O muzyce:
The Mavericks to zespół działający z przerwami od 1990 r. Co prawda nie zrobili oszałamiającej kariery w ojczyźnie ( USA ) , albowiem tylko jedna płyta ( „What a crying shame” z 1994 r. ) osiągnęła status platyny ( 1 mln sprzedanych egzemplarzy ) , jednak zawsze uzyskiwali dobre recenzje . Bez przesady za to można uznać ich za jeden z popularniejszych amerykańskich zespołów country w Europie . Znakomicie sprzedawała się w Anglii płyta „Trampoline” ( 1998 r. ) , a pochodzący z niej singiel „Dance the night away” dotarł na liście przebojów do 2 , bądź 3 miejsca . I to na tej liście , gdzie zwykle królują potworki typu Christina Aguilera . Muzyka The Mavericks to country , jednak przyprawione elementami brzmieniowymi i melodycznymi kojarzącymi się z muzyką z lat 50 – tych i 60 – tych . Na ostatnich albumach pojawiły się również elementy latynoskie . Liderem grupy jest Raul Malo , który oprócz tego , że śpiewa jest autorem większości piosenek oraz współproducentem nagrań . Ma bardzo charakterystyczny głos ( wielu moich znajomych go nie cierpi , a ja go bardzo lubię ) , który z grubsza można określić jako połączenie Roya Orbisona i Elvisa Presleya z domieszką krwi meksykańskiej .
Omawiana płyta została wydana w 2003 r. , po pięciu latach przerwy od ostatniej „Trampoline” . Brzmieniowo zresztą jest dość zbliżona , zawiera jednak mniej elementów latynoskich . Składa się z 11 kompozycji , z czego 10 to nowe utwory , a kończący album to piosenka „Air that i breathe” spopularyzowana przez The Hollies ( chyba ) , ostatnio nagrana przez Simply Red ( na pewno ) .
Płytę można uznać ogólnie za udaną , mamy dynamiczne utwory - „I want to know” , w średnim tempie - liryczne z rozbudowaną sekcją instrumentów smyczkowych „In my dreams” ( jeden z najlepszych utworów ) . Nie odstają poziomem utwory spokojne - „Too lonely” - z lekko jazzującym fortepianem oraz „San Jose” – tu znowu świetna sekcja smyczkowa . Jedyne co można zarzucić albumowi to fakt , że nie wnosi do stylu The Mavericks nic nowego . No może poza utworem nr. 10 „Because of you” . Kapitalne dęciaki , fenomenalna melodia ! Super numer !
Płyta w USA ukazała się nakładem Sanctuary Records ( dystrybucja BMG ) , w Polsce jest chyba niedostępna .
O dźwięku:
Dźwięk ? Wszystko na swoim miejscu . Naturalnie , bez faworyzowania któregoś z zakresów . Szczególnie to ważne , ponieważ na ostatnio wydawanych płytach daje zauważyć ( a właściwie usłyszeć ) denerwujące rozjaśnienie . Niestety łyżka dziegciu . W utworze nr. 2 w refrenie słychać jakieś ( chyba nie zaplanowane przez realizatora ) trzeszczenie . W pierwszym odruchu dopadłem do kabli , aby sprawdzić co się dzieje , jednak okazało się , że takie efekty są zapisane na płycie . Poza tym realizacja bardzo dobra – jak zwykle w Nashville znakomicie nagrane akustyczne gitary , które pełnią w większości nagrań funkcję rytmiczną .