O muzyce:
W zasadzie miała to być recenzja zupełnie innej grupy,ale wczoraj będąc „w gościach”oglądałem koncert grupy Rush z przed 2 lat no i troszkę poniosło mnie ,czyli się kilka spostrzeżeń nasunęło (nie mówiac o wspomnieniach ,ale tymi nudzic nie zamierzam :) ) m.in.;
- mimo 30 letniego stażu dali takiego ognia ,że hej
– duża część nagrań studyjnych granych koncertowo naprawdę zyskuje
- (to chyba wszyscy wiedzą ale....)większośc przeciętnych instrumentalistów gra tych trzech kanadyjczyków może przyprawić o zawał – technicznie są tam, gdzie niewielu dojdzie- poza tym co widać ,wyróżnia ich pełen profesjonalizm w tym co robią
– zawsze będę ich cenił za to ,że mimo kilku wpadek ,można spodziewać się tego samego brzmienia,co by nie mówic maja swój styl
– zaznaczę od razu że nie jestem jakimś zdesperowanym fanem grupy i pokroić za nich bym się nie dał,ale mam pewnego znajomego ,który kto wie:) ,zreszta pamiętam kiedyś może 15 lat wstecz byłem światkiem rozmowy na temat wyższości Rush nad innymi kapelami,co by nie mówić ciekawa konwersacja to była ;)
– mimo częstych opini ze g. lee śpiewa tak ,że słuchać nie podobno,ja mówie tak ;faktycznie trzeba się przyzwyczaić wokal jest dosc specyficzny,ale z czasem okazuje się że idealnie komponuje się z brzmieniem grupy,poza tym warto wiedzieć ze na pierwszych płytach nie był jakoś wyróżniajacy się ,więc może warto sięgnąć po pierwsze dwa albumy :) oczywiście późniejszę są lepsze ,żeby nie było ;)
jeszcze coś hmmm ...
oglądając ten koncert stwierdziłem ,że panów peart-a i lifeson-a nie poznał bym dziś na ulicy nawet gdybym się o nich potknął – jak ten czas ucieka.
Dobrze dośc majaczenia i do rzeczy.
Jak wyżej wybór padł na album hemispheres ,dla mnie osobiście jeden z trzech albumów no może nawet dwóch z podium.Minusem lp. jest czas trwania,oj jakby chciało się więcej,a cała reszta to plusy niestety :) ,nawet napręzając się trudna znaleźć mi jakąś kuche.
18 minutowy cyngus x-1 ...niby nic nowego przecież już takie granie można było usłyszeć na wcześniejsym albumie,ale właśnie –
to tu odnosi się wrazenie że muzyka chce nas wbić w fotel nie dajac chwili spokoju,cała treśc muz,utworu aranż,tempo,dynamika ,nastrój kompozycji[toż to raj dla każdego progresywnego ‘zboczka’] –zresztą wielokrotnie zmieniane-powoduje, że tak powiem delikatny szok, co wyprawia tych 3 panów.Nie mówiąc o czasie nagrania tej płyty. Mamy rok 78 ,a więc okres w którym rockowe dinozaury i ich następcy są powoli szlachtowane przez punkowych troglodytów,a tu taki kawałek.
Circumstances i the trees różnia się tylko tym ,że są dużo krótsze no i może t.t delikatnie zachacza o muzyke dawną ,ale i tak w koncówce gitara pokazuje pazurki:)
no i gwóźdźć programu la villa strangiato –zasadniczo nie mam co pisać o tym kawałku bo i tak będzie źle,więc może tak ,trzeba zerknac wyżej w cyngus-a tam gdzie pisze treśc utworu i cały opis pomnożyć razy 10 ,choć pewnie to i tak nieodda wszystkiego co usłyszymy w tych niecałych 10 minutach.
Polecam.
Co jeszcze,
daje 4 gwiazdki ale plus jest tak duży że powinna być piątka.
O dźwięku:
Gram z remastera polygramu i podoba mi się.Chciałbym żeby wszystkie monstery do tego okresu brzmiały co najmniej tak.
Bardzo ,bardzo mocna trójka ,a nawet może wyżej.