Skocz do zawartości
IGNORED

Klub ateistów Audio-Voodoo


Gość StaryM

Rekomendowane odpowiedzi

Gość

(Konto usunięte)

Bo w lwowskiej (choć nie tylko) knajpce dają doskonałe jedzenie za całkiem umiarkowaną cenę.

 

Czy słuchałeś Phasta? Czy znasz konstruktora? Jego wiedzę i doświadczenie? Jego warsztat?

 

Wytykając innym pogardę nie zapomnij spojrzeć w lustro.

Gość StaryM

(Konto usunięte)

Czy słuchałeś Phasta? Czy znasz konstruktora? Jego wiedzę i doświadczenie? Jego warsztat?

 

Wytykając innym pogardę nie zapomnij spojrzeć w lustro.

Nie rozpoznałbyś ironii nawet wtedy, gdyby kopnęła cię w tyłek.

Ani przez chwilę nie było moim zamiarem krytykowanie phasta, tylko maniery naszych hajendowców.

Cześć Chłopaki.

Mam nadzieję, że wykorzystaliście piękny dzień…?

 

Nie piję piwa.

 

Ani nie piję piwa, ani nie ganiam w piątkowy wieczór na spotkanie z kumplami. Nie dyskutuję też o samochodach, bo mam je w dupie. …

Ja jak najbardziej pijam piwo. Spotykam się w piątki z kumplami na karkóweczce z piwem.

I co niby miałoby z tego wynikać?

W życiu nie byłem w takim stanie po spożyciu aby ktoś miał się za mnie wstydzić. I to jest ważne. Z ludźmi jak najbardziej trzeba się spotykać.

Stary. Co będziemy pili jak się kiedyś spotkamy?

 

Nie wiem, czy było to słychać w kuchni ale ja nie miałem wątpliwości, że wyraźne różnice między igłami słyszę. I żeby nie wiem jak się Grzegorz wytężał, to dalsze komputerowe udowadnianie różnic nie było i nie jest mi do niczego potrzebne.

Wynika to nie z tego, że w ogóle neguję testy tego typu, jak ten "wymuszony na Tobie" ale z tego, że akceptacja Grzegorza, czy innego mierniczego do niczego nie jest mi potrzebna aby ocenić - brzmienie której igły bardziej mi się podoba.

Przecież Grzegorz nie jest zwolennikiem mierzenia wszystkiego, w szczególności komputerem ;).

Coś mnie nieuważnie czytacie.

A różnice między szlifami słychać jak najbardziej.

Gość StaryM

(Konto usunięte)

Stary. Co będziemy pili jak się kiedyś spotkamy?

Proponuję dobre czerwone portugalskie wino. To moje ulubione. ;)

Choć oczywiście jakimś piwnym oryginalnym przysmakiem nie pogardzę. Lubię Guinnessa, byle nie z puszki.

Wino. Jak najbardziej.

Co co piw. Lubię eksperymenty.

Wszystkie one utwierdzają mnie w przekonaniu, że najlepszy region dla piwa to ziemie Czesko-Polskie...

Oczywiście perełki to "niekorporacyjne" browary, małe knajpy samodzielnie pędzące piwo...

Bardzo chętnie dołączę do klubu.

Pomimo chęci i poświęconego wbrew wykształceniu czasu nie słyszę kabli cyfrowych i nie interesuje mnie "usb audio".

Jestem także głuchy jeśli chodzi o podkładki i kable zasilające które "poprawiają bas w gramofonach"

 

:)

Cześć Chłopaki.

Mam nadzieję, że wykorzystaliście piękny dzień…?

Stary. Co będziemy pili jak się kiedyś spotkamy?

 

 

.

 

 

Co tylko zechcesz,ale Ty stawiasz-ok?

Gość StaryM

(Konto usunięte)

Macie za tanie gramofony ;)

Wiem, ale cóż na to mogę poradzić. Przecież jestem frustratem, który nie osiągnął sukcesu życiowego i finansowego. Nie mogę mieć nic dobrego, bo bym sobie wizerunek popsuł.

Możemy zrobić tak:

Ja kupię od ciebie ten gramofon za, powiedzmy 30 tys. zł. Ty go odkupisz za 30 tys.

 

Będziesz miał drogi gramofon.

Kable zagrają. A i na Forum nie będzie obciachu.

Przeniosą wątek do Hi-end`u jak tylko napiszesz, że Ci sieciówka zagrała.

 

Rozważ...

Gość StaryM

(Konto usunięte)

Możemy zrobić tak:

Ja kupię od ciebie ten gramofon za, powiedzmy 30 tys. zł. Ty go odkupisz za 30 tys.

To jest genialne! W ten sposób wszyscy możemy zrobić z całym sprzętem. A wtedy przeniesiemy się do zakładki Hi-End. :)

A Ty myslisz, że Grześ taki głupi i odsprzeda Ci z powrotem gramofon za te same pieniądze...

Człowiek może być dobry, uczciwy ale i tak ilość ludzi na jego pogrzebie zależy od pogody...

Gość StaryM

(Konto usunięte)

A Ty myslisz, że Grześ taki głupi i odsprzeda Ci z powrotem gramofon za te same pieniądze...

No to żeś mnie zasmucił. A co ja bym zrobił z taką kupą kasy, w życiu tyle nie miałem i na pewno by się to dla mnie źle skończyło. :)

Witajcie po weekendzie,

Wracając do artykułu o "ciężarkach". Czy zwróciliście uwagę na ten fragment:

 

"Uczestnicy spotkania we Wronowicach:

- Lek. med. Tadek Rzepkowski, chirurg II stopnia. Od 40. lat miłośnik „analogu”. To dzięki niemu odkryłem uroki „dużej czarnej”. TR

- Prof. Leszek Miśkiewicz, artysta plastyk. Również „vinylista” od wielu dekad. LM"

 

To nie są Panowie spod budki z piwem. Profesor lekarz i profesor artysta nie moga się mylić :-)

 

Moim zdaniem użycie tytułów (oczywiście abstrahuję od wiedzy Panów w ich profesjach) ma podnieść rangę samych testów.

Juz Cialdini dawno temu pisał o sile autorytetu i jej wpływie na "nasze" opinie.

Na tym Forum napisałem przed laty, że autorytetów już nie ma.

Społeczeństwo spaliło autorytety.

 

Podawanie tytułów naukowych od przynajmniej dwóch dziesięcioleci jest obciachowe. A raczej zawsze było dowodem kompleksów.

Doskonałe. :)

 

"dynama magnetohydrodynamiczne"

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Gość StaryM

(Konto usunięte)

Podawanie tytułów naukowych od przynajmniej dwóch dziesięcioleci jest obciachowe. A raczej zawsze było dowodem kompleksów.

No cóż, tytuł naukowy nie jest żadnym czarodziejskim sposobem na otrzymanie daru mądrości. Głupich doktorów jest jak kusych psów, głupich magistrów całe hordy, a i głupich profesorów znałem również.

Śmieszyło mnie to od zawsze, ale są ludzie przypisujący tym literkom chyba magiczne znaczenie. Moja ciotka pisząc do mojego ojca prywatne listy albo kartki na święta, zawsze przed nazwiskiem stawiała magiczne literki, choć ojciec nie przywiązywał do tego żadnej specjalnej wagi. :)

Ot takie ludzkie słabości.

 

To nie są Panowie spod budki z piwem. Profesor lekarz i profesor artysta nie moga się mylić :-)

Masz rację, w swojej analizie tego tekstu tę część pominąłem, ale to nie jest bez znaczenia w kontekście tego wstępu, który stanowi 1/4 całego tekstu.

A ja jeszcze raz powtórzę; są fajne knajpy z żarciem. Do tego piwo, winko.

Przesiaduję tam również z profesorami. Takimi co nie mają tego wytatuowanego na czole. Nie żeby się wstydzili, raczej nie jest im to potrzebne do życia.

 

Taki chyba trochę ktoś ma kompleks tej budki z piwem ;)

Gość StaryM

(Konto usunięte)

A ja jeszcze raz powtórzę; są fajne knajpy z żarciem. Do tego piwo, winko.

Grzesiu? Gdzie ty mieszkasz?

Bo wiesz, ja odczuwam straszliwy niedobór fajnych knajpek w Polsce. W takim grajdołku, jak moje w końcu stutysięczne miasto nie ma żadnej fajnej. Aż przykro, bo nie ma gdzie zaprosić znajomych, posiedzieć , zjeść coś naprawdę fajnego i do tego wychłeptać jakieś fajne wino. Niestety w wielu dużych miastach też szału nie ma. Warszawa to w ogóle w porównaniu z innymi stolicami wydaje mi się fatalna.

W sumie to najbardziej chyba tęsknię pod tym względem za Londynem. ;(

Szczecin.

Jest trochę knajpek. Głównie oczywiście nastawionych na szalejącą młodzież.

Ponieważ zatrudniałem takich ludzi to i bywałem w takich knajpkach.

Ale są takie tematyczne ulokowane po starych piwnicach.

Obok mnie jest Taverna (

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) ) z m.in. Guinness`em. Ale ma też piwa dla niej ważone.

Niestety zaczyna być za głośna.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Chciałbym tylko podkreślić, że nie mam nic przeciwko Panom, których tytuły i nazwiska pojawiły się w tekście. Z pewnością mają wiedzę i są specjalistami w dziedzinie, którą się zajmują. Z pewnością też są audiofilami bądź melomanami. Tego w żaden sposób nie podwarzam.

 

Chcę tylko powiedzieć (napisać), że autor artykułu dokonuje manipulacji (zresztą doskonale opisanej w książce Roberta Cialdiniego "Wywieranie wpływu na ludzi"), posługując się tytułami profesorskimi obu Panów. To takie dwie techniki:

- siła autorytetu

- utrwalony wzorzec reakcji (Cialdini ładnie to nazwał: klik, wrrr)

 

W bardzo dużym skrócie:

podanie tytułu profesorskiego (autorytetu) - klik, powoduje naszą automatyczną reakcję: to musi być prawda - wrrr.

 

Książkę zresztą polecam, bo dokonale pokazuje techniki manipulacji, z którymi stykamy sią właściwie na każdym kroku.

Gość StaryM

(Konto usunięte)

Chciałbym tylko podkreślić, że nie mam nic przeciwko Panom, których tytuły i nazwiska pojawiły się w tekście. Z pewnością mają wiedzę i są specjalistami w dziedzinie, którą się zajmują. Z pewnością też są audiofilami bądź melomanami. Tego w żaden sposób nie podwarzam.

Nie podważam. ;)

Takie skrzywienie zawodowe.

Oczywiście masz rację, wcześniej recenzując ten artykuł, również odniosłem się tylko do samego tekstu i wskazywałem jakie zabiegi manipulacyjne zastosował autor, by uwiarygodnić test zanim jeszcze został opisany i zdyskredytować potencjalnych oponentów zanim jeszcze się "ujawnią".

Gość

(Konto usunięte)

Chcę tylko powiedzieć (napisać), że autor artykułu dokonuje manipulacji (zresztą doskonale opisanej w książce Roberta Cialdiniego "Wywieranie wpływu na ludzi"), posługując się tytułami profesorskimi obu Panów. To takie dwie techniki:

- siła autorytetu

- utrwalony wzorzec reakcji (Cialdini ładnie to nazwał: klik, wrrr)

 

Hmm, coś już kiedyś było z tymi tytułami profesorskimi...

Komisja Antka M.?

 

;)

A tu fragment tej książki (sam jej początek). jak ulał pasuje do wątku na H tego forum:

 

 

"Pewnego dnia zatelefonowała do mnie znajoma, która właśnie niedawno

otworzyła sklep z ludową biżuterią indiańską w Arizonie. Była mocno

podekscytowana pewnym zdumiewajcym wydarzeniem i liczyła na to, że będę

jej potrafił - jako psycholog - wyjaśni to zdarzenie. Sprawa dotyczyła pewnych

ozdób sporządzonych ze skorupy żółwia, które „kiepsko" się w jej sklepie

sprzedawały, mimo pełni sezonu turystycznego i pomimo tego, że były one

przyzwoicie wykonane i dość tanie w stosunku do swej jakości. Znajoma moja

próbowała wielu zwykłych w takich razach trików handlowych. Usiłowała

skupić uwagę klientów na tych ozdobach przekładajc je na bardziej centralne

miejsce na wystawie - bez skutku. Namawiała też swoich sprzedawców, by

starali się je „wcisnąć" klientom - z podobnym brakiem rezultatów.

Wreszcie, w wieczór poprzedzajcy jej wyjazd w podróż akwizycyjną,

zdesperowana napisała kartkę do swojej sprzedawczyni: „Wszystko z tej

skrzynki wyceń »x l/2«", mając nadzieję wyzbyć się feralnych ozdób nawet z

własną stratą. Gdy wróciła po kilku dniach, stwierdziła z ulgą, że wszystkie

ozdoby zostały sprzedane. Jednak ulga zamieniła się w zdumienie, kiedy

wykryła, że wskutek błędnego odczytania kartki sprzedawczyni pomnoyżła

każdą cen przez 2 i wszystkie ozdoby zostały sprzedane po cenie dwukrotnie

wyższej ni ta, po której nie sposób było sprzedać je przedtem! ...

... Klienci owi — w większości zamożni turyści — niezbyt się znali na ozdobach

wykonanych ze skorupy żółwia. Swoje decyzje o kupowaniu opierali więc nie na

wiedzy, lecz na stereotypie wysoka cena = wysoka jakość. Wiele badań

pokazuje, że ludzie niepewni rzeczywistej jakości różnych artykułów, oceniają ją

opierając się na tym stereotypie (por. przegląd tych danych - Olson, 1977). Tak

więc turyści z Arizony, którzy pragnęli kupować ozdoby „wysokiej jakości",

zdecydowanie chętniej kupowali artykuły o wysokiej... cenie. Wobec braku

wiedzy na temat wyrobów ze skorupy żółwia, jedynym wskaźnikiem ich jakości

stawała się cena i gdy ona dramatycznie wzrosła, równie „dramatycznie" wzrosły

i zakupy dokonywane przez spragnionych jakości turystów."

 

Nie podważam. ;)

się zaczerwieniłem

Gość StaryM

(Konto usunięte)

Gdy wróciła po kilku dniach, stwierdziła z ulgą, że wszystkie

ozdoby zostały sprzedane. Jednak ulga zamieniła się w zdumienie, kiedy

wykryła, że wskutek błędnego odczytania kartki sprzedawczyni pomnoyżła

każdą cen przez 2 i wszystkie ozdoby zostały sprzedane po cenie dwukrotnie

wyższej ni ta, po której nie sposób było sprzedać je przedtem!

W grudniu znajoma z Kopenhagi opowiadała mi o swojej znajomej, która tak trochę amatorsko maluje obrazy olejne. Widziałem, bardzo ciekawe. Sprzedawała je, ale z mizernym skutkiem za 300 - 500 koron. W pewnym momencie za czyjąś radą zaczęła je wyceniać na 3000 do 5000 koron. Dziś ludziska biją się o jej obrazy. :)

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.