Skocz do zawartości
IGNORED

Kolekcjonerzy płyt


Badyl

Rekomendowane odpowiedzi

Obejrzałem ten filmik. Smutne. Typowy zbieracz, nie meloman, nie audiofil. Zbieracz. Taki sam jak zbieracze minerałów albo znaczków pocztowych. Przede wszystkim ogląda vinyle, ma lupy do podpatrywania labeli, nawet mikroskopy i kamery przemysłowe na okazję gdy ręka od trzymania lupy się zmęczy. Nieszczęsny badacz labeli.

Dlaczego tak twierdzę? Bo miliona vinyli poprostu przesłuchać się nie da - życia nie wystarczy. Zakładając, że słuchałby ich po 5 godzin dziennie przez 365 dni w roku (od czego spokojnie da się chyba zwariować), musiałby życ ponad 270 lat.

Kolekcja bardzo wdzięcznie uporządkowana - jako żywo przypomina achiwum IPN.

Generalnie: ma chłop problem - nie zazdroszczę. Jak widać, każdy ma swojego trupa w szafie.

 

Podobny przypadek stanowi Peter Ovortroup (szef Audio Note U.K.), który swego czasu kupił na pniu cały sklep z 16000 vinyli, zamknął go na klucz i usiadł słuchać tych płyt. No, ten jak się zaweźmie, to może przesłucha. Ale potem pawia na pewno puści.

>>Yul

 

Czyli Pan prof. psychologii twierdzi, że kolekcjonerzy to ludzie nieszczęśliwi? Mają problem? Może trzeba ich leczyć? A może oni czerpią z tego satysfakcję? Z tego że Pana prof. zbieractwo by unieszczęśliwiało nie wynika jeszcze, że ich także unieszczęśliwia. Znałem w życiu paru zbieraczy (też znaczków) i nawet trochę im zazdrościłem, że tak niewiele potrzeba im do szcześćia, że takie małe pierdółki mogą im dać tyle radości.

 

pozdarwiam.

>>>rochu,

Ależ ten filmik został nakręcony po to, aby tę kolekcję za te 3 duże "bańki" sprzedać! Drugi taki skrajny materialista, któremu do szczęścia potrzebne jest posiadanie miliona przedmiotów, może się nie trafić. W związku z tym, może ktoś zaadresował to kilkuminutowe "dziełko" do jakiejś instytucji, np. Smithsonian Institution, Biblioteka Kongresu USA, itp.

 

>>>synromka,

Jak napisałeś, Ty im trochę zazdrościsz, a ja im wcale nie zazdroszczę. Różnimy się nieco, co mi wcale nie przeszkadza.

Pozdro,

Yul

 

P.S. Jakiego profesora psychologii masz na myśli?

Przesłucha czy nie, parę płyt mógłbym tanio przejąć... :) I niech nikt mi nie mówi, że samo posiadanie nie daje przyjemności - mi daje. Ba, nawet i oglądanie labeli, jak ładne! :-D zwłaszcza Decca ffrr i ffss są przyjemne, czy ten piesek od HMV, o ile duży... O, Nipper jemu chyba było? :)

Cześć łasic,

Z góry proszę, nie potraktuj poniżej wpisanych pytań jako próby zakpienia z Ciebie.

Łasic, siedzisz w swoim pokoju, w szafce, "pod kluczykiem", zapakowany w okładkę stoi jakiś cenny vinyl. Odczuwasz w związku z tym w tej chwili coś pozytywnego? Fakt, że siedzisz w pokoju w którym jest ten vinyl wzbudza w Tobie jakieś pozytywne odczucie? W jaki sposób obecność jakiegoś przedmiotu (np. vinyla zamkniętego w szafce) wpływa na twój nastrój?

Ja sam na takie pytania nie znajdę odpowiedzi. Takie odczucia są mi obce. Możesz mi pomóc to zrozumieć?

W zasadzie braku odczuć nie zmienia w żaden sposób ilość vinyli, jest mi obojętne czy jest to jedna płyta, czy 350, czy milion. Moich 350 "niemych" vinyli, poustawianych równo w szafkach, to tylko pewna objętość o którą z konieczności, ale z własnej woli zmiejszyłem kubaturę swego pokoju. Co innego jak te vinyle zaczną grać...

To ja może z innej beczki. Czy ktoś z forumowiczów podpowie mi czego z takim zaciekawieniem Paul słucha pod koniec tego filmu? Bardzo mnie zaintrygował ten utwór...

Pozdrawiam.

PS: W posiadaniu czegoś wartościowego (nawet zamkniętego w szafce) coś jest. Każdy ma tu swojego konika, taka nasza natura. Dla jednych będzie to nowe BMW pod domem, dla innych Rembrant na ścianie, a jeszcze dla innych np. pierwszy w życiu winyl ;). Mi np. bardzo podoba się fakt posiadania od niedawna bardzo ślicznego młynka do kawy i mam z tego radość. Przywiązywanie wartości sentymentalnej przedmiotom nie jest rzadkie.

>Bo miliona vinyli poprostu przesłuchać się nie da - życia nie wystarczy.

>Zakładając, że słuchałby ich po 5 godzin dziennie przez 365 dni w roku (od czego spokojnie da się

>chyba zwariować), musiałby życ ponad 270 lat.

 

Milion to on ma albumów. Dodaj do tego 1,5 miliona singli :)))))

kuba-phase, 21 Sie 2008, 16:37

 

>To ja może z innej beczki. Czy ktoś z forumowiczów podpowie mi czego z takim zaciekawieniem Paul

>słucha pod koniec tego filmu? Bardzo mnie zaintrygował ten utwór...

 

Na koncu filmu jest spis utworow wykorzystanych w filmie. Tam znajdziesz odpowiedz.

 

Paul ma kolekcje za 3 mln. dolcow, a uzywa didzejskiego Stantona za 300 dolarow ;) Coz za przewrotnosc...

>>Yul

 

Zazdroszczę im w tym sensie, że niektórym z nich tak mało potrzeba do szczęścia, mi do szczęścia potrzeba dużo więcej, więc trudniej ono dla mnie osiągalne. Profesora Yula miałem na myśli :)

 

pozdrawiam!

>>Yul

 

PS: nie chodzi o to, czy się różnimy w podejściu do zbieractwa (czy je lubimy, czy nie). Chodzi o to, że Ty imputujesz tym ludziom problemy, jakąś udrękę, Ciebie smuci to. Ale co? To, że źle się czują, że są smutni, przecież nie są. Może smuci Cie to, że mają radochę z tego z czego Ty nie masz, ale to chyba absurdalne, bo np, mnie nie smuci, że alpinista ma radochę z tego, że się wspina, choć ja z tego radochy nie mam. Dlatego nazwałem Cię profesorem, skoro twierdzisz, że zbieracze mają problem etc. Przypomina mi to sytuację, kiedy ktoś się setnie śmieje (czyli czuje się świetnie), a inni go pytają: "wszystko w porządku?" - tak jakby się martwili o jego zdrowie, samopoczucie, bo to przecież biedny smutny człowiek, skoro się świetnie czuje.

 

pozdrawiam!

Przykład ze znaczkami akurat nie jest trafiony. Przyjemnosc z posiadania znaczków polega właśnie na ich przegladaniu, oglądaniu pod lupą i posiadania jakichś żadkich okazów. Znaczków się nie da słuchać. Przyjemność z posiadania można czerpać również z posiadania jakiegoś białego kruka na vinylu, ale nie tylko. We większości przypadków w słuchaniu vinyli nie chodzi o lepszą jakość dźwięku! Poczytajcie wpisy. Ludzie mają jakiś plastikowy gramofon i amplituner z preampem i piszą, że odkryli lepszy dźwięk z winyla. Nie iwerzę w to! Chodzi o samoą przyjemność z obcowania z ta magią. 17 lat temu sprzedałem wszystkie moje vinyle i kupilem za to cd-ki. Przez całe 17 lat miałem świadomość, że źle zrobiłem - to nie było to. Musiałem dożyć czterdziestki by sobie nic nie wmawiać. Radość z posiadania vinyli nie wynika tylko z ich słuchania, ale i całej tej otoczki, czyli okładek wkładek i labeli! Wiemy by lepiej zagrały od cd mysi być dobry gramofon, wkładka, preamp i jeszcze trzeba to wszystko wyjustować i o to chodzi.

ave vinyl!

Yul, 21 Sie 2008, 15:58

 

>Cześć łasic,

 

Cześć! :-)

 

>Z góry proszę, nie potraktuj poniżej wpisanych pytań jako próby zakpienia z Ciebie.

 

ale w życiu...

 

>Łasic, siedzisz w swoim pokoju, w szafce, "pod kluczykiem", zapakowany w okładkę stoi jakiś cenny

>vinyl.

 

siedzę/leżę, stoi, ale kluczyk zepsuty

 

>Odczuwasz w związku z tym w tej chwili coś pozytywnego?

 

TAK! :-)))

 

>Fakt, że siedzisz w pokoju w którym

>jest ten vinyl wzbudza w Tobie jakieś pozytywne odczucie?

 

TAK!!!!

 

>W jaki sposób obecność jakiegoś przedmiotu

>(np. vinyla zamkniętego w szafce) wpływa na twój nastrój?

 

Poprawia mi samopoczucie i wprowadza moje jestestwo w błogostan.

 

>Ja sam na takie pytania nie znajdę odpowiedzi. Takie odczucia są mi obce. Możesz mi pomóc to

>zrozumieć?

 

Masz szczęście, bo jesteś o krok bliżej do nirwany. Tylko o tyle potrafię pomóc. Trochę zazdroszczę.

 

>W zasadzie braku odczuć nie zmienia w żaden sposób ilość vinyli, jest mi obojętne czy jest to jedna

>płyta, czy 350, czy milion. Moich 350 "niemych" vinyli, poustawianych równo w szafkach, to tylko

>pewna objętość o którą z konieczności, ale z własnej woli zmiejszyłem kubaturę swego pokoju.

 

Ja przestałem liczyć... 500? Oczywiście zawsze gra najwyżej 1 na raz, ale za to są Duże Możliwości Manewru i zawsze coś, czego jeszcze nie słyszałem może wjechać na talerz! Problem kubatury jest strasznie dolegliwy...

 

>Co innego jak te vinyle zaczną grać...

 

W pełni podzielam ten pogląd. :-)))

 

Pozdrowienia! :-D

mnie się facet spodobał. gość z pasją, żeby nie powiedzieć "misją". bardzo cenię takich ludzi i cieszę się za każdym razem kiedy spotkam takiego nieszkodliwego zapaleńca.

pewnie nikt od niego tego nie kupi może muzeum R'n'Rolla?

 

swoją drogą mając 3mln baksów kupiłbym każdą płytę którą miałbym ochotę posłuchać - w końcu po co mi cała reszta?

To może jeszcze tak:

Wchodzę do sklepu ze starymi vinylami i zaczynam szperać w szafkach i pudłach; nuda, nuda, chała, chała; O! O jasna cholera! To jest TA płyta! Szukałem jej kilka lat, miałem nawet kilka jej egzemplarzy w ręku, ale odpuściłem bo to były rzęchy. Badam wydanie, badam tłoczenie, wyciągam vinyla - stan: cud, miód, malina! Piłka, kiłka, mogiłka! Kupuję ile by nie kosztowała! Później pędem do domu, następnie "gra wstępna": czyszczenie vinyla, czyszczenie igły, slipmaty. Wszystko gotowe! Siadam w ulubionym fotelu, w "hot-spocie", opuszczam ramię na płytę, napięcie sięga zenitu. Igła opada w rowek rozbiegowy - grobowa cisza, pięknie!, zaraz się zacznie. Teraz pierwsze dźwięki i już wiem, że to jest TO! Jest "aksamit", pełna eufonia, potężna panorama stereo, rozciągnięta na całą ścianę. Rzeczywistość przekracza o 200% oczekiwania. Czuję się jak bym Pana Boga za nogi złapał i trzymał Go mocno. Piękne uczucie, mózg produkuje dużo endorfin.

A teraz najważniejsze: nigdy nie zrozumiem badacza labeli, który przeżył ten sam "zestaw" emocji co ja, ale podczas odstawiania nieodsłuchanego vinyla na półkę. Nieodsłuchanego dlatego, że nie kupił go po to żeby go słuchać - ten "święty" vinyl jest po to by stać na półce, a nie grać.

Yul... jest jeszcze element oczekiwania... Przez ostatni tydzień spłynęło do mnie ponad 20 krążków, w tym 11LP box z kwartetami smyczkowymi Beethovena. Coś musi poczekać. Czasem miesiąc, czasem rok, czasem trzy dni. Ale wszystkie są przyjemne w dotyku, ładnie wyglądają na półce, cieszą oko, jest co pooglądać, często jest i co poczytać. Czekają na odpowiedni moment. Gdybym miał archiwum 10000 krążków, to może ten moment nigdy by nie nastąpił. Albo może kiedyś. Teraz słucham VI Beethovena pod Walterem, po pół roku od ostatniego słuchania, jeszcze na innym gramofonie, na innej, gównianej, wkładce i igle. Teraz jest lepiej. Trzeszczy, ale brzmi, a mogłem popatrzeć na inną półkę, wybrać cokolwiek innego, nie wiem, Siouxsie? Feliciano? Strawińskiego? Boney M? Wybór to piękna rzecz...

>>Yul

 

I ja to kumam i tak mam. Ale też kumam co innego mimo że tak nie mam. Wiem, że innych może kręcić co innego niż mnie i spoko, a Ty jak widzisz, że innych kręci co innego niż Ciebie, to piszesz: "Smutne. [...] Nieszczęsny badacz labeli.[...] Generalnie: ma chłop problem - nie zazdroszczę".

 

pozdrawiam!

a ja tam faceta rozumiem, ja też lubię chwycić do ręki "nowy" nabytek, jakiś 20-30letni krążek, zastanawiając się gdzie i kiedy się podziewał, kim byli ludzie u których był itd. ;))

Postanowiłem na chwilę wcielić się w skórę "vinyloposiadacza", względnie "vinylooglądacza", jakby wyjść na próbę, na chwilę, z roli "vinylosłuchacza". W tym celu podszedłem do szafki i wyjąłem z niej jednego longplaya, starego ale jarego. Żadnych emocji. Pooglądałem trochę okładkę - fajna, lakierowana, nie to co stare polskie szmatławce, wydrukowane na takim samym papierze w jaki zawijano świeże ryby w sklepach PSS "Społem". Na jednej stronie zdjęcie kamiennych obelisków, wykonane przez nieznanego mi fotografa (nawet nie fotografika), dobre technicznie, ale bez żadnych walorów artystycznych. Na drugiej stronie zdjęcie wykonawców. Zaraz widać, że to artyści, ale ani kompozycja tego zdjęcia, ani wyrazy twarzy wykonawców nic nie mówią. Poziom artystyczny tej fotografii przypomina rodzinne zdjęcie wykonywane przy okazji np. pierwszej komunii. Nie doznałem żadnych emocji w związku z percepowaniem treści zawartych na okładce płyty, niestety. Pora na płytę - czarna, płaska, lekko połyskująca barwami tęczy. Vinyl jaki jest każdy wie - tu się żadnych emocji nie spodziewałem. Pora na labela - label wygląda jak każdy label Warner Brothers. Kończą się powoli nadzieje na jakieś duchowe przeżycia związne z organoleptyczną percepcją vinyla. U mnie dalej nic. Niedobrze. To może mój stan ducha poprawi odczytanie sobie sygnaturek wytrawionych na vinylu pomiędzy rowkami "zejściowymi"? Biorę lupę, jak ten pan Paul, i czytam na stronie pierwszej: DME-0211A-2785S1 II, i na stronie drugiej: DME-0211B-2785S1 III. Odczytałem, ale serce nie przyspieszyło. Pakuję, odstawiam na półkę - koniec. Nic.

 

Życia "vinyloposiadacza" ("vinylooglądacza") niestety nie zrozumiem. Widocznie jest niereformowalny, za głupi, uczuciowo zbyt płytki, aby czerpać radość z opisanych powyżej czynności. Jestem zbyt trudnym przypadkiem. Widocznie jest ze mną niedobrze.

 

A może "vinylooglądacz" (żeby nie używać terminu "badacz labeli", który się niektórym forumowiczom nie podoba. To może lepiej "tropiciel firstprintów"?) robi coś jeszcze oprócz tego co ja zrobiłem? Może to trzeba jeszcze z czymś połaczyć aby było o.k., aby "rajcowało"? Wiem! To trzeba połączyć z gadaniem o tym! Gadający ze sobą "vinylooglądacze" są zawsze podjarani! Już słyszę te konfidencjonalne szepty, ten zniżający się podczas wypowiadania zdania ton: "...mam piersze tłoczenie, z pięćdziesiątego czwartego...", Oooo! To wspaniale, wspaniale,... z pięćdziesiątego czwartego..., inny: "...super, super...", jeszcze inny: "...nie mów! nie mów!...". I nasz "vinyloogladacz": "...tylko niestety ten vinyl jest złamany na pół...".

Tropiciel 1st pressów jeszcze wsłuchuje się w nagranie , ale tylko po to żeby wychwycić fabryczne wady , przesterowania i inne rzęchy świadczące o ''unikatowości'' tego egzemplarza, a o muzyce zapomina , bo tą płytę słuchał już 1500 razy i posiada 58 eggzemplarzy wydawanych od Jamajki po Nową Zelandię.

 

Natomiast słuchając płyty z fajną muzyką, świetnie brzmiącej, czasem przyjemnie sobie ''mimochodem'' spojrzeć na ładną okładkę czy label, poza tym ustawione na półce wyglądają porządnie, a nie jak śmietnik I TYLE

 

Muzyka przede wszystkim!

>belmondo

 

Dla mnie tylko chodzi o sluchanie plynacje muzyki tak jak lubie i takiej jaka lubie (niestety czesto musza to byc stare oryginalne labele) reszta mnie absolutnie nie interesuje wrecz jest upierdliwa glupawa wrecz koniecznoscia by w koncowyn rezultacie sluchac w spokoju, jak widac ludzie sa rozni :)

 

A plyty maja wartosc wprost proporcjonalna do emocji jakie sa w stanie rozbudzic w ich posiadaczu.

 

" Przykład ze znaczkami akurat nie jest trafiony. Przyjemnosc z posiadania znaczków polega właśnie na ich przegladaniu, oglądaniu pod lupą i posiadania jakichś żadkich okazów. Znaczków się nie da słuchać. Przyjemność z posiadania można czerpać również z posiadania jakiegoś białego kruka na vinylu, ale nie tylko. We większości przypadków w słuchaniu vinyli nie chodzi o lepszą jakość dźwięku! Poczytajcie wpisy. Ludzie mają jakiś plastikowy gramofon i amplituner z preampem i piszą, że odkryli lepszy dźwięk z winyla. Nie iwerzę w to! Chodzi o samoą przyjemność z obcowania z ta magią. 17 lat temu sprzedałem wszystkie moje vinyle i kupilem za to cd-ki. Przez całe 17 lat miałem świadomość, że źle zrobiłem - to nie było to. Musiałem dożyć czterdziestki by sobie nic nie wmawiać. Radość z posiadania vinyli nie wynika tylko z ich słuchania, ale i całej tej otoczki, czyli okładek wkładek i labeli! Wiemy by lepiej zagrały od cd mysi być dobry gramofon, wkładka, preamp i jeszcze trzeba to wszystko wyjustować i o to chodzi.

ave vinyl! "

Właśnie.

Nie zapominajmy, że te wszystkie płyty, gramofony, wkładki, kable itd. służą do słuchania MUZYKI przede wszystkim, a nie odwrotnie. Co z tego, że first press, że ładnie brzmi, fajna przestrzeń, barwa, dynamika jak nie lubię tej kapeli. Nie wydaje mi się aby gość z filmiku miał tak szerokie gusta muzyczne. Po co słuchać płyt, z których muzyka specjalnie nie kręci (znacie tą gęsią skórkę przy niektórych kawałkach ). O tym nie tylko w analogu audiofile zapominają. Że płyta dobrze nagrana i z audiofilskiej wytwórni ? Najlepiej to ma chyba gość co lubi jedną kapelę, reszty nie może słuchać, a ta kapela wydała może z 10 płyt. Włącza ulubioną MUZĘ i odlot. I czeka na następną jak kapela jeszcze nagrywa :) MUZYKA NAJPIERW, POTEM SPRZęT

>>>Kudłaty,

"...Nie wydaje mi się aby gość z filmiku miał tak szerokie gusta muzyczne..."

 

?????

 

Ile milionów płyt trzeba posiadać Twoim zdaniem, aby mieć tzw. szerokie horyzonty muzyczne?

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.