Skocz do zawartości
IGNORED

Zmiana klocka, czyli: Historie audiofili


adse

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiaj w moim systemie pojawił się wzmacniacz Marantz PM-64. Od tej chwili moje wyobrażenie o dobrym budżetowym dźwięku zmieniło sie diametralnie, co mnie mocno zaskoczyło. Chociaż nie jestem bardzo doświadczonym audiofilem, to jednak do młodzików nie należę, i trochę już w życiu słyszałem, szczególnie w moim domowym systemie.

Najpierw, na przełomie lat 70/80, był kaseciak Unitra-Thomson i adapter mono z głośnikiem w pokrywie, na których słuchałem Gombay Dance Band, Second Life i podobnych, a nawet Queen.

Potem radiomagnetofon Kasprzak mono, którego katowałem kasetami z new romantic i polskim pop-rockiem przez kilka lat w połowie lat 80-tych.

Dalej był już pierwszy "system" - składający się z Elizabeth Hi-Fi i kolumienek chyba z kompletu (zadziwiająco dobrze grających jak na produkcję Tonsil'1974). Do Elizabeth podłączałem stereofoniczny radiomagnetofon Kasprzak-Grundig. I tak do poczatku lat 90-tych, kiedy kumple zaczęli kupować współczesne klocki, wieże Diory, albo nawet pojedyncze klocki Technicsów w Pewexie. Najpierw napaliłem się na duże kolumny - jak wiadomo Altus 140 to był szczyt ówczesnych marzeń. Jednak Altus był drogi. A znajomy chciał sprzedać Altony, już nie tak pięknie czarne, tylko z drewnopodobną oleiną i szarozieloną membraną niskotonowca, ale równie wielkie i robiące wrażenie, a przy tym cenowo dostępne. Niestety, Elizabeth nie była w stanie Altonów uciągnać. Niby coś tam grało, ale jakoś cicho, szybko charczało, a i dźwięk - o dziwo - nie chciał dorównać starym miniaturkom. Pierwsze "audiofilskie olśnienie" - malutkie głosniczki mogą grać lepiej niż kopie największych Altusów. Ale przyszła też decyzja - trzeba zmienić wzmacniacz na bardziej współczesny. Trafiła sie okazja: w zamian za Altony - wzmacniacz Diory od wieży midi, tuner do kompletu, i jeszcze głośniczki "3-drożne" - nawet nie oryginalny Tonsil tylko jakaś Eltra czy inna podróba. Ale w sumie za jednym zamachem był "współczesny system", do którego można już było szukac odtwarzacza CD, drogiego wtedy nawet w wykonaniu Foniki. Nowa Fonika kosztowała 1,2 mln starych zł, co stanowiło dwukrotność miesięcznej wypłaty. Technics SL-P 370 w Pewexie 2,690 mln., a Technics SL-PS700 5,5 mln z tańszego importu prywaciarzy.

Zbierałem kasę na odtwarzacz, co zajęło chyba z pół roku, bo w tym czasie zbierałem już płyty. Pierwszy był koncert Depeche Mode 101, na dwóch płytach CD. Potem Pet Shop Boys, i kilka kolejnych płyt, kupowanych w Niemczech z kosza za 4 marki sztuka. Wreszcze trafiłem na używaną Fonikę 003R, nowsza wersja, bo z pilotem. Choć dzisiaj, naście lat później, brzmi to śmiesznie, ale tego dźwięku który w tym momencie miałem - dzisiaj nadal nie osiąga większość popularnych mini-wież za kilkaset złotych.

 

Kilku kolejnych kumpli pokupowało Technicsy, potem zaczęli zmieniać na lepsze. Najpierw łyknąłem CD Technicsa SLP-370, bo był w zasięgu możliwości finansowych, z racji że Fonika w ten sam dzien poszła do nabywcy. Podłączyłem Technicsa, i zacząłem być podejrzliwy co do tego dźwięku. Technics 3 razy droższy od Foniki, a ja nie mogłem tego słuchac, i wmawiałem sobie, że zepsułem sobie słuch i gust polskimi klockami. Jednak nie wytrzymałem, i gdy po kilku miesiącach trafił się chętny - sprzedałem Technicsa. Kilka miesięcy byłem bez CD, szukając ciekawych ofert...i zbierając kasę na dołożenie do lepszego. Bo przecież niemożliwe, zeby wielokrotnie od Foniki droższe odtwarzacze nie grały wyraźnie lepiej. Tamten Technics był po prostu za tani...kupiłem więc w końcu znacznie droższego SL-PS700. To już było to, różnica kilku klas do poprzedniego. Od tej chwili na długie lata przestałem myslec o zmianie odtwarzacza. Wzmacniacz Diory wydawał mi się niezły. Ale ktoś w okolicy miał do sprzedania starego Marantza. Model 1030, "designed in USA", to robiło wrażenie, choć wyglądał staroświecko. Kupiłem. Diorę (z 1990 roku) zjadł na śniadanie, chociaż nie wiedziałem jeszcze wtedy, że Marantz pochodzi z połowy lat 70-tych, ani że ma mniejszą moc niż owa Diora. Marantz zagościł u mnie na ponad 8 lat, i jest nadal, chociaż kilka razy chciałem go zmienić na nowszy i bardziej klasowy wzmacniacz. Najpierw była próba z Technicsem SU-VX500. Moc jakoby 2x55W, Class AA, cena w Niemczech 500 DM, w Polsce 2 razy tyle. Do tego wygląd solidny i nowoczesny. Miałem kasę, cena była okazyjna, kupiłem. Przez 3 miesiące próbowałem się przyzwyczaić. Toż to dość drogi współczesny wzmacniacz, musi być przecież dobry. To ja się przyzwyczaiłem do przebarwionego dźwięku zabytkowego Marantza - myślałem. Jednak Marantz 1030 wrócił na swoje miejsce, a na Technicsa znalazłem kupca. Rok 1997. Jest kasa z Technicsa plus oszczędności z 3 miesięcy meczenia się z nim... Czas kupić wreszcie porządne, audiofilskie kolumny. Ileż można się męczyć na polskich kolumnach i to z raczej niskiej półki? Już wiedziałem, że największe Altusy (jeszcze wtedy dostępne za ok 800 zł nowe) nie dadzą mi tego czego chcę. Od 4 lat już czytywałem "Magazyn hifi", od niedawna było też na rynku "Audio" i "HiFi i Muzyka", był dodatek hifi w "Sat-Audio-Video". Wiedziało się conieco z czasopism. Ale ceny były zabójcze. Miałem tysiąc złotych. Podłogowe duże kolumny mieszczące się w tej cenie to były produkcje Tonsilu albo Diora-Polaris. Wybrałem się do większego miasta z myslą, że posłucham jakichś możliwie solidnych monitorów. Były w tej cenie jakieś Jamo, były plastikowe najtańsze B&W 305, i równie wątpliwej solidności Moudant Shorty. Ale były też pięknie wyglądające i solidnie wykonane Audiowave, 17-tki za 900 zł, 171-ki za 1100. Posłuchałem trochę w sklepie jednych i drugich, specjalnie dla mnie sprzedawca ustawiał je na ladzie (jedyny sklep jako-tako przystosowany do odsłuchu w Gliwicach był u dystrybutora Rotela, ale tam były ceny jak z kosmosu więc omijałem z daleka). Różnica w dźwięku nie wydawała mi się wielka, a że stać mnie było tylko na 17-stki, to kupiłem. To już był niemal hi-end w domu. I wśród kumpli drugie kolumny inne niż polska postkomunistyczna produkcja. Pierwsze były Infinity, ciekawe, ale chyba wymagające co do elektroniki, bo tylko w sklepie zagrały dobrze z drogim Onkyo....a potem wśród kumpli z Technicsami i Denonami nic specjalnego, tylko taki trochę lepszy Tonsil. A moje Audiowave robiły wrażenie. Od razu było słychać ich audiofilskie zapędy, choć na dzisiejsze moje doświadczenie to już nie rewelacja, tym bardziej, że dzisiaj musiałyby kosztować ze 2 razy więcej, w końcu inflacja poszła.

Kolumny pograły jakiś rok. Zrozumiałem, że to dla mnie ciągle za mało. Jest dobra muzyka, ale za mało było "audiofilskiej klasy". Na szczęście kolumny były na tyle udane, a cena sklepowa szybko wzrosła, więc bez wielkiej straty sprzedałem. Kupiłem Monitor Audio 2. Miniaturki. Żeby wreszcie pokosztować audiofilizmu z prawdziwego zdarzenia, chociaż w malutkiej pod względem rozmiaru skali. Monitor Audio mam do dziś, i trudno mi sobie wyobrazić rozstanie z nimi. Ile by trzeba wydać kasy, żeby mieć co najmniej tę samą jakość, a w wyraźnie większym wymiarze? A kasy przez te lata jakoś niewiele przybyło...

W międzyczasie był jeszcze jeden wzmacniacz. Tym razem model współczesny, i dobrze oceniany w czasopismach. Marantz PM-66 SE. Myslałem, że wreszcie dotychczasowy zabytek będzie musiał paść w konfrontacji. W końcu miałem nowy współczesny wzmacniacz, nie dość że za 1500 zł, to jeszcze w wersji typowo audiofilskiej - z zaledwie dwiema dużymi gałkami. Ale nic z tego. Był w systemie prawie rok. Ja byłem przekonany, że po prostu na tym poziomie który już mam - nie są możliwe jakieś wyraźne przeskoki jakościowe. Z nowym wzmacniaczem nie słyszałem nic więcej ze swoich płyt. Owszem, trochę bardziej detaliczny był dźwięk. Szczegółów jakby więcej, ale nie na tyle, żeby było to znaczące. Bas jakby bardziej kontrolowany, ale jakiś szczuplutki, wręcz lichy. Już wolałem "muzykalne mięsko" starego 1030. W końcu zapadła decyzja: PM-66 SE trzeba sprzedać. To nie to czego chcę. Wrócił 1030 po raz kolejny na swoje miejsce, i znowu popłynęła prawdziwa muzyka.....

 

I tak minęły 3 lata...

Podłączyłem stały net.

Trafiłem na forum Lukara. Dowiedziałem się wielu "dziwnych" rzeczy, na przykład o tuningu starych odtwarzaczy. O niedrogich laserach. O niezniszczalnych transportach.

Zauważyłem rynek używanego sprzętu, na którym jak się okazuje to wszystko, co było na początku lat 90-tych absolutnie niedostępne, dzisiaj można kupić za marne kilka stówek. Pojawił się u mnie otwarzacz Sony. Może nic specjalnego, ale w tamtych czasach była to absolutnie niedostępna najwyższa półka. Technics też nie był tani, ale jednak drugi od góry, a nie pierwszy :) CD Sony ma jakieś 15 lat. Okazał się nieco ciekawszy od nieco młodszego Technicsa, choć różnica nie jest powalająca. Oba mają wady i zalety w bezpośrednim porównaniu.

 

Ale na fali zmian przyszła kolejna próba zmiany wzmacniacza. Po raz kolejny wybór padł na Marantza. Wszystko kwestia ceny. Marantz PM-64 na aukcjach konkurował cenowo z niskimi modelami Technicsa, Sony, Pioneera, a także z całą (dla mnie) egzotyką typu Dual czy Sansui. Zaryzykowałem po raz kolejny Marantza.

 

I tym razem już wiem od pierwszych minut po włączeniu, że 1030 nie wróci już na swoje miejsce w systemie... Chyba, że w ramach eksperymentów z zabytkami. Dopiero teraz usłyszałem wyraźną różnicę klas we wzmacniaczach. Dopiero teraz mam wrażenie, że wskoczyłem na kolejny szczebel audiofilizmu. A może nawet przeskoczyłem dwa szczeble. Dźwięk poprawił się tak wyraźnie i jednoznacznie, pod każdym względem, że głuchy by usłyszał różnicę klas.

Nie dał tego średni Technics, ani ponoć dobry-średni współczesny Marantz audiofilski, a dał dopiero bardzo dobry średni Marantz ale..........sprzed dwudziestu lat......

Nie wiem jak Gainclone, w to skłonny jestem wierzyć, w końcu wielu słyszało.

Ale jakoś teraz bledną miłe wrażenia z dawnych odsłuchów budżetowych NAD-ów i Creek'ów...

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/15663-zmiana-klocka-czyli-historie-audiofili/
Udostępnij na innych stronach

Też go widziałem. To nie mój. Jakiś handlarz sprzedaje.

I jeżeli w idealnym stanie, to bardzo ciekawa oferta. Mój ma chyba nieoryginalny przycisk power, amatorsko wymienione gniazda głośnikowe, a do tego śmierdzi fajkami heh...

Muszę przyznać, że Twoja wypowiedź na forum odnośnie przechodzenia na kolejne szczeble audiofilizmu bardzo mi się podoba. Wyobraź sobie, że u mnie w pokoju oprócz zestawu audio (niedawno nabytego) stoi sobie stara Elizabetka hi-fi z oryginalnymi kolumnmi (hihihi) i przyznam, że radyjko fajnie przygrywa, zwłaszcza w nocy. Na razie nie mam jeszcze oddzielnego tunera do mojego zestawu audio, ani nawet CD. Wszystko jest kwestią czasu, ale i tak chyba mnie jakiś bakcyl dopadł, bo szukam brzmienia dla siebie........i wszyscy w domu mają mnie już dość (hihihihi) :-) Napisz jak możesz czy dźwięk tego marantza (Pm 64) jest ciepły i miły dla ucha?????

Ciepły i miły dla ucha na pewno jest 1030 :)

Co do PM-64 to trudno mi powiedzieć... Jest wyraźnie bardziej detaliczny, ma dużo lepszy i kontrolowany bas - i tu może być mniej ciepły. Nie mam dość doświadczenia żeby to oceniać. Np. moim zdaniem moje kolumny są właśnie przyjemne i ciepłe, a tymczasem w czasopismach bywa, że piszą coś innego.

Dla mnie PM-64 jest wystarczająco ciepły, a przy tym tak "klasowo" nie grał żaden z Technicsów, Denonów, Pioneerów ani Sony jakie zdarzyło mi się słyszeć. Fakt, że tylko Technicsy miałem okazję słuchać z najwyższych półek. Słyszałem kiedyś NAD 304, i ten mnie ujął, ale też nie az tak. Jednak jakbym go w domu włączył, to wyobrażam sobie że mogłoby to być na zblizonym poziomie, choć trudno mi powiedzieć jednoznacznie.

Na pewno ten poziom prezentowała Aura VA100, najlepszy wzmacniacz jaki do tej pory słyszałem w domowych warunkach. Zbliżony był Alchemist Kraken, ale to porównamy przy okazji z TDrozem. Moze mi się tylko wydaje i Marantz nie sprosta. Nie wiem. Jestem podejrzliwy, bo tak mało jest dobrych opinii o Marantzach z lat 80-tych. Może ja się nie znam, i zachwycam się czymś normalnym?

  • 7 miesięcy później...

Ha, przypomniało mi się ;)

Niedawno była okazja porównać Marantza PM-64 z Alchemistem Krakenem.

Na moje niewyrobione ucho to jest ta sama klasa, choć samego mnie to zdziwiło.

Biorąc pod uwage, że PM-64 to popularna linia Marantza z lat 80-tych, a Kraken to 10 lat młodszy angielski produkt typowo audiofilski (z ceną w Polsce ponad 3 kzł w 1997 i w swojej cenie oceniany jako niezły, nie odbiegający od konkurencji) - wniosek nasuwa mi się jeden: nie jestem jeszcze na takim etapie, żeby miały dla mnie znaczenie drobne różnice w brzmieniu, których musiałbym się doszukiwać.

Na moje ucho oba te wzmacniacze konkurują ze sobą, żaden nie jest lepszy od drugiego, klasa ta sama, a o lepszości jednego nad drugim decyduje gust.

Dla kogoś bardzo doświadczonego i osłuchanego może być wyraźna różnica, dla mnie nie ma żadnej, bo taka różnica której musze się na siłę doszukiwać nie jest dla mnie istotna.

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
  • Biuletyn

    Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
    Zapisz się
  • KONTO PREMIUM


  • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

    Ostatnio dodane opinie o albumach

  • Najnowsze wpisy na blogu

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.