O muzyce:
Nie podejmę się zakwalifikowania tej płyty do jakiegoś konkretnego gatunku. Do "rocka" wrzuca się praktycznie wszystko, płytę zalicza się do rocka progresywnego ale to też niewiele mówi i też wiele się tu wrzuca. Od dłuższego czasu szukam muzyki takiej jak ta, i szukanie po gatunkach nie daje nic. W każdym razie nie jest to klasyka ani jazz ;)
Płyta w większej części instrumentalna ale są też utwory ze śpiewem. Kompozycje są długie (w sumie sześć) i łączą się w jeszcze dłuższe. Instrumenty to gitary, perkusja i wiele dodatków, różnego rodzaju dzwoneczki itd. Brzmienie bywa bardzo gęste, co powoduje, że z kazdą zmianą sprzętu można odkrywać nowe rzeczy, o których wcześniej by się przysięgało, że tam tego nie ma. Ale broń Boże hałas i ściany dźwięku - tego nie ma. Raz jest cichutko (słuchanie w dzień przy otwartym oknie, lub włączonym wentylatorze - lato - można sobie od razu odpuścić), innym razem eksplozja. Tak więc brzmienie nie jest od razu akceptowalne - wymaga zaangażowania. To nie jest płyta do muzycznego tła. Ale nie jest to broń Boże metal czy coś w tym rodzaju - można być spokojnym o swoje uszy, brzmienie jest bardzo przyjemne.
Myzuka zdecydowanie twórcza i eksperymentalna, ale jednocześnie przyjemna. To nie jest coś, czego się słucha z obowiązku, tak jak czyta się lekturę szkolną - tego się słucha z przyjemnością. Wiele poszukiwań. Załamanie rytmu to tutaj rzecz normalna. Kompozycje dopracowane muzycznie, ale również brzmieniowo. Brzmienie, dobór instrumentów i ich wzajemne zgranie są tutaj tak samo ważne, jak całość kompozycji. Liczy się każde uderzenie dzwoneczke lub pociągnięcie skrzypiec (takie instrumenty też tu mamy, zapomniałem wcześniej).
Dla mnie płyta genialna. Nie tylko najlepsza płyta KC, ale również najlepsza w ogóle - pewnie dlatego opisuję. Jak ktoś zna muzykę podobną do tej, poproszę mail :) Ja długo już szukam czegoś na miarę Larks' Tongues In Aspic i nie mogę znaleźć.
O dźwięku:
Tu trudno mi ocenić, bo ze względu na charakter muzyki nie wiem, jak to powinno brzmieć referencyjnie. Jak na rok '73 jest bardzo dobrze. Nie ma tu absolutnie nic, co by przeszkadzało w odbiorze. Stereofonia piękna. Dla mnie to też płyta nr 1 do odsłuchów. Ale jeżeli ktoś ceni audiofilskie smaczki ponad muzykę, to chyba zły wybór. Chociaż kto wie - mi zdarzyło się tu usłyszeć nową zagrywkę po podłączeniu przetwornika A/C do odtwarzacza, mimo że płytę znałem już na pamięć (kilkadziesiąt przesłuchań). A specjalnie osłuchany ze sprzętem nie jestem. Sam jestem ciekaw, co ta płyta jeszcze kryje. Na wszelki wypadek za dźwięk daję bdb.
Dodam jeszcze, że wszystkie płyty KC (albo większość, ale ta na pewno) wyszły ponownie w 30 rocznicę grupy, zremasterowane i nagrane w HDCD. Która wersja lepsza - nie wiem, słuchałem tylko wersji HDCD. Wydania te są wyraźnie oznaczone.