Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Zbig, 17 Maj 2007, 01:02

 

 

>To Ty nam wytłumacz jak na słuch zamierzasz odróżnić sinusoidę 20kHz od przebiegu prostokątnego

>20kHz?

 

Zbig, a gdzie ja napisałem, że zamierzam? Nawiązywałem do wcześniejszych wypowiedzi, że odtwarzacz CD nieprawidłowo odtwarza sinusoidę 20 kHz.

Rafaell, 17 Maj 2007, 16:10

>Cierpliwość się wyczerpuje testu Piotra Ryki dalej nie ma !

 

 

Od 11-18 jestem w salonie,mogę przekazać dyskietkę zainteresowanym i mogą ją wkleić.

graaf, 17 Maj 2007, 11:36

SONY MDR-7509

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Grado GS-1000 Statement Series - czyli magia swobody

 

 

 

Inwokacja

 

Ich sławny poprzednik, RS-1, pojawił się w 1998 roku i należało oczekiwać, że kolejny najwyższy model czcigodnej nowojorskiej firmy przybędzie niebawem, niemniej nie było żadnych tego oznak. Kiedy jednak zarówno Sony jak i AKG wystąpiły z nową ofertą najwyższych modeli, nowojorczycy postanowili kontratakować i na zeszłorocznym słuchawkowym zlocie amerykanów, ku osłupieniu wszystkich, właściciel firmy, John Grado, wyciągnął asa z rękawa w postaci tychże słuchawek. As był nader okazałych rozmiarów, a słuchający go szczęśliwcy wpadli natychmiast w zachwyt. Także oficjalni recenzenci nie szczędzili pochwał, zwracając szczególnie uwagę na wyeliminowanie w nowym flagowcu wszystkich mankamentów poprzednika, czyli miernej wygody, niewielkiej sceny i dającego się momentami odczuć braku neutralności.

Ponieważ recenzje te są powszechnie znane, nie ma powodu ich szerzej omawiać. Wystarczy powiedzieć, że zdaniem „6moons” i „HI-FI Choice” Grado GS-1000 to najlepsze słuchawki w bieżącej produkcji, a może nawet najlepsze w ogóle.

 

 

Oczekiwanie

 

Jako zdeklarowany wielbiciel RS-1 zameldowałem się natychmiast w gronie wyglądających z wielką niecierpliwością możności posłuchania nowego arcydzieła słuchawkowej sztuki autorstwa Grado. Próba ta okazała się nader ciężka i długotrwała, jako że nie nadążający z realizacją zamówień producent najwyraźniej potraktował odległą Polskę po macoszemu i pierwszy egzemplarz przysłał dopiero po około roku od premiery. I tego jednak było mało, gdyż te pierwsze GS-1000 znalazły natychmiast nabywcę i nie trafiły w me ręce. Jednocześnie narastała we mnie frustracja również z innego powodu; w miarę przybywania użytkowników jęły się bowiem pojawiać także opinie krytyczne. Zwracający nabytek producentowi (co w USA jest normą i do trzydziestu dni można tam bez żadnego tłumaczenia zażądać zwrotu pieniędzy) wyjaśniali pozostałym, że nie tego oczekiwali i że nie są to już na dobrą sprawę prawdziwe Grado, z ich zniewalającą bezpośredniością, rzucającą słuchacza w sam środek muzycznych wydarzeń. Krótko mówiąc, jakość brzmienia ich nie zadowoliła.

Pojawiła się zdecydowana polaryzacja opinii - obozy przeciwników i zwolenników. Ci pierwsi utrzymywali, iż dawne szczytowe modele RS-1 i PS-1 były lepsze, drudzy, że bynajmniej; równolegle sypały się w prasie i Internecie entuzjastyczne recenzje. Zły byłem jak wszyscy diabli, że sam nie mogę tego informacyjnego chaosu zweryfikować, a całkowicie niemal beztreściowa recenzja w „HI-FI Choice” dobiła mnie zupełnie. W międzyczasie nawinęły się jeszcze Ultrasony Edition9, o których wielu amerykańskich słuchawkowców pisało, że GS-1000 nie mają szans z nimi konkurować, a do tego dołączyły się wieści, iż prawdopodobnie żadnego egzemplarza spośród czterech zmierzających do Polski w kolejnej dostawie też nie posłucham, bo już mają nabywców.

Przemierzając w te i nazad dno studni desperacji pozwoliłem sobie zawyć na naszym Forum z bólu i wtedy to pan dystrybutor zlitowawszy się przysłał jednak do mnie jeden z tych mających już de facto właścicieli egzemplarzy. Cóż za ulga. Jestem dozgonnie wdzięczny.

 

 

Zdobycie

 

Na wieść, że już w Studiu Pro na mnie czekają pognałem jak szalony, miotając po drodze straszliwe obelgi pod adresem gigantycznych krakowskich korków. Po przeszło godzinie zmagań z nimi wreszcie dotarłem, zyskując możność posłuchania jakże długo wyglądanych słuchawek w towarzystwie najniższego modelu CD Audio Aero Capitol (tego za 6 tysięcy) tudzież nowego wzmacniacza Vincenta (tego pionowego); czyli w sumie całkiem przyzwoitego systemu. Na miejscu okazały się też być nowe RS-1 do porównania.

Płyta z tradycyjnym jazzem w wykonaniu GS-1000 wypadła znacznie lepiej od prezentacji zdetronizowanego lidera, co mnie oczywiście bardzo ucieszyło, a sprzedawca – p. Robert – pełen był słów zachwytu dla swego nowego podopiecznego.

Podelektowawszy się ździebko i podpisawszy co trzeba pomknąłem (jeśli można tak nazwać przedzieranie się przez kilometrowe korki) do domu. Czekał tam na GS-1000 najsurowszy sędzia – Ultrasony E9 – których moja recenzja jest już Wam znana i jeśli jej dowierzacie to wiecie, iż są to słuchawki zdolne sponiewierać nawet najgroźniejszych przeciwników.

 

 

Budowa

 

Zwyczajowo najpierw napiszę coś o budowie, wyglądzie i ergonomii nowego króla spod herbu Grado.

Że są to Grado poznać od razu po drewnianych muszlach z otworami charakterystycznymi dla słuchawek otwartych; wszystkie inne drewniane słuchawki poza Orfeuszem mają bowiem budowę zamkniętą. Wyrzeźbione w drewnie napisy rozwiewają wszelkie ewentualne wątpliwości.

Ogromna jest dysproporcja pomiędzy bardzo masywnym wyglądem a rzeczywistą lekkością. Są lekkie jak piórko. Pałąk i sposób mocowania pozostały bez zmiany, co nie jest mankamentem, bo w RS-1 sprawowały się całkiem dobrze. Gorzej było z poduszeczkami, czyli archaiczną konstrukcją nauszną. Niektórzy nie mogli znieść nacisku na małżowiny, a wszystkim pozostałym także trochę dokuczał ten typ rozwiązania. Tu Grado poszło na całość, której efektem jest niemal zupełny brak kontaktu ucha ze słuchawką. Jeżeli dodać do tego wzmiankowaną lekkość, to po krótkiej chwili odnosimy wrażenie, że w ogóle nie ma słuchawek na głowie. W połączeniu z walorami brzmieniowymi, o których powiem za chwilę, powstaje łuda uczestnictwa w prawdziwym koncercie, a nie słuchawkowej sesji. Jest to uczucie fenomenalne i w swoim rodzaju jedyne, jeśli nie liczyć legendarnych AKG K-1000, mieniących się jednak nie słuchawkami ale głośnikami nagłownymi. K-1000 były wszelako mimo to niewygodne, bo podparte głównie na skroniach słuchającego i ciężkie, podczas gdy GS-1000 po założeniu niemalże znikają. Zamysł i realizacja ergonomicznego aspektu udały się zatem nowojorczykom wprost kapitalnie, przydając ich szczytowemu modelowi atutu o naprawdę wielkiej randze.

Wpływ AKG K-1000 jest widoczny nie tylko w braku kontaktu małżowiny usznej z oprawą przetwornika lecz także w oddaleniu tego ostatniego od otworów słuchowych. Jest ono wyjątkowo duże, co przekłada się na wspaniałe wrażenie przestrzenności dźwięku. Tak swobodnie wykreowanej i ogromnej sceny jeszcze na słuchawkach nie spotkałem. Nie ma jednakowoż róży całkiem bez kolców – ceną za to jest duża głośność zewnętrzna, wyraźnie większa niż w RS-1, a także konieczność przesunięcia potencjometru nieco dalej. Zaobserwowałem przy tym rzecz doprawdy zdumiewającą: gdy je dostałem (a miały wtedy już na liczniku podobno około stu godzi), by grać równie głośno co Ultrasony i RS-1 wymagały przesunięcia gałki do przodu o bite trzy godziny, tj. daleko poza 12-tą na Twin-Headzie. Obecnie, po czterech dobach ciągłego dalszego grania, dystans ten zmalał do ledwie niecałej godziny. W ogóle rola wygrzewania jest w przypadku tych słuchawek wręcz nieprawdopodobna, do czego powrócę przy opisie brzmienia.

Te oddalone przetworniki są, jak zapewnia Grado, całkowicie nowej konstrukcji, jednakże wyglądem i rozmiarem się od poprzednich nie różnią, a firma nie chce swoim zwyczajem podać żadnych technicznych szczegółów odnośnie ich budowy. Pozostaje wierzyć na słowo.

Trzeba jeszcze niestety nawiązać także do sprawy mniej radosnej. Otóż kabel został ten sam. Jest wprawdzie grubszy i cięższy od na przykład sennheiserowskiego oraz podobno ze świetnej miedzi, ale tragiczny umieszczony na nim trójnik o źle dobranych skosach oraz fakt, że bywa od nowości pozaginany i przy wejściu do tegoż trójnika spłaszczony, nie jest budujący. Można wprawdzie kupić GS-1000 od razu z lepszym kablem – Moon Audio lub Stefan Audio Art, ale to kosztuje dodatkowe 300 dolarów, a cena nawet ze zwykłym jest i tak trudna do przełknięcia, opiewając w USA na 900 do 1000 dolarów, a w Europie na jeszcze półtora raza więcej. W Polsce wynosi 3450 zł i jest w naszej części świata zdecydowanie najniższa, za co dystrybutorowi należą się gromkie brawa. (Musi wszak odprowadzać VAT, a amerykanie nie.)

Ostatnia rzecz to opakowanie. Zwykłe tekturowe pudełko zawierające jednak kilkumetrową przedłużkę i przejście na mały jack. Tektura nie licuje z ekskluzywnym wyrobem, ale ja ją ochoczo wybaczam. Co komu po kosztownym pudle, a metalowy kuferek jak z Omegi albo E9 musiałby podnieść koszty. To z kolei nieuchronnie zawęziłoby grono nabywców, a Grado i bez tego wydaje się mieć kłopoty finansowe związane z faktem, że jest jak na obecne czasy firmą bardzo małą. To już niech lepiej robią te wspaniałe słuchawki w tekturowych pudełkach niż przereklamowaną lipę w błyszczących, drogich tudzież bezużytecznych opakowaniach, albo słuchawki całkowicie niszowe tylko dla profesjonalistów i bogatych snobów.

 

 

Com usłyszał

 

Jak już mówiłem w Studiu Pro zdawały się grać bardzo ładnie, znacznie lepiej od poprzednika. Ale też był to tylko maleńki dżezik, nie mogący pozostawać wyrocznią. Niemniej rozochocony udanym początkiem dotarłszy do domu i podłączywszy do Twin-Heada oczekiwałem wspaniałych doznań. Usiadłem i w skupieniu słuchałem. Jedna płyta, druga, trzecia, kolejne. Mijają godziny. Na koniec mam dość – to przecież wcale nie jest przyjemne! Dźwięki boleśnie się zlewają, a cały muzyczny obraz jest podbity jakimś dziwnym a nieznośnym basowym albedo o doprawdy wrednej konsystencji. Coś znaczy się w tle buczy i warczy, jakaś ściana obrzydliwego, stłumionego basu, pozbawionego niemalże rozdzielczości. A przecież zapewniono mnie, że grały już około stu godzin! Oj, niedobrze – myślę. Łapię za telefon i dopytuję dystrybutora, czy faktycznie, bo może jednak dostałem omyłkowo całkiem surowy egzemplarz. Ale zapewniają, że nie, że już długo grały ze specjalną płytą Isoteca do wygrzewania. Teraz popadam w przerażenie. Tak źle to jeszcze nawet w przybliżeniu nigdy nie było, a kupiłem w życiu niemało słuchawek. Cała nadzieja w dalszym wygrzewaniu, lecz jak tu się trzymać nadziei, kiedy żona włożywszy je pyta: A co to tak dudni i warczy?

W nocy syn wrócił z koncertu; ja mu nic nie mówię, a słuchawki grzeją się w jego systemie. Staje po chwili w drzwiach i pyta:

- Co to za badziew gra u mnie?

- Słuchałeś? – pytam.

- Słuchałem, kompletna kicha. One są zepsute.

- Nie zepsute – mówię – tylko nie wygrzane.

- E, tam! – powiada – i poszedł.

Następnego ranka jest jednak trochę lepiej, a wieczorem jeszcze lepiej. I tak dzień po dniu basowa kotara stopniowo się rozwiewała, scena nabierała porządku i wyrazu, a dźwięki głębi i charakteru.

Pytam syna na trzeci dzień, czy słyszy o ile lepiej grają. Potwierdza i dziwi się, że do tego stopnia dźwięk może się zmieniać. Także żonie już się teraz podobają.

Kiedy to piszę mają za sobą cztery doby nieustannego grania u mnie i wypada jedynie żałować, że jutro muszę je oddać. Na pewno się jeszcze poprawią, ale ja już tego nie usłyszę. Tak więc recenzja ta odnosi się do GS-1000 mających za sobą około dwieście godzin grania i zapewne 85-90% ujawnionego potencjału.

Zacznę od tego, że są na pewno lepsze od RS-1 i to nawet tych moich, czyli starego typu, który w oczach słuchawkowych ekspertów uchodzi za dostrzegalnie lepszy, o czym miałem okazję przekonać się osobiście zarówno podczas krakowskiego spotkania słuchawkowego jak i obecnie, jako że w domu me RS-1 okazały się zrazu od GS-1000 lepsze w stopniu wręcz nieprzyzwoicie wysokim. Ba, lepsze były nawet HD 650, i to także bardzo wyraźnie. Jedyne co przemawiało na korzyść nowoprzybyłych, to barwa dźwięku – bardzo naturalna i w tej naturalności jednocześnie niezwykle przekonująca i miła. W dużej mierze za ten naturalizm brzmienia odpowiada wielkość komory rezonansowej i swobodny dostęp dźwięku do obszarów zewnętrznych. – Wspaniale płynie i niczym nie skrępowany rozchodzi się na wielkim obszarze. W efekcie zupełnie zanika wrażenie słuchania na słuchawkach. Zostajemy owiani muzyką – piękną, naturalną, swobodną. Tak zabrzmiały jednak dopiero ostatniego dnia, ukazując mym zdumionym uszom miarę swojego talentu. Całkowicie zanikło początkowe wrażenie strasznego scenicznego bałaganu i makabrycznego dudniącego tła. Porządek zapanował wzorowy, a po tle nie pozostał ślad. Prawdę powiedziawszy dałbym głowę, że taka metamorfoza nie jest możliwa. Życie jest jednak dużo ciekawsze od wyobrażeń i bez trudu obala nasze zaściankowe imaginacje.

Jeżeli zatem ktoś oddał je nie poczekawszy cierpliwie na wygrzanie, wyszedł na idiotę. Niemniej efekt wygrzania jest w tym przypadku tak monstrualnie ogromny, że moim zdaniem producent powinien o tym uprzedzać. Milczenie nie jest fair, zwłaszcza że niektórzy o efekcie wygrzania w ogóle nie wiedzą, a nawet ja, stary wyga, wątpiłem w możliwość jego zbawiennego wpływu na aż taką skalę. Ten brak ostrzeżenia jest tym dziwniejszy, że działa przecież na niekorzyść zarówno producenta jak i dystrybutorów. Bardzo to osobliwe, choć przyznać trzeba, że nie ma zwyczaju szerokiego informowania o tym zjawisku. Tak się jakoś utarło, na pewno niesłusznie. Niektórzy wprawdzie coś tam przebąkują, zwłaszcza kablarze, ale to się jeszcze nie stało regułą. Poza tym na pewno uczciwiej by było, gdyby producenci sprzętu audio, zwłaszcza tego ekskluzywnego, sprzedawali wyroby już wygrzane, lub chociaż oferowali odsłuch wygrzanych elementów. Bo jakże inaczej zdobyć wyobrażenie o ich grze, skoro efekt wygrzewania jest aż tak ogromny? W efekcie pozbawieni takiej możliwości kupujemy kota w worku, a na pewno nie o to chodzi, zwłaszcza gdy wyasygnowana kwota jest znaczna i niemożliwa do odzyskania. Same recenzje to przecież za mało, a gdy się jeszcze w dodatku różnią, albo są nieuczciwe, to stajemy w obliczu czystej loterii z bardzo wysoką stawką. Strasznie się można, doprawdy, przejechać i to w obie strony.

Porzucam teraz odwołania do przemian w brzmieniu i całkowicie skupiam się na stanie końcowym.

Obok naturalnej barwy i niespotykanej swobody narzucającą się cechą GS-1000 jest wielka czujność – gotowość do uchwycenia i przeniesienia każdego, nawet najdrobniejszego, muzycznego pulsu i tchnienia. Cały czas się to odczuwa – są czujne niczym wataha głodnych wilków i nic im nie umknie. Zarazem jest też to bardzo przyjemne, dając poczucie pewności, że niczego nie przeoczymy. Ogromne czarne nozdrza GS-1000 wychwycą każdy muzyczny powiew i niuans.

Jednocześnie nie przyjmuję do wiadomości, że nie są to prawdziwe Grado. Dla mnie to bzdura. Sygnatura brzmienia jest trochę jaśniejsza niż w RS-1, ale to na pewno jest ta sama szkoła grania, kreśląca wspaniały realizm, doposażony w przypadku modelu Statement w fenomenalną swobodę przestrzenną. Zupełnie bzdurne są przy tym opinie o jakimś dużym dystansie do wykonawców, jakichś dziesiątych rzędach od sceny itp. Scena jest dużo większa, a wykonawcy odrobinę dalsi, ale na to się w ogóle nie zwraca uwagi, tak jest naturalnie. Nie wiem, może z innymi wzmacniaczami sprawa wygląda inaczej, ale u mnie z GS-1000 zyskuje się wyraźnie lepszy wgląd w prawdę muzyczną niż z RS-1 i podobnego typu obiekcje mam za całkowicie bezzasadne. Ogromną muzyczną wiarygodność nowego flagowca potęguje jeszcze fakt, że nie ma zupełnie tendencji do grania ponad głową. Scena ustawiona jest na jednej wysokości wokół słuchacza, z preferencją do prezentacji przed nim, jak z prawdziwych głośników. To bardzo cenne i niezwykle rzadkie zjawisko. Podobny zamysł usiłują wcielać w życie także E9, ale wychodzi im to odrobinę gorzej.

Gdy już mówimy o wysuwanych pod adresem GS-1000 zarzutach, trzeba również przypomnieć posądzenia o chropowatość brzmienia, zwłaszcza ludzkich głosów. Od siebie mogę jedynie powiedzieć: daj nam Panie Boże wszystkim takie zdrowie, jak zdrowe jest brzmienie tych słuchawek. Bo owszem, mają nutę pikanterii i oddają naturalną chropowatość, ale czyż nie o to właśnie chodzi? Prawda, nie jest to brzmienie syropowate i śliskie, lecz w zamian pyszni się swoją neutralnością i naturalizmem, toteż nie jest bezzasadne według mnie nazwanie ich AKG K-701 z podwójnym, a właściwie to nawet potrójnym turbodoładowaniem. Bas bowiem, którego tamtym brakuje, mają GS-1000 z twardą konsystencją i przestrzennym wymiarem, o należytym ciosie i braku tendencji do pchania się poza własny obszar, a jednocześnie górę, której AKG także nieco nie dostaje, mogą windować dowolnie wysoko, przy czym jej może nie do końca poprawny szlif z pewnością udoskonali się z czasem do perfekcji, o której wzmiankują liczni recenzenci. Średnica wreszcie jest typowa dla szczytów oferty Grado – zachwycająco bogata i ujmująca, a przy tym rozpisana w przypadku GS-1000 na dużo większy obszar, wypadając bezdyskusyjnie ciekawiej i naturalniej niż u AKG. Jest zarazem, przyznać trzeba, od tej sławetnej z RS-1 cokolwiek chłodniejsza, ale mnie to zupełnie nie przeszkadzało; przeciwnie, lekki chłód orzeźwia i przydaje wiarygodności. Zwłaszcza to drugie – nigdy nie słyszałem średnicy bardziej wiarygodnej i naturalnej.

Słuchając GS-1000 nie sposób też nie podziwiać wielowymiarowości dźwięku, jego bajecznie utrafionej barwy i cudownego wyrafinowania, przy czym wszystko to ukazuje się na zjawiskowej scenie. Sycą się tym sposobem nasze najwyuzdańsze muzyczne pragnienia, a sytość owa, w odróżnieniu od gastronomicznej, tą ma zaletę, że rodzi jednocześnie pragnienie dalszej konsumpcji. Pożeramy przeto i zarazem jesteśmy syci, a mimo to ciągle nam mało. Z tego względu obżarstwo muzyczne jest jednym z najlepszych spośród obżarstw i chyba tylko zaspokojony głód wiedzy i miłości potrafią dać większą satysfakcję.

Cóż jeszcze? Szczegółowość, wyrazistość i obrys dźwięku są w najprzedniejszym gatunku, a do takiej czerni tła i ilości powietrza niemal cała konkurencja może sobie jedynie powzdychać.

Wszystko to składa się na spektakl o niezapomnianych walorach emocjonalnych i estetycznych, z akcentami na naturalność brzmienia, uczuciowość i nieskrępowaną przestrzenność. GS-1000 to arcydzieło słuchawkowej sztuki, w dziedzinie oddania przestrzeni przekraczające dotychczasowe granice i wyznaczające nowy punkt odniesienia.

Kocham szkołę brzmieniową Grado i zawsze będę kochał. Wyrafinowany, misterny naturalizm dźwięku, jego przeszywającą nutę i to jak płynie niesiony wiatrem.

 

 

Przejdę teraz do odsłuchu konkretnych płyt

 

Ponieważ jeden z najniecierpliwiej wyglądających recenzji kolegów wspomina, że słucha dużo muzyki poważnej, zwłaszcza w wykonaniu Krystiana Zimermana, pozwolę sobie zacząć od koncertów fortepianowych Fryderyka Chopina w tymże wykonaniu z towarzyszeniem Orkiestry Filharmonicznej Los Angeles pod batutą Carlo Marii Giuliniego.

Nagranie (DG) samo z siebie wydaje się niezłe, a w wykonaniu GS-1000 okazuje się zachwycająco piękne. Faktura fortepianu jest lśniąca, głęboko rzeźbiona, krystalicznie czysta i postawiona we wspaniale wymodelowanej przestrzeni. Brzmienie instrumentów ma wyraźnie odczuwalną głębię i moc. Akcja toczy się z niczym nie krępowaną swobodą, przykuwając uwagę słuchacza nadzwyczajną jakością. Wszystko jest pod kontrolą i bez niedomówień, a czujne nozdrza słuchawek nie zapominają poinformować nas o wszystkim co się dzieje. Brakuje wprawdzie odrobiny ostatecznego wyrafinowania, zwłaszcza masywności, lecz i to zapewne pojawi się w czasach po dwusetnej godzinie grzania.

Nad całością obrazu dominuje walor uczuciowy, jak zawsze u Grado zdolny zachwycać i pszeszywać duszę. Rysunek orkiestry jest wyraźny, choć mógłby być jeszcze lepszy. Daje się zauważyć leciutka tendencja do zlewania niskich i średnich rejestrów. Brakuje też trochę najniższego fundamentu. Niemniej wrażenie uczestnictwa w żywym spektaklu jest niebywale wysokie, a przy tym całkowicie nie przynoszące zmęczenia. Powietrza masa, oddychamy całkowicie swobodnie, zachwycając się jego krystaliczną czystością.

 

Jan Sebastian Bach „The Brandenburg Concertos” Academy of St Martin – Neville Mariner.

Aczkolwiek płyta Zimermana jest jakościowo dobra, to ta (Philipsa) jest lepsza. Bardziej przestrzenna i ze staranniejszym rysunkiem. Przepiękny, cudownie uprzestrzenniony Bach poraża mistrzostwem kompozycji, jej wykonania, nagrania i bajecznego tego wszystkiego oddania przez Grado GS-1000. Być może smyczki mogłyby być jeszcze gładsze, a instrumenty dęte jeszcze głębsze, ale takie uwagi zasługują na ukaranie za pychę, bo brzmi to arcypięknie i trzeba słuchać a nie zawracać głowę rozwydrzonymi ponad wszelką miarę oczekiwaniami.

 

Joaquin Rodrigo „Concierto de Aranjuez” Pepe Romero i Academy of St Martin – Neville Mariner.

Koncert gitarowy o imponujących walorach brzmieniowych w wykonaniu jednego z najlepszych wirtuozów instrumentu. Właściwie wszystko to co w recenzji płyty poprzedniej odnosi się i do tej, a i ta jest Philipsa. Przestrzeń, doskonała faktura; strun gitary można dotknąć, tak są realne. Rysunek orkiestry znów dużo lepszy niż u DG.

 

Modest Musorgski „Pictures at an Exhibition” Fritz Reiner, Chicago Symphony Orchestra.

To jedno z najsławniejszych nagrań w całych dziejach fonografii, zrealizowane przez Deccę jej unikatową metodą Decca Three. Dźwięk w efekcie jest potężniejszy i dużo bardziej realny. Schodzi niżej i wyżej wzlatuje. Orkiestra staje przed oczami jak żywa.

Są moim zdaniem dwa rodzaje tego przeżycia – słabsze, kiedy możemy sobie wykonawcę zmaterializować i silniejsze, kiedy nie możemy tego nie zrobić. Ta płyta w kreacji GS-1000 z T-H jest tego drugiego rodzaju. Jedyna uwaga krytyczna dotyczy może nieco za dużej ostrości górnych rejestrów, zapewne na skutek niedostatecznego jeszcze wygrzania. Dół jest potężny, a średnica wspaniała. Szczegółowość zachwycająca. Głębia dźwięku, przestrzeń, rysunek sceny, powietrze – bez najmniejszych zastrzeżeń.

Ta płyta objawiła prawdziwą moc drzemiącą w GS-1000, moc potężną i dla konkurentów złowrogą.

 

Wolfgang Amadeus Mozart „Die Zauberflote” John Eliot Gardiner (Archiv)

Ta z kolei płyta powiedziała mi o GS-1000 najwięcej dobrego. Względem RS-1 dźwięk jest dużo bardziej naturalny, odmroczony i z niebywałą sceną. Wielowymiarowość planów, lokalizacja wykonawców i ich przemieszczanie się po scenie, wyraźność licznych równoczesnych głosów – to wszystko powołało do życia fantastyczny, niezrównany spektakl. Dla miłośników opery to słuchawki genialne, chyba niezastąpione.

 

Stan Getz „Jazz Jamboree '60”

Pięknie nagrana polska płyta wydana przez Polonię. W wykonaniu GS-1000 brzmi tak magicznie i uwodzicielsko, że aż strach. Ktoś już kiedyś zauważył, że jazz na tych słuchawkach jest wyjątkowym zjawiskiem. I faktycznie, to czysta muzyczna poezja: przestrzenna, nasycona, dogłębna. Nie można się oderwać. Instrumenty perkusyjne są ostrzejsze niż w E9 i nie mają takiej trójwymiarowości i masy, ale też są przepiękne. Odrobinę melancholijny saksofon całkowicie zniewala jakością.

 

Yes „Close to the Edge” (Newly digitalny remastered – Atlantic Records)

Znów można powiedzieć, że poprzedni opis dobrze pasuje i do tej płyty; wystarczy jedynie zamienić saksofon elektronicznymi instrumentami klawiszowymi i gitarami.

Wielka przestrzeń i swoboda. Wokaliza z własnym, charakterystycznym smakiem. Bas słabszy niż u E9, niemniej budzący respekt. Długie wybrzmienia, echa, pogłosy, dal. Wspaniałe wydobycie wszystkiego z tła. Misterium.

 

Guns & Roses „Greatest hits”

Wyrazistość i przestrzenność wyraźnie górują nad masą i mocą. Za to scena najwyższej klasy. Rozpiska planów i lokalizacja wykonawców zachwycające. Power względem E9 skromniejszy, dźwięk bardziej delikatny.

 

 

Podsumowując. Bezdyskusyjna przynależność do najściślejszej elity – ten sam poziom co Stax Omega II i Ultrasone Edition9. Bardzo groźny dynamiczny konkurent szczytowej oferty Staxa; z podobnie genialną, a nawet jeszcze większą wygodą i podobnie fenomenalną, trójwymiarową sceną. Zarazem z dużo bardziej wyeksponowaną szczegółowością, znacznie lepszym basem i znakomicie większą naturalnością barw, całkowicie pozbawionych ocieplenia, a mimo to tak uwodzicielskich i lekkostrawnych, że tylko przyklękać z zachwytu i bić pokłony.

Z kolei względem E9 zupełnie odmienny charakter: mniejsza potęga, dźwięk lżejszy, podany nerwowiej, mniej trójwymiarowy, odświętny i lśniący. Za to ludzkie głosy prawdziwsze. Ogólnie rzecz biorąc E9 i Stax są sobie bliższe, jeśli nie liczyć dolnych rejestrów, gdzie różnica jest między nimi przepastna. Jedne i drugie od GS-1000 są gładsze i cieplejsze. Ich dźwięk jest lekko złocisty, podczas gdy tamtych się srebrzy. (Szczegóły wyłożę w odrębnym tekście.)

Kończąc powiem, iż w moim najgłębszym przekonaniu pomiędzy bardzo głupie i szkodliwe bajki należy włożyć opowieści o gorszości GS-1000 względem RS-1 i chybionej próbie przy ich pomocy poprawy wizerunku firmy. To słuchawki zaiste wspaniałe, pod pewnymi względami nawet niezrównane, lecz wymagające naprawdę dobrego otoczenia, by się móc odpowiednio zaprezentować i niedowiarków o tym przekonać. Wzmacniacz lampowy najwyższej klasy bardzo wskazany, a podobnie odpowiednio dobry CD, w żadnym wypadku nadmiernie jasny i ostry. Niemniej z byle czym też grają niebylejako, a w systemie syna wypadły znakomicie.

I pomyśleć, że gdybym miał je tylko o jeden dzień krócej, napisałbym całkiem co innego.

 

 

Na koniec jeszcze w punktach

 

Zalety:

- Zniewalająca naturalność dźwięku, w tym wyjątkowa maestria oddania ludzkich głosów.

- Fenomenalna, trójwymiarowa scena.

- Czułość na najmniejsze drgnienie muzycznego materiału.

- Przekaz całkowicie pozbawiony nachalności, zupełnie nie męczący.

- Bardzo szerokie spektrum dźwięku, lepsze niż u Omegi.

- Genialne wydobycie z tła.

- Niezrównana swoboda propagacji fal dźwiękowych.

- Jedyne w swoim rodzaju wrażenie słuchania muzyki poprzez słuchawki a jakby bez słuchawek.

- Stojąca za tym perfekcyjna wygoda.

- Piękny wygląd i doskonałe jakościowo (poza tańszym, standardowym kablem) komponenty.

- Ładnie pachną, jak luksusowa limuzyna.

- Renoma marki.

- Kiedyś je sobie na pewno kupię, powiedział Piotr Ryka.

 

Wady:

- Odrobinę za ostra góra po 200 godzinach grania.

- Masa i potęga dźwięku ustępują tej z E9.

- Bas nie schodzi aż do samego dołu.

- Uciążliwe dla otoczenia.

- Po długim słuchaniu uszy jednak trochę się grzeją. Ale kto tego nie ma? Jedynie ci, u których grzeją się od razu.

- Kabel w wersji podstawowej nie odpowiada klasie pozostałych elementów.

- Raczej tylko do wyborowego towarzystwa.

- Podatne na uszkodzenia, zatem trzeba się z nimi obchodzić delikatnie.

- Bardzo drogie, zwłaszcza poza USA.

- Marnie opakowane.

- Mają wielu zdeklarowanych wrogów, co obniża wartość przy odsprzedaży.

Poddaję się dzisiaj ,przeczytałem sam koniec a widzę że trzeba całość. Wytrzymałem parę dni, to wytrzymam jeszcze jeden, może ktoś to litościwie wcześniej streści (taki bryk dla studentów)

Piotra Rykę i pozostałych Forumowiczów oczywiście

Pozdrawiam

miłego weekendu

Rafaell

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Dla Rafaella:

 

Grado GS1000 po 200 godzinach wygrzewania sa lepsze niz RS1 po 2000 godzin, i bardzo blisko owych znakomitych ultrasonow 9, a generalnie to wszystkie sluchawki jakie mamy w domach graja zupelnie inaczej niz te recenzowane bo sa wreszcie nalezycie wygrzane i stad tez nie ma pewnosci czy to co mamy jest rzeczywiscie takie dobre,(ostatnia czesc zdania to juz calkiem moja) bo odrzuconej konkurencji moglo zwyczajnie brakowac nie tyle umiejetnosci co przebiegu odpowiedniego.

 

ps. bo jesli takie GS-1000 (i nie tylko, moje 880 tez) wymagaja przykladowo 300 godzin, to czemuz inne gady nie moglyby potrzebowac 600 ?

Po tej recenzji nie wiedziałem zupełnie czego się spodziewać po GS-1000,bo Piotr był tajemniczy do końca, więc czytałem ją jak emocjonującą powieść :)

Jestem osobiście usatysfakcjonowany bo moja hipoteza co do roli wygrzewania w takiej polaryzacji opinii o nowych Grado okazała się słuszna.

Ciekawe czy najniższy bas po kolejnych godzinach wygrzewania się dociąży? Podejrzewam,że tak.

pastwa, 18 Maj 2007, 20:12

Piękne dzięki to jak rękopis mam przeczytać czy nie ,żartuję jutro poczytam ciężki dzień dziś małem i jutro też charówka ale znajdę czas.Zwróciłem tylko uwagę że najlepiej się wygrzewa u zwoich dzieci, che,che lampki żal, tak to już jest z tym high endem.Dzieciaki trzymajcie sprzęt pod kluczem MP3 playery i inne ustrojstwa w zagrożeniu ! Z tym wygrzewaniem to jednak fakt, tylko jak długo i kiedy zacząć słuchać żeby nie przespać najpiękniejszego grania no bo póżniej to już tylko z górki i dżwięk siada :(

Tak w sumie to teraz testy już zupełnie w łeb biorą chyba że przyjmiemy wzorzec grzania 200 godzin na takim poziomie głośności jak normalnie słuchamy i tego się będziemy trzymali .no ale wtedy nici z słuchania słuchawki do testów nie powinny grać dłużej i bądź tu mądry

Pozdrawiam

Rafaell

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Kapitanie! Załoga statku kosmicznego melduje, że przeszliśmy w nadświetlną! (tzn. tutaj - granicę popiepszenia)

Wiedza i doświadczenie przychodzą z wiekiem, najczęściej z wiekiem trumny.

Trochę sensu poproszę.

Miast obiecywanego przez Disco i innych kolegów testu porównawczego tańszych konstrukcji do słuchawkowej elity cenowej pojawił się pean znanego forumowego fana Grado o kolejnym produkcie jego ukochanego konstruktora.

 

Oczywiście niczego złego w tym nie ma, wszelako brak jednej niemiernie istotnej rzeczy - obiektywizmu. Patetyczny styl wypowiedzi i jej sensowa zawartość bez cienia wątpliwości dają nam do zrozumienia, że autor recenzji z wielką emfazą dzierży na głowie każde dzieło Johna G. i próżno oczekiwać jakiejkolwiek niezależnej opinii, porównania do mniej namaszczonych - jego zdaniem - konstrukcji słuchawkowych, pośledniejszych zdaniem autora marek Jak dla mnie jest to amorficzny szum informacyjny, nie wnoszący niczego nowego do mojej wiedzy słuchawkowej.

 

Oczekiwałem rzetelnego opisu wrażeń odsłuchowych, a to co tu zamieszczono, przypomina jako żywo marketingowy bełkot z folderu reklamowego lub sponsorowany artykuł z kolorowej gazetki branżowej.

 

Mam jednak nadzieję, że ktoś wreszcie zdobędzie się na niezależny opis brzmienia kilku droższych modeli słuchawek w porówananiu do tańszych propozycji japońskiej konkurencji.

Rolandsinger, 19 Maj 2007, 12:07

 

 

>Oczekiwałem rzetelnego opisu wrażeń odsłuchowych, a to co tu zamieszczono, przypomina jako żywo

>marketingowy bełkot z folderu reklamowego lub sponsorowany artykuł z kolorowej gazetki branżowej.

>

>Mam jednak nadzieję, że ktoś wreszcie zdobędzie się na niezależny opis brzmienia kilku droższych

>modeli słuchawek w porówananiu do tańszych propozycji japońskiej konkurencji.

 

Nikt tak jasno jak Ty sam nie widzi ułomności recenzji Piotra. Trudno więc sobie wyobrazić by ktoś inny mógł podjąć się napisania w końcu rzetelnej recenzji. Mnie recenzja Piotra podobała się bardzo więc jeśli stać Cię na więcej to nie każ się prosić tylko zrób to. Myślę, że nie tylko ja będę trzymał za Ciebie kciuki. JUST DO IT!

Rolansinger

 

W odpowiedzi na twą morficzną krytykę mego amorficznego bełkotu, ośmielę się zauważyć, że moimi słuchawkami flagowymi nie są obecnie żadne Grado, tylko Ultrasony Edition9. Nie zmienia to w niczym mego szacunku do Grado i jego wyrobów, które są po prostu znakomite, czego nie zamierzam dla twojej przyjemności ukrywać. Nie zamierzam także niczego do twojej wiedzy wnosić, ani tym bardziej niczego z niej wynosić, ponieważ uważam, że nie ma stamtąd niczego ciekawego do wyniesienia, a wnoszenie i tak się na nic nie przyda. Wypraszam sobie natomiast bezzasadną krytykę, jakobym nigdy nie opisywał słuchawek „mniej namaszczonych”. Są w tym wątku moje recenzje także słuchawek mniej kosztownych i osławionych, wystarczy poszukać. Wypraszam też sobie porównania do artykułów sponsorowanych i marketingowego bełkotu. Za recenzje nie pobieram gratyfikacji, a jak ich styl komuś nie odpowiada, to wolna droga – hajda zakładać własny wątek o słuchawkach i tam brylować treścią, obiektywizmem i wiedzą.

Owszem Piotr ma słabość do Grado i nigdy nie ukrywał z jakich to powodów i cech brzmieniowych, niemniej jednak opisując słuchawki innych marek z wyższej półki w tym watku czy w wątku o wzmacniaczach słuchawkowch osobiście nie dostrzegam, aby je dyskredydował i im dokopywał "bo RS-1 są najlepsze". Najczęściej je chwali, ukazując różnice, cechy oraz niedostatki. A taki duch krytyki jego rezenzji u co niektórych jest widoczny. Czy nikt nie zauważył, że testowane przez niego Ultrasony9 w jego ocenie okazały się lepsze od jego własnych "najlepszych Grado"? Nie rozumiem więc tych zarzutów o nieobiektywizm. Poza tym zanim przetestował Ultrasony9 już wcześniej pisał o ograniczeniach RS-1. O jego rzetelnym podejściu świadczy także końcowy opis zalet i nedostatków słuchawek. Nawet jeśli po kolejnym teście stwierdzi, że jego słuchwaki ocenia wciąż jako najlepsze, to nadal nie ma powodów mu nie wierzyć. Nie pozostaje nic innego jak tylko samemu to sprawdzić.

 

Pozdr.

Rolandsinger, 19 Maj 2007, 12:07

 

"... i próżno oczekiwać jakiejkolwiek niezależnej opinii, porównania do mniej namaszczonych - jego zdaniem -konstrukcji słuchawkowych, pośledniejszych zdaniem autora marek Jak dla mnie jest to amorficzny szum informacyjny, nie wnoszący niczego nowego do mojej wiedzy słuchawkowej."

 

Roland, a powiedz mi, jakie Twoje recenzje tanszych sluchawek odnoszace sie do namaszczonych Twoim zdaniem konstrukcji sluchawkowych, wniosly cos nowego do mojej wiedzy ???

@ Piotr Ryka

 

Nie roszczę żadnych pretensji do zamieszczonej przez Ciebie we własnym wątku recenzji, jednak sądzę, że byłoby o wiele uczciwiej, gdybyś zechciał porówanać umiłowane Grado i Ultrasony i inne hi-endowe wyroby słuchawkowe do mniej szacownej konkurencji. I nawet jeśli taką konfrontację miałaby wieńczyć konkluzja, iż jednak warto zapłacić 3,5 kzł za słuchawki Grado, bo są co najmniej 3,5 raza lepsze od konkurencji za 1 kzł, to jednak takie porównanie miało by jakąś wartość empiryczną w porównaniu do apriorycznego wydawania arbitralnych opinii, że czegoś tańszego od Grado i Ultrasonów nie warto nawet wkładać na głowę.

 

Osobiście też jestem zdania, że warto dopłacić i mieć spokój niż zaoszędzić żyjąc w nienasyceniu. Tylko pytanie, czy ta dopłata aby nie jest za słona w stosunku do możliwości i czy nie jest tak, jak postulują niektórzy, że zdarzają się o wiele tańsze od tego 1 k$ perełki porównywalne sonicznie.

 

Poza tym nie widzę powodu by nie zestawiać Grado z jakimś popularnym modelem słuchawek, tym bardziej, że np. w branży motoryzacyjnej czy komputerowej konfrontacja Mitsubishi Lancer Evo z Porsche 911 albo wielordzeniowego Intela z tańszym AMD nie jest uważana za profanację.

>Rolandsinger

Jeśli chodzi o obiektywizm, to dla przykładu jeśli chodzi o Grado GS-1000 masz znacznie wcześniejszą niż zamieszczona przez Piotra moją recenzję, krótką i zwięzłą, pozbawioną słownego bełkotu. Możesz wybierać, a potem - nie miej złudzeń, musisz sam posłuchać i zadecydować czy Tobie one odpowiadają czy też nie. Jakakolwiek opinia osoby innej poza Tobą wprowadzi Cię po prostu w błąd. Tylko Twoje empiryczne doświadczenie pozwoli sprawdzić ile są one warte dla Ciebie, nie miej złudzeń.

Pozdrawiam!

gagacek

Wiedza i doświadczenie przychodzą z wiekiem, najczęściej z wiekiem trumny.

Trochę sensu poproszę.

O właśnie, zawsze jest jakieś wyjście: Rolad bądzie czytał pozbawione bełkotu recenzje Gagacka, a Gagacek przebata tak cenione przez siebie rzeczy konkretne i doniosłe: na przykład, czy Kossy odlatują na zimę. I obaj będziecie szczęśliwi.

Teraz coś dla miłujących konkrety i wykresy

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

post-8530-100001632 1179582320_thumb.jpg

post-8530-100001633 1179582320_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Podtrzymuję opinię , że to bardzo ciekawy wątek i podziwiam Piotra. Opisać wrażenia odsłuchowe to trudna rzecz. Szkoda ,że coraz częściej zaglądają tutaj ci z wiecznym problemem do świata.

Parę pytań i nie tylko do Piotra Ryki

 

Grado RS1

"dającego się momentami odczuć braku neutralności"

dżwięk jednak nie jest w Grado RS-1 neutralnie podawany? czy jest to wynik niżej opisanego *efektu brzmienia wkładki gramofonowej* czy coś innego ?

 

Grado GS 1000

"Wyrzeźbione w drewnie napisy rozwiewają wszelkie ewentualne wątpliwości"

Piotrze już nikt się nie pitoli w takie zabawy nawet *rzeżbione świątki*są robione na obrabiarkach kopiarkach do drewna (niekoniecznie CNC)

 

"albo słuchawki całkowicie niszowe tylko dla profesjonalistów i bogatych snobów"

mógłbyś Piotrze wymienić 10 takowych słuchawek proszę !

 

"a cały muzyczny obraz jest podbity jakimś dziwnym a nieznośnym basowym albedo"

czy to jest ta górka na basie o której mówiłem opisując wykres charakterystyki GS1000 i mówiac że jest naruszona równowaga tonalna, to samo dotyczy wysokich tonów piszesz "Odrobinę za ostra góra po 200 godzinach grania"Czyli wykresy jednak daja do myślenia jakbyś popatrzył na wykresy oporności to też byś wiedział dla czego Ultrasone grają głośniej po prostu lepiej wysterowują wzmacniacz szczególnie w zakresie niskich tonów

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

i dla tego wydaje mi się że Ultrasone będzie grało lepiej z szerszą paletą wzmacniaczy Grado GS1000 będzie dawać w kość swoją kapryśnością.

 

 

"me RS-1 okazały się zrazu od GS-1000 lepsze w stopniu wręcz nieprzyzwoicie wysokim" póżniej była w ramach wygrzewania poprawa.

Czy nie padł już gdzieś w necie tekst że /słuchawki GS-1000 grają świetnie powyżej 720 godzin/ jeśli tak to podejrzewam że chodzi o to żeby ich nie móc zwrócić po 30 dniach !(i producent tu maczał palce) :D a tak serio to jednak czy sądzisz że jakieś 300 godzin dało by już efekt finalny czy "Odrobinę za ostra góra po 200 godzinach grania" zniknie faktycznie ? W AKG K701 ustąpiło to już po 25-50 godzinach,

piszesz jeszcze

"Brakuje wprawdzie odrobiny ostatecznego wyrafinowania, zwłaszcza masywności lecz i to zapewne pojawi się w czasach po dwusetnej godzinie grzania" , "Bas nie schodzi aż do samego dołu"

Nie bardzo mi się chce wierzyć że bas zacznie schodzić bardzo nisko tak jak w Shuren E500PTH ,chyba dopiero jak będą stare ale to wtedy będzie raczej już wadą.

 

"Zupełnie bzdurne są przy tym opinie o jakimś dużym dystansie do wykonawców, jakichś dziesiątych rzędach od sceny itp.

Czyli GS 1000 dalej mają tą cechę jakbyś siedział w orkiestrze-czego nie mają AKG K701 *słuchawki 10 rzędu*

 

"lecz w zamian pyszni się swoją neutralnością i naturalizmem, toteż nie jest bezzasadne według mnie nazwanie ich AKG K-701 z podwójnym, a właściwie to nawet potrójnym turbodoładowaniem"

Ja bym to nazwał *efektem brzmienia wkładki gramofonowej* co Ty Piotrze na to ? w sumie ta firma jak i Shure siedzi mocno we wkładkach do gramofonów i to określenie jest trafniejsze. Ja to mam w mniejszym stopniu w moich Shure E4c i jest to faktycznie ciekawe i zależnie od intensywności bardziej lub mniej uprzymiejające dżwięk zjawisko elektroakustyczne.

"Sycą się tym sposobem nasze najwyuzdańsze muzyczne pragnienia a do takiej czerni tła i ilości powietrza niemal cała konkurencja może sobie jedynie powzdychać" nie dotyczy w/w Shure chociaż podejrzewam jeszcze parę słuchawek o ten efekt.

 

"Instrumenty perkusyjne są ostrzejsze niż w E9 i nie mają takiej trójwymiarowości i masy"

zobatrz Piotrze na wykres oporność w GS 1000 idzie nieznacznie w górę i jest większa a co za tym idzie gorzej wysterowują w porównaniu do Ultrasone 9 wzmacniacz, jeszcze gorzej jest w AKG K701 dla tego narzekałeś na to że skraje pasma nie są tak głośno podane, tylko trzeba się w je wsłuchiwać, mówiłeś że mulą-fizyka jest okrutna ale sądzę że AKG zrobiło to z premedytacją trzymając się reguły *słuchawek 10 rzędu*

 

"Podatne na uszkodzenia, zatem trzeba się z nimi obchodzić delikatnie"

tutaj chyba przesadziłeś faktycznie tak w GS1000 jest?

 

"Faktura fortepianu jest lśniąca "

"dźwięk jest dużo bardziej naturalny, odmroczony"

Mógłbyś Piotrze do tych dwóch określeń wstawić Twój prywatny słowniczek dla takich tumanów jak ja

 

Podejrzewam że opisywanie dżwięku słowami jest tak trudne jak opisywanie zapachu muzyką ale chyba nie wyszło ogólnie żle ja zrozumiałem.

 

Piotrze czy mógłbyś w związku z tym opisać Ultrasony E9 na podstawie tylko jednej płyty z muzyki do filmu "Pachnidło" (Perfume) ja niestety mam tą płytkę tylko pożyczoną, muszę ją kupić na niej słuchawki pokazują klasę .Miałbyś szansę jako jedyny na tym forum przetłumaczyć Filmowy zapach poprzez muzykę na słowa. Ale masz szansę rzadką jedną na wiele milionów

 

Pozdrawiam

co złego to nie ja

Rafaell

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

1.Dźwięk w RS-1 uchodzi za podbity na średnicy. Może trochę. GS-1000 grają naturalniej głównie dzięki barwie i scenie.

2.Nie masz ciekawszych tematów niż podkreślać, że grawerunek jest maszynowo robiony? Zresztą, pewnie tak, ale dasz głowę?

3.10 słuchawek dla bogatych snobów? Nie ma tylu.

4.Nie wiem, czy to ta górka w basie. Jakie to ma znaczenie, skoro po wygrzaniu zniknęła?

5.Nie mam pojęcia ilu godzin potrzebują GS-1000 do pełnego wygrzania.

6.GS-1000 mają bas lepszy od Shure E500 i to znacznie.

7.Scena w GS-1000 jest jakbyś siedział w pierwszym, może drugim rzędzie.

8.Według mnie tylko Omega i Ultrasony E9 są tej samej klasy co GS-1000 z obecnie produkowanych. Ale mogę się mylić.

9.Duże, wystające drewniane muszle łatwo porysować. Przy upadku mogą pęknąć.

10.Płyty z „Pachnidła” nie mam. Może kupię, ale po co mam jeszcze coś opisywać, skoro to tylko pomnażanie bełkotu, a tego chyba światu nie brakuje.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.