Skocz do zawartości
IGNORED

5-lecie ARMS Records


Stryjecki

Rekomendowane odpowiedzi

Dodam do wypowiedzi aToma:

 

oczekiwanie jakiegos zbawienia ze strony 'plikow' dystrybuowanych przez siec to dosc nowy ton w polityce medialnej rynku muzycznego - do niedawna boznowie z majors z przerazeniem patrzyli na te wszystkie 'pliki'. Kompletnie 'nie ogarniali tej kuwety'. Skad ta zmiana? Na skutek lobby korporacyjnego zmienia sie prawodawstwo na calym swiecie (DMCA, InfoSoc, proby przeforsowania tylnymi drzwiami przerazajacych rozwiazan Telecom Package, w tym tygodniu przeszla we Francji zasada 'third strike' - naruszajaca zdaniem wielu ekspertow prawa czlowieka, etc). Niestety, rozpowszechnienie nowego medium muzyki, jesli bedzie pozbawione jakiegos 'fizycznego wymiaru', czyli jesli zakupowi muzyki nie bedzie towarzyszylo nabycie jakiegokolwiek fizycznego nosnika - chocby i ot jakiegos plastikowego zetonu, doprowadzi do katastrofy - z punktu widzenia konsumenta kultury poszukujacego czegos wiecej niz 'zestaw standardowy'. Innymi slowy, jesli placac za muzyke otrzymamy tylko i wylacznie licencje na uzytkowanie w prywatnym zakresie, ograniczajacym doktryne 'first-sale', to pewnym jest, ze bedziemy juz niedlugo placic za muzyke duzo, bardzo duzo wiecej niz dotychczas. Ile to dzis kosztuja pliki w iTunes? - bez mozliwoscie odsprzedazy (pliki sa bezwartosciowe ekonomicznie zaraz po sciagnieciu), bez sieci dystrybucji, bez posrednikow, bez okladek, muzyka w iTunes dzisiaj jest znacznie drozsza niz CD i tak pozostanie (bez odwrotu), jesli zniknie nosnik. A poza tym - byc moze uda sie wyplenic to najwieksze zlo rynku muzycznego, czyli owe niewygodne 25% rynku niezaleznego.

 

I jeszcze: chcemy pomowic o sprawiedlowosci, moralnosci, etyce, etc? To moze tak: jaka jest sprawiedliwosc rozwiazan prawnych, ktore sektorowi rynku, ktory NIGDY NIC NIE ZROBIL dla rozwoju nowych mediow, co wiecej, wielokrotnie probowal rozwoj nowych technologii blokowac i probowal WSADZAC DO WIEZIENIA ludzi tworzacych te nowe technologie, daja WYLACZNOSC na uzywanie tych nowych technologii? Mark my words: jesli tylko P2P zostanie skutecznie zdelegalizowane na najwazniejszych rynkach swiata, po KILKU miesiacach zostana uruchomione serwisy wykorzystujace dokladnie te same technologie do stworzenia niemal bezplatnej sieci dystrybucji mediow - jednak bezplatnej dla dystrybutora, oczywiscie. Tyle. Pozdrawiam.

Sprawa jest prosta i złożona zarazem. Rynek muzyczny na świecie jest generalnie udupiony przez majorsów: wielkie nieruchawe korporacje i ich idiotycznych pracowników i jeszcze głupszych szefów, czego dowodem jest obecna polityka tych firm względem twórców i słuchaczy (nie będę się rozwodził, każdy słuchający i zainteresowany tym, co się dzieje, chyba wie o co chodzi).

Kolejnym nieporozumieniem jest lansowane od wielu wielu lat przez media tzw. opiniotwórcze i ich klakierów tezy o 'okradaniu biednych artystów przez piratów'. Miałem do czynienia z tymi biednymi artystami czas jakiś i jest to kompletna bzdura! I to w naszej skromnej, nadwiślańskiej skali. A na świecie? Przecież te wielkie gwiazdy za przeproszeniem sra..ą kasą! No ale skoro greed is good...

Kolejna sprawa: nie ma mowy o śmierci muzyki, czy braku nowej muzyki - moim skromnym zdaniem takie tezy dowodzą całkowitego braku rozeznania w obecnej muzyce! Śmiem twierdzić, że czasy dla tworzenia muzyki i to każdego rodzaju są obecnie najlepsze z możliwych! I to zarówno jazzu, szeroko pojętej klasyki i całej reszty. Jest ogromna nadpodaż 'twórców i tworzywa' i stąd wynikać może takie wrażenie. Podstawową kwestią dla nas słuchaczy i plusem obecnej sytuacji jednocześnie jest ogromna różnorodność, jakiej nie było ani w latach 70-tych ani nawet w latach 60-tych i wcześniejszych, nie mówiąc o latach 80-90!

No więc w czym problem? Odpowiedź jest złożona i prosta zarazem - jakie czasy taki odbiorca muzyki i klient zarazem! Świat (ten bogatszy) żyje szybko, niespecjalnie czyta, niespecjalnie słucha, a jak już czegoś słucha, to w biegu. Lubi słuchać różnych rzeczy i w różnych okolicznościach.

I co, mamy utyskiwać nad losem biednego słuchacza? Jaki on tam biedny?

A audiofile? Ci zostaną z plikami, bo szybciej,lepiej i wygodniej oraz z ....winylami, bo snobistyczniej. A reszta? Reszta zajmie się pewnie czymś jeszcze innym, bo muzyka i kultura muzyczna mało już kogo interesuje!

Odbiorcy nie interesuje wydawca - świete słowa.

Ja też, kupując płytę niespecjalnie interesuję sie tym, kto ją wydał. Dylematy i trudności wydawców są mi trochę znane (trochę, bo przecież katalog mam skromniutki, a i tak wkrótce go zredukuję przynajmniej do połowy) i martwię sie tym, że kryzys spowoduje głębokie ograniczenie katalogów innych wydawców. Faktem jest, że 90% płyt nie będzie mi szkoda, bo są one jedynie wynikiem ambicji muzyków.

Patrząc na rynek polski widać, że pojawia się mnóstwo albumów nijakich, czasem stworzonych prezez dobrych muzyków, ale bez pomysłu. Jest to wynikiem tego, że w naszym kraju w zasadzie nie funkcjonuje coś takiego, jak producent muzyczny. Dopiero teraz pojawiają się osoby, które uczą sie tworzyć sensowne projekty. Zwykle muzyk - autor płyty jest do niej ustosunkowany bezkrytycznie i nie jest w stanie spojrzeć na nią z dystansu. Wszelkie ingerencje odbiera jako zamach na swoją twórczość. Dotyczy to głównie osób młodych, bo im wiekszy format artysty, tym chętniej przyjmuje on uwagi od producenta.

Takich etapów pracy jest mnóstwo, a to generuje czas, czyli koszty. Nie da sie więc uniknąć całkowicie inwestycji, ale można je ograniczyć, unikając tłoczenia, tworzenia okładek, pisania często bzdurnych tekstów do książeczek (bo często - o czym tu pisać...). Nastepny koszt, to dystrybucja. Cena płyty (nie będe robic z tego tajemnicy) u wydawcy to zwykle 50% tego, co widzimy na półce.

Dlatego nie jestem wrogiem Internetu, tylko piractwa. To nie jest normalne, że istnieje sobie taki serwis jak "chomikuj", gdzie można znaleźć tysiące całych albumów, a jego właściciele "ubolewają nad tym" przy okazji edukując dzieci i przyzwyczajając je do ściągania z netu wszystkiego za darmo. Moim zdaniem to jest juz cynizm w czystej postaci.

Muzyka powinna być wartością, za którą sie płaci, ale własnie Internet może spowodować, aby ceny drastycznie spadły. Niestety, majorsi niezbyt mądrze podchodzą do sprawy, bo udostępnianie plików za 10 Euro jest po prostu śmieszne. Moim zdazniem cena płyty mogłaby spokojnie spaść do 30% jej wartości, a jeżeli okazałoby się, że pobrań jest bardzo dużo, nawet do 10%. Wydawca musi odzyskać swoje koszty produkcji muzycznej. Naprawdę musi, bo jeżeli bedzie dokładać do interesu, to go zamknie. A muzycy jakoś rzadko są w stanie przeprowadzić cały proces powstania projektu. Wiekszość z nich sobie po prostu nie poradzi - i tu leży problem. W ten sposób przepadnie waqrtość, która mogłaby powstać.

 

Brak nośnika daje w pewnym sensie wolność. Spójrzmy na to z innej strony. Zamieszanie na początku ery cyfrowej i pojawianie sie nowych formatów (w latach 80.) stało się, z czego niewiele osób zdaje sobie sprawę (co najgorsze - dźwiękowców) gwoździem do trumny jakości dźwieku. To nieprawda, że cyfra jest gorszym medium od analogu. Jednak nagranie analogowe, a także jego umieszczenie na npośniku było procesem bardzo logicznym. Wprawdzie było tu wiele zmiennych, ale odbiorca miał sznse zblizyć sie do jakości osiąganej w studiu. Płyta CD i równoległe używanie w studiach taśm DATowskich było zakłóceniem "przebiegu sygnału" w sposób katastrofalny, idiotyczny i bezmyslny. Formaty te są ze sobą niekompatybilne. Sama ilość bitów (16 i 24) to jeszcze nie problem, bo to jest ograniczeniem dynamiki, z którym ucho sobie poradzi. Natomiast częstotliwość próbkowania (44,1 i 48 kHz) to już katastrofa. Nagranie 48kHz nie daje umieścic sie bezposrednio na płycie CD, trzeba je przeliczyć na 44,1 kHz. Nie ma doskonałych algorytmów. Liczby nie dzielą się przez siebie i tyle.

Przy konwersji muzyka zostaje wykastrowana ze wszystkiego, czym zachwycają sie analogowcy.

Taśma DAT zniknęła juz dawno ze studiów, ale standard pozostał. Wszyscy nagrywają na 48 kHz, bo tak sie utarło, "lepiej słychać". Problem w tym, że w studiu. Jest to dla mnie niepojęte, że dźwiekowcy nie przywiązują żadnej wagi do tego zjawiska, robiąc tym samym nagranie dla siebie, a nie dla ludzi. Wielokrotnie byłem świadkiem tego, że słuchając w studiu materiały ze stołu byłem strasznie zadowolony z efektu. A potem wypalamy na płycie i... Kicha. Stłamszona przestrzeń, brak przejrzystości, ostra i bezduszna średnica. Zanim doszedłem, jaka jest tego przyczyna, minęły lata. Nikt nie był mi w stanie powiedzieć. A wystarczy nagrać w docelowej rozdzielczości i po problemie. Pierwsza płytą, gdzie to zastosowałem była... ostatnia, czyli Pawlik. I po raz pierwszy usłyszałem wreszcie to, co na odsłuchach. Drugi problem to stosowanie głosników aktywnych w studiu. Z założenia definicja dynamiki w nich jest zupełnie inna. Tworzy to nastepne przekłamanie - w rezyserce powietrze sie rusza, w domu słyszymy zamiast energii stopy jakieś pukanie. Po prostu połączenie wzmacniacza z kolumną pasywną daje inny efekt. Czy tego też nie można było ujednolicić?

Zawsze jednak, przy pewnym doświadczeniu można założyć pewien zapas, margines. Człowiek ma na to wpływ. Na konwersję - żaden.

Dlatego od początku ery CD słuchamy w domach erzacu nagrań. Pijemy wodę nie z kryształowych szklanek, ale brudnych, glinianych naczyń. Nie może smakować tak samo.

Tymczasem wiekszość wspaniałych nagrań istnieje na dyskach w formie 24/48. Niestety, jeżeli nawet je dostaniemy, nie będziemy mieli ich na czym odtworzyć.

Wystarczy więc dać ludziom narzędzie w postaci, no własnie: komputera, serwera, przetwornika radzącego sobie z różnymi formatami (przecież takie sa w studiach i są o wiele tańsze niż audiofilskie zabawki). Nie potrzeba żadnych kolejnych bzdur, w postaci SACD, czy DVD Audio. Te pomysły to też idiotyzm, nikomu niepotrzebny gadżet.

W świecie idealnym każda osoba wyposażona w twardy dysk, przetwornik i dalszą część toru, już normalną, wyrzuci swój odtwarzacz CD na śmietnik bo to po prostu przeżytek. I jak dystrybuować nagrania? Ano, tylko w formie plików. Internet na razie do tego się słabo nadaje, bo płyta w formacie 24/48 zajmuje 1,5 - 2 GB. Ale to tylko kwestia czasu, kiedy powstana odpowiednio szybkie łącza. I dlatego właśnie audiofile powinni być zwolennikami śmierci CD. Problem w tym, że niewielu producentów dostrzega to zjawisko. Jednak pojawiają sie tacy, jak Linn i Naim - świadomi, gdzie leży kluczowy problem i hamulec w postepie jakości dźwieku. Nieprzypadkowo są to firmy, które prowadzą własne wytwórnie płytowe. Po prostu mają własny materiał (muzykę), który mogą dostarczyć do źródła systemu. Inni tego nie robią, bo skąd brać pliki? I tutaj powracamy do majorsów i innych wytwórni płytowych. One nimi dysponują. Ale czy zechcą je w ogóle udostepnić? Niestety, wątpię. Prawda jest taka, że zdecydowanej wiekszości ludzi wystarczy MP3, a jakość jest produktem dla bardzo wąskiej grupy odpirców. Jednak małe wytwórnie mogą stworzyć w pewnym sensie modę, o ile porozumieją sie z producentami sprzętu, stworzą modę.

Obecnie mozna nagrywać w rozdzielczości 96 kHz, a nawet 192 kHz i daje to słyszalną poprawę. Jednak bardziej mi szkoda całej historii muzyki od lat 80. do dzisiaj. Te pliki jednak istnieją, więc pozostaje nadzieja.

Nastepna płytę, o ile taka powstanie, będę realizować dwutorowo. To znaczy na dwóch dyskach, z dwoma przetwornikami po drodze. Materiał na CD powstanie w rozdzielczości 24/44,1, drugi 24/96. Taki plik sobie zachowam i jeżeli będzie go w stanie posłuchać tylko 50 osób w kraju, to trudno.

Jak go sprzedam? Tylko na pendrive, albo przez Internet. Tem drugi jest w pewnym sensie przyszłością. Jednak sądzę, że muzyka może być równiez dostarczana przez dostawców telewizji. Juz funkcjonują wypożyczalnie filmów via dekoder, dodanie do tego muzyki jest tylko kwestią czasu. Logicznie sie układa, że źródło systemu audio-video tkwi własnie tutaj, a nie w postaci odtwarzacza CD i DVD. Az sie prosi, żeby audiofilskie firmy zajęły sie wyłacznie dźwiekiem i zrobiły to, jak trzeba.

Jeszcze raz podkreslam, nie mozna być wrogiem muzyki w postaci plików. Problem jedynie w tym, jak ten plik wygląda. A sprzedaż? Majorsi? Wytwórnie niezależne? Pozwolę sobie zamknąć ten wywód tak, jak go rozpocząłem:

Odbiorcy nie interesuje wydawca - świete słowa.

> Stryjecki

Tak, co do techniczno-audiofilskich korzyści z braku nośnika to zgoda. Tylko że to trafia trochę w próznię. Masowy połykacz plików jakość ma od dawna w d. Audiofile to jest z kolei nisza w niszy, ktorą tworzą ci, dla których muzyka znaczy coś więcej, niż umilające żywot popierdywanie w tle.

A może to i nawet w ogóle inna kategoria, nie zawsze się pokrywająca, ale tak czy inaczej - nisza to znacznie mniejsza niż ta "muzykofilska". Do kogo więc to gadanie, do garstki audiofili, zboczonych na punkcie doskonałości brzmienia? Dla "muzykofili", których jest nieporównywalnie więcej, znacznie ważniejszy będzie chociażby aspekt kolekcjonerski. Fizyczny nośnik to jest ważny element! Oprócz sluchania jest co wziąc w łapy i co pooglądać - okładka, projekt graficzny, itd. Albo takie delektowanie się rozdziewiczaniem świeżo zakupionych zafoliowanych płyt i patrzeniem jak kolekcja rośnie na półce;) Może to w jakimś sensie głupie, ale jakże fajne, życie byłoby nudne bez odrobiny irracjonalności. No i w końcu, co już głupie i bezsensowne nie jest - jaką wartość (materialną) ma kolekcja plików? Ano, jak już wspomniano, żadną.

Jasne, że nośnik pt. CD doskonały nie jest, z technicznego/brzmieniowego punktu widzenia jest nawet z założenia do dupy, nie gra tak ładnie jak winyl i jest tez brzydszym przedmiotem niz LP. Jego trwałość to wciąż jeszcze niewiadoma. No ale umówmy się, da się z tym żyć, i masa muzyki z CD brzmi mimo to fantastycznie. Że mogloby brzmieć lepiej... wszystko wskazuje na to, ze tak, ale cóż zrobić. Wyszło głupio... nie ma siły - trzeba bronić tego ch...owego si-di. Bo lepszego nośnika nie będzie. Albo ten albo żaden.

Powrót do LP? Fajnie by było. Tylko to nierealne, nie ma takiej opcji. Kto wyda na LP wszystko co teraz jest dostępne jako CD?

 

Pozdrawiam

aTom, 15 Maj 2009, 19:27

Fizyczny nośnik to jest ważny element! Oprócz

>sluchania jest co wziąc w łapy i co pooglądać - okładka, projekt graficzny, itd. Albo takie

>delektowanie się rozdziewiczaniem świeżo zakupionych zafoliowanych płyt i patrzeniem jak kolekcja

>rośnie na półce;) Może to w jakimś sensie głupie, ale jakże fajne, życie byłoby nudne bez odrobiny

>irracjonalności.

 

Żeby nie stało się tak (ja pewnie na szczęście nie doczekam), że element kolekcjonerski (wygląda na to, że "głupi" kawałek plastyku rodzi emocje i już jest pewnym "dziwnym chomikowanym w półśwaitku zboczeniem" - ale o tym za chwilę), w postaci fizycznego nośnika - płyty analogowej, czy cede, będzie niszowym ekstremum dla elitarnej lub undergroundowej społeczności...

...wzorem opowieści przedstawionych w książkach przez Philippa K. Dicka, gdzie bohaterowie wśród udoskonalonego, wydawało by się, perfekcyjnego świata, łakną obcowania z prostymi, archaicznymi przedmiotami, zwierzętami, roślinami...

A przykład? - w tamtym tygodniu udało mi się kupić boks z okazji czterdziestolecia działalności grupu HENRY COW (niepublikowane nagrania koncertowe) - kurier dostarczył płyty do pracy (w moim pokoju od kilku miesięcy "przyucza się zawodowo" młoda stażystka)...

Odpakowuję te boksy, mocuję się z "folijkami" i słyszę pytanie "ile za te płyty?" - odpowiadam 405 zł... i widzę, oraz słyszę w głosie dezaprobatę ("chłopcy" - strzeżcie się przed takimi zołzami) - z racji czasu i miejsca daruję Wam szczegółowy wgląd w konwersację za i przeciw - konkluzja "panny" jest taka - w życiu nie wydała bym na te płyty tylu pieniędzy - wolała bym ściągnąć sobie "te piosenki" z internetu...

A co by powiedziała, gdyby te "piosenki" z tego internetu ściągnęła i próbowała "posłuchać" - wolę nie wiedzieć...

Też mam sentyment do przedmiotów...

Niestety, nadeszły czasy, których wspomniana panna jest symbolem. Bez mrugnięcia okiem wyda na perfumy 500 zł, torebkę 2000, ale kupowanie muzyki uznaje za skrajne frajerstwo, bo można za darmo z Internetu. Rozumiecie irytację ludzi, którzy pracują, aby płyta powstała?

Człowiek, który nie wytwarza tak zwanej "wartości intelektualnej" nigdy nie załapie, o co chodzi.

Niestety ale żeby stworzyć markę potrzeba cierpliwości i chyba nosa. Najlepszym tego przykładem jest Pan Marek Winiarki założyciel labelu Not Two Records. Jednej z najważniejszych wytwórni jazzowych na świecie która zaczynała od dość klasycznego katalogu. Obecnie dla Not Two nagrywa top class muzyków jazzowych świata Joe Morris , Charles Gayle , Ken Vandermark , Matthew Shipp , Dennis Gonzalez , Joe McPhee , Anthony Braxton mam dalej wyliczać.. oraz czołowi polscy bracia Oleś , Trzaska , Pierończyk , Możdżer , Sowiński. I to bez większego biadolenia i rozgłosu medialnego ( gdzieś ostatnio przeczytałem że jakiś znany polski muzyk "jazzowy" nie wiedział nawet że taki label istnieje! ). Sądząc też po obszerności katalogu oraz częstotliwości ukazowania się nowości ( kilkadziesiąt rocznie ) musi się to w jakiś sposób opłacać ( tego nie wiem ale dziękuje i czekam na więcej ) dodam też że posiadam prawie cały ich katalog - bez paru nowości. Zresztą jestem zwolennikiem takich niszowych wydawnictw i moim zdaniem jakie labele raczej nie padną powiem więcej będzie powstawało ich coraz więcej , bo kupując za prawie 60zł np ostatnio wznowianą przez Hatology płytę Anthonego Braxtona - Seven Compositions (Trio) 1989 wiem że obcuję z czymś wyjątkowym pod względem muzycznym , edytorskim i kolekcjonerskim ( można to traktowąć jako swoistą "inwestycję". I to mnie kręci że mam coś wydanego w 2000egz. na cały świat. W Polsce mimo tego biadolenia też nie jest chyba tak najgorzej oprócz w/w Not Two świetną muzykę wydaje kilogram records , fonommedia , wznowienia starszych płyt wypuszcza Biodro Records ale także nowe tytuły min. ostatni Free Tibet , za wydawanie płyt - z bardzo dobrym efektem wzieło się także Multikulti znane dotychczas tylko jako sklep. Pojawiła się też dość spora grupa muzyków którzy pokazują że można - Wacław Zimpel , Mazolewski , Gorzycki , RGG , Jachna , Kapsa .. mógłbym tak jeszcze wymieniać to tak z głowy pierwsze z brzegu. Także więcej optymizmu na dobrą muzyka zawsze znajdzie się klient. Pozdrawiam.

Jest jeszcze wytwórnia Ecnalubma z Gdyni - wydawca m. in. RGG Trio.

 

Bez odobiny pasji interes "na muzyce" nie może wyjść na plus. Na szczęście w tzw. majors'ach też jest kilku pasjonatów, a nie sami tylko analitycy, menadżerowie, etc ;)

Stereo i Kolorowo - Underground

Mój blog i recenzje różnych urządzeń audio-stereo: stereoikolorowo.blogspot.com

Osobiście mam poczucie, że muzyka tzw. piracka to jedna z lepszych form reklamy d o b r y c h wykonawców i antyreklamy kiepskich - dociera się do tak rozległego grona odbiorców, że iluś tam w końcu kupi produkt (o ile jest naprawdę bdb), a ci, co nie kupią będą opowiadać, że to czy tamto jest super. To jest jak z "trial version" oprogramowania, majorsów to musi mocno boleć, bo ukazuje jasno i dobitnie, że handlują chłamem, za który nikt w sklepie nie zapłaci tyle, ile by sobie życzyli. Do tego wielkie wytwórnie są "sfokusowane" na najmniej wymagającego odbiorcę, który pechowo jest akurat też najmniej krytyczny wobec piractwa, a to z tytułu wrodzonej prostoty mentalnej. W pełni się zgadzam, że walka z piractwem w obecnej postaci jest metodą legalnego zakneblowania i zinwigilowania internetu, w tej samej mierze co straszenie terroryzmem jest metodą na legalny zamordyzm i kontrolę społeczeństw zachodu w imię wygody i bezpieczeństwa.

Dystrybucja plików. Jest to OK, ale... lubię mieć w ręku książeczkę, lubię mieć płytę, lubię mieć ładną grafikę albo fotografię (a weźmy choćby Mapplethorpe'owe foto Patti Smith na okładce Horses, albo Corbijna U2 na Joshua Tree) - dla mnie LP wygrywa nie tylko dzięki dźwiękowi. Duże jest ładniejsze. I jest CZYMŚ a nie zerami i jedynkami na dysku, które przy jednej awarii potencjalnie idą hurtowo papapa, a do ich odczytu jest potrzebny sprzęt, który małe żółte rączki zrobią tak sprytnie, że co parę lat trzeba go wymieniać, bo jest "beyond economical repair".

Aha, jeszcze cuś...

Muzyka żywa za sprawą przemysłu fonograficznego stała się reklamą produktu na sprzedaż: płyty, rzeczy z natury martwej, która stała się celem. Osobiście wolałbym, żeby płyta była namiastką i reklamą muzyki żywej, a nie czymś "lepszym niż rzeczywistość". No i "Milli Vanilli" nie miałoby racji bytu. ;-)

aTom, 15 Maj 2009, 19:27

 

 

> Masowy połykacz plików jakość ma od dawna w d.

 

 

Nigdy nie mialem, i jesli mozna, to prosze trzymac te jakosc, chociaz dla mnie jednego :"))

 

 

>Fizyczny nośnik to jest ważny element! Oprócz sluchania jest co wziąc w łapy i co pooglądać - okładka, projekt graficzny, itd. Albo takie delektowanie się rozdziewiczaniem świeżo zakupionych zafoliowanych płyt i patrzeniem jak kolekcja rośnie na półce;)

 

 

Ten wzrost kolekcji na polkach to jest wlasnie najwieksza niedogodnosc,jak ktos lubi miec 'zachlewione' plytami w domu to inna sprawa (no bo nie chce sie czuc jak w magazynie na zapleczu sklepiku muzycznego). Moim celem jest trzymac wszystko w malym, magicznym pudeleczku, zwanym dyskiem twardym lub pamiecia flash i miec do tego natychmiastowy dostep, zeby nie tracic godzin na grzebanie i wertowanie, juz nie wspominajac o katalogowaniu. Owszem, mozna poogladac, pomacac itd. ale zazwyczaj nic tam ciekawego nie ma do ogladania i macania, a trzymac w reku lepiej juz specjalnie do tego wyznaczone pudelko odsluchowe :")) da rade zapewne tez i kupic maszyne do foliowania i mozna sobie foliowac plytki i rozdziewiczac w wolnej chwili..hehe

 

>No i w końcu, co już głupie i bezsensowne nie jest - jaką wartość (materialną) ma

>kolekcja plików? Ano, jak już wspomniano, żadną.

 

To przynajmniej zadnej straty materialnej nie bedziee jak nas okradna :"))

Tylko że akurat kupując pliki jesteś okradany na dzien dobry, i w każdym przypadku. Zaraz po zakupie nie masz NICZEGO, co miałoby materialną wartość. No dobra, ale masz muzykę, a ta jest przeca nieuchwytna i niematerialna z natury, zatem zbliżamy się do ideału, nie? ;) Jeno problem taki, że maszynki, w których te "płyty" trzymasz, raczej łatwiej wynieść niż całą kolekcję fizycznych nośników.

 

Jest jeszcze coś fajnego, że hej. Co z płytami (w formie plików), które kupisz i okażą się "nie do słuchania"? Już ich nie odsprzedasz... A i ściągnąć czegokolwiek przed zakupem via p2p, na próbę, też nie będziesz mógł, jak wszystko pójdzie nie tak. A niestety może tak być, jak rządy ugną się pod naciskami i biadoleniami majorsów...

 

Pozdrawiam

O właśnie, w poprzednim wpisie dobrze widać co przemysł muzyczny przegapił, nie tylko zresztą on bo Hollywood ze zdumieniem odkrył że w 2008 roku dochody branży gier komputerowych w Kalifornii przyniosły większy dochód niż branża filmowa. Podobnie jest z muzyką której nagrania stają się oprawą życia bez znaczących wartości natomiast powraca stopniowo granie na żywo. Fakt że w Polsce tak tego nie widać (nadal nie za bogate społeczeństwo i brak kultury muzycznej w klasie średniej) ale trend jest i ma swoje konsekwencje. Nagranie dla gro słuchaczy nie posiada wartości jednostkowej, dla słuchaczy wychowanych w świecie internetu zanika znaczenie albumu którego historia też nie jest przecież tak długa, przed erą concept-albumów królowały single a LP był składanką i niczym więcej. Dzisiaj ściąga/kupuje się utwory które pasują i rzadko kto słucha całych albumów, kupuje/ściąga z 1/4 w porywach 1/2 i tyle.

Zanika więc w kulturze popularnej zjawisko PŁYTY-ALBUMU. Zastępują je pojedyncze kawałki traktowane jako element stylu życia. Muzyki w szerszy sposób słucha się w niszach bo stopniowo zanika także szeroki rynek "dla mas" rozpadając się na różne podgrupy. I rzeczywiście przy traktowaniu kawałków/utworów w sposób powyższy rola muzyki granej na żywo zaczyna rosnąć.

Dla przemysłu muzycznego to dramat i na pewno mocni gracze będą próbować "formatować" rynek tak długo jak się da ale to nie jest dzisiaj tak łatwe jak kiedyś. Muzyka jest wypadkową branży technologii i lifestyle'u w szerszym stopniu niż kiedyś bo brak jej "materializacji" temu sprzyja nie mówiąc o roli internetu.

Rola shoutcastów, myspaceów i innych podobnych narzędzi zaczyna przejmować rolę marketingu i staje się "dystrybucją wstępną" której słucha się przy komputerze czy to stacjonarnym czy lapku ale kupuje się wtedy kiedy chce się jej słuchać z... ipoda :D Nie wiem czy kogoś nie przyprawię o zawał ale odtwarzacz cd służący do grania audiocd jest coraz częściej postrzegany jak ufo. Wystarczy spojrzeć jak wygląda dynamika sprzedaży różnych docking-station do playerków i sama sprzedaż plików w korelacji z płytami.

Inny świat. A gdyby w latach czterdziestych ktoś powiedział "tubylcowi" że kiedyś popularne będą winyle długogrające z muzyką popularną szytą pod określoną koncepcję/ideę nie mógłby tego nawet zrozumieć. Dzisiaj mamy coś podobnego tyle że szybciej i inaczej. Już Norwid gdzieś tam naskrobał że przyszłość to dziś tylko cokolwiek dalej. Można by to rozciągnąć i w przeszłość. Może za jakiś czas kiedy technologia kontroli własności intelektualnej posunie się tak daleko że znowu dostęp do muzyki będzie koncesjonowany i bez zapłaty słuchanie czegokolwiek poza reklamami w ogóle nie będzie możliwe? Polecam Stanisława Lema i jego pomysły dotyczące zbystrowanej przestrzeni. Spodnie-sabotażyści, podsłuchujące koszulki ale nie będzie tak źle. Zawsze jest nie tak a cytując pana Lema wiersz na temat Ziemian:

 

Wiedząc gdzie mają ideały

I ujść nie mogą z tej zasadzki

Litością zdjęty Kosmos cały

Ze zgrozy załamuje macki.

 

...

To może również dotyczyć przemysłu muzycznego... :D

Piotr, 15 Maj 2009, 23:57

 

>Nagranie dla gro słuchaczy nie posiada wartości jednostkowej, dla słuchaczy wychowanych w świecie >internetu zanika znaczenie albumu którego historia też nie jest przecież tak długa, przed erą >concept-albumów królowały single a LP był składanką i niczym więcej. Dzisiaj ściąga/kupuje się >utwory które pasują i rzadko kto słucha całych albumów, kupuje/ściąga z 1/4 w porywach 1/2 i tyle.

 

Wiesz, majac w domu ALBUM (I tu sie przezegnalem) z kawalkami, ktore nam nie pasuja, korzystamy zazwyczaj z funkcji ‘skip’, wiec na jedno wychodzi, bo na cholere sluchac za kazdym razem wszystkich kawalkow, skoro czesc z nich jest zwyczajnie do dupy, naturalnie, aby sie o tym przekonac trzeba wpierw przesluchac je wszystkie, czasem I kilkukrotnie. Jak pojdziesz do restauracji I Ci nawala kartofli do niemozliwosci, to zjesz powiedzmy surowke, kotleta tez zapewne, ale nie bedziesz sie zapychal ziemniorami do ich wyczerpania aby skonsumowac ow kulinarny album. Wymagajacy sluchacz wybiera z danej oferty to, co lubi, a nie tylko biernie slucha, jak drobny rzezimieszek posterunkowego.

 

 

>Zanika więc w kulturze popularnej zjawisko PŁYTY-ALBUMU. Zastępują je pojedyncze kawałki >traktowane jako element stylu życia. Muzyki w szerszy sposób słucha się w niszach bo stopniowo >zanika także szeroki rynek "dla mas" rozpadając się na różne podgrupy. I rzeczywiście przy >traktowaniu kawałków/utworów w sposób powyższy rola muzyki granej na żywo zaczyna rosnąć.

 

Ja zawsze slucham w niszy, znaczy sie w swojej domowej :”)) Jesli juz cokolwiek zanika, to raczej pomysly na 100% znakomite albumy-plyty, chociaz i tu sie zawsze znajda perelki. Nie znaczy to wcale, ze trza sluchac tylko samych hiciorow, ja mowie jedynie, ze nie ma tu jakiegos obowiazku sluchania od deski do deski w przypadku kazdej z posiadanych/nabywanych plyt, chyba ze mamy takowy nastroj, a ja taki czesto miewam ;D

 

>Nie wiem czy kogoś nie przyprawię o zawał ale odtwarzacz cd służący do grania audiocd jest coraz >częściej postrzegany jak ufo. Wystarczy spojrzeć jak wygląda dynamika sprzedaży różnych docking->station do playerków i sama sprzedaż plików w korelacji z płytami.

 

 

Ja tu mowie o czyms takim, co tez pewnie dla wielu fanow cd jest jak UFO/inny swiat:

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

 

I nawet plyte mozna tam upchnac na upartego. :”))

 

 

Ciesze sie, ze moj post mogl posluzyc za preteskt do napisania Twojego :"))

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

aTom

 

Zgadzam sie co do 'politycznych' aspektow ktore wymieniles, takie p2p jest dla mnie nie do przyjecia, ja musze miec dany plik/ALBUM muzyczny fizycznie u siebie :”)) Mysle tez, ze to nie przejdzie predko (a jesli juz to bardziej w obrebie juz istniejacych koncernow, posiadajacych spore zbiory), chyba, ze beda sie mogli ludzie laczyc z baza danych rowniez ze swoich przenosnych urzadzen. Mnie odpowiada samo udogodnienie zwiazane z nabywaniem i magazynowaniem. Mozna tu tez uniknac i takich sytuacji, ze placimy za album kilkaset zlotych bo sie naklad wyczerpal i ceny sa chore, albo jeszcze lepiej, plyta jest nieosiagalna...

 

Pozdrawiam

Wracając do początkowego tematu, bardzo pieknie dziekuję za zainteresowanie i zaufanie!

Nakłady czterech tytułów już zostały wyczerpane (pozostawiłem po 4 w żelaznej rezerwie na tak zwany pakiet pełny), a więc ograniczenie katalogu już powoli staje faktem.

Ja tylko króciótko.

Odsłuchałem dziś "Bad" Jacksona i aż mnie zatkało.

Kilka ostatnich lat to był jazz i poważka, starego popu nie dotykawszy. I dziś chciałem sobie coś przypomnieć...i mnie zatkało.

Czegoś Takiego już się dziś faktycznie nie robi.

  • 2 tygodnie później...

Płytki dotarły, dziękuję :)

 

Co do sposobu dystrybucji - rzeczywiście świat nieuchronnie zmierza w stronę plikową. Osobiście też z tego korzystam - właśnie rozpakowałem "SIN" Grzecha Piotrowskiego, zrzuciłem EAC-em do FLAC na mój serwer muzyczny i słucham tej pięknej muzyki oglądając krążek i okładkę.

 

Wiele wydawnictw odnajduje się w tej nowej rzeczywistości, sprzedając muzykę przez sieć. Przy tym nie zakładają że każdy nabywca to pirat i nie zabezpieczają tych plików - bo i po co? Jeśli ktoś zechce skopiować, metoda i tak się znajdzie.

 

A jeśli ktoś docenia pracę artysty i wydawcy, z chęcią zapłaci o ile cena nie jest wygórowana.

Before you criticize someone, you should walk a mile in their shoes. That way, when you criticize them, you're a mile way and you have their shoes

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.