O muzyce:
Aż dziw bierze, że dotychczas ten wykonawca, tutaj w trio, nawet nie miał swojego miejsca w opiniach, ale cóż- nic straconego.
Płyta, którą mam zamiar przybliżyć, to po prostu świetna muzyka, która przede wszystkim porywa i zadziwia. Jest jak dobre wino- z każdym kolejnym łykiem odkrywa się więcej.
Od pierwszych taktów słychać, że Terrasson jest klasykiem fortepianu, mnie osobiście nasuwają się skojarzenia z Evansem. Nie wdając się w szczegóły ukłądu utworów na płycie, wszystko zdaje się zmierzać do szczytu w okolicach piątego utworu, żeby potem spokojnie zejść w dół. W ogóle tytułowa "piątka" mogłaby śmiało stać się standardem, ale spokojnie, może nim jeszcze zostanie? Hipnotyzujący timing jest tym, co najbardziej mi się tam podoba, a gdyby pozostałe kawałki były równie dobre, to można by spokojnie postawić krążek na najwyższej półce. Ale i tak jest świetnie, rzekłbym, że każdy w miarę osłuchany fan jazzu może brać w ciemno, zwłaszcza, jeśli lubi fortepian i atmosferę kameralnego klubu, do którego idzie przede wszystkim na spotkanie z przyjaciółmi. Mało dziś takich klubów, więc jeśli ma się przyjaciół i coś dobrego do picia, śmiało można ich zaprosić na Terrassona!
O dźwięku:
Daję najwyższą notę, bo to nie tylko BlueNote, ale seria Cello, czyli sygnaturka M.Levinsona. Jest przestrzeń, są proporcje, jest klimat, a uszy wprost widzą fortepian.