Skocz do zawartości

Pink Floyd The Piper at the Gates of Dawn



Wytwórnia: Columbia Records

Wykonawca: Pink Floyd

Tytuł: The Piper at the Gates of Dawn

Ocena ogólna:

(4.5/5 na podstawie 2 opinii)

sprzet

aTom

Data dodania: 15 czerwiec 2003

aTom

Data dodania: 15 czerwiec 2003

Muzyka
Dźwięk
Muzyka
Dźwięk
O muzyce:
Zdecydowanie najlepsza płyta Pink Floyd. Jeden z najmocniejszych debiutów w historii muzyki. Album naprawdę kreatywny, nowatorski, a przy tym magiczny i powalający "poschizowanym" klimatem. Szkoda, że później zespół zaprzepaścił swój potencjał. PF bez Syda Barretta podryfował w rejony patetycznej i nudnej muzycznej papki, którą karmią się szerokie rzesze flojdfanów, jako że Gilmour i s-ka wykreowali się na twórców ambitnych dla ambitnych słuchaczy. W rzeczywistości jednak Floydzi stali się najbardziej megalomańskim produktem przemysłu muzycznego.

O dźwięku:
Prawdopodobnie najgorzej nagrana płyta Pink Floyd. Co z tego, skoro ... patrz wyżej :-)
Były użytkownik

Data dodania: 06 kwiecień 2003

Były użytkownik

Data dodania: 06 kwiecień 2003

Muzyka
Dźwięk
Muzyka
Dźwięk
O muzyce:
Jako wieloletni słuchacz, wielbiciel i posiadacz wszystkich płyt grupy Pink Floyd (także wielu wydawnictw "podziemnych") postanowiłem zmobilizować się i opisać krótko (bo zrecenzować to za dużo powiedziane) po kolei wszystkie, zanim zrobi to ktoś inny :). Zacznę od albumu "The Piper at the Gates of Dawn" - i to nieprzypadkowo, bowiem była to pierwsza płyta tego słynnego brytyjskiego kwartetu. I to płyta chyba najdziwniejsza w dorobku tej grupy, co jest niewątpliwie zasługą ówczesnego lidera Pink Floyd - Syda Barreta. Nie wiem, jak wyglądają w tej chwili wyniki sprzedaży płyt Pink Floyd, ale mam podstawy przypuszczać, że opisywany album jest wśród nich na końcu. Bynajmniej dlatego, że to zła płyta – po prostu wielu słuchaczy sięga raczej po nowe tytuły, gdzie znajdą słynne kawałki tej grupy. Kilku z moich znajomych, którzy gorąco pragnęli zapoznać się z twórczością Floydów, z radością kopiowało sobie albumy „Division Bell”, „A Momentary Lapse of Reason” czy „Pulse”, do „The Piper...” podchodzili jednak z dziwnym niesmakiem. Rzeczywiście, album jest archaiczny i brzmi dziecinnie, nie ma tam żadnych przebojowych wejść. Są za to naprawdę wspaniałe teksty o jakby bajkowym charakterze („Lucifer Sam” czy „Gnome”), prawdziwie psychodeliczny (a przy tym udany) „Interstellar Overdrive” i świetny, mocno eksperymentalny utwór „Astronomy Domine”, którego wrażliwy słuchacz z pewnością doceni. Można by było uznać „The Piper...” za album tylko dla koneserów – przeciętny wielbiciel przeciętnej muzyki raczej go nie przetrawi. Ale jeśli ktoś naprawdę chciałby prześledzić twórczość Floydów, powinien od niego zacząć. Chociażby po to, żeby wiedzieć, że Pink Floyd to zespół z przeszłością i niewątpliwie po przejściach.

O dźwięku:
Album ten zawiedzie zwolenników dobrego brzmienia - jest słabiutki pod względem realizacji. Niby nic dziwnego, wydano go bowiem w 1967 roku, ale pojawiały się już wtedy albumy (jak chociażby płyty Franka Zappy i Mothers of Invention), które według dzisiejszych standardów można (a nawet należy) uznać w tej kwestii za znakomite. Ostatecznie: Trója z minusem... Tyle, że w przypadku tej płyty jakość nagrania wydaje się zupełnie nie mieć znaczenia. Mała uwaga – obecny w sprzedaży album na CD jest po remasteringu. Oprócz szumów wycięto też jakby nieco analogowego brzmienia. Rzecz dyskusyjna, ale mi bardziej odpowiada to poprzednie.



  • Najnowsze wszędzie

    faq


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.