Skocz do zawartości
IGNORED

Deep Purple - Legia Warszawa


Teraz

Rekomendowane odpowiedzi

moja druga tłoczona TAM płyta, trzecia zespołu stamtąd, czwarta w ogóle: Machine Head.

Kupiona na bazarze, rok intensywnej Solidarności, Wolnej Europy, rozpolitykowania nauczycieli, rodziców etc.

Cholernie droga na kieszeń ósmoklasisty (1500 zeta – dwie pary dżins), zdarta

Dziś uważam Machine Head za najważniejszą płytę tamtego okresu dla mnie, i najulubieńszą „parpli”. Utwory z MH „wygrały” ilościowo wczorajszy koncert.

 

Wczorajszy koncert był dla mnie nie tylko sentymentalną wycieczką w czasie, był najlepszym koncertem heavy, hard rockowym na jakim byłem (AC/DC spadło na 2 miejsce, we salute you)

 

Nie lubiłem Morse’a, chciałem Blackmora. Cieszę się że był Morse, nie Blackmore. Bo był to ZESPÓŁ, ludzie którzy świetnie się rozumieli, świetnie bawili ze sobą i publicznością i świetnie grali razem – nie PERFECT STRANGERS, tylko perfekcyjny team.

 

Średnia wieku publiczności– chyba po 40tce, te laski po 50tce w dzwonach , ci panowie z brzuszkami śpiewający utwory od a do z. Mnie to brało, aż miałem łzy w oczach. Ci rockersi w skórach jakby z końca 60tych

 

Ale nie była to muzyka rockowych emerytów. Nie mogę znaleźć słóww. No bo słowo maszyna byłoby odpowiednie na precyzje łojenia (może jeszcze tylko Zztop czy Stonsi tak grają), ale w tej muzyce było życie, była niesłychana zabawa i swoboda grania.

 

Gillan uśmiechnięty, zadowolony jakby za nic nie chciał robić nic innego niż śpiewać, prowadzić spektakl i dyrygować publicznością (w stroju będącym połączeniem kitla lekarskiego z mundurkiem pakistańskim). Od czasu do ccasu ucinał sobie pogawędkę, a to z Rogerem a to Morsem.

Zresztą wszyscy bawili się świetnie, było czuć że kochają to granie na scenie, i robili to zajeb.. ście.

Gillan już tak nie wyciąga, zildjan, ale bawi się jak nigdy, do tego jest pro w każdym calu, wie kiedy spasować

 

Sekcja rytmiczna to zawsze był dla mnie wielki plus parpli. Paice miał urodziny (56 chyba już), grał z kontrolowaną mocą, bez silenia się na niepotrzebne popisy, tak jak lubię (dla mnie w jazzie T Wiliams jest odpowiednikiem, ta sama drzemiąca siła). Choć solówka była a jakże.

Glover bajka, niby prościutko, ale tak niesłychanie czysto, równo, i ze smaczkami że gęsia skórka

porozumienie między obydwu magiczne, poprzedzający Acid Drinkers brzmiał nierówno (choć to dobry zespół) przy DP, kilka klas do tyłu.

Super Sekcja

 

Morse – pisałem wcześniej że nie lubiłem go, głownie za to że nie jest Blackmoorem. Ale polubiłem, to fajny facet, dobry gitarzysta, dobrze czujący kolegów, jakby grał znimi od trzydziestu paru lat. Są lepsi gitarzyści, ale wciąż światowa czołówka. Za budowanie klimatu i grę zespołową – szóstka plus.

 

Airey – dla mnie największa niewiadoma przed koncertem, zastąpił Lorda godnie, wczuł się w jego styl (z lat siedemdziesiątych), choć przy rozbudowanej solówce momentami bardziej mi przypominał Keitha Emersona. Sama solówka była wiązanką – moogowo, fenderowo, yamahowo Bóg wie jaką – mazurek Chopina i Dąbrowskiego (zresztą świetny, zagrany zamaszyście jak mazurek, nie cokołowy hymn), Gwiezdne Wojny :). Jak to piszę brzmi to kiczowato do kwadratu, ale była to przednia zabawa

 

Acidów przestałem w kolejce po browar, oraz drugiej kolejce do czynności odwrotnej. Nie byli źli, nie wiem w jakim składzie grali, za bardzo nie słuchałem, parę fajnych riffów, kiepski wokal

 

DP zaczęło perfekcyjnie od pierwszych sekund, z Bananów (nie znam tej płyty ale kupię dziś, jutro :). W sumie zagrali chyba trzy kawałki z tej płyty, przeplatane oczywiście starszymi (w kolejności zapamiętanej dość luźno): Woman from Tokyo, coś z bananów, knocking at your back door, higway star (wersja lepsza niż oryginał, który jest dla mnie prototypem szybkiego, heavy grania), banany, strange kind of woman, space trucking, perfect strangers, lazy (gillan wybitnym harmonistą ustnym nie jest, ale wie o tym!), when the blind man, smoke on the water. Plus bis: Hush i black night (mogłęm coś pochrzanić w kolejności)

było mnóstwo cytatów, czasami dłuższych– stonsi, t rex, led zeppelin m innymi

 

jestem super zadowolony, dobrze zainwestowane 150 zł

radość grania, brak pozerstwa, gwiazdorstwa, szczerość do tego super umiejętności i muzykalność, genialne kawałki, mnóstwo sentymentu – czy może być lepiej?

...

postanowiłem sobie że muszę pojechać na koncert Stonsów w najbliższym czasie (byle nie do nowej zelandii)

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/9544-deep-purple-legia-warszawa/
Udostępnij na innych stronach

>>> z wielką przyjemnością przeczytałem wpis:chaotyczny ale spontaniczny i szczery .Wyobraziłem sobie ten "gig",czy było więcej społeczeństwa niż na Kravitzu ? Słyszałem,że u niego było kiepsko z frekwencją - co właściwie oddawałoby moją opinię n/t jego wtórnej muzy,enyłej, faceci z DP grają nadal i to się liczy,relację przekażę koleżance (dżiny przed 50-tką),nauczycielka angielskiego w liceum z 1-szej 10-tki w RP wg jakichś tam pismaków(też tam chodziłem drzewiej ).W okresie studiów, na saksach w Londynie była baby sitter dzieci Lorda i Paice'a:pojęli za żony siostry.Chyba odsłucham Bananas ,bo chyba tę właśnie tak mile ocenili Panowie w AV.

Stonesów słuchałem w Toronto 2 lata temu ( w przedbiegach No Doubt - katastrofa!), 3-ci koncert z rzędu w ciągu kilku dni .Ogółem słuchało ich ponad 150 tys ludzi,a wkońcu Toronto nie jest takie wielkie. Ja byłem w Sky Dome ,a Sympathy for the Devil z tegoż koncertu nie zapomnę nigdy !!!

Teraz -> Mam do Ciebie wielki interes. Odezwij się na priva. gg: 5437679 lub mailem na [email protected] tam Ci wszystko wyjaśnie.

 

DZIĘKI!!

Wraz ze zdobytą wiedzą przychodzi świadomość jak wielu rzeczy jeszcze nie wiesz...

dawno się tak nie bawiłem jak we wtorek na Legii

w sumie to do ostatniej chwili nie byłem zdecydowany na ten koncert (bo tyle się dzieje muzycznie w w-wie podczas tego lata)

ale jestem cały hepi, i pełen szacunku dla załogi

pewnie że mogli dłużej pobawić się smoke on the water, że lazy też można było bardziej rozbudować, paice mół zagrać dłuższą solówkę.

ale za całokształt, za zabawę, radość z tego co się robi, na prawdę należą się purplom duże brawa

powiem krotko, cos na ksztalt niemieckiego

sposobu postrzegania piekna

ja, ja, wunderbal:)

 

a po naszemu

sentymentalna podroz do zrodel i najpiekniejszych lat

(a „bananow” i tak trzeba bedzie skosztowac)

 

na temat samego grania

poezja zakleta w dzwieku

wykopu i energii tez nie brakowalo

(nie takie pitu pitu jak u kwasopijow;)

panowie choc po 50tce w dobrej formie

i znakomicie bawili sie wspolna gra, a

zrozumienie sceniczne prawie doskonale

 

byly mile akcenty jak nawiazanie do Chopina

(ktos wspomnial ze znalazl nawet Paderewskiego???)

no i nasz hymn...

podczas „smoke on... polecialo z nieba

kilka kropel (serio)

do pelni szczescia zabraklo zaproszenia na imprezke urodzinowa

a kladlem sie spac jeszcze z usmiechem na gebie

Teraz-Deep Purple to był zespół ,który umilał mi czas w latach mej młodości.Był czas kiedy byli bardzo dobrzy,niestety upływ czasu robi swoje.Niektóre grupy próby czasowej nie wytrzymują.Sesje płytowe OK. prę retuszy i dogrywek robi całkiem niezły efekt.Niestety występ na żywo to wszystko demaskuje.Poziom występu Deep Purple współcześnie jest po prostu kompromitujący.Możliwości wokalne Gillana "na żywo" osiągnęły poziom dna.Szkoda,bo to był wyśmienity niegdyś wokalista.Chęć zrobienia kasy powoduje kompletny brak samokrytyki i doprowadza do niszczenia legendy tak wyśmienitego przed laty bandu.

Pozdrawiam !

E... , niestety podpisuje się pod wypowiedzią Franka „oboma rencami” nic dodać, nic ująć.Nie uważam się za starego ramola,ale to wszysko robi się męczące i dużo traci.

Nie jestem też ortodoksem ale DP to gillan,blackmore,lord,glover, paice to nie jest z mojej strony żadna złośliwość ale tak to chyba powinno wyglądać, a wszelkie efemerydy .... nic cieszę że ludzi kręci taka muza.swoją drogą ostatni ze znajomymi zastanawialiśmy się nad mnogością występów starych kapel, które ja lublju i naprawde można odnieść wrażenie że komuś kasy brakuje.

Zastanawiałem się właśnie czy tyle siana dałbym za ekipe w niepełnym składzie.odpowiedz jest niestety negatywna.,a swoja drogą ceny biletów to jawne nieporozumienie ,nikt mi nie powie że tyle biorą muzycy jak znam życie organizatorzy znależli dojną krowe i walą bez opamiętania.

1 koncert jethro tull kosztował 36 zł ,badali rynek a potem już poszło następna trasa minimum 100zł ludziska zapłacą,no więć ja nie. Zawsze wróce do takiego live in japan czy burnsting out z wypiekami na twarzy,szkoda

tylko że młodym ucieka tyle fajnej starej muzy.

A swoja droga gdybym musiał wybrac jeden zespół który po wielu latach wrócił z płytą która smiało konkurowała by z wydawnictwami tej grupy z lat 70 to wypadło by na Colloseum reunion concerts 1994.

Pozdr.

>>>fubb: nie zgadzam się w kwestii Purpli,ale de gustibus,co do reunited Colosseum:ciekawe co powiedziałbyś po koncerciew Sopocie w 1994.....kiepściutko, wyszedłem, podobnie 2 lata póżniej z King Crimson w Berlinie...

Zildjian

Chodziło mi o pł. z nowym materiałem ,a nie o same koncerty z danych miast ,tu wiadomo może być różnie w sopocie nie byłem mogła być kicha nie przecze,ale sama pł reunion swoim poziomem niebezpiecznie zbliża się do doskonałości jakim jest live z 70r. i aż się wierzyć nie chce że starsi panowie wykrzesali z siebie taki ogień.

Tutaj kojarze taki przykład Procol Harum ,ostatnie płyty .grecka tragedia , ale ich koncerty- bajka a jeszcze trafić na ten jedyny dzień gdzie wszystko się zgrywa to po prostu brak słów. Gary Brooker wie jak wykorzystać swój warsztat.

Ciekawym powrotem była pł Grand Funk Bosnia z orkiestrą (przypomniałem sobie to dzisiaj rano) wiele współczesnych kapel koncertując z symfonikami nie załapie tego poziomu.

Crimsonów widziałem w Poznaniu i gdyby nie to, że miejsce koncertu nie nadawało się do tego było by super.

A co do purpli , o gustach....... jak mówisz,

Niech żyje in rock :).

Pozdr.

Frank, fubb

znaczy byliście na koncercie na Legii czy nie?

bo ja piszę o konkretnym koncercie, innych nie znam (poza oczywiście "klasykami" z płyt)

 

na wątku o Velum krytukują go CI którzy nie go znają, nie jest dobrze powielać stereotypy

 

poza tym to na prawdę wszystko kwestia gustu i emocji

 

150 to kosztowała tzw murawa VIP pod sceną, akurat taki bilet kupiłem i nie żałuję, ale można było dużo taniej wejść

Teraz-Oglądałem w Tv koncerty Deep Purple,Yes,Roberta Planta i innych moich starych idoli.

Słuchałem ich dokonań muzycznych z ostatnich lat.

Nikomu nie mogę i nie mam prawa zabronić wykonywania zawodu.

Żądam natomiast troszeczkę szacunku dla melomanów.

Czasami też myślę ,że wynalazek Bismarcka tj.emerytura niektórym by nie zaszkodziła,a na pewno przyczyniła by się do godnego i przyjemnego spędzania czasu po wielu latach niestrudzonej i bardzo owocnej pracy.

Z rockowym pozdrowieniem -Frank

No, Frank, w tym przypadku uważam, że nie masz racji. Też sie obawiałem, ale to, co zrobili było naprawdę super. Dzisiejsze kapelki nigdy do tego nie dojdą - komercja do tego nie dopuści. Żałuj, że nie byłeś.

Zgadzam się w 100% z tym, co napisał Teraz.

pozdr

już myślałem że mi się przywidziało :)

ja na ten koncert właściwie się nie wybierałem, myślałem to co Frank (z grubsza)

i dlatego ten wpis popełniłem PO koncercie

jestem pełen szacunku dla DP dzisiaj

Panowie,

 

Widziałem i słuchałem ich 10 lat temu w Berlinie ( w przedbiegach mieli grać Bad Company,ale Rogers nie zgodził sie finalnie na koncerty i wystąpiły w zamian popłuczyny po Uriah Heep, zresztą ten ostatni miał czasem tendencję do zbliżania się do poziomu "gastronomii"). Nie zagrał Blackmore a wynajęty w ostatniej chwili ...... Joe Satriani. Nie on mi zaimponował ,ale reszta "złotego "składu. Świetne brzmienie (w amfiteatrze),drive,kontakt z publiką. Był to chyba moment,kiedy stwierdzili,że potrzebna jest młodsza krew,która i ich ramoli ożywi.Niedługo potem nagrali Purpendicular...

Spróbuj Frank zrozumiec, że to ludzie a nie maszyny..

Grasz całe życie i na starość nadal sprawia ci to przyjemność, a i fani też są. Co gorsza, to stało się twoim ZAWODEM. Trudno oczekiwać, żebyś nagle zacząć chodować rybki i wypełnił sobie tym cały czas. I jeszcze mieć z czego żyć. Nie słuchać i tyle...

No dobra--ponieważ nie byłem na koncercie część wypowiedzi muszę odszczekać::HAUUUUU HAUUUUUU !!!!

Nie zmienia to faktu, że obecne płyty Deep Purple nie wnoszą absolutnie nic nowego i zalatują starzyzną.

Nie piszę tego złośliwie ! Musicie zrozumieć ,że również jestem ich fanem.

To się ni wraci-niestety czas zrobił swoje.

Szkoda !!!

kazik-racja,powinni grać jak najdłużej,ale trzeba czasem coś zmienić i zastanowić się nad swoją kreatywnością.

>>Frank

Ja byłem na koncercie nie po to by szukać czegoś nowego i kreatywnego. Chciałem posłuchać dobrego starego roska w doskonałym wykonaniu. Klasyka zawsze pozostanie ważna. I to własnie było. A niektóre kawaki zagrali wręcz fenomenalnie (jak dla mnie). Jak gruchnęło Perfect Strangers pełnią dźwięków i rytmem to prawie kopara mi opadła. Studyjne nagranie tego się tu nie umywa.

na oryginalnym In Rock nie było "Black night";muzyka świetna ale nagranie tragiczne,sami muzycy potem przyznali,że wszyscy dobrali się stołu mikserskiego i każdy chciał się lepiej usłyszeć....

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.