Skocz do zawartości

Roger Waters The Wall Live In Berlin (DVD)



Wytwórnia: Universal Music

Wykonawca: Roger Waters

Tytuł: The Wall Live In Berlin (DVD)

Ocena ogólna:

(4/5 na podstawie 1 opinii)

sprzet

pmwas

Data dodania: 22 sierpień 2007

pmwas

Data dodania: 22 sierpień 2007

Muzyka
Dźwięk
Muzyka
Dźwięk
O muzyce:
Pod koniec lat '80 w głowie Rogera watersa zrodził się pomysł wystawienia The Wall. Koncert musiał być duży i robić wrażenie - do miejsc branych pod uwagę należały Wielki Kanion oraz... Sahara. Jednakże w związku z przemianami politycznymi zachodzącymi w Europie, w tym z rozspoczynającym się powoli zjednoczeniem Niemiec nadarzyła się okazja zrobienia Mega-Wall w miejscu, gdzie taki show miałby dodatkowe, symboliczne znaczenie. Wybrano Podsdamer Platz - pas ziemi n iczyjej w czasach Berlińskiego Muru. Zaproszono wielu artystów, wśród których znaleźli się m.in. Van Morrison, Bryan Adams, grupa Scorpions, Sinead O'Connor Joni Mitchell i Paul Carrack. Do tego doszli aktorzy - Albert finney, Tim Curry, Marianne Faithful, Thomas Dolby - oraz Rundfunk Orchestra i orkiestra armii radzieckiej (!). Oprócz tego oczywiście grał "standardowy zespół Watersa znany z jego innych koncertów (kilku z tych muzyków widzimy później na In The Flesh). Od poczatku jednak organizacji koncertu napotykano poważne problemy, z których chyba największym było wycofanie się z przedsiewzięcia Erica Claptona. W trakcie przedstawienia też nie było "różowo", zwłaszcza z powodu dwukrotnego odłączenia prądu... . Nie da się natomiast ukryć, że koncert był duży. Wręcz ogromny. Szacuje się, że prtzybyło nań 360-500 tysięcy ludzi, a była jeszcze przecież transmisja telewizyjna do kilkudziesieciu krajów swiata. A jak wyszło?Tak sobie i to po zastąpieniu zepsutych przez awarie zasilania fragmentów poprzez fragmenty nagrane ponownie dzień później lub fragmentem nagranym dzień wcześniej na próbie (obrazona na watersa O'Connor, której wykonanie "Mother" przerwała pierwsza awaria nie zgodziła się na ponowne nagranie). Dlaczego wyszło słabo? To proste - artyści biorący udział w koncercie z reguły nie dawali sobie rady. I nie chodzi tu tylko o to, że gitarzyści nie byli w stanie dorównać Gilmourowi (co jest oczywiste - w końcu Clapton się nie zjawił), ale o to, że większosć z nich nie do końca radziła sobie z tak w sumie trudnym materiałem lub po prostu pajacowali. I tak np wokal w Another Brick... p2 jest momentami nieznośny, a najśmieszniejszym momentem jest gdy Bryan Adams, udający, że gra na gitarze, nagle ją puszcza i jakby nigdy nic przysuwa sobie mikrofon. Potem z powrotem chwyta gitarę i udaje dalej. PO CO TO?!!!! Wymieniłem najwieksze niedociagnięcia, a mniejszych było co nie miara. Ale oczywiście były też plusy - dyrygowana przez Kamena orkiestra grała fajnie, podobnie jak "klawiszowcy" czy perkusista Graham Broad (choć tez raz się porządnie pomylił). No i Thomas Dolby w roli nauczyciela - to było coś :) . Krótko mówiac koncert taki sobie. Czy warto obejrzeć? ja nie żałuję.

O dźwięku:
Jak wszystkie płyty Watersa - bez większych zastrzeżeń.



  • Najnowsze wszędzie

    faq


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.