Skocz do zawartości
IGNORED

AKG K701 - wrażenia; porównanie z HD650


inżynier

Rekomendowane odpowiedzi

Zbig

 

>Sennheiser zamglony?

 

Nic nie poradzę, po przełączeniu z Grado tak to odbieram. Muzyka, która na Grado dociera do mnie całkowicie bezpośrednio z żywiołową energią, wyborną barwą i zabójczą szczegółowością, na Sennheiserach musi się jakby przedrzeć przez jakiś woal. Podniesienie poziomu głośności trochę pomaga, ale nie eliminuje problemu w całości. Inna sprawa, że Wy słuchaliście zdaje się na symetrycznych kablach Stożka, o czym nikt nie napisał, a co wyszło w rozmowie z Inżynierem; wprawdzie poprzez przejściówkę, ale mimo to te kable dużo dają. Jest i inna różnica: Inżynier twierdzi, że Senki grają mu „w głowie”, a u mnie na bardzo takim sobie Vincencie całkiem poza. Jak jest z T-H jeszcze raz muszę sprawdzić z naciskiem na ten aspekt.

Cóż, w piątek jeszcze raz wszystkiego posłucham i wtedy wydam wyrok ostateczny. (Acz, rzecz jasna, całkowicie subiektywny.)

Jest w tym wszystkim jeszcze jeden smaczek. Koledzy słuchali Twin-Head z Auricapami i diametralnie zmienioną impedancją lamp 2A3, realizowaną, mówiąc nawiasem, przez lepsze, wybitnie audiofilskie rezystory. Ja go takim jeszcze nie słyszałem.

 

A co z Ragtime? Inżynier obiecywał go dopaść, podobno macie dojścia.

-> Piotr Ryka

 

Sluchal, dlugo i intensywnie. Napisalem recenzje Grahama i jako konkluzje zaznaczylem, ze jedynie Twin Head zasluguje u mnie na 5 gwiazdek wsrod headphone amps.

qb_1

 

Faktycznie, napisałeś. Szkoda, że nie w moim wątku o wzmacniaczach. A masz możność skoczyć posłuchać mojego, bo tam chłopaki po włożeniu lamp Full Music dostali... no, czegoś tam dostali i w coś im się tam porobiło. I jeszcze zapytam o porównanie G8 z Opusem - jak to wypadło?

->

Piotr Ryka

 

Opus 21 jest IMO lepszy w kategorii "wyczynowiec". Chyba dynamiczniejszy, ma potezniejszy bas i gra troche nizej niz G8. Sprawia tez wrazenie wiekszej dynamiki.

 

G08 jest spokojniejszy, ogolnie szczuplejszy z wyzej ustawiona rownowaga tonalna. Pieknie wychodza wokale, glownie meskie. Bas troche bardziej konturowy niz Opus21 ale za to zdecydowanie mniej. Fortepian duzo potezniejszy i w lepszych proporcjach na opusie. Kontrabas prawdziwszy na Meridianie. Meridian jest tez ogolnie mniej zadziorny i chyba lagodniejszy.

 

W kategorii muzykalnosc - remis. Na korzysc Resolution przemawia regulowane wyjscie.

 

Gdybym mial wybierac to wybieram Capitole'a lub Burka 001.

 

Co do odsluchu Twin Head'a to rozumiem, ze w Studio Pro? Jakby cos to zawsze z checia porownalbym go z Grahamem, choc sadze, ze roznica w cenie jest mniej wiecej adekwatna do roznicy w dzwieku.

Mój T-H już jutro wyjeżdża. Jak chcesz go usłyszeć, to zadzwoń do Studia Pro, czy jeszcze jutro dasz radę, bo dzisiaj już za późno.

Meridian faktycznie jest bardzo spokojny, a zarazem wielce uwodzicielski. W każdym razie ja go tak odebrałem. A Grham z zasilaczem podobno wyraźnie lepszy, tak czytałem. Audio Aero posłucham w piątek.

-> Piotr Ryka

 

Capitole mk II byl IMO zrodlem absolutnie wybitnym. Burek 001 jest sporo drozszy a nie skopal mu 4 liter. Metronome T2i tez byl w stanie podskoczyc mk II, jednak rowniez kosztuje sporo wiecej.

 

Jesli porownywac Opus'a i G08 to opus jest klimatem blizej Capitole'a w mojej opinii.

 

Twin Head'a chyba serio sobie sprowadze, nie wiem tylko czy za 5-5.5 kzl nowego da sie kupic... jesli nie, to poszukam na wtornym, nie chce eskalowac wydatkow :-)

Jak wiecie dzięki uprzejmości Piotra Ryki miałem okazję posłuchać u siebie różnych słuchawek z jego wzmacniaczem TwinHead. Były to trzy pary goszczące na dłużej (Sennheiser HD650, AKG K701 oraz Grado RS-1) oraz przez chwilę Bayerdynamic DT-880.

Słuchałem także za pośrednictwem moich wzmacniaczy (Paradox SE i Q-Audio), ale choć wzmacniacze ewidentnie się różniły, to porównanie słuchawek wypadało tak samo dla wszystkich, nie będę więc się rozpisywał nad różnicami. Krótkie omówienie wrażeń dotyczące wzmacniaczy znajdziecie w wątku ‘Wzmacniacze słuchawkowe wysokiej klasy’. Tam też parę uwag o sposobie porównywania.

Połowę czasu mniej więcej słuchałem z CD CEC TL51XZ, a drugą z tuningowanego Marantza CD6000OSE (LCAudio). Robiłem notatki, aby niczego nie zapomnieć.

 

A na koniec sporządziłem sobie – UWAGA! – tabelkę z punktacją :)) A to w celu syntetycznej oceny słuchawek. Sporządzałem ją w ten sposób, że szeregowałem słuchawki wg jakiejś cechy od najlepszych do najsłabszych, skrajnym przyznawałem odpowiednio 10 punktów i 1 punkt, a te pomiędzy umieszczałem proporcjonalnie pomiędzy, w skali, jak łatwo wywnioskować, również od 1 do 10.

 

Pierwsza uwaga jaka mi się nasunęła po piątkowym wieczorze była taka, że to wszystko są świetne słuchawki. Różnice między nimi są zaskakująco duże, ale to są różne sposoby prezentacji, a nie ewidentne, dyskwalifikujące wady. Już po paru chwilach słuchania przestawiałem się i przyzwyczajałem na tyle, ze przestawałem zauważać niedociągnięcia.

 

Teraz o poszczególnych cechach.

 

Przestrzeń i szczegółowość:

AKG grają największą przestrzenią. Zarówno jeśli chodzi o subiektywnie odczuwaną odległość źródeł od głowy, jak i otoczenie dźwiękami ze wszystkich stron, także z tyłu, za uszami, nad głową itp. Mnie się taki sposób prezentacji podoba najbardziej. Zaraz za AKG uszeregowałem Grado. Przestrzeń nie jest już tak duża, a i za głową mniej się dzieje. Za to dzięki większej szczegółowości tych słuchawek nie ma problemu zlewania się czy zachodzenia na siebie źródeł. Trochę gorzej jest, gdy słucha się symfoniki. Przestrzeń w zasadzie jest nadal, ale trudno śledzić grę poszczególnych instrumentów, zaczyna się zlewanie i ostrość, szczególnie przy głośniejszym słuchaniu (czego w zasadzie nie robię). Tu najlepiej sprawiły się Sennheisery. Kreowana przez nie przestrzeń jest najmniejsza, ledwo wychodzi poza głowę, ale pozwalają się one wsłuchać w poszczególne partie, wejścia, pasaże, instrumenty itp. Co ciekawe przestrzeń HD650 często budowana jest nie przed słuchaczem, a trochę do góry. Ten efekt nie na każdej płycie występuje, ale kilka osób wyraziło taką opinię. Szczegółowość Sennheiserów jest dla mnie wzorowa: wszystkie detale, bez kaleczenia słuchu. Grado podobnie szczegółowe, choć bardzo bezpośrednie, to znaczy miałem odczucie - przy głośniejszym słuchaniu - nazbyt (!) intensywnego atakowania szczegółami. Przy niższych poziomach nie było tego wrażenia.

 

Dynamika:

Grado wydały mi się najbardziej dynamiczne, z Sennheiserami tuż za nimi, AKG na końcu stawki. Tyle, że dynamika Grado wydała mi się przesadna: one wybuchały dźwiękiem aplikowanym wprost do kanału słuchowego, powodując czasami bolesne grymasy na mojej twarzy. HD650 grają równie dynamicznie, ale jakby równiej i bez przesady. Nie bardzo wiem, jak to opisać... Może fakt, że przetworniki są trochę bardziej odsunięte od małżowiny i w muszli jest więcej powietrza powoduje, że brzmią dynamicznie ale nie tak nachalnie? Nie wiem, ale zdecydowanie wolę taki sposób prezentacji. HD650 mają największą skuteczność, więc i o dynamikę nietrudno. Grado są nieco tylko mniej skuteczne, a AKG dużo mniej od obu poprzednich.

 

Bas:

Najwyżej stawiam Sennheisery: za szybki, kontrolowany, różnobarwny, głęboki bas i potęgę dźwięku, szczególnie sprawdzającą się przy muzyce symfonicznej. Grado tuż za. Bas niski, czasem może nawet niższy, choć nie tak dobrze kontrolowany. AKG mają bas ciut słabszy (choć odsłuch próbek z płyty testowej nie wykazał braków), ale miękki. Kontrabas brzmi nieźle, ale bębny już nie są tak szybkie, jak być powinny.

 

Wysokie tony:

te wiążą się nierozłącznie ze szczegółowością. Gdyby jednak chcieć je jakoś uszeregować, to Grado i Sennheisery ustawił bym na tym samym poziomie, a AKG dużo, dużo niżej. Bezpośrednie porównanie pokazuje, że brakuje im blasku i dźwięczności, nieodzownych wręcz przy odtwarzaniu takich instrumentów jak trąbka, blachy perkusji, gitara itp. Charakterystyka K701 jest ewidentnie przesunięta w stronę niskich tonów, najwłaściwsze chyba będzie stwierdzenie, że grają one głównie średnicą, uzupełnioną zupełnie dobrymi niskimi tonami oraz niewielką dawką tonów wysokich.

 

To doprowadza nas do ostatniej kategorii - barwa (czyli de facto tony średnie):

Na wyróżnienie zasługują AKG. Rzeczywiście ten zakres jest w nich wyeksponowany, ale za to bogaty w niuanse i detale, kolorowy. Pięknie brzmią altówki, wiolonczele, głosy ludzkie, drewniane instrumenty dęte. Grado są za AKG, grając bezpośrednio i odrobinę może upiększając, a Sennheisery na końcu, jako najbardziej beznamiętne i precyzyjne, chłodne.

 

 

Teraz obiecana tabelka ;))) (opis był wcześniej)

 

Przestrzeń: AKG, Gr, Sh 10, 7, 1

Dynamika: Gr, Sh, AKG 10, 9, 1

Bas: Sh, Gr, AKG 10, 9, 1

Wysokie: Sh, Gr, AKG 10, 10, 1

Barwa: AKG, Gr, Sh 10, 7, 1

 

 

Gdyby dokonać syntezy powyższych spostrzeżeń, np. sumując punkty, to otrzymamy:

AKG: 23

Grado: 37

Sennheiser: 31

Odpowiada to mniej więcej moim odczuciom. Grado są najrówniejsze w powyższych kategoriach i wypadają wszędzie wysoko, więc ich sumarycznie pierwsza pozycja nie dziwi. Sennheisery ustępują pozostałym przestrzenią i to je spycha na drugą pozycję. AKG za sprawą wycofanych wysokich, miękkiego basu i mało spektakularnej dynamiki zamykają stawkę.

 

Gdybym miał dobierać słuchawki do różnych rodzajów słuchanej muzyki, to do wokali i jazzu wybrał bym AKG, do symfoniki Sennheisery. Jeśli tylko jedne słuchawki do wszystkiego, to Grado wydają się dobrym typem, ale ja ich sobie nie kupię z powodów, o których dalej.

Teraz inne kategorie, nie związane z dźwiękiem.

 

Wygoda: najwygodniejsze są AKG. Delikatnie opierają się wokół ucha. Nacisk rozkłada się na dużą powierzchnię i właściwie się go nie czuje. Miękka, welurowa poduszka ma nietypowy kształt: jest to co prawda pierścień, ale o niejednakowej wysokości. Od przodu głowy jest niższy, a z tyłu istotnie wyższy. Powoduje to, że powierzchnia wewnętrznej siatki muszli jest mniej więcej równo oddalona od małżowiny usznej. Pasek opierający się na głowie nie jest taki znowu sztywny, jak pisano na forach. Dopasowuje się łatwo do głowy, od spodu ma miękkie, plastikowe poduszeczki łatwe do wyczyszczenia. Mimo małego nacisku słuchawki pewnie trzymają się głowy, co wynika z dużej powierzchni na której przylegają do ciała. Na drugim miejscu stawiam Sennheisery. Tu nacisk jest większy niż w AKG, ale także nie męczący. Te słuchawki mocniej siedzą na głowie, więc w ogóle nie ma problemu ich spadania przy gwałtownych ruchach głowy czy schylaniu się. Wielogodzinne słuchanie nie powoduje u mnie żadnych nieprzyjemnych objawów, nawet w upały. Jednak miejsca na uszy jest w muszlach dość mało, więc osobnicy o ponadprzeciętnych słuchach mogą czuć dyskomfort. Grado to model nauszny. Nacisk nie jest zbyt wielki, ale małżowiny są dociśnięte do głowy. Nie jest to strasznie męczące, mnie jednak niezbyt odpowiada. Nakładki na puszki z przetwornikami zrobione są z dość sztywnej i szorstkiej gąbki. Pałąk praktycznie nie ma wyściółki, jest po prostu obszyty miękką skórką. Ponieważ słuchawki są lekkie, to nie uciskają głowy.

 

Uszeregowanie słuchawek wg wygody (i moich upodobań):

AKG, Sh, Gr 10, 9, 1

 

Wykonanie: AKG i Sennheisery to jest ta sama klasa wykonania, choć zasadniczo odmienna filozofia. HD650 (zresztą tak jak i HD600) są stonowane, nobliwe. Świetne materiały, wykończenie, pudełko z gąbkowym gniazdem do przechowywania. Kabel z częściowo teflonową osłoną nie przenoszącą dźwięków do uszu. Klasa.

AKG są spektakularne: biały kolor, wielkie muszle, trochę chromu, pałąk odstający od głowy; ale i tu wykonanie perfekcyjne, jak przystało na produkt z samej góry listy. Można też uznać, że nie tyle spektakularne, co trochę odpustowe :) Kwestia gustu. Ale nawet bliskie oględziny nie wykazały żadnej skazy ani niedoróbki, nie mówiąc już o jakich oszczędnościach. Miękki kabel, także nie szeleszczący. Bardzo praktyczna podstawka z logo firmy służąca do odstawiania słuchawek. Piękne, choć tekturowe, pudełko zapinane na rzep.

Grado to produkt dla bezkompromisowego amatora. Nie mówię tu o dizajnie, a o wykonaniu i wykończeniu. Pałąk z metalowego paska obszytego (fakt, porządnie) skórką. Do tego umocowane dwa klocuszki z czarnego plastiku, z otworami na wylot, w których przesuwają się stalowe pręty. Otwór w jednym klocku trochę niesymetrycznie umieszczony. Pręt cięty z metra, nie polerowany, końce zalane czarnym plastikiem (aby nie kaleczyły palców). Do tych prętów umocowany pierścień do którego kardanowo umocowano wytoczona z mahoniu puszeczkę na przetwornik. Kardan z wykończonego na czarno metalu. Nakładki gąbkowe dość sztywne i szorstkie, lewa różniąca się od prawej. Kabel rozgałęzia się na dwa cieńsze. Są to plastikowe rurki, z jednej strony zatopione w plastikowym trójniku, a z drugiej wchodzące do drewnianych puszek. Od wewnątrz puszek widoczny purchel kleju na gorąco mocujący rurkę od wewnątrz. Rurki z cienkimi kabelkami mają tendencję do załamywania się i skręcania. Egzemplarz który miałem miał już załamania przy trójniku, a kilkuletni egzemplarz Zbiga miał je całe poskręcanie i wymięte. Pudełko, w którym słuchawki są sprzedawane to zwykła, zgrzebna biała tektura falista z naklejona kartką z napisem RS-1 cośtam. W środku gąbkowe gniazdo. Reasumując: one grają dobrze. Ale wyglądają siermiężnie, i jest to kurtuazyjne, łagodne określenie. W porównaniu z konkurencją (AKG, Sennheisery, Bayerdynamic 880, Sony , Audiotechnika,...) są żałosne. Ale za to kosztują dużo więcej od większości z nich. Był u mnie sąsiad posłuchać. Nie znał cen, wiedział tylko, że drogie słuchawki. Posłuchał wszystkich, pooglądał i pyta: "Te (tu pokazał RS-1) to zupełna trzoda! Ile one kosztują?” Spodziewał się, że są istotnie tańsze od pozostałych. Zaśmiał się tylko grubym głosem, gdy się dowiedział, że kosztują 3kzł.

Dlaczego się tak o tym rozpisuję? Gdyż nie lubię, jak się mnie nabija w butelkę lub robi w konia. Produkt top-of-the-line, za duże pieniądze, sprzedawany w niewielkiej liczbie egzemplarzy, powinien cieszyć także oko, dotyk itp. Dbałość o szczegóły oznacza także szacunek dla klienta. Oraz jego dopieszczenie. Każdy z nas lubi się czuć dopieszczony, prawda? Firma Grado natomiast olewa mnie. Oszczędza grosze (peanuts!) na elementach, które – to prawda – nie przekładają się na jakość dźwięku, ale kształtują obraz produktu, producenta, a na końcu także nabywcy-właściciela. Za 1% narzutu, który bierze, mogłaby zrobić wodotryski. Uważam, że nie wystaczy, aby słuchawki za 1000 dolarów nie spadły z głowy, dawały się podłączyć i nie kaleczyły palców. One powinny także (!) wyglądać tak, aby się chciało chłonąć je wszystkimi zmysłami. Grado RS-1 absolutnie nie spełniaja tego warnku. Dyby, grając tak, jak grają, kosztowały tyle, co inne ze stawki, to mógłbym rozważać kupno (i zamykanie oczu podczas zakładania). Gdyby kosztowały 20% mniej niż HD650, wziął bym je na 100%. Za 3 kzł: sorry Winetou!

W kwestii wyglądu i funkcjonalności Grado. Rzeczywiście wygląd to mają dość niepozorny, ale to się zdarza wielu innym kultowym urządzeniom. Najnowszy model 325i jest zdaje się trochę bardziej dopieszczony. Co do funkcjonalności i wygody regulacji pałąka i muszli, to uważam je za znakomite. Faktycznie słabym punktem jest skręcający się kabel - w moich SR-60 kupionych w 1997 musiałem go 3 lata temu wymienić (100 zł). Niemniej zgadzam się z inżynierem, że cena jest zbyt wysoka.

Dzisiaj słuchałem w Studio Pro RS-1 z Capitole i Twin Headem (ale nie Piotra Ryki tylko ich sklepowym). Obsługa całkiem przyjazna aczkolwiek nie pozbawiona elementu asertywności ;-) -gdy nieco prowokacyjnie stwierdziłem, że nie słyszę sieciówek, to pan powiedział, że jak ktoś nie słyszy to jest chyba głuchy (w tym momencie powinieniem zapytać: Przepraszam, że co? :-)))

 

Było lepiej niż z CECem Inżyniera, zwłaszcza pod względem sceny i separacji instrumentów, ale wciąż mam zastrzeżenia co do neutralności, zwłaszcza w przypadku instrumentów smyczkowych. Poza tym generalnie nie odpowiada mi ta słuchawkowa stereofonia z mini sceną "od ucha do ucha". Wszytko wciąż jest "zapuszkowane". Mam również wrażenie, że w przypadku słuchawek szybciej wychodzą na wierzch ograniczenia wynikające z jakości samego nagrania i na powyżej pewnego poziomu po prostu nie może być lepiej. W związku z powyższym wydaje mi się, że nie będę skłonny wydać w przyszłości więcej niż 1000-1500 zł na słuchawki i drugie tyle na wzmacniacz.

Wkrotce ten temat sie rozszerzy - na rynku nowe sluchawki Sony za - uwaga - 700 euro. W niemieckim pisemku 'Audio' dali im tyle samo punkcikow co RS-1 a wiecej niz HD-650 czy K-701 czy DT-880. Zacznie sie zaraz porownywanie na forum.

 

pzdrw

 

 

soso

Inżynierze

 

Oj, będę ripostował. Niemniej wielkie podziękowanie za bardzo obszerny wpis i rzeczywiście poważne potraktowanie tematu. Wiele spostrzeżeń uważam za trafne, ale części opinii nie podzielam. Szerzej odniosę się do sprawy wieczorem.

Gdybym wszedł do sklepu i zobaczył stojące okok siebi senki 600/650 Akg701 i Grado Rs1 to mój wzrok przyciągnęły by Grado. A gdyby obok stały Agk1000 to i tak więcej uwagi zrróciłbym na Grado. Ich estetyka jest po prostu inna. na 10 osób którym pokazywałem zdjęcie 9 twierdziło że są paskudne/ brzydkie itd itp. Mi sie naprzykład podobają. Ale ja zawsze lubiłem poczucie "estetyki nieliniowej".

W obronie Grado RS-1

 

 

O brzmieniu będę pisał po krakowskim odsłuchu, a na razie pozwolę sobie skomentować uwagi kolegi o powierzchowności moich pieszczochów.

Jest prawdą, że są obecnie rozprowadzane w tandetnym tekturowym pudełku, na pewno nie licującym z ceną i renomą zawartości. Kiedyś było inaczej. Słuchawki okrywała wytworna drewniana skrzynia, wyściełana niebieskim aksamitem. Tylko że wówczas Grado RS-1 kosztowały u polskiego dystrybutora 5500 zł. To ja już wolę tekturę.

Odnośnie wykonania i wartości użytkowej samych słuchawek.

Najpierw wykonanie. Są stylizowane na klasyczny model, pamiętający czasy przedwojenne. Jednym słowem - styl retro. Z założenia mają tu iść w parze pozorna prostota z autentyczną funkcjonalnością. Prostota jest autentycznie pozorna. Metalowy pałąk, mający nader użyteczną zdolność regulacji kąta ugięcia (o czym w innych słuchawkach możemy sobie tylko pomarzyć), obszyto prawdziwą skórą. Na jego końcach najwyższej trwałości plastikowe mocowania obejmują metalowe pręty, zakończone z drugiej strony obejmami muszli, wykonanymi z tego samego plastiku. Plastik ów jest tłoczony na miejscu u producenta za pomocą jednotonowej maszyny wtryskowej Van Dorna. Żadnego klejenia, jakość absolutnie topowa. Same muszle są zaś z mahoniu, znanego z wyjątkowych właściwości akustycznych.

Drewniane muszle w hi-endowych słuchawkach spotykamy, mówiąc nawiasem, dość często; stosuje je z powodzeniem Audio-Technica, a Sony użyło ich w swych kultowych, owianych audiofilską legendą R-10. Podobnie Sennheiser zastosował onegdaj drewniane muszle, choć w tylko jednym swoim wyrobie, za to jakim – Orfeuszu. I nic dziwnego – prawdziwe instrumenty muzyczne też robi się z drzewa. Plastikowy Stradivarius? Wolne żarty.

Te mahoniowe muszle Grado RS-1 cyzeluje ręcznie zegarmistrz z właściwą dla swego fachu precyzją, opatrując je przy tym firmowym logo. Skrywają cewki z miedzi UHPLC (ultra-high purity, long cristal). Ultra czysta miedź długokrystaliczna o długim okresie leżakowania jest też zastosowana w kablu słuchawkowym. Lecz mimo iż tak wytwornie faszerowany, kabel ów jest z pewnością najsłabszym punktem wyrobu. Za cienki, niedostatecznie i nieelegancko zaizolowany, podatny na trwałe zagięcia i beznadziejnie połączony w kształcie litery Y, trójnikiem o źle dobranych skosach i niezadawalającym zabezpieczeniu wychodzących z niego żył przed mechanicznym zużyciem. Jakby tego było mało, RS-1 są wyjątkowo dobrze zabezpieczone przed owego kabla wymianą. Cewki trwale zespolono z muszlami klejem, który trzeba z chirurgiczną precyzją wydrapać, aby się dostać do wnętrza. Nikt się tego profesjonalnie nie podejmuje. Jedynie firma HeadRoom oferowała kiedyś taką usługę, ale już nie oferuje. Szkoda to wielka, bo w profesjonalnej wersji, zwanej PS-1, kleju nie ma i wymiana kabla jest dziecinną igraszką. Efekty takiego zabiegu po zastosowaniu kablarskich topów są podobno znakomite.

Teraz funkcjonalność. Najbardziej uderzają dwie właściwości. Przede wszystkim słuchawki są wyjątkowo lekkie. Takie na przykład Sennheisery to przy nich istny worek cementu na głowie. Cisną, ciążą – no męka. Stokroć wolę Grado. Cecha druga, to nauszność. Po odpowiednim rozgięciu pałąka nacisk staje się prawie niewyczuwalny, a nie zamknięte małżowiny nie pocą się, w czym pomaga zmyślna szorstkość i wyprofilowanie samych nauszników. Pozornie nieprzyjemne w dotyku i do tego twarde, w użyciu okazują się znakomicie zdawać egzamin przy długich odsłuchach. Jak dla mnie stanowią wielki plus.

Na koniec cena. W kraju producenta ustalono ją na 695 dolarów. Przy dzisiejszym kursie jest to równowartość 2170 zł. Pozostaje utyskiwać na marżę. Cóż, takie życie. W innych przypadkach bywa, że znacznie gorzej to jeszcze wygląda.

 

I wreszcie słowo o konkurencji. Od lat mam Sennheisery. HD-600 kupowałem w czasach, gdy były szczytem dynamicznej oferty producenta. Kosztowały wtedy 1600 zł. Po półrocznym użytkowaniu lewa muszla zamilkła. Pojechały do gwarancyjnego serwisu. Co się stało? – pytam po naprawie. Wymiana kabla – pada odpowiedź. Po kolejnym roku powtórka z rozrywki – ta sama muszla poraża ciszą. Ale gwarancji już nie ma. Pruję kabel w nadziei znalezienia przerwy. Druciki w środku okazują się grubości włosa niemowlaka. W mordę gnojarzy, klnę pod nosem i kupuję kabel od produkowanych już wówczas HD-650. Kosztuje 150 zł. Nie podoba się? To można kupić u Cardasa. Za 1000 zł. Ale jaka poprawa brzmienia, reklamuje producent. Wypchajcie się tym kablem. Kolega Stożek za 300 zł zrobi wam z drutów Habii nie gorszy.

Ktoś napisał, że nowe SR-325i mają metalowe muszle i są lepiej wykonane. Miałem na głowie. W porównaniu z RS-1 ważą tonę. Nie ma nawet o czym gadać.

Jeszcze przed Sennheiserami miałem Staxy. Dokładnie ta sama konstrukcja nauszników, co w RS-1 – dwa metalowe pałąki obszyte skórą i też nauszne. Nieco cięższe i z poduszeczkami obszytymi skórą, czyli niby lepsza jakość. Ale te skórzane poduszeczki powodowały pocenie. Grado są pod względem komfortu bezdyskusyjnie lepsze. No, zobaczymy i posłuchamy jak jutro wypadną.

A tak to drzewiej wyglądało

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

I jeszcze PS-1 z symetrycznym kablem oraz RS-1 w wersji wokółusznej

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

post-8530-100002756 1170291179_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

->soso

 

Te słuchawki Sony to już znamy. Kolega Gelo jest właścicielem tego właśnie modelu, odbyły sie też odsłuchy. Popatrz na wątek "Słuchawki SONY MDR-SA5000".

Być może akurat ten model słuchawek SONY się udał, jednak niższe modele, bardziej namacalne cenowo nie zachwycają.

Ja zraziłem się do słuchawek tej firmy kiedy to kiedyś za trochę ponad 100zł zakupiłem jaki zamknięty, nauszny model i grał znacznie gorzej niż wyraźnie tańsze Philipsy. Niedawno słuchałem też jakiegoś modelu SONY za 350zł i też szału nie było.

Być może jednak chłopaki z SONY bardziej staraja sie dla bardziej wymagajacych klientów.

Możecie mi coś podpowiedzieć?

W niniejszym wątku padł jeden adres:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

według niego praktycznie wszystkie dźwieki jakie mozna napotkac mieszczą się w przedziale do 5khz.

 

Czy ten wykres jest prawdziwy?

Jesli tak to po co produkuje sie sprzęt zdolny reprodukować dźwięki nawet powyzej 30khz skoro tak na prawde (w teorii) roznicy pomiedzy byc nie powinno pomiedzy kolumna przenoszącą np. 40-15kHz, a 40-28kHz

Krotko - sprzęt za 1000zł powinien grac tak samo jak sprzęt za 10 000, a wiadomo, ze tak nie jest.

Dlaczego?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Chodzi o dzwiek podstawowy. Alikwoty (wyzsze harmoniczne) leza duzo wyzej. Co wiecej, kazdy uklad ciagly ma teoretycznie nieskonczenie wiele modow...oczywiscie powyzej pewnego maja tak mala energie, ze nikt tego nie uslyszy...

Skraje pasma nie są tak dobrze przetwarzane przez sprzęt jak bardziej centralne zakresy częstotliowści, więc zapas się przydaje. Instrumenty akustyczne w zakresie pojmowanym przez muzykologów to w zasadzie sama średnica - chociaż np. blachy ciagną wysoooko, wysoko do 30-40kHz; jest masa dźwięków pozamuzycznych które się rejestruje, cała elektronika itd.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.