy może autorytet(sam już nie wiem!?),pozdrawia wszystkich w dumnie zwanym geście pojednania,manifestując tym samym znajomość i zgodność z grzecznościowymi zwrotami.Przyznam,że nigdy nie spotkałem się z autorytetem,który na początku"daje w pysk",a następnie wyciąga rękę w braterskim geście!Ci ostatni wiedzą,że nie tą droga pozyskuje się sprzymierzeńców i jednocześnie maja świadomość,że sama wiedza,to za mało!Niezbędną wydaje się jeszcze inteligencja,która pomoże reedukacji!Ale jak sami mawiają"inteligencję się ma wrodzoną,a w przypadku jej braku,to już żadne pigiły nie pomogą"

 

Ps.Celowo odczekałem parę dni i,i..,masz mnóstwo fanów-z przedmówców żadnego!!!Natomiast milczenie na forum jest tylko pozorną ciszą,ciszą zlekceważenia!Aha..,jeszcze jedno!Jeżeli mimo braku obowiązku,zdecydujesz się na ripostę,to zastanów się,aby to co napiszesz ponownie nie przybrało skutku odwrotnego od zamierzonego.

 

Wow. Spokojnie... Też mam nieraz niewyparzoną gębę. Rzeczywiście styl, może nie był za subtelny, ale... krótko jestem na tym forum i niektóre tematy na 'bocznicy', to jest dopiero 'poziom', także tutaj muszę przyznać jakoś mnie to nie ruszyło.

Dlatego pewnie, że zgadzam się jeśli chodzi o zawartość merytoryczną. Te nazwiska to jest czołówka jazzu, takiego jak ja go subiektywnie rozumiem. Poszukiwań, przecierania nowych ścieżek itd.

Niektórzy niestety tylko odcinają już kupony...

 

Bo nie wiem, czy chodzi tylko o styl wypowiedzi, czy o to, że kolega słucha innego rodzaju jazzu... i się z tym nie zgadza...

Zresztą nieważne... różni jesteśmy, różnie mówimy, różnie piszemy.

Skutek odwrotny od zamierzonego...

Gdy mamy w zamiarze podnieść muzyczną edukację,to byłoby dobrze,aby wiedza,którą chcemy się podzielić,szła w parze ze stosowną formą przekazu.Innymi słowy..,wiedza w połączeniu z inteligentnym podejściem,winna odnieść pożądany skutek.

Niestety...Już na wstępie autor posta,utwierdził swoich przedmówców w ich muzycznym zacofaniu,wręcz zaściankowości w wyrażanych opiniach,ponieważ śmiemy-w rozumieniu autora-zaśmiecać forum niejakim DeJohnettem czy też innymi"Miszczami.."od tanich solówek.

 

Post był nonszalancki, bo z kol. Jakewem toczymy niekończący się spór o rzekomy kryzys w muzyce (

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) ), a tu objawił się on w nowej odsłonie. Jest to spór przybierający czasem wysoką temperaturę, do czego obaj chyba przywykliśmy;) ale daleki, mam nadzieję, od prostactwa i chamstwa. Liczę, że Jakew ma poczucie humoru i dystans, ale faktycznie, dla kogoś postronnego mój post mógł wydać się mało elegancki.

 

Żadnym autorytetm się nie czuję. Coś tam czasem słucham, swoimi przemyśleniami i wiedzą od czasu do czasu się podzielę, i tyle.

 

Zarzuty odnośnie utwierdzania kogokolwiek w muzycznym zacofaniu, bo śmiał zaśmiecać forum niejakim DeJohnettem to już zwyczajne nieporozumienie albo mocna nadinterpretacja, żeby nie powiedzieć - pomówienie;)

 

Cieszę się, że padają w tym wątku różne typy, różnorodność sobie wbrew pozorom cenię. Nie mam nic do DeJohnette'a, ani jego fanów. Nie jest moim faworytem z TOP10 wszech czasów, a może i tym bardziej ostatniego 15-lecia, ale to przecież świetny perkusista, i z tym stwierdzeniem trudno dyskutować.

Być może moje posty są mało inteligentne i nonszlanckie, dziwię się jednak, że osoby z całą pewnością inteligentniejsze i bardziej kulturalne nie potrafią ze zrozumieniem przeczytać wywodów takiego prostego jegomościa jak ja.

 

Pozdrawiam niezmiennie :)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

OK:))W zasadzie daleki jestem od umoralniających gadek,ponieważ każdy z nas dostał te same akcje,a ile w danej chwili są warte,to juz jego sprawa.Mnie też czasem ściska i bywa,że nie zgadzam się z tym czy innym,ale stronię od komentarzy w rodzaju"wszyscy jesteście bałwanami!"Staram się zachować choćby pozory szacunku dla upodobań innych.Tak całkiem po prawdzie,to nawet bardziej lubię tematyczną odmienność ,bo różnice zdań i polemika jest budująca,a jeśli do tego mam ciekawego rozmówcę,to bajka!

Ps.Bardzo ciekawie to ująłeś"różni jesteśmy, różnie mówimy, różnie piszemy."Fajnie,podoba mi się!

Serdecznie pozdrawiam(za szczerość w kontekście niewyparzonej gęby):))

 

Mnie też się oberwało,dlatego napisałem.:)Jakew jak sądzę jest dorosły,więc sam niech prowadzi wojnę na wyniszczenie,choć dzisiaj nawet zatwardziali wojownicy prowadza działania w całkiem odmienny sposób niż miało to miejsce np.za czasów I Wojny światowej,gdy wszyscy siedzieli w okopach.Wporzo..:) nie żywię urazy!Moze jestem stuknięty,abo nie z tej bajki,ale irytuje mnie nonszalanckie podejście do "życia",bo tym samym sami sobie wystawiamy świadectwo!Dobrze juz tego mono ględzenia.Ok!:) Pozdrawiam!Maciek.

I nikt wtedy nie wiedział, że już za kilkadziesiąt lat będzie najlepszym drummerem jazzowym świata:

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Wracając do tematu: no powstaje jakby kwestia wiarygodności ocen krytyków DownBeat. aTom jest zdania że ich zdanie...powinniśmy iść za aTomem. Ale to jest wielka kwestia na osobny temat - autorstwa aToma. Okazja aTom - nie widzimy tu Twoich tematów ma forum... Wykreuj wielki temat, nie bądź tylko recenzentem w cudzych...

Jest coś niezwykłego - w porównaniu z pozostałymi kategoriami instrumentalnymi - w tym, że dwóch najwspanialszych ma łącznie 140 lat, a nawet więcej...

Drummer im starszy tym lepszy.

Coś takiego.

 

Dwóch najwspanialszych grających obecnie, oczywiście. Nie 2 wszechczasów.

Jack i Roy.

Skoro tak to albo drummer im starszy tym lepszy i po prostu trzeba swoje odbębnić, albo mamy jakiś kryzys światowego drummingu...?:)

 

Bo jak inaczej wyjaśnić że dwóch najlepszych drummerów pierwszej dekady XXI wieku urodziło się w pierwszej połowie poprzedniego wieku, jeden w 1925r. a drugi w 1942r.

 

No to jako że nieco ochłonąłem;) i dodatkowo zostałem zrugany, to teraz na spokojnie i bez osobistych przytyków.

 

Na twój cytowany wyżej wpis ciśnie się na usta jedna odpowiedź: jakie założenie, taka teza. Czy naprawdę uważasz, że opieranie się tylko i wyłącznie na ankiecie jednego pisma (jakby nie było prestiżowe i uznane), uprawnia do wyciągania tak kategorycznych wniosków o kryzysie światowego drummingu?

 

Zaś co do pytania czy drummer im starszy tym lepszy, to tez trudno tak jednoznacznie odpowiedzieć. Tak jak grał nastoletni Tony Williams, to wielu nigdy nie zagra, choćby "odbębnili swoje" i 60 lat. Jak to zwykle bywa, to kwestia talentu. A z tym to historia uczy, że jest różnie - czasem objawia się nagle i szybko wypala, z różnych względów. Z wielkimi drummerami jest z grubsza tak samo jak z każdym wielkim artystą - to suma wrodzonego talentu i ciężkiej pracy nad samodoskonaleniem. Teoretycznie wychodzi na to, że artysta im starszy powinien być lepszy, ale czy to uniwersalna reguła? W jazzie najwięcej namieszali jednak muzycy młodzi (a części z nich starości nawet nie było dane dożyć), choć znane są także liczne przypadki weteranów będących w kapitalnej kondycji twórczej do końca życia. Podobnie jak znane są przypadki geriatrycznego odcinania kuponów, artystycznej niemocy czy zagubienia.

Jeśli mowa o drummingu to dochodzi jeszcze to, że to dziedzina wymagająca (bardziej niż inne) dobrej kondycji fizycznej. Tym bardziej zadziwia świetna forma nestorów jazzowej perkusji, ale czy to oznacza, że wartościowych perkusistów należy szukać wśród tych 60-80 letnich? Roy Haynes to z pewnością Wielki Drummer Jazzu, ale czy poza nim i DeJohnettem nie ma obecnie na jazzowej scenie nikogo, kogo można by wyróżnić? Weźmy jeszcze pod uwagę, że prawdopodobnie żaden z tych młodych perkusistów, choćby nie wiem ile miał talentu i jak się nie starał i jak w efekcie genialnie by nie grał, nie zostanie zaliczony do tych naprawdę Wielkich już tylko z tego powodu, że nigdy nie zagrał z Charlie Parkerem, Milesem, Trane'm czy Monkiem.

 

Pozdrawiam

Ehh,w zasadzie temat powinien nazywać się "drumerzy" jazzu.

Wielkość, większości wymienionych nazwisk może się im tylko marzyć,są to po prostu wyśmienici bębniarze.

Uporczywe wiązanie "wielkości" z gatunkiem wykonywanego gatunku muzyki jest dość poważnym błędem.

To taki nasz krajowy kurnik,przynależność do ogólnie pojętej awangardy oznacza automatyczny awans do panteonu sław.

Niestety,odsłuchy tego nie potwierdzają.

Wystarczy zresztą kliknąć na niektóre z zamieszczonych próbek z YouTube.

Rzecz jasna poziom wysoki,ale temat dotyczy słowa "Wielcy".

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.