Skocz do zawartości
IGNORED

Nagrywarka CD


czorny05

Rekomendowane odpowiedzi

Kup sobie obcmokiwany oryginał. Można go dostać np.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) ,

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) i

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) . Poziom cen w piwnicy.

 

Ceny faktycznie śmieszne. Do tego dorzucić można pdr-04 który w sekcji nagrywarki jest identyczny z Pdr-05.

 

Hm, wychodzi na to, że faktycznie pozostaje mi kupno tego Pioneera żeby się dowiedzieć z jaka jakością nagrywa.

Pięć stówek z hakiem to niedużo, a po wypaleniu zdobędę wiedzę właściwie bezcenną, okrytą chyba ścisłą tajemnicą.

 

Konrad, można za mniej niż 500 PLN. którąś aukcję wyrwiesz na pewno za mniej.

Jestem jednak przekonany, że po całej tej tutaj wymianie zdań i okopaniu sie na stanowiskach wynik owego odsłuchu jest przesądzony. Być może się mylę, ale tak mi się wydaje.

pozdrawiam

 

 

Jak na razie nikt nie udowodnił (i raczej nie udowodni), że normalnie, dobrze wypalona płyta w ogóle "gra" jakoś inaczej - patrz kilka postów wcześniej na zupełnie sprzeczne opinie doświadczonych słuchaczy

 

Konrad, ale zupełnie na spokojnie - jak miałby udowodnić, że gra lepiej? Jak udowodnić, że Accuphase gra lepiej od Maca?

Opinie, któe przytoczyłeś nie sa sprzeczne: wszystkie potwierdzają wysoką jakość kopii ze stacjonarnego pioneera. Pokrywają się z recenzjami. Stopień zachwytu ;) się różni, ale to normalne. Jak dla mnie opinie te pokazują, że jakość kopii ze stacjonarnej nagrywarki jest b. dobra. Czy robił ktoś poważne odsłuchy kopii z komputera? Chodzi mi o recenzje. Wiem, nie są one może 100% wiarygodne, choć w latach 90 były znacznie bardziej profesjonalne i krytyczne niż obecnie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Powrót po dłuższej przerwie...

W AUDIO najlepszym testerem jest nasz słuch bo jak uczy życie coś co ma 5% zniekształceń często gra lepiej niż to co ma tych zniekształceń 0,0009%

 

Ale...dobry słuch nie rozstrzygnie problemu dlaczego tak gra, a pomiary być może w końcu pozwolą odkryć regułę. Jak to się projektuje urządzenia - słuch wystarczy? Dobrze brzmiące urządzenie musi dobrze wypadać w pomiarach.

 

Ale...pewnie się nie znam...poproszę kilka przykładów urządzeń (będzie chyba łatwo), co mają taki rozrzut parametrów, to może doznam olśnienia i będę lepiej wybierał, bo teraz inaczej myślę.

 

Sądzę, że gdyby zbadać płyty nagrane na PDR05, to by się okazało, że mają podobną charakterystykę błędów jak oryginały.

Gość discomaniac71

(Konto usunięte)

Opinie, któe przytoczyłeś nie sa sprzeczne: wszystkie potwierdzają wysoką jakość kopii ze stacjonarnego pioneera. Pokrywają się z recenzjami. Stopień zachwytu ;) się różni, ale to normalne. Jak dla mnie opinie te pokazują, że jakość kopii ze stacjonarnej nagrywarki jest b. dobra. Czy robił ktoś poważne odsłuchy kopii z komputera? Chodzi mi o recenzje. Wiem, nie są one może 100% wiarygodne, choć w latach 90 były znacznie bardziej profesjonalne i krytyczne niż obecnie.

 

I dokładnie o to chodzi. Kopie z nagrywarek stacjonarnych są więcej niż bardzo dobre. Większość opinii w tym wątku to zwykłe teoretyzowanie podparte pseudo naukowym bełkotem. No ale przecież na forum to norma.

 

 

Konrad podziwiam Cię za dociekliwość i muszę przeprosić jeśli w jakikolwiek sposób uraziłem Cię w tym wątku. Pozdrawiam. R

 

Dobrze brzmiące urządzenie musi dobrze wypadać w pomiarach.

 

Nie zawsze - vide pomiary wielu znakomitych urządzeń lampowych. Tak naprawdę pomiary są dodatkiem a nie wyrocznią.

Większość opinii w tym wątku to zwykłe teoretyzowanie podparte pseudo naukowym bełkotem. No ale przecież na forum to norma.

 

Co racja, to racja.

 

I ja zauważyłem, że na forum naukowcy szybko się stają pseudo-naukowcami i to bełkoczącymi, niestety szybko z tego forum uciekają.

 

Nie zawsze - vide pomiary wielu znakomitych urządzeń lampowych. Tak naprawdę pomiary są dodatkiem a nie wyrocznią.

 

Masz racje, nie zawsze.

Bo to trzeba tak...empirycznie.

 

Zobaczcie co się dzieje!

 

Wątek ma 12 stron, a ja od blisko 10 proszę o jeden zrzut płyty nagranej na PDR 05 lub innej nagrywarce. Tak dla informacji. Zrozumcie wreszcie, że chcę ocenić jakość WYPALENIA płyty, a nie DŹWIĘKU.

I guzik mnie obchodzi czy jakiś tam odtwarzacz da radę przeczytać nagraną płytę czy nie.

O takich odtwarzaczach mam już wyrobione zdanie.

Po całej tej dyskusji nie mam już ochoty przekomarzać się co, gdzie, kiedy i kto usłyszał z kopii CD. Jeszcze raz zaznaczam, że interesuje mnie JAKOŚĆ WYPALONEJ PŁYTY, a nie DŹWIĘKU. Potrzebuję jeden dwa, zrzuty. Tyle i aż tyle. Moje prośby są jednak bezskuteczne.

 

Piszecie:

1. J.Jerry: „Sądzę, że gdyby zbadać płyty nagrane na PDR05, to by się okazało, że mają podobną charakterystykę błędów jak oryginały.”

2. Discomaniac71: „Kopie z nagrywarek stacjonarnych są więcej niż bardzo dobre.

 

Oczywiście – możecie tak napisać. J.Jerry tak sądzi, discomaniac71 wie, bo słyszy.

 

Odpowiadam więc resztkami cierpliwości:

1.Zrobiłem takie badanie płyty z PDR-05 kilka dni temu. Zrzut załączam ponownie. Dla kontrastu płyta CD-R z komputerowej nagrywarki. Zestawienie błędów:

płyta CD-R nagrana w komputerze: 1306 (słownie: jeden tysiąc trzysta sześć błędów C1)

płyta CD-R Audio nagrana na PDR-05: 395217 (słownie: trzysta dziewięćdziesiąt pięć tysięcy dwieście siedemnaście błędów C1)

 

2. Z wyników powyżej - kopie z nagrywarek stacjonarnych są więcej niż bardzo złe. Ponownie, bardzo wyraźnie podkreślam, że mam na myśli JAKOŚĆ (ilość błędów) wypalonej płyty, a nie DŹWIĘKU z niej płynącej.

 

Zanim nastąpi puenta tematu, proszę jeszcze Szanownych Kolegów o krótką chwilę na przeczytanie co napiszę poniżej i proste przemyślenia.

 

Nie wnikam jakie są Wasze spostrzeżenia na temat dźwięku z oryginalnych płyt i ich kopiowanych odpowiedników. Nie wnikam jak robicie te kopie. Nie przekreślam nagrywarek stacjonarnych. Nie wnikam jaki macie słuch, co słyszycie, co nie i jakie macie doświadczenia. Z premedytacją użyję określenia „tak na prosty, chłopski rozum” - zastanówcie się chwilę:

 

Jeżeli w odtwarzaczu CD ląduje 50-cio minutowa płyta, która ma ok. 1000 błędów C1 (a jest to ilość bardzo dobra dla najlepszych płyt) to tani, droższy i najdroższy odtwarzacz ma zupełnie wystarczające warunki i możliwości, aby taką płytę spokojnie przeczytać.

A jeżeli w odtwarzaczu CD ląduje także 50-cio minutowa płyta, która ma ok. 400000 błędów C1 (a jest to ilość porażająco duża) to ten sam tani, droższy i najdroższy odtwarzacz ma całkiem inną robotę do odwalenia. Dodam tylko, że przy takiej ilości błędów C1, dzieli nas już tylko krok do wystąpienia błędu C2. Mało tego – te błędy nigdy nie występują jako równomiernie rozłożone na całej płycie (zerknijcie na zrzut TDK) np. na 2, 3, 4-tym utworze występuje ich dosłowne zatrzęsienie, kumulacja, a na następnych utworach jest już spokojniej. Pomyślcie sobie - o ile więcej musi nazapierdzielać się laser, mechanizm, przetwornik-DAC aby te WSZYSTKIE błędy skorygować, buforować, przemielić i zamienić dane z płyty na dźwięk.

 

Dla zobrazowania nakładu pracy:

Obrazek z układanki puzzle jest całkowicie „korygowalny” – mając wszystkie części odtworzymy jego widok. Co szybciej i sprawniej pójdzie – 1000 szt. do złożenia czy 400000?

 

Jeżeli jesteście zdania, że w tym drugim przypadku, tylko z powodu kiepskiej jakości dostarczonej płyty, a co za tym idzie bardziej wytężonej pracy odtwarzacza JEST WPŁYW NA DŹWIĘK – to jestem na 100% z Wami.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

post-14987-0-30464600-1334093633_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Gość discomaniac71

(Konto usunięte)

Myślę, że pora na małe podsumowanie. To co za chwilę napiszę, jest dosyć oczywiste, ale jak widać po wpisach w tym wątku nie dla wszystkich.

 

Tak sie składa, że zupełnie podstawowe pojęcia i cechy techniki cyfrowej są nieznane, a przynajmniej na to wygląda. Postaram się zatem w sposób w miarę przystępny wyjaśnić o co mi chodzi, nie wgłębiając się zanadto w szczegóły.

 

Podstawową zaletą techniki cyfrowej jest jej odporność na zakłócenia. Wynika ona, w uproszczeniu z dwóch powodów - po pierwsze, sygnał cyfrowy jest sygnałem dwustanowym. Stanom tym odpowiadają dwa poziomy napięć, w związku z czym aby taki sygnał zakłócić, amplituda zakłócenia musi byc duża - rzędu woltów. W analogu wystarczy parę miliwoltów. Drugi powód wynika bezpośrednio z pierwszego. Sygnał analogowy musi być zakodowany, tak aby mógł być przesyłany w logice dwustanowej. Sprawia to iż pojawia się kolejna możliwość uodpornienia sygnału na zakłócenia (przekłamania), mianowicie możliwość zastosowania nadmiarowego kodu korekcyjnego. Ponieważ liczba próbek konieczna do odtworzenia zakodowanego sygnału analogowego jest bardzo duża, możliwe jest również zastosowanie narzędzi statystycznych celem zoptymalizowania kodu i metody zapisu informacji na konkretnym rodzaju nośnika.

 

Tego typu analizy zostały już dawno przeprowadzone i ich efektem jest standard CD-DA. Oczywiście jak każde rozwiązanie techniczne ma on swoje wady, jednak jego twórcy zadbali o to, aby jego własności w wystarczający sposób zapewniały komfortowy odbiór zapisanej w ten sposób muzyki. Tak się więc składa, że mimo iż płytki maja różną zawartość, to dzięki zastosowanemu kodowi korekcyjnemu to co dostajemy na wyjściu cyfrowym urządzenia odtwarzającego jest z bardzo dużym prawdopodobieństwem takie samo. Dzieje się tak dlatego, że metoda zapisu została opracowana po dokonaniu odpowiednich obliczeń i symulacji, które są niezbędne w takich wypadkach. Bez matematyki nie da się takich problemów rozwiązać. Nic nie jest tu przypadkowe.

 

Dlatego też "badania" polegające na wykonywaniu n kolejnych kopii, celem zbadania poprawności metody nie mają większego sensu, ponieważ wszystko zostało już dokładnie sprawdzone w momencie formułowania założeń i szczegółów tej technologii. Podobnie pozbawione sensu są stwierdzenia oparte na testach odsłuchowych, które przeważnie, w amatorskich warunkach, przeprowadzane są bez jakiejkolwiek dbałości o rzetelność i wiarygodność wyników. Każdy eksperyment, który ma coś udowodnić, musi byc przeprowadzony tak, aby jego rezultaty były powtarzalne, a jest to raczej niemożliwe do spełnienia, jeśli środowisko testowe jest dosyć przypadkowe i zmienia się np. wraz ze zmianą eksperymentatora. Jak już nie raz pisałem, problem z testami w audio polega na subiektywizmie oraz niechęci przeważającej części audiofili do zgłębienia chociażby podstaw technik przeprowadzania eksperymentów w sposób rzetelny i udokumentowany.

 

Nie chcę być tutaj w żaden sposób złośliwy, ani wytykać nikomu niewiedzy, ale kategoryczność stwierdzeń i bezpodstawna pewność, z jaką formułowane są tutaj zdania o rzekomych różnicach, wynikają. moim zdaniem z niewiedzy, lekceważenia, a nawet braku szacunku do naukowego podejścia do rzeczywistości, które mimo swoich wad pozwala np. użytkownikom tego forum na wymianę zdań i rozkoszowanie się dźwiękami muzyki. Bez matematyki i fizyki i wywodzących sie z nich dziedzin byłoby to niemożliwe. Niebagatelną role odgrywa tutaj psychika, a zdaje się być to rzecz zupełnie pomijana. Więcej pokory, Panowie "słyszący" ;-))

 

Ach ta Twoja pewność siebie i ten pseudo naukowy bełkot;-)

Możesz próbować na milion sposobów podważać moje doświadczenia empiryczne jednak nic Ci to nie da poza pozowaną miną znawcy. Miałem te urządzenia, wykonałem setki a może nawet tysiące kopii w rożnych konfiguracjach i wiem czym to się je. Nie interesują mnie założenia formatu CD. Ileż to razy teoria rozmijała się z praktyką. Pewne zjawiska nie powinny w ogóle istnieć jednak praktyka mówi coś innego. Pozostań sobie w swoim pseudo naukowym świecie i pozuj na eksperta, możesz też śmiać się z innych że nic nie wiedzą. Nie będziesz jednak wmawiał mi że to co zaobserwowałem setki razy nie istnieje. Tobie życzę więcej pokory, praktyki i mniej dennego teoretyzowania które do niczego nie prowadzi.

bum1234, napisałeś to tak ogólnie, że nawet nie ma do czego się przyczepić, ale...

 

Nie chcę być tutaj w żaden sposób złośliwy, ani wytykać nikomu niewiedzy, ale kategoryczność stwierdzeń i bezpodstawna pewność, z jaką formułowane są tutaj zdania o rzekomych różnicach, wynikają. moim zdaniem z niewiedzy, lekceważenia, a nawet braku szacunku do naukowego podejścia do rzeczywistości, które mimo swoich wad pozwala np. użytkownikom tego forum na wymianę zdań i rozkoszowanie się dźwiękami muzyki. Bez matematyki i fizyki i wywodzących sie z nich dziedzin byłoby to niemożliwe. Niebagatelną role odgrywa tutaj psychika, a zdaje się być to rzecz zupełnie pomijana. Więcej pokory, Panowie "słyszący" ;-))

 

Nie jesteś złośliwy, bardzo dobrze, że pomagasz audiofilom.

 

Ten post jest dobrym przykładem, jak za pomocą matematyki i fizyki potwierdzasz swoje racje.

 

Potrafisz wszystko wyjaśnić psychiką, zapewne to jakiś dział fizyki lub matematyki (do szkół wyższych nie uczęszczałem, to nie wiem).

 

Podstawową zaletą techniki cyfrowej jest jej odporność na zakłócenia. Wynika ona, w uproszczeniu z dwóch powodów - po pierwsze, sygnał cyfrowy jest sygnałem dwustanowym. Stanom tym odpowiadają dwa poziomy napięć, w związku z czym aby taki sygnał zakłócić, amplituda zakłócenia musi byc duża - rzędu woltów. W analogu wystarczy parę miliwoltów. Drugi powód wynika bezpośrednio z pierwszego. Sygnał analogowy musi być zakodowany, tak aby mógł być przesyłany w logice dwustanowej. Sprawia to iż pojawia się kolejna możliwość uodpornienia sygnału na zakłócenia (przekłamania), mianowicie możliwość zastosowania nadmiarowego kodu korekcyjnego. Ponieważ liczba próbek konieczna do odtworzenia zakodowanego sygnału analogowego jest bardzo duża, możliwe jest również zastosowanie narzędzi statystycznych celem zoptymalizowania kodu i metody zapisu informacji na konkretnym rodzaju nośnika.

 

Tak, sygnał cyfrowy jest w swojej postaci niezmienny, bo odporny na zakłócenia - dobrze zrozumiałem?

 

Więc wyjaśnij teraz po co w takim razie nierozgarnięci konstruktorzy walczą z wiatrakami kombinując z dokładnymi zegarami, zaawansowanymi odbiornikami cyfrowymi, oversamplingu, po co tak rozbudowany system korekcji ? Może podczas tworzenia formatu było wiadomo, że to kompromis? Czy to właśnie ta ilość niezwykle skomplikowanych rozwiązań ma sprawić, że sygnał cyfrowy nie zostanie pozbawiony swojej niewzruszonej, idealnej postaci?

 

Tego typu analizy zostały już dawno przeprowadzone i ich efektem jest standard CD-DA. Oczywiście jak każde rozwiązanie techniczne ma on swoje wady, jednak jego twórcy zadbali o to, aby jego własności w wystarczający sposób zapewniały komfortowy odbiór zapisanej w ten sposób muzyki

 

Teraz się dowiaduję o wadach i wystarczającym komforcie. Te wady słychać?

 

Tak się więc składa, że mimo iż płytki maja różną zawartość, to dzięki zastosowanemu kodowi korekcyjnemu to co dostajemy na wyjściu cyfrowym urządzenia odtwarzającego jest z bardzo dużym prawdopodobieństwem takie samo.

 

Poproszę w liczbach te prawdopodobieństwo i jak duże musi być prawdopodobieństwo, aby audiofil na 100% nie usłyszał różnicy.

 

Dzieje się tak dlatego, że metoda zapisu została opracowana po dokonaniu odpowiednich obliczeń i symulacji, które są niezbędne w takich wypadkach. Bez matematyki nie da się takich problemów rozwiązać. Nic nie jest tu przypadkowe.

 

Czy inni ludzie również mogą się zapoznać z tymi symulacjami?

 

Dlatego też "badania" polegające na wykonywaniu n kolejnych kopii, celem zbadania poprawności metody nie mają większego sensu, ponieważ wszystko zostało już dokładnie sprawdzone w momencie formułowania założeń i szczegółów tej technologii. Podobnie pozbawione sensu są stwierdzenia oparte na testach odsłuchowych, które przeważnie, w amatorskich warunkach, przeprowadzane są bez jakiejkolwiek dbałości o rzetelność i wiarygodność wyników.

 

To chyba najlepszy fragment.

 

Oczywiście słowo "przeważnie" daję nadzieje, że przynajmniej pozostała część amatorów prawidłowo słucha sprzętu. Wiec masz pewność, czy też może masz pewność do tego co mówisz?

 

Każdy eksperyment, który ma coś udowodnić, musi byc przeprowadzony tak, aby jego rezultaty były powtarzalne, a jest to raczej niemożliwe do spełnienia, jeśli środowisko testowe jest dosyć przypadkowe i zmienia się np. wraz ze zmianą eksperymentatora.

 

Czy to dotyczy również audiofila wielokrotnie słyszącego "niemożliwe" rzeczy np. różnicę miedzy kablami, płytami, odtwarzaczami...i mamy powtarzalne rezultaty.

PANOWIE !

 

No to rodzi nam się nowa grupa !

 

Są melomani , audiofile i testerzy.

Jak coś źle wypadnie w pomiarach to nie słucham bo musi być źle.

 

Bum1234.

Z całym szacunkiem dla Ciebie - Twój wpis to takie sranie w banie.

Jedynie mi się podobało to " z bardzo dużym prawdopodobieństwem "

I tu się kończy teoria .

 

Konradskala - no i wszystko na temat.

Dla Ciebie liczą się ilości błędów i im mniej tym będziesz bardziej szczęśliwy.

Dla innych bardziej się liczy brzmienie . Ja używając PDR05 tez jestem szczęśliwy :)

Nie testuję i nie obchodzi mnie ilość błędów .

Dla mnie liczy się ze to lepiej gra i tyle.

 

Kolejne kopie z kopi też mnie nie interesują a po drodze cyfrowej w PDR05 i innych stacjonarnych tego nawet nie zrobisz ( kopia jest zabezpieczana przed kolejnym kopiowaniem )

 

Co do porównań i wiarygodności...

Moje testy polegały na :

 

Zakupie i takiej samej modyfikacji dwóch odtwarzaczy Marantz CD40

Dwa takie same kable Qed Qunex2

Wzmacniacz z przełączaniem wejść pilotem.

 

Sprzęt chodził cały dzień.

Wieczorem porównanie.

W jednym odtwarzaczu oryginał w drugim kopia.

Siadałem wygodnie w fotelu , bez ruszania się z miejsca pilotem Marantza startowałem jednocześnie obydwa odtwarzacze i przełączałem sygnał raz z jednego raz z drugiego .

Żeby się upewnić robiłem porównania zmieniając miejscami oryginał z kopią , zmiany tych samych kabli i wejść.

Te porównania ( zamiany miejscami płyt , kabli i wejść ) upewniły mnie o identycznym brzmieniu obydwu odtwarzaczy .

 

Porównania miały określić jak i ile różni się oryginał vs kopia.

Porównywane były kopie komputerowe w NERO , EAC , Feurio i PDR05 .

Kopie komputerowe były robione przy średnich i minimalnych prędkościach.

 

W tym przypadku nie było brane pod uwagę jak to gra , ale jak i czym się różni !

Najmniejsze różnice były pomiędzy oryginałem a PDR05

 

ALE !

 

Pioneer PDR 05 TO NIE WSZYSTKO !

 

Tutaj liczy się CAŁOŚĆ.

Tak wiec Nagrywarka - kabel - napęd.

 

Po wielu testach tego typu ( jak wyżej celem znalezienia jak najlepszego napędu ) i przewałkowaniu kilkunastu odtwarzaczy jako najlepszy został Marantz CD52MKIISE.

 

Na kilku odtwarzaczach w roli transportu dla PDR05 kopie komputerowe były lepsze .

 

Kabel ProfiGold PGA4000

 

A co u Ciebie Konradskala było napędem ?

 

Dla mnie powyższe test dowodzi ze nawet na przeciętnym odtwarzaczu różnice pomiędzy kopią PC a PDR05 są łatwe do wychwycenia na korzyść nagrywarki stacjonarnej.

Wszystko jest bliższe ORYGINAŁOWI

Dla zobrazowania nakładu pracy:

Obrazek z układanki puzzle jest całkowicie „korygowalny” – mając wszystkie części odtworzymy jego widok. Co szybciej i sprawniej pójdzie – 1000 szt. do złożenia czy 400000?

 

Brakowało mi tego przykładu, aby zrozumieć że 400 000 > 1000.

Gość discomaniac71

(Konto usunięte)

PANOWIE !

 

No to rodzi nam się nowa grupa !

 

Są melomani , audiofile i testerzy.

Jak coś źle wypadnie w pomiarach to nie słucham bo musi być źle.

 

Bum1234.

Z całym szacunkiem dla Ciebie - Twój wpis to takie sranie w banie.

Jedynie mi się podobało to " z bardzo dużym prawdopodobieństwem "

I tu się kończy teoria .

 

Konradskala - no i wszystko na temat.

Dla Ciebie liczą się ilości błędów i im mniej tym będziesz bardziej szczęśliwy.

Dla innych bardziej się liczy brzmienie . Ja używając PDR05 tez jestem szczęśliwy :)

Nie testuję i nie obchodzi mnie ilość błędów .

Dla mnie liczy się ze to lepiej gra i tyle.

 

Kolejne kopie z kopi też mnie nie interesują a po drodze cyfrowej w PDR05 i innych stacjonarnych tego nawet nie zrobisz ( kopia jest zabezpieczana przed kolejnym kopiowaniem )

 

Co do porównań i wiarygodności...

Moje testy polegały na :

 

Zakupie i takiej samej modyfikacji dwóch odtwarzaczy Marantz CD40

Dwa takie same kable Qed Qunex2

Wzmacniacz z przełączaniem wejść pilotem.

 

Sprzęt chodził cały dzień.

Wieczorem porównanie.

W jednym odtwarzaczu oryginał w frugim kopia.

Siadałem wygodnie w fotelu , bez ruszania się z miejsca pilotem Marantza startowałem jednocześnie obydwa odtwarzacze i przełączałem sygnał raz z jednego raz z drugiego .

Żeby się upewnić robiłem porównania zmieniając miejscami oryginał z kopią , zmiany tych samych kabli i wejść.

 

Porównania miały określić jak i ile różni się oryginał vs kopia.

Porównywane były kopie komputerowe w NERO , EAC , Feurio i PDR05 .

Kopie komputerowe były robione przy średnich i minimalnych prędkościach.

 

W tym przypadku nie było brane pod uwagę jak to gra , ale jak i czym się różni !

Najmniejsze różnice były pomiędzy oryginałem a PDR05

 

ALE !

 

Pioneer PDR 05 TO NIE WSZYSTKO !

 

Tutaj liczy się CAŁOŚĆ.

Tak wiec Nagrywarka - kabel - napęd.

 

Po wielu testach tego typu ( jak wyżej celem znalezienia jak najlepszego napędu ) i przewałkowaniu kilkunastu odtwarzaczy jako najlepszy został Marantz CD52MKIISE.

 

Na kilku odtwarzaczach w roli transportu dla PDR05 kopie komputerowe były lepsze .

 

Kabel ProfiGold PGA4000

 

A co u Ciebie Konradskala było napędem ?

 

Dla mnie powyższe test dowodzi ze nawet na przeciętnym odtwarzaczu różnice pomiędzy kopią PC a PDR05 są łatwe do wychwycenia na korzyść nagrywarki stacjonarnej.

Wszystko jest bliższe ORYGINAŁOWI

 

 

I wszystko na temat bez silenia się na pseudo naukowy bełkot.

 

Wątek ma 12 stron, a ja od blisko 10 proszę o jeden zrzut płyty nagranej na PDR 05 lub innej nagrywarce. Tak dla informacji. Zrozumcie wreszcie, że chcę ocenić jakość WYPALENIA płyty, a nie DŹWIĘKU.

 

Cóż, było wcześniej: błędy i jitter na początek.

 

Jeszcze pozostaje udokumentować jak te błędy wpływają na pracę odtwarzacza, czyli jakie błędy odtwarzacz toleruje, a jakie nie i po to analizujemy te błędy...chyba.

Cóż, było wcześniej: błędy i jitter na początek.

 

Jeszcze pozostaje udokumentować jak te błędy wpływają na pracę odtwarzacza, czyli jakie błędy odtwarzacz toleruje, a jakie nie i po to analizujemy te błędy...chyba.

 

Nie potrafię tego udokumentować. Dlatego pytałem się czy wg Was duża ilość błędów wpływa na dźwięk.

Muda, napisałeś wszystko o DŹWIĘKU jaki usłyszałeś. Dlaczego nie napisałeś o jakości kopii, płyt?

 

No przecież piszę od POCZĄTKU.

:)

Interesuje mnie BRZMIENIE ( czyli jak najwierniejsze kopie ) i nie interesują mnie błędy.

Mimo wiedzy i doświadczenia przyjmuję pewne informacje że takie są i takimi je akceptuję .

Nawet jak teoria mówi inaczej ;)

Świetny jest ten wątek :D Grupa inteligentnych ludzi wyposażona w wiedzę techniczną głosi powszechnie uznane, wielokrotnie dowiedzione techniczno/fizyczno/matematyczne oczywistości, przeprowadza eksperymenty kolejny raz potwierdzając że 2+2 to 4, a grupka audiofili, która generalnie nie potrafi nawet odróżnić w którym momencie ma do czynienia z technologią cyfrową, a w którym z analogową, uparcie twierdzi, że słyszą, że jest inaczej :D Dziś audiofile podwarzają matematykę i mówią, że jakoby dwa plus dwa to nie 4, tylko jakoś inaczej, wsumie nie wiadomo ile, ale napewno nie 4, poza tym nie powiedzą ile, bo przecież żadna metoda pomiaru czy dowodu nie jest wiarygodna, a z resztą nie jest potrzebna.<br />

<br />

Panowie, jeszcze raz: Dlaczego technologia cyfrowa praktycznie wyparła technologię analogową? Bo pozwala małym kosztem powielać wszelkie dane w nieskończoność, czyli tworzyć idealne kopie. Co za tym idzie pozwala przesyłać te dane bezstratnie praktycznie na dowolną odległość. Muzyka, video, tekst, wszystko, to tylko ciągi danych zapisane w systemie binarnym zamiast cyfr arabskich. Na tych danych można dokonywać dowolnych dalszych operacji matematycznych i ostatecznie zawsze otrzymać prawdziwy wynik. Jeśli najpierw mam  liczbę 4, po czym pomnoże ją przez 2, to otrzymam 8, teraz jeśli 8 podzielę przez dwa, to spowrotem otrzymam 4. To jest operacja matematyczna, jakich codziennie każdy procesor dokonuje miliard, i każda 4 początkowa jest równa czwórce wyjściowej. Jeśli mam dane, która przez odpowiedni program zostaną potraktowana jak dana audio, to mogę dokonać najróżniejszych operacji na tych danych, czyli wykonać odpowiednie działania matematyczne. Jeśli chcę żeby dana zajmowałą na dysku mniej miejsca, mogę dokonać kompresji bezstratnej, czyli (w dużym) uproszczeniu długi ciąg liczb 1+1+1+1+1+1+1+1 zamienić na zapis 2*2*2. Muszę do tego zaangażować moc obliczeniową procesora, ale dzięki temu dane zajmą mi mniej miejsca na dysku. Gdy będę chciał ponownie mieć je w pierwotnej formie procesor dokona odwrotnej operacji, i otrzymam znowu 1+1+1+1+1+1+1+1. Mogę mieć różny poziom kompresji, i np. wybierając poziom średni zapisać dane jako 2+2+2+2, będę potrzebował mniej mocy procesora gdy będę chciał ich użyć ponownie, ale zajmą trochę więcej miejsca na dysku.  Mój wybór, ale tak czy siak w każdym momencie mam kompresję bezstratną. Jeśli chciałbym mieć kompresję stratną, to z najlepszego zapisu kompresji bezstratnej wywalam sobie ostatnią dwójkę, czyli zamiast 2*2*2, zostawiam sobie tylko 2*2. Zamias 8 mam 6, ale załóżmy, że mi to wystarcza. Z 6, już żadnymi operacjami nie jestem w stanie uzyskać pierwotnego 1+1+1+1+1+1+1+1 bo mój procesor nie wie, że brakuje mi akurat 2 i zapewne przedstawi mi najwyżej taki zapis 1+1+1+1+1+1. Teraz, można stworzyć nażędzie, które będzie przewidywało co zostało wyrzucone z oryginalnego zapisu, procesor "wiedząc" że algorytm kompresji zwykle obcina ostatnią cyfrę, może przypuszczać, że orginał mógł wyglądać tak: 2*2*1, 2*2*2, 2*2*3, i na przykłąd na podstawie tego, że większość zapisu składa się z dwójek, przyjąć, że brakującym elementem jest kolejna dwójka. W tej sytuacji mamy szczęśliwe zrządzenie losu, i skompresowany stratnie ciąg danych został przywrócony do pierwotnego stanu. Dalej można przeprowadzić badania jak często się to udaje, dzieki czmu możemy wiedzieć, że dzięki zaawansowanym operacjom na skompresowanych danych jesteśmy w stanie przywrócić np. 50% oryginalnych danych. Tak działają wszelkiego rodzaju polepszacze mp3. Za cenę konieczności użycia zaawansowanych algorytmów i procesorów można dzięki nim uzyskać zmniejszenie objętości danych. Kompresją bezstratną zajmuje się np. znany powszechnie program rar, pozwala on zmniejszyć objętość każdego pliku, za cenę konieczności przywrócenia go do poprzedniej postaci przed ponownym użyciem. Kiedyś bardzo się to przydawało w życiu codziennym, bo dyski były małe i drogie. Teraz się to praktycznie nie przydaje, bo dyski są duże i tanie (poza sporadycznymi okresami po klęskach żywiołowych w azji.) i używa się tego w zasadzie wyłącznie przy wysyłaniu mejli. Albo dla wygody, kiedy chcemy np. z 40 plików zrobić jedną wygodną "paczkę". Teraz to co postulują audiofile, czyli, że niby każda operacja na pliku audio powoduje jego pogorszenie, oznacząłoby, że plik skompresowany rarem, po dekompresji będzie brzmiał inaczej. A co więcej, pewnie jeśli skompresuje razem plik audio razem z np. obraskami cycatych panienek, to mój plik audio zacznie brzmieć inaczej, np. jego scena będzie przypominała akustykę plaży... Dziwne, że nie kompresują wieczorami swoich danych audio ze zdjęciami kaloryferów, żeby ocieplić brzmienie.W każdym razie, potem ktośsobie wymyślił, że przecież można by użyć specjalnego algorytmu kompresji, z przeznaczeniem do odpowiednich danych, czyli stworzyć specjalistyczne algorytmy, oddzielne dla różnych typów danych, dzięki czemu kompresja stanie sięefektywniejsza i będzie można zaoszczędzić jeszcze więcej miejsca. Potem ktoś pomyślał, że zamiast dekompresować dane przed użyciem, możnaby stworzyć odpowiedni program, przystosowany do tego jednego algorytmu kompresji, który będzie dekompresował te dane w locie, a po użyciu pozostawiał je dalej w skompresowanej formie. Wymaga to wszystko oczywiście jeszcze sprawniejszego procesora, ale pozwala oszczędzić miejsce na dysku, i jest jakże wygodne. Kiedyś, stanowiło by to problem, bo nie było odpowiednio wydajnych procesorów, w czasach kiedy pierwsze mp3 weszły do użytku potrzebna była solidna maszyna, żeby je pociągnąć. Dziś żaden procesor ich nawet nie zauważy.<br />

<br />

Kolejna kwestia to zapis. Oczywiście w uproszczeniu: obecnie wszystkie formy zapisu działąją na podobnej zasadzie, czyli na zasadzie obracającego się krążka. Do dziś wszystko to jest podobne do płyty gramofonowej, dysk magnetyczny to dalej DYSK, który się obraca, a polaryzacja magnetyczna "komórek" dysku dzięki zjawisku indukcji magnetycznej powoduje przepływ prądu w głowicy. Taka budowa dysku powoduje, że dokonuje on bardzo szybkiego zapisu i odczytu, ale nie jest szczególnie trwały, obecnie dysk starszy niż 5 to prawdziwy długodystansowiec, w dodatku jest duży, drogi, nieodporny na czynniki mechaniczne. W czasach kiedy internet był jeszcze dobrodziejstwem dla elity, a jego osiągi liczone były w bitach na s, ciężko było sobie wyobrazić, że ktoś radośnie chasa po osiedlu z dyskiem twardym wartym 4 miesięczne pensje, albo, że z każdym programem/grą/animacją/muzyczką musimy kupić dysk wart 4 pensje. Potrzebne były tanie, przenośne magazyny danych i kiedy pojawiła się płyta CD był to prawdziwy pogrom konkurencji. Oto inżynierowie dali światu nośnik danych, mały, lekki, tani w produkcji, umożliwiając dystrybucję i sprzedaż najróżniejszych materiałów na przemysłową skalę. Zanim jeszcze zaczęła się masowa sprzedaż muzyki zapisanej na CD, paru cwaniaków z sony czy tam z philipsa, umówiło się, że stworzą standard zapisu audio, dzięki czemu będzie tylko jeden format pliku audio, dzięki czemu będzie można produkować tylko jeden typ odtwarzaczy dla tego pliku, dzięki czemu chociażby nie będzie trzeba wydawać nagrań muzycznych w 16 formatach, bo np. w związku radzieckim postanowią mieć własny, lepszy od imperialistycznego format. Wykonali różne badania, zebrali różne dane, i orzekli, że skoro człowiek słyszy tak jak słyszy, to nie ma potrzeby zapisywania np. ultradźwięków, było to tak mądre, że wszyscy szybko się zgodzili i szybko klepnięto kształt nowego formatu. Ponieważ było to w czasach kiedy idea osobistego komputera była jeszcze bardziej domeną sci-fi, postanowiono nie dokonywać żadnej bezstratnej kompresji pliku, gdyż to zwiększyłoby kolosalnie koszt odtwarzaczy, trzeba by było w nich montować procesory, tworzyć algorytmy i bóg wi co jeszcze, zresztą możliwe, że wtedy nawet jeszcze nie znano takiej możliwości, albo, że nie było dość mocy obliczeniowej dostępnej dla przeciętnego człowieka cenie, żeby było to wogóle kożystne. No bo wyobraźmy sobie, że cena odtwarzacza wzrasta 3 krotnie, a w zamian zamiast 70 minut muzyki, na cd mieści się75. Tak więc powstał nieskompresowany ciąg danych audio, można było w nieskończoność kopiować i produkować płytki, a każda brzmiała jak oryginał! W dodatku nie nieszczyły się na skutek odtwarzania. Same dobrodziejstwa, ludzie pokochali nowy format, pieniądze zaczęły płynąć rzeką. Ludzie plunęli na zapis analogowy, na wielkie i nieporęczne vinyle, z ich marnym czasem zapisu, z ich nietrwałością itp. Kilka lat później postęp w dziedzinie komputerów umożliwił każdemu zakup osobistej, nagrywarki CD, dzięki której, można było sobie skopiować program/grę/video od kolegi i zanieść do domu. Sprytni inżynierowie wymyślili sobie, że zamiast tłoczyć, co w domowych warunkach jest dość mało praktyczne, można użyć małego lasera (który już jest w czytniku!) do podgrzewania jakiejś substancji i zmiany jej właściwości optycznych. Tam gdzie laser odpowiednio nagrzał "komórkę" płyty CD przestawała ona odbijać światło, dzięki czemu układ optyczny zliczający odbicia i ich brak mógł odczytywać zapisane dane. Początkowo wywoływało to pewne zamieszanie, bo czytniki w starych odtwarzaczach skalibrowane wyłącznie na płyty tłoczone nie były w stanie odczytać tej formy zapisu. Oczywiście szybciutko powstała nowa linia odtwarzaczy, już przystosowana do płyt CD-R i zapanowałą pełna kompatybilność.<br />

I teraz najważniejsza kwestia, świadomość, że te całe optyczne właściwości, że to całe trafianie laserem w komórki wielkości "mikrometra" to jest sprawa dość śliska, trzeba było wymyślić coś, co zagwarantuje, że za każdym razem płyta zostanie odczytana idealnie. W końcu zmiana jednego 0 na 1 z ciągu biliona 0 i 1 będzie skutkowała niemożliwością zainstalowania programu/gry/ niemożliwością odtworzenia pliku video bądź audio. Wymyślono zatem, żeby część powierzchni płyty poświecić na dane korekcyjne, ponieważ przechowywanie na jednej płytce danych w dwóch kopiach byłoby nieekonomiczne, wymyślono sumy kontrolne. Tzn, że oprócz normalnego zapisu danych, poświęcono jeszcze trochę miejsca na zapisanie liczby, która dzięki pewnej operacji matematycznej umożliwia odtworzenie brakujących danych. Czyli mając zapis 1+1+1+1+1+1+1+1, postanowiono dopisać jeszcze 2*2*2. Skutki tego jednak są takie, że oprócz zwykłego odczytu 1+1+1+1+1+1+1+1 czytnik musi mieć jeszcze czas na odczytanie 2*2*2, i procesor do sprawdzenia czy działanie matematyczne 1+1+1+1+1+1+1+1 = 2*2*2. A jeśli się nie równa, to czytnik musi mieć możliwość powtórzenia odczytu aż równanie zostanie spełnione, albo możliwości matemartycznego przekształcenia 2*2*2 na postać pierwotną, czyli na sumę jedynek. I teraz następuje najbardziej dziwaczna rzecz, którą ciężko sobie przyswoić audiofilom. W każdym koputerze znajduje się czytnik posiadający te niesamowite zdolności i obecnie kosztuje 150 zł. Dlaczego czytniki w sprzęcie audio nie posiadają tych zdolności? Nie mam bladego pojęcia. Może dlatego, że wtedy byłyby komputerami, niepotrzebnie by podrożały, a dla danych audio wystarczy zwykła interpolacja, może musiałyby być szybsze i głośniejsze a to nie do przyjęcia? Każdy audiofil który słyszy różnicę między kopią a oryginałem, albo między poszczególnymi kopiami nie rozumie, że nawet korekcja błędów za pomocą interpolacji, dotyczy ułamków sekund (oczywiście dopuki płyta wogóle daje się odczytać), więc ewidentnie nie może wpływać na brzmienie całego utworu, a najwyżej na jego konkretne fragmenty. Jeśli to słyszą, to proszę bardzo pokażcie, w której sekundzie odtwarzacz miał problem z odczytem pojedyńczych bitów i dokonał korekcji. Takie i tylko takie zmiany mogą wywoływać błędy odczytu. Czy zatem rodzaj nagrywarki ma znaczenie? Ma, bo czytniki w zestawach audio są tak cienkie, że warto mieć płytę jak najlepiej wypaloną. Ale z drugiej strony wszelkie empiryczne doświadczenia pokazują, że obecne nagrywarki produkują płyty z jakością nie gorszą, niż płyty oryginalne co zdaje sięwielokrotnie wykazano. Kolejna kwestia, jeśli przyjąć, że nagrywarki komputerowe produkują słabej jakości płyty najprościej byłoby się uwolnić od płyt, i dane składować na dysku twardym w postaci skompresowanych bezstratnie plików. Dlaczego producenci audio tego nie stosują? Nie wiadomo. W końcu co stoi na przeszkodzie, żeby odtwarzacz czytał płytę tylko raz, a następnie buforował ją całą na wewnętrznej pamięci? Może po prostu ludzie mają od tego komputery, i nikt na takim wynalazku by nie zarobił? Można gdybać.<br />

<br />

Podsumowując: każdy magazyn danych cyfrowych umożliwia bezstratny odczyt i kopiowanie dowolnych danych, dopóki nie ulegnie fizycznemu uszkodzeniu. Każda nagrywarka komputerowa tworzy kopie idealnie zgodne z oryginałem dlatego nie może być różnicy w jakości "brzmienia" plików audio między nagrywarkami ani tanimi, ani drogimi, ani żadnymi nawet milionowymi kopiami kopi. Kiedyś wystarczyło przegrać kasetę 10 razy, żeby usłyszeć wyraźną degradację dźwięku, im lepsza była przeznaczona do tego maszyneria, tym więcej można było wykonać kopi zanim degradacja przekroczyła wszelkie granice przyzwoitości. Mimo że w tym wątku proszono audiofili o skopiowanie jednego np. kilkanaście razy żaden się tego nie podjął. Wynik takiego eksperymentu jest oczywiście z góry znany. Ja się więc pytam, skoro taki zabieg może udowodnić każdemu niedowiarkowi, i raz na zawsze rozwiązać problem, dlaczego żaden audiofilk go nie wykona? Strach przed kompromitacją? Kompromitujecie się jeszcze bardziej głosząc te herezje. Może zrobimy inny eksperyment, zripuję coś z oryginalnej płyty, będzie to pierwsza kopia. Następnie z tej kopi stworzę 40 kopię i udostępnię te 2 pliki do porównania, a zadaniem audiofili będzie powiedzenie, który jest kopią numer 1, a który numer 40? Oczwiście nikt się nie podejmie, łatwiej będzie dalej gadać, że moja 15 letnia nagrywarka ma naklejkę audiofilskiej marki i jest taka super.<br />

W tym roku na większości terytorium polski do 35 milionów telewizorów będzie bezustannie przesyłany bezstratnie, cyfrowy sygnał telewizji wysokiej rozdzielczości. 35 milionów dowowodów na udaną transjmisję bezprzewodową do 35 milionów odbiorników sygnału cyfrowego audio i video. Oczywiście jest to już praktycznie standardem w większej częsci zachodniego świata. Setki milionów bezstratnych transmisji danych cyfrowych wysokiej rozdzielczości, na skalę kontynentu,a audiofile dalej nie są w stanie przesłać bezstratnie sygnału kablem na odległość 5 centymetrów. Gratulacje. Co zabawne, normalni ludzie odbierają ten sygnał za pomocą anteny za 50-100 zł, i jeśli nie mają wbudowanego dekodera w tv, muszą sobie taki kupić za jakieś 100 zł. Audiofil rozumiem musi wydać przynajmniej 50k, żeby osiągnąć satysfakcjonujący poziom :) Wyobraźcie sobie tylko, ktoś tam sobie siedzi, i może np. odtworzyć płytę CD, z której w ułamku sekundy powstanie 35 milionów idealnych kopi przesłanych bezstratnie do każdego domu! A wy nie potraficie odczytać jednej płyty i przesłać jej na odległość 5 cm do DACa :D<br />

A najzabawniejsze jest to, że generalnie większość ludzi chłonie wiedzę, by nie dać się naciągać i nie przepłacać, i mieć coś jaknajlepszego za jak najmniej. Wszyscy audiofile jak jeden reagują wrogością, czasem banalnym chamstwem, a czasem chamstwem zakamuflowanym, na każdą próbę wytłumaczenia im czegoś, kiedy ewidentnie brak im elementarnej wiedzy, najwyraźniej pielęgnacja mitu o własnych cudownych uszach jest warta każdych pieniędzy. No to co panowie, jedziemy? Ja wysyłam dwa pliczki, wy słuchacie, potem mówicie który jest 1 kopią, a który 40? Raz na zawsze udowodnicie istnienie różnic między cyfrowymi kopiami, będzie można wywalić komputery i ich nagrywarki do śmietnika, a wątek zostanie zakończony i zamknięty z jednoznacznym wynikiem.<br />

<br />

<br />

For us, there is no spring. Just the wind that smells fresh before the storm.

Może niech odpowiedzią będzie pytanie do Ciebie.

 

Załóżmy że :

 

Kumpel przynosi Ci płytkę - unikat , której załóżmy nie idzie dostać.

Robisz kopie na PCcie i na nagrywarce stacjonarnej.

 

Oryginał znasz , bo słuchałeś wielokrotnie. Wkładasz kopie PC i ze stacjonarnej.

Stwierdzasz ze kopie ze stacjonarnej są bliższe oryginałowi pomimo większej ilości błędów.

 

Więc następnym razem której słuchasz ?

Gość discomaniac71

(Konto usunięte)

 

 

A to już mozna określić tylko jednym słowem - niedorzeczność!

 

Bliżej prawdy będziesz jak napiszesz że w Twoim ciasnym, hermetycznie zamkniętym umyśle to się nie mieści;-)

muda, a czy mogę stwierdzić, że nie ma różnicy? Albo, że tego nie słyszę?

 

Załóżmy jednak że słyszysz różnicę.

Więc jak ?

 

Gdybym ja nie słyszał różnicy to bym 10000X wolał robić kopie na PCcie

Nagrywanie na takiej nagrywarce wcale nie jest łatwe , to zabawa jak z magnetofonem . Do tego czasochłonna - 1:1

Dochodzi też koszt takiej nagrywarki i ryzyko kiedy i czy padnie.

 

 

A to już mozna określić tylko jednym słowem - niedorzeczność!

 

Szanuję Twoje zdanie ale rozwiń je trochę.

Oczywiście, że wolałbym słuchać tej płyty, która brzmi najlepiej - gdybym tylko słyszał różnice.

 

Jeżeli Ty je słyszysz, a wnioskuję, że tak - napisz proszę skąd wg Ciebie one się biorą.

Oczywiście, że wolałbym słuchać tej płyty, która brzmi najlepiej - gdybym tylko słyszał różnice.

 

I o to właśnie chodzi :)

 

Są tacy co słyszą nawet różnice między różnymi nośnikami CDR .

Nie twierdzę że tej różnicy nie ma , ale też nawet nie chcę sprawdzać .

Bo to nie miało by końca :)

Zawsze można ciut lepiej i ciut lepiej i ciut lepiej...

A mi się już nie chce aż tak głęboko wnikać.

Wole ten czas poświęcić na szukaniu unikatowych dla mnie płyt .

Mam sprzęt który mnie w pełni satysfakcjonuje i w końcu kupuję płyty i SŁUCHAM muzyki a przestaję kombinować.

 

Jeżeli Ty je słyszysz, a wnioskuję, że tak - napisz proszę skąd wg Ciebie one się biorą.

 

Wyżej napisałem - nie wiem , nie wnikam .

Tak jest , tak to przyjmuję i toleruję.

 

Siedzę w tym od 1987r i z biegiem lat pewne sprawy odpuszczam .

Rodzina , dom , praca i jak już zostanie trochę czasu to słucham :)

 

A jak już znajdę więcej czasu to czeka mnie jeszcze przeróbka kilku moich klocków .

Nie idzie i nawet nie chce się wszystkiego ogarniać :)

Gość discomaniac71

(Konto usunięte)

Znowu, mimo, iz temu zaprzeczasz nerwy Ci puszczają?

 

 

Chciałbyś;-)

 

Muda, dziękuję.

Pozostaje mi więc nadal szukać przyczyn owych różnic. Może inni forumowicze też coś dopiszą w tym wątku.

 

Konrad nie sądzisz że może się okazać że są rzeczy które słychać ale których nie jesteś w stanie udowodnić? Chętnie pomógłbym Ci w tych testach płyt ale mam laptopa i napęd nie pozwala mi na użycie pewnych funkcji w programie CD/DVD Speed.

 

 

Nie wnikam jakie są Wasze spostrzeżenia na temat dźwięku z oryginalnych płyt i ich kopiowanych odpowiedników. Nie wnikam jak robicie te kopie. Nie przekreślam nagrywarek stacjonarnych. Nie wnikam jaki macie słuch, co słyszycie, co nie i jakie macie doświadczenia. Z premedytacją użyję określenia „tak na prosty, chłopski rozum” - zastanówcie się chwilę:

 

Jeżeli w odtwarzaczu CD ląduje 50-cio minutowa płyta, która ma ok. 1000 błędów C1 (a jest to ilość bardzo dobra dla najlepszych płyt) to tani, droższy i najdroższy odtwarzacz ma zupełnie wystarczające warunki i możliwości, aby taką płytę spokojnie przeczytać.

A jeżeli w odtwarzaczu CD ląduje także 50-cio minutowa płyta, która ma ok. 400000 błędów C1 (a jest to ilość porażająco duża) to ten sam tani, droższy i najdroższy odtwarzacz ma całkiem inną robotę do odwalenia. Dodam tylko, że przy takiej ilości błędów C1, dzieli nas już tylko krok do wystąpienia błędu C2. Mało tego – te błędy nigdy nie występują jako równomiernie rozłożone na całej płycie (zerknijcie na zrzut TDK) np. na 2, 3, 4-tym utworze występuje ich dosłowne zatrzęsienie, kumulacja, a na następnych utworach jest już spokojniej. Pomyślcie sobie - o ile więcej musi nazapierdzielać się laser, mechanizm, przetwornik-DAC aby te WSZYSTKIE błędy skorygować, buforować, przemielić i zamienić dane z płyty na dźwięk.

 

Dla zobrazowania nakładu pracy:

Obrazek z układanki puzzle jest całkowicie „korygowalny” – mając wszystkie części odtworzymy jego widok. Co szybciej i sprawniej pójdzie – 1000 szt. do złożenia czy 400000?

 

Jeżeli jesteście zdania, że w tym drugim przypadku, tylko z powodu kiepskiej jakości dostarczonej płyty, a co za tym idzie bardziej wytężonej pracy odtwarzacza JEST WPŁYW NA DŹWIĘK – to jestem na 100% z Wami.

 

Piszesz, że interesuje Cię jakość kopii, nie dźwięku. A na koniec puetujesz czyniąc założenie bez jego udowadniania: ilość błędów --> wytężona praca ukłądów --> gorszy dźwięk. Czy mógłbyś wykazać, jak 'wytężona' praca odtwarzacza i DACa wpływa negatywnie na dźwięk? Na chłopski rozum: skoro mowa o technice cyfrowej, to albo odtwarzacz i dac dają radę i odczytują dany bit informacji, albo nie. Jeśli nie to słyszymy przerwę w sygnale, czyli ciszę/trzask, etc.

Skoro na nagrywarce stacjonarnej jest tyle błędów C1, a błędy te przekładają się na jakość dźwięku - czemu owych zaników dźwięku nie słyszę? Czemu nie trzeszczy?

Powrót po dłuższej przerwie...

Konrad nie sądzisz że może się okazać że są rzeczy które słychać ale których nie jesteś w stanie udowodnić? Chętnie pomógłbym Ci w tych testach płyt ale mam laptopa i napęd nie pozwala mi na użycie pewnych funkcji w programie CD/DVD Speed.

 

Disco, bardzo dobrze to ująłeś.

Nie ma potrzeby udowodniania czegoś co słychać, czegoś o czym każdy wie. O rzeczach, że tak powiem ogólnie wiadomych i łatwych do wychwycenia lub sprawdzenia. Chyba zgodzisz się ze mną.

Problemy zaczynają, jak ktoś twierdzi, że coś słyszy, a druga osoba (lub więcej) że tego nie słyszą. A to jest już zupełnie inna para kaloszy.

A największe problemy i niestety kłótnie, za każdym razem wychodzą wtedy, gdy osoba która słyszy jakieś różnice, chce to udowodnić nie mając żadnych dowodów lub argumentów oprócz własnego słuchu i własnego stwierdzenia, że słyszy.

A że każdy słyszy inaczej i co innego mu pasuje - to jest jak jest.

A jak już chce dowieść o różnicach niespotykanych w żadnej innej światowej technologii, gałęzi przemysłu, róznicach przeczących wszelkim badaniom lub pomiarom, to nie ma się co dziwić, że zaczyna sie kocioł.

 

Piszesz, że interesuje Cię jakość kopii, nie dźwięku. A na koniec puetujesz czyniąc założenie bez jego udowadniania: ilość błędów --> wytężona praca ukłądów --> gorszy dźwięk. Czy mógłbyś wykazać, jak 'wytężona' praca odtwarzacza i DACa wpływa negatywnie na dźwięk? Na chłopski rozum: skoro mowa o technice cyfrowej, to albo odtwarzacz i dac dają radę i odczytują dany bit informacji, albo nie. Jeśli nie to słyszymy przerwę w sygnale, czyli ciszę/trzask, etc.

Skoro na nagrywarce stacjonarnej jest tyle błędów C1, a błędy te przekładają się na jakość dźwięku - czemu owych zaników dźwięku nie słyszę? Czemu nie trzeszczy?

 

Nie mogę tego wykazać dla tego pytam Was jakie jest Wasze zdanie. Bo może jest jednak tak, że w trakcie wzmożonej pracy układów korekcji jednak dochodzi do błędów przetwarzania sygnału? Czekam na Wasze opinie.

 

Romek, straciłem chyba pół życia na robieniu kopii. Zrobiłem kiedyś proste doświadczenie.

Miałem partię szmelcowych płyt. Na jednej z nich nagrałem muzykę. Dokładnie zespół Fleetwood Mac Zeskanowałem, pojawił się ogrom błędów. Przeskanowałem jeszcze raz na najmniejszej prędkości i wyszły też błędy C2. Zanotowałem miejsca na płycie (czas tych błędów). Nie porównywałem z oryginałem, ale przesłuchałem całą płytę i nie usłyszałem niczego niepokojącego, a ponieważ jestem ciekawy tematu, na kolejnej płycie wypaliłem...ciszę. Zeskanowałem 45 minut ciszy, znowu wyszły błędy i jak poprzednio odnotowałem newralgiczne miejsca ich występowania. Rozpocząłem "odsłuch" ciszy. Odtwarzacz ani razu nie przeskoczył, a w spodziewanych sie przeze mnie miejscach usłyszałem delikatne pstryki i szczyki.

Wniosek 1 - muzyka zamaskowała te błędy. Ucho ich nie wychwyciło, ale były i to słyszalne w tym drugim przypadku.

Wniosek 2 - dziurawa płyta zapewnia dziurawą kopię.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.