Skocz do zawartości
IGNORED

Jakiej muzyki słuchają audiofile?


nowmar audioholik

Rekomendowane odpowiedzi

Cos w tym jest:))) Najbardziej irytuje mnie snobujaca sie lanserka, ktora wczoraj jeszcze chodzila

>do dyskotek

>i sluchala Stachyrsky'ego i Kayah, a dzisiaj sie lansuje znajomoscia Mozdzera, Jarreta i np. AMJ.

>Wieksze mieszkanie, lepsza praca, "lepsi znajomi", "lepsza muzyka". Tacy najbardziej sie wydymaja na

>pop i kicz w stylu TVN-u i MTV ale sprobuj zapytac o Braxtona, Mykietyna, czy Lutoslawskiego. UUUU,

>powiedza Ci, ze muzyki sluchaja dla przyjemnosci i maja dosc przeintelektualizowanych pelnych

>"noise'u" klimatow rodem z zadymionych jazzowych klubow i warszawskiej jesieni... Oni kochaja rzeczy

>latwe i przyjemne o ciężarze gatunkowym prozy P. Coello i K. Grocholi dostępne w empiku w "złotych

>tarasach":) Modelowo można ich obejrzeć w serialu Magda M.

>Mam nadzieje, ze lapiecie skróty myślowe.

 

Od skrótów myślowych już jednego specjalistę mamy(nie wiem- Jacek czy Placek). Wystarczy.

Skrót myślowy obcina sens, czego dowodem jest powyższa wypowiedź.

Uwielbiam Jarretta, z Mykietynem zetknąłem sie grając muzykę teatralną, Annę Marię znam osobiście i podoba mi się jak śpiewa, chociaż nie tęsknię kiedy nie słyszę. Lutosławskiego grałem nie raz, z wybitnymi solistami i dyrygentami. I czytałem też. Rozumiem, że można słuchać czasem tego, czasem owego. I co? Jak mnie zaklasyfikujesz? Mam prawo czuć się urażony.

A co do "noise'u" (ki czort?) to zadymienie i klub jazzowy niekoniecznie są wyznacznikami wysokiego poziomu.

Mówicie o tolerancji, a ta wypowiedź jej przeczy.

Inteligentni ludzie nie stosują skrótów myślowych. Przenigdy. Brak empatii.

Pozdrawiam

Pat

Vlad, 3 Sie 2007, 18:28

 

>Terry Ryp Dalej

 

 

Przykra sprawa chłopie. Jeśli to żart, to niesmaczny, bo powtarzany do znudzenia.

Najlepiej stać z boku i chlapać błotem, a w wolnych chwilach robić wykłady o tolerancji...

A ja ślinię się o free proponuję odsłuchy...

Wstyd mi za takich niedojrzalców

Pat

>pat.p

 

Bardzo mi przykro, że czujesz się urażony, ale zauważ proszę, że moja wypowiedź jest szkicem pewnej konkretnej sytuacji, jej relacją i chyba identyfikacja z opisaną przeze mnie osobą może być tego przyczyną.

Czy ja w tym wpisie dokonuję oceny jakiegokolwiek artysty? Nawet nie próbuję. Złe słowo nie padło nawet pod adresem Stachurskyego. Opowiadam o spotkaniu z osobą, która może uchodzić za modelowy przykład średniego pokolenia tzw. sukcesu, aspirującego do bycia postrzeganym jako aktywny uczestnik wysokiej kultury, lub (to chyba zaakcentowałem bardziej) manifestującego ostentacyjny brak uczestnictwa w kulturze popularnej ba masowej (i pogardę do niej?). Ta wypowiedź opowiada o osobie, która zapytana jakiej słucha muzyki skoro Stachursky i Doda to w jej opinii kicz i obciach odpowiedziała protekcjonalnie: DOBREJ. Drążąc temat usłyszałem, że jej wybory to Jarret, AMJ, Możdżer... Nie muszę dodawać, że pytanie o Braxtona i Lutosławskiego spowodowało zmianę tematu. Taki jest sens mojej wypowiedzi, zgodzisz się?

Widzisz, tutaj nie ma znaczenia czy jestem tolerancyjny, empatyczny i inteligentny, bo relacjonuję pewne zdarzenie.

PAT.P, nie wiem czy inteligencję definiujesz jako umiejętność analizowania i syntezy informacji, piszesz:

"Inteligentni ludzie nie stosują skrótów myślowych. Przenigdy. Brak empatii."

Widzisz ludzie inteligentni je stosują z lepszym lub gorszym skutkiem a jeszcze bardziej inteligentni

potrafią je odczytać z perspektywy odmiennych, osobistych doświadczeń. Tutaj wchodzimy w obszar empatii.

Myślę, że inteligencja emocjonalna ma u Ciebie priorytet w opozycji do abstrakcyjnej czy twórczej,

natomiast jeśli zdefiniujemy ją jako umiejętność radzenia sobie ze swoimi emocjami to chyba nie jest Twoją

najmocniejszą stroną w kontekście powyższych wypowiedzi.

Fantastycznie, że "czytasz nuty" i masz osobisty kontakt z artystami i ich dziełem jako artysta,

ale swój wpis adresowałem do osób potrafiących "czytać między wersami" hmmm... jak z nut:) Niestety empatia jako hamulec reakcji agresywnych nie zadziałała :(

 

Napisałeś:

>>Rozumiem, że można słuchać czasem tego, czasem owego. I co? Jak mnie zaklasyfikujesz? Mam prawo czuć się urażony."

Nie potępiałbym jakości sprzętu w czambuł, bo jakaś przyzwoitość, determinowana osobniczo, powinna być zapewniona. Małe, piszczące głośniczki komputerowe, reprodukujące muzykę w try miga wyprowadzają mnie z równowagi. Mam dość łatwy do przeprowadzenia test na przydatność sprzętu do mojego słuchania muzyki, a mianowicie: puszczenie muzyki skrzypcowej i odkręcenie gałki wzmacniacza, tak aby uzyskać przyzwoitą głośność; jeśli mogę skupić się na muzyce i słuchanie mnie nie wpiernicza, to jest OK. THD, SR i % pozostawiam innym.

A rodzaj słuchanej myzyki w dużym stopniu zależy od nastroju, i tyle. Jak mnie najdzie to i Jopkowej wysłucham, byle z BOSEJ.

>tungsol

 

Nie znam francuskiego !

Uważam też, że precyzja w tym wypadku jest bez znaczenia !

Był to skrót myślowy, który należało odczytać empatycznie,

z perspektywy odmiennych, osobistych doświadczeń ! :))

Audiofil, z racji choroby jaka go toczy słucha najlepiej zrealizowanych nagrań na najlepszym sprzęcie na jaki go jest w danej chwili stać. Porównuje poszczególne dźwięki wydobywające się z płyty w systemach swoich kolegów (oni robią to samo). Jeżeli u niego skrzypnięcie podłogi, na której stoi skrzypek jest ciągle lepiej słyszalne to wszystko jest OK. Jeżeli nie, choroba, która go toczy przechodzi ze stanu łagodnego w stan ostry, określany mianem audionervosy. To powoduje, że za wszelką cenę musi coś w swoim systemie zmienić, najlepiej cały system.

 

Nie muszę dodawać, że audiofil zawsze słucha z tego samego miejsca, określanego mianem - Punkt Odsłuchowy. Jakiekolwiek odchylenia od ww Punktu powodują, że cała muzyka, przepraszam dźwięki stają się bezwartościowe.

 

Co innego Audiofil-Meloman. On słucha muzyki, tej dobrze zrealizowanej i tej gorzej, na sprzęcie na jaki go wdanej chwili stać.

 

:-)

 

Wczoraj przeszedłem przemianę. Włączyłem płytę i udałem się na górę uprasować koszulę. SZOK, do tej pory zawsze dokonywałem odsłuchów, z pozycji dokładnie wymierzonej. ;-)

 

Piszę z autopsji.

 

PS. Mam ze 100 płyt super hiper audiofilskich, nie nadają się w większości do słuchania.

tungsol

Dzięki za pozdrowienia i życzenia.

Po pierwsze nikomu nie odmawiam inteligencji ani empatii. Nie znam Cię, więc nie mogę Cię oceniać, ani tym bardziej osądzać. Ale mam prawo oceniać Twoją wypowiedź. Nie zarzuciłem Ci braku inteligencji. Myślę, że to forum jest przystanią ludzi inteligentnych, w których gronie chętnie przebywam, bo wiele się uczę.

Ale boli mnie, kiedy ludzie inteligentni generalizują, rezygnując z niuansu, szczegółu, półcienia. Ludzie inteligentni umieją ocalić sens i niuans w krótkiej, zwięzłej wypowiedzi, a to różnica.

Z Twojej wypowiedzi wynika, że uważasz ludzi słuchających Jarretta, Jopkowej i Możdżera i oglądających Magdę M. i tak dalej, a rezygnujacych z Lutosławskiego, Braxtona i Warszawskiej Jesieni za powierzchownych snobów.

Wiesz, snobizm wcale nie musi być zły. Może człowieka wiele nauczyć, każąc mu iść do sali koncertowej w garniturze, nie w trampkach z sygnetem na paluchu, sięgnąć po książkę (może od Coelho zacznie a skończy na Faulknerze?) czy dobrą płytę. Ja bym tak snobów w czambuł nie potępiał, czasem to tylko oni kupują bilet na koncert. A czy wśród wielbicieli Twojej muzyki nie ma snobów? A Ty nigdy na nic się nie snobowałeś?

Nie moge oprzec sie wrażeniu, że cały ten wątek od początku zalatuje jakąś przemocą. Niepotrzebnie, bo ani nie ma sensu wyzywać ECMowskich artystów od nudziarzy itd, wymyslać naprawdę podstawówkowych wierszyków rodem z obsiusianych klatek schodowych, czy wyzwierzać się na innych, którzy akurat nie należą do klubu wielbicieli ekstremalnych free jazzowych klimatów czy wytwórni płytowych.

Muzyka jest wielka, ogromna. Tak wielgachna, że nawet największy artysta w porównaniu z najlichszym słuchaczem płyt to takie samo ziarenko piasku. Pogadajmy o tym, co nam się podoba, o tym ,co widzimy pięknego w Braxtonie czy Jarretcie (? chyba tak się odmienia?). Gdyby z nimi pogadac, okazałoby się pewnie, że dążą do tego samego, tylko mówią innymi językami.

Pozdrawiam serdecznie i jeśli uraziłem, to przepraszam.

Patryk

A co, jesli ktos wyglada jak dupek, zachowuje sie jak dupek, mowi jak dupek i gra jak dupek ?

 

Nie jest przypadkiem - dupkiem ?

 

Nie chce mi sie z takim rozmawiac i sprawdzac, czy przypadkiem nie dazy do tego samego, tylko mówi innym jezykiem !

 

Mam Go za dupka po prostu !

 

Szkoda zycia dla - dupkow !

pat.p

 

bardzo Ci dziękuję za ten wpis bo doszedłeś w nim do sedna sprawy i jest to świetna puenta naszej polemiki.

Być może gdybym napisał to o czym piszesz wcześniej uniknąłbym posądzenia o złą wolę. Mój wpis dotyczył snobizmu właśnie, a raczej śmieszności z tegoo wynikającej, bo to też względna sprawa. Zgadzam się z Tobą, i wierzę, że osoba o której piszę będzie się rozwijać i ewoluować w kierunkach np. przeze mnie mile widzianych, stanowczo stwierdzam, że już jest na dobrej muzycznej drodze. To nie podlega dyskusji, ale na Boga niech nie dyskredytuje (pfe, fuj:) zjawisk masowych, popkulturowych sugerując, że stoi na szczytach wysmakowanej i wyrafinowanej kultury.

Przyznaję Ci rację, że mój wpis ma być może generalizujący charakter, ale posłużyłem się przerysowaniem i pewnym uproszczeniem by osiągnąć w tym szkicu jaskrawość i dosadność tej obserwacji. Oczywiście, że łatwiej mi znaleźć wspólny język z fanami Jarreta i AMJ niż kimś kto słucha popu. Zauważ, że standardem stały się stwierdzenia typu: "to jest dobre, tamto beznadziejne" w miejsce dyplomatycznych;) eufemizmów: " to mnie porusza, tamto mnie nie interesuje, nie ma siły wyrazu". Dlaczego? Dążymy może zbyt często do uproszczenia i ekonomii języka zapominając, że naszymi korespondentami są ludzie których nie znamy, nie widzimy... co innego rozmówcy. Tutaj grymas, niuans, pauza, przemilczenie ma swoją wymowę. Ech, meandry komunikacji:(((

Myślę, że w istocie więcej nas łączy w muzycznych poszukiwaniach niż pozornie dzieli tu, na forum.

W końcu chodzi o wrażliwość na muzykę a ta ma różne odcienie i energię.

Ten wątek ma niestety prowokacyjny charakter, i pewnie stąd to ciśnienie.

Też przepraszam Ciebie i innych jeśli kogoś uraziłem. Co złego to nie ja:) Pozdrawiam.

tungsol

>tungsol,

 

>Dlaczego? Dążymy może zbyt często do uproszczenia i ekonomii języka zapominając,

>że naszymi korespondentami są ludzie których nie znamy, nie widzimy... co innego rozmówcy.

>Tutaj grymas, niuans, pauza, przemilczenie ma swoją wymowę. Ech, meandry komunikacji:(((

 

Tym co napisales, trafiasz w samo sedno problemu klopotow komunikacyjnych z jakimi mamy do czynienia

na forum, a ktore polegaja glownie, na - nieobecnosci w naszych kontaktach komunikacji typu "analogowego".

W ludzkim organizmie mamy do czynienia z dwoma systemami kodowania : kodowaniem cyfrowym i analogowym.

Przeklada sie to rowniez na analogiczna sytuacje w komunikacji spolecznej.

Kodowaniu "analogowemu" odpowiada dzialanie wewnatrzwydzielniczych organow, krore przekazuja kontinuum

informacji kodowanej w postaci poziomu hormonalnych wydzielin dokrewnych.

W wymiarze komunikacji spolecznej ma to postac indeksalnych komunikatow w rodzaju roznorakich emocji

i odpowiadajacych im srodkow wyrazu, takich jak barwa i wysokosc glosu, mimika, gesty i najszerzej pojeta mowa ciala.

Kanal dygitalny sluzy natomiast do kodowania komunikatow zwiazanych z aspektem tresci i umozliwia ludziom przekaz

wiedzy w wymiarze synchronicznym i diachronicznym. Jego najdoskonalsza realizacja jest jezyk !

(oczywiscie przy wylaczeniu wszystkich elementow parajezykowych, jak np. onomatopeje.)

Dygitalny material jest o wiele bardziej zlozony, wielostronny i abstrakcyjny anizeli analogowy.

W komunikacji analogowej nie znajdujemy niczego co daloby sie porownac z logiczna skladnia jezyka dygitalnego.

Skazani na koniecznosc poslugiwania sie dwoma tymi modalnosciami, podejmujemy nieustanny trud ich wzajemnego

przekladu, co jednak sila rzeczy prowadzic musi do stalej utraty znacznej czesci rekodowanej informacji.

Oba te mody sa komplementarne i trudno np. uchwycic kontekst komunikatu dygitalnego

bez dopelnienia analogowym i vice versa.

Celem unaocznienia tego stanu rzeczy wystarczy przypomniec, ze mamy zarowno lzy wynikle z cierpienia

jak i lzy radosci, zacisnieta piesc moze oznaczac zarowno grozbe jak i samoopanowanie, smiech wyrazac moze

sympatie lub pogarde. Co do powsciagliwosci, to rownie dobrze da sie ja interpretowac jako przejaw taktu lub obojetnosci.

Klamstwo jest dosyc latwe w oparciu o abstrakcyjne kody dygitalne,

a jest niezwykle trudne na planie kodowania analogowego !

Nasza komunikacja na forum, odbywa sie wylacznie kanalem dygitalnym, stad czesto po prostu nie rozpoznajemy

czyichs intencji czy calego kontekstu "jezykowej gry" w ktorej uczestniczymy !

Zarzuty jakie czesto slysze od swoich rozmowcow, bywaja tak absurdalne i tak nie chwytajace kontekstu

oraz intencji moich wypowiedzi, ze czesto wybucham dlugim, serdecznym, trudnym do opanowania smiechem

(od przezabawnych skojarzen) ! Charakterystyczne jest tez, ze ludzie ktorzy znaja mnie lepiej osobiscie,

(uzupelniona informacja analogowa) wyrazaja czesto skrajnie rozne opinie na moj temat, od tych zywionych przez tych

oceniajacych mnie wylacznie po tym co pisze na rozmaitych forach.

Bez podporki w analogu (chocby w postaci emoticonu) takie srodki jak kpina czy ironia, sa na forum prawie nierozpoznawalne ! ;)

 

Koncze, bo aby to pelniej przedstawic, musialbym dokonac pelnej analizy pozycyjnego systemu kulturowego,

z uwzglednieniem schizmogenezy symetrycznej i komplementarnej, co juz z pewnoscia wykracza poza tematyke tego watku ! ;)

 

Pozdrawiam

>Zarzuty jakie czesto slysze od swoich rozmowcow, bywaja tak absurdalne i tak nie chwytajace

>kontekstu

 

Vlad, dlatego celowo użyłem słowa korespondentów, z rozmówcą nie byłoby pewnie takich problemów!

>tungsol

 

Dokladnie ! Dletego tez, jak pat.p, w watku obok napisal :

 

"Takie rozmowy, podobnie jak wtajemniczenia, powinno się przeżywać w wersji live, nie sądzicie?

" ...zajrzeć w przytomne oczy... i spróbować coś wychwycić... :))

 

Pozdrawiam

  • 2 tygodnie później...

dartman,

ja chyba zaliczam się do rodzaju określonego przez Ciebie jako Audiofil - Meloman. Muszę przyznać, że trochę śmieszą mnie pytania o jakość nagrania. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy stawiać na przykład studyjne nagranie "Don Giovanniego" z Karajanem (rok 1985) wyżej niż koncertowy "pirat" z 1970 r. z rewelacyjną Teresą Żylis-Garą. Najpierw zwracam uwagę na wykonanie, szum starej płyty jest dla mnie absolutnie drugorzędny.

-W waszej rozmowie pt. Czego słuchają audiofile zauważyłem jedno: Słuchają Klasyki Jazzu i softu czę sto tandetnego.

-Ja słucham rasowego rocka bluesa psychodelii rytmenblusa i smiesznego oldschoolu i czasem jakies ciekawostki

i mimo to zwracam uwage na jakosc dzwieku.

-Płyty z lat 65 -75 często są bardzo fajnie nagrane i ''smakują'' super pod warunkiem starego dobrego winylowego wydania w fajnym stanie

-Bardzo ważna jest nie tylko realizacja nagrania, ale także samo tłoczenie płyty LP

-Oprucz ''melomana'' i ''audiofila'' są też świry zbieracze którzy mają po 15 egzemplarzy tego samego tytułu tylko różne wydania. Sam zbieram płyty przede wszystkim dla muzyki, ale czasem też ''dla labela''

Oj, a myślałem,że temat padł albo Lukar skasował"pretensjonalny" wątek.przyznaję nie jest zbyt ambitny ale takie pytanie chodzi mi po głowie i nie mogłem się oprzeć posłuchać (poczytać) opinii forumowiczów.

Osobiście już wiem co i jak ale chętnie poczytam dalej.Podążałem i podążam w dobrym kierunku dzięki serdeczne tutaj wszystkim za pojaśnienie.:)podobnie po głowie chodzi mi pytanie o różnice między sprzętem

'profesjonalnym" a audiofilskim czyli domowo-salonowym raczej.

Dobrze może muzyka bardziej popularna jak Jopek czy Steczkowska, Waszym zdaniem, nie jest jeszcze prawdziwą sztuką ale moim zdaniem jest progiem do jej właśnie.od czegoś zacząć trzeba a to jest bardzo dobra droga bo jest hmm..niewiem jak byście chcieli to usłyszeć, może "sztuką w stopniu podstawowym" kulawe określenie bo niektóre utwory są wielkie ale niech będzie ja się uczę słuchać i poznawać:) zaznaczam po raz kolejny.Tak zauważyłem,że bardziej może chodzi mi o jakość dzwieku niż muzyki ale z drugiej strony dobra muzyka w skopanym wydaniu płyty kwalifikuje się do wyrzucenia a nie słuchania.raczej chodzi o jedno i drugie a

na poznanie tego i tego trzeba czasu i pracy własnej.

Przyznam ,że kolekcjonowanie różnych wydań również mnie pociąga bo roznice są ogromne między wytwórniami,

nośnik jest mniej ważny bo poważam wszystko jako audiofil mam pewną niechęć do formatów stratnych ale cóż mój gramofon też raczej jest przeciętny zaznaczę tylkoże słyszałem sporo naprawdę DOBRYCH SYSTEMÓW STEREO i swietnie wiem na czym polegają różnice, swoj sprzęt katuję aby wydusić z niego jak najwięcej, nawet z dobrym skutkiem:) już nie wierzę w żadne VooDoo od dawna dzieki poszukiwaniu.Uważam że warto się otworzyć na każdą muzykę, jeśli tylko ją poczujemy :) z audiofilskim pozdrowieniem Nowmar

Witam,

Tak myślę od czego zacząć. Może należałoby postawić pytanie inaczej. Co sprawia że płyta zaczyna być audiofilska?

Niektórzy wyznaczają jej granice popularności w pewnych kręgach. Owszem to jedna z teorii, dobra jak inne. Dla niektórych to sprawa niezależności artysty i pójścia pod prąd trendów, komercji itd.. Super, ale inaczej 5/6 albo i jeszcze większy procent muzyki klasycznej to komercja. Dawniej to by się nazywało że bywała na salonach. W przeszłości artyści byli zazwyczaj biedni, żyli z mecenatu, ze zleceń na muzykę. Skomponuj mi muzykę na pogrzeb matki, ślub brata, rocznicę jakiegoś wydarzenia i komponowali.

Paradoksalnie to teraz stać artystów na niezależność. Ale ci mało popularni raczej nie obronią się przed upływającym czasem. Te same reguły obowiązywały wcześniej. Wnioski proszę sobie wyciągnać samemu. Różnica jest taka ze dawniej o losach muzyki decydowało kilka osób, teraz o jej popularności decydują masy.

Czy płyta audofilska to ta dobrze nagrana? A co to znaczy? Może uchwycenie trzeszczącego krzesła to jednak wada na płycie. Co człowiek to opinia. Może dobrze nagrana to ta najwierniej odtwarzająca pierwotne nagranie. Też może być, jeśli w miejscu w którym nagrywano panowały idealne warunki. Jeśli trzeba było podrasować nagranie żeby lepiej brzmiało, to już reguła zawodzi.

Osobiście przedkładam tresć nad jakość nagrania. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, nie wyobrażam sobie odczuwania pełni muzyki na elektronicznych formatach kompresjujących dane. W ostateczności FLAC, ale w porównaniu z płytą CD, audio DVD czy winylem różnice są. Oczywiscie różne rodzaje muzyki wybaczają w różnym stopniu. Co innego fortepian a co innego powiedzmy gitara elektryczna. Wiem, zaraz zjawi się parę osób które udowodnią mi że nie mam racji. ;)

Moim zdaniem twór płyta audiofilska jest dosyć wymuszonym terminem. Ponieważ temat jest zbyt szeroki, to tak jakby próbowano ustalić o oznacza termin "dobry samochód". Każdy ma inne wymagania. Dla każdego to będzie co innego oznaczać.

Jesli chodzi płyty i ich jakość - to audiofili można podzielić na audiofili melomanów i audiofilów (właśnie jakich?).

Ci pierwsi "wybaczają" gorszą jakość ze wzgledu na zawartość, ci drudzy nigdy nie wybaczą gorszej, słabej jakosci nagrania, raczej schowają gdzieś głeboko tę płytę choćby nie wiem jak byłaby gienialna.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

audiofile słuchają muzyki dobrze nagranej, czyli audiofilskiej

w odróżnieniu od melomanów, którzy mają w dupie jakość nagrania i słuchają po prostu muzyki: na żywo i z płyt

są nieliczne przypadki, gdy obie te warunki są spełnione ;-)

uwaga: muzyk nie równa się meloman!

i prawie nigdy audiofil!

 

na naszym forum jest już kilkanaście osób, które ma jednocześnie dobry sprzęt, dobry gust i dobry słuch i to cieszy

wiadomo, o kogo chodzi ;-)

przy czym nie mam bynajmniej siebie na myśli (to dla tych, którzy mają zamiar zaraz odpisać w tym tonie)

 

natomiast wśród znanych mi osób tzw. audiofilów dominują trzy wiodące grupy:

ci, którzy mają pojęcie o muzyce i niekoniecznie mają dobry sprzęt (tzn. jest to poziom nad-cambridge itp.) natomiast wiedzą, co to jest dźwięk live i kto jak i co gra i dlaczego jest dany utwór taki a nie inny;

druga grupa to fachowcy od wybrzmień i interkonektów, którzy już uzbierali dobre systemy i teraz czytają, szperają, szukają dobrych nagrań, dobrych interpretacji, bo zrozumieli, że audiofilizm sam w sobie nic nie znaczy i chcą wejść wyżej;

trzecia grupa to minimum sprzętowe i minimum muzyczne na poziomie recenzji i tego, co pan redaktor uważa

 

trzecia grupa jest najliczniejsza

 

natomiast znam też niestety ludzi posiadających sprzęty za kilkadziesiąt tysięcy/klocek, którzy nie mają pojęcia o muzyce, sztuce, kulturze i sprzęt to wyznacznik statusu

 

osobiście uważam, że audiofil może i powinien być melomanem

 

pzdr

broy,

i o to właśnie chodzi. Właśnie zmieniłem sprzęt (nabyłem wzmacniacz John Shearne z końcówką mocy) i przesłuchuję na nowo moje ulubione nagrania. Za każdym razem ukazują się mi w innym świetle. To naprawdę ciekawe.Nie powiem, że jakość nagrania jest dla mnie absolutnie nieważna, ale z pewnością jest drugorzędna.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.