O muzyce:
OES to ostatnia studyjna płyta firmowana przez Dire Straits. Jednak znając późniejsze solowe projekty Marka, widać (słychać), że Marek to już nie ten kompozytor z pierwszych 4 płyt, i jak mocno (niestety) odszedł od stylistyki wypracowanej na poprzednich płytach. Czy w dobrą stronę czy w złą - niech każdy rozstrzyga sam. Ja wolę w każdym razie Dire Straits z lat 78-85. Nie chce przez to powiedzieć, że płyta jest zła. Jest .... no właśnie.... jakaś taka... dla mnie po prostu bez emocji. Marek usiadł, napisał kilka piosenek, chłopaki weszli do studia, odegrali nutki, poszli do domu. Owszem, kilka utworów jest całkiem dobrych, np Fade To Black, You And Your Friend, czy tytułowy, reszta to niestety mniej lub bardziej udane wypełniacze, niektóre jak na DS czy Marka - wręcz żenujące, ot chociażby irytujący mnie Ticket To Heaven ....
Płyta - dla mnie - jest "tylko" słaba, przynajmniej na tle innych płyt Dire Straits. Ale i tak Marek nie był tu do końca tak wypalony z pomysłów, jak chociażby na ostatniej solowej "Ragpickers Dream"
O dźwięku:
W odróżnieniu od muzyki, realizacja jest bardzo dobra. Dźwięk jest pełny, nasycony, scena - stereofonia. lokalizacja, przestrzeń - bez zarzutu, bas jak trzeba schodzi bardzo nisko, wokal Marka i gitary nagrane fantastycznie. Gdyby jeszcze dać ostatni szlif, luz, powietrze, klimat studia, tak jak potrafią to zrobić w ECM czy BlueNote (jak się postarają...) - dałbym 5 gwiazdek. A tak mocne 4,5!